Rozdział 4- Nowe życie

Uwaga w razdziale pojawią się pojęcia strikte medyczno-biologiczne. Jagby ktoś nie rozumiał to nie wstydzić się tylko pisać.

W pierwszym rozdziale dodałam małą zmianę. Ziemia została trafiona przez Cybertransformator jednak strumień został przerwany i cała ,,syntetyczna cybertronska materia" nie została zużyta. Jedak powieżchnia Ziemi jest zcybernezowana na kilkanascie kilometrow w głąb planety. A życie węglowe wybite. Cała reszta się zgadza.

Zapraszam

***

Życie, jak bardzo musiałem być zdesperowany by dojść do stanu obecnego? Jaka była szansa, że to się uda? Niska. Bardzo niska, w ręcz z pogranicza science fiction. Ale Primus i któryś z Ziemskich bogów stał ewidentnie po mojej stronie.

Patrzyłem na swoje dzieło z niewyobrażalnym szczęściem. Mogłem na nie patrzeć godzinami pomimo iż były jeszcze takie malutkie.

Stworzyłem pare zarodków narazie na najniższym poziomie. Przyszła nadzieja gatunku ludzkiego. Jego jedyna przyszłość i szansa.
Narazie nie było sensu przeżucać ich do sztucznych komór inkubacyjnych. Były zbyt małe i probówka ze specjalnym płynem w maszynie imitującej środowisko naturalne macicy na razie wystarczała.

Komórka jajowa miała jeszcze materiał zapasowy i umieszczała się na specjalnej błonie, którą dla niej przygotowałem. Większość była w stadium moruli inne, które stworzyłem troche wcześniej w stadium blastuli, a inne zaczeły już proces gastrulacji. (Bio gadka)

Urządzenie zapewniało odpowiednie ciśnienie, odpowiednie bodźce, powietrze, pH, środowisko, bio-chemiczne temperaturę oraz obniżało nacisk grawitacyjny i inne niesprzyjające czynniki jakie generował Cybertron zbliżając je do imitowanych warunków Ziemskich. Syntezowało z poszczegulnych pierwiastków odpowiednie związki potrzebne do prawidłowego rozwoju (np progesteron i estrogeny itp. Związki bio regulacyjne). Urządzenie informowało mnie o każdej nawet najmniejszej anomali i odchyłach od normy.

***
Pięcioro dzieci, zostało przetranslantowanych do sztucznych komór inkubacyjnych. Z badań wyszło, że udało mi się stworzyć dwie dziewczynki i trzech chłopców. Rozwojowo były na etapie drugiego miesiąca. Wyraźnie widać było rożnice. Były bardzo aktywne, widać było tworzace się serduszko oraz koniczyny.

Szczegulnie często podchodziłem do jednej z dziewczynek. Co ciekawe ona nawet na tak wczesnym etapie rozwoju była najbardziej aktywna, niesamowite.

***

-RATCHET!!!!

Walenie w drzwi.

-RATCHEEEETTT!!!!. ZGASŁEŚ???!!!

Walenie w drzwi.

-RATCHET OTWIERAJ BO BĘDZIEMY ZMUSZENI SIĘ WŁAMAĆ. NIE POBRAŁEŚ PRZEZ CAŁY TYDZIEŃ SWOJEJ DAWKI ENERGONU, DAJ SOBIE POMÓC, RATCHEET!!!

Walenie w drzwi było takie głośne, a jednak tak odległe i przymulone. To prawda, nie wyszedłem od cybertrońskiego tygodnia czyli 10 cybrtronskich (32 godzinnych {w ziemskiej jednostce czasu }) dni.

Byłem załamany, załamany. Myślałem, stawałem na głowie, próbowałem wszystkiego, wszystkiego. A teraz już tylko płakałem. Dzieci powoli obumierały. Powoli stawały się coraz mniej ruchliwe. Ich rozwój spowalniał. Wyniki coraz bardziej odbiegały od normy. A ja nie wiedziałem dlaczego. Przecież spełniałem wszystkie warunki. Każdy nawet najmniejszy warunek został spełniony. Wszystkie substancje były w odpowiednim stężeniu i ilości. Warunki ciśnieniowo- świetlno- temperaturowe też. Były dotlenione i stale odżywiane. Płyn był ciagle zmieniany. Iluzja czasowa trwania ziemskiego dnia i nocy zachowana. Więc dlaczego? Co ja sobie myślałem.

Stałem przed pięcioma inkubatorami i patrzyłem. Na moim pancerzu były wyraźnie widoczne smugi po oleju z optyk. Już nie miałem czym płakać. Skończył mi się olej.

ŁUP!!! ŁUP!!! ŁUP!!!- Boty napierdzielały w drzwi po tym jak nie udało im się schakować systemu operacyjnego drzwi. Uderzały w nie, próbowały wysadzić, przestrzelić, podwarzyć itp.

-RATCHET DZWONIMY PO SŁUŻBY RATUNKOWE!!!

(Służby Ratunkowe Nowego Cybertoru były nie tylko przedstawicielami służb medycznych ale też troche pełnili role strzażników. Społeczeństwo było bardzo uwojskowione, przez lata wojny, wielu cybertronian nie potrafiło już żyć inaczej.)

***

Nie wiem ile czasu mineło zanim to się stało. Slużbą Ratunkowym udało się wedrzeć do środka i razem z moją drużyną weszli do środka.

Mogłem tylko wyobrazić sobie jak staneli za mną i patrzyli oniemiali na to przed czym sam stałem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top