Wyznania
Kiedy stała przed zamkniętymi drzwiami pokoju Salema, trzymając w jednej ręce talerz z tostami, wsłuchując się w szmery dochodzące ze środka, myślała tylko o tym jak głupia była, że nie wpadła wcześniej na to, żeby donieść na Elke Braun.
Wiedziała przecież tak samo długo o tym, że Elke była Słuchaczem Gabriela, jak Salem, ale zafiksowała się na tym, że nikt nie mógł się o nim dowiedzieć, jeśli nie chciała go stracić. Ten problem jednak nie istniał w przypadku samej Elke, a doprowadził do aresztowania Gabriela – w dodatku nie mogli go teraz za to sądzić umarzając trwający proces, skoro Elke była funkcjonariuszką Ministerstwa do Spraw HIHA. Jej status jako stały, tajny nadzór Gabriela, z jej raportami był jego główną linią obrony, a teraz okazał się całkowicie nieważny. Te dwie kwestie; ukrywanie Słuchaczy i nielegalne działalności polityczne, właśnie się zazębiły, co nie miałoby miejsca, gdyby to Salem został ujawniony jako jego Słuchacz. Hipokryzja Ministerstwa byłaby właśnie taka, że nie chcieliby przyznać się do błędu.
– Salem? – zapukała lekko. – Mogę wejść?
Nie usłyszała żadnej odpowiedzi i po chwili wahania nacisnęła na klamkę, powoli otwierając drzwi.
Salem siedział na łóżku tyłem do niej i patrzył przez okno. Rzeczy z jego plecaka leżały rozrzucone na podłodze, a szuflada od komody była otwarta, jakby był w trakcie rozpakowywania. I choć był środek dnia i było dość jasno, to lampka na biurku była zaświecona.
Emilia wiedziała, że nie ruszył się od wczoraj, nie po samym bałaganie, ale z faktu, że nawet się nie przebrał.
– Przyniosłam ci coś do jedzenia.
– Dziękuję – odpowiedział spokojnie. – A teraz proszę wyjdź.
Emilia westchnęła i odłożyła talerz na biurko obok jego komórki, której bateria leżała wyjęta obok.
Wyszła.
*
Wieczorem przyniosła mu miskę zupy i zabrała pusty talerz. Przyniosła też dzbanek herbaty i kubek, bojąc się, żeby się nie odwodnił. Tym razem leżał na boku. Podziękował i znowu poprosił ją, żeby wyszła.
Abraham był na nią wściekły, więc nie miała co liczyć na to, że jakoś jej pomoże. A ona nie była nawet pewna czy jej wybaczy za to, że nie powiedziała mu, że Salem był Słuchaczem Gabriela. Jeśli to zależałoby od niej to wcale by mu nie powiedziała, jako że to było coś, co tylko Salem miał prawo powiedzieć innym osobom, ale Abraham podsłuchał jej rozmowę z Jamesem, który koniecznie chciał zobaczyć się z Salemem. Emilia nie zgodziła się na jego wizytę. Salem zdecydowanie nie chciał jeszcze niczyjego towarzystwa i musiał uporządkować sobie swoje myśli od tych, które niewątpliwie pojawiły się przez wpływ.
Następnego ranka została zaskoczona obecnością Salema w kuchni, kiedy spokojnie siedział przy stole, z dłońmi owiniętymi wokół kubka świeżej, zielonej herbaty i włosami ociekającymi wodą po prysznicu.
– To przez wpływ Gabriela przyszedłem do ciebie wtedy – tak postanowił wyrazić swoje pierwsze myśli. Nie powiedział właściwie nic, odkąd przyjechała po niego do Dzielnicy Francuskiej i powiedział jej, że jej nienawidzi. Przeprosił zaraz potem, robiąc się blady i nawet lekko zielony, i poprosił, żeby go stamtąd zabrała, co zrobiła. – Wiemy, że wiedział, gdzie mieszkasz. Musiał mi to zdradzić i sprawić, że zapomniałem, że wiem to od niego. Miałem tylko do ciebie przyjść, bo nie chciał żebym zaplątał się w jego sprawy z senatorem. Musiał już wtedy przewidywać, że popełnił błąd mieszając się w politykę i nie chciał, żeby coś mi się stało. Nie przeczuwał, jednak że wpływ może sprawić, że zinterpretuję jego pragnienie w taki sposób i wmieszam się w proces, a tym bardziej, że poślesz mnie do klubu Noumen i do takiego towarzystwa. Jak tylko się zorientował to próbował temu jakoś zaradzić, bo nie chciał żebyś się zorientowała, że jestem jego Słuchaczem i z zemsty ujawniła nasz wspólny status. Dlatego mnie tobie oddał – mruknął ciszej spoglądając na nią. – Chciał żebyś czuła się źle z myślą, że mieliby mnie zabrać i dlatego kazał zamordować Johana Straussa. Miałaś nie grzebać w naszych sprawach. Gabriel chroni to, co jego, a wliczamy się do tego ja i Elke.
– Nie mów tak, Salem – powiedziała siadając naprzeciwko niego. – Nie należysz do niego.
– A właśnie, że tak. Gdyby tu był...
– Ale go nie ma – przerwała mu i złapała go za dłonie. – Nie musisz być wolny, żeby nie być zniewolony.
Salem zacisnął usta i spuścił wzrok na swój kubek. Chwilę później zmarszczył brwi i potarł skroń przymykając oczy.
– Boli cię głowa? – zapytała nachylając się przykładając wierzch dłoni do jego czoła.
– Czasem. Próbuję sobie przypomnieć różne sytuacje, ale to trudne, kiedy nie wiem, co takiego zapomniałem.
Potaknęła powoli.
– Może pomoże, jeśli z kimś porozmawiasz?
– Z kim? – zapytał uśmiechając się trochę kpiąco. – Nie mogę pójść do terapeuty i zacząć zwierzać się, że mam zryty mózg, bo przez prawie całe życie znajdowałem się pod wpływem ojca-Szeptacza.
Emilia powstrzymała się przed wywróceniem oczami.
– Nie chodziło mi o to. Chciałam raczej zasugerować Jamesa. Ale jeśli nie chcesz z nim rozmawiać to zawsze możesz przyjść do mnie.
– Domyśliłem się już, że James musiał o mnie wiedzieć.
– To on mi powiedział, choć nie miał pewności – odparła. – Odkąd media ujawniły, że Gabriel został zatrzymany i znajduje się w areszcie to próbuje mnie przekonać, żeby się z tobą zobaczyć. Nie miałam jednak zamiaru się zgadzać, dopóki sam nie wyrazisz na to zgody.
– W porządku – powiedział upijając łyk swojej herbaty i krzywiąc się, gdy oparzył się w język. – Chcę się z nim zobaczyć. I z resztą Żółwi też.
Emilia potaknęła ponownie.
– Masz zamiar im powiedzieć o swoim statusie?
– Uważasz, że to rozsądne? – zapytał zaskoczony, na co ona tylko wzruszyła ramionami.
– Jeśli im ufasz. To twoja decyzja. Wiesz co mogłoby się stać, gdyby niewłaściwe osoby się dowiedziały. A kiedy będzie po procesie będziemy mogli bez strachu przedstawić twój status Ministerstwu, a ponieważ Gabriel będzie już skazany to będą mogli najwyżej wydłużyć odsiadkę. Będziecie już rozdzieleni, więc nic więcej nie będą musieli ci zrobić. Kto wie? Może twój wniosek o zmianę statusu zostanie nawet zignorowany, skoro nie będzie możliwe udowodnienie przez agentów HIHA, że rzeczywiście byliście kompatybilni.
– To się wydaje teraz takie proste.
Emilia uśmiechnęła się słabo.
– Teraz tak mówisz. Ale jeśli cokolwiek zrobimy z twoim statusem to twoja szkoła będzie mogła cię wydalić.
Salem potaknął.
– Coś czułem, że wyższa edukacja nigdy nie była mi pisana.
– Salem! – oburzyła się, ale on tylko się roześmiał i Emilia poczuła się lżej. – Nie będzie już między nami więcej tajemnic, dobrze?
Salem uśmiechnął się słabo, ale Emilia uznała to za dobry znak.
– Obiecuję, że nie będę już więcej przed tobą niczego ukrywać – dodała z naciskiem. – Od teraz będziemy zespołem.
– Zespołem – powtórzył zgodnie i udawał, że jej nie oszukuje.
Kłamstwo mogłoby nie przejść mu przez gardło, a może gdyby był z nią szczery to dostrzegłby, że wpływ nadal na niego działał, a tak... Tajemnice mają to do siebie, że istnieją tak długo jak nikt ich nie wyjawia. Czym byłaby w końcu tajemnica Salema, gdyby powiedział Emilii o Ewie?
Milczał.
*
Kto by się spodziewał, że strach może wywoływać fizyczny ból? Zdecydowanie nie Salem.
Za każdym razem, kiedy w jego głowie pojawiała się jakaś myśl związana z Gabrielem to czuł jakby coś go uderzało. Za każdym razem, kiedy próbował jakoś analizować swoją sytuacje, swoje reakcje, to co zawsze czuł i wydawało mu się naturalne – zaczynał panikować przyprawiając się o ból głowy albo o ból brzucha, nie wiedząc czy to jego prawda czy prawda Gabriela.
Jak porąbana musiała być ich relacja? Jak bardzo niezdrowa, zakłamana? Jak bardzo Salem wyparł swoje instynkty, uśpił je, mimowolnie wybierając czyjeś inne.
Robiło mu się niedobrze, kiedy o tym myślał, a czytając książkę Emilii – „Szepty w pustym domu". Dochodził do wniosku, że musiała go rozumieć nie tylko tak jak specjalista od fenomenu rozumie co zachodzi w głowie Słuchacza, ale także po prostu jako człowiek straumatyzowany przez świadomość, że coś w jego życiu było dyktowane, choć nikt nic nie mówił.
Salem i Emilia byli oboje, choć na dwa różne sposoby, dziećmi ciszy. Zasłuchani i wsłuchujący się w coś czego nie ma lub czego nie słychać i budujący na tej właśnie ciszy, to kim dzisiaj byli.
– Nie musisz nikomu nic mówić – powiedział James.
– Wiem, że nie muszę. Ale jeśli mają się kiedykolwiek dowiedzieć to chcę, żeby dowiedzieli się ode mnie. Nie chcę im umówić, ale chcę, żeby wiedzieli i żeby wiedzieli to ode mnie. Nie wiem, jak to wyjaśnić.
Salem nie potrafiłby znieść takiego ujawnienia jakiego doświadczył James, kiedy Sawa postanowili wszystkim oświadczyć, że był Szeptaczem. Salem chciał, żeby to stało się na jego warunkach. Nie chciał, żeby ktoś mógł wpłynąć na jego decyzje, bo odkąd postanowił to miał zamiar się tego trzymać.
Siedzieli we dwójkę w jego pokoju, w mieszkaniu Emilii. Pozostali siedzieli w kuchni z doktor Kolajko, która bawiła się w gospodarza i nienagannego opiekuna. Salem był wzruszony, że wszyscy przyjechali, kiedy się z nimi skontaktował, zwłaszcza Millerowie, którzy tego ranka wrócili ze Stanów Zjednoczonych. To tylko bardziej zapewniło go w przekonaniu, że zasługiwali, żeby wiedzieć. Może Salem nie był ekspertem w departamencie przyjaźni, ale jeśli miałby określić czym przyjaźń była to przedstawiłby właśnie tę sytuację.
– Czytałem, że Gabriel był pod wpływem alkoholu, kiedy go zatrzymano – odezwał się ponownie James, kiedy Salem nie mówił nic przez dłuższą chwilę.
– Był. I czasem się zastanawiam, czy gdyby nie był to czy bym się zorientował, że jestem... jego Słuchaczem. Bolała mnie głowa. Właściwie to nie przestawała boleć przez następne kilka dni... Wyrzuciłem telefon przez okno.
James zerknął na zepsutą komórkę i baterię leżącą na biurku obok niej. Z uprzejmości nie wytknął Salemowi jak bardzo chaotycznie wszystko przedstawiał. Jak zmieniał temat. Jak skakał z jednego słowa na drugie z o wiele większą niedbałością niż normalnie.
– Emilia powiedziała, że załatwi mi nową – dodał jeszcze.
– Chcę ci powiedzieć o mojej bliźnie.
– Nie musisz.
– Ale chcę – odparł z naciskiem James, ciągle patrząc się na biurko. – Mam ją przez Elkę. Zanim wyjechałem, przyszedłem do twojego domu i chciałem cię przekonać, żebyś ze mną uciekł, co w tamtym czasie wydawało się czymś absolutnie racjonalnym. Gabrielowi się to naturalnie nie spodobało.
– Powiedział ci, że nie każdy jest materiałem na bohatera i cię wyrzucił.
James spojrzał na niego gwałtownie.
– Pamiętasz to?
Salem pokręcił przecząco głową.
– Nie. Ale to ma sens – westchnął ciężko i uśmiechnął się nieśmiało. – Dziękuję, że mi powiedziałeś.
– Salem... – zaczął, ale przerwał.
Salem nie chciał już myśleć nad tym czego nie mógł pamiętać, mimo tego i tak czekał czy ten będzie kontynuował, ale James więcej się nie odezwał. W przypływie nagłej odwagi, a może po prostu dlatego, że obaj tego teraz potrzebowali, Salem przekręcił się na swoim miejscu, gdzie siedział na łóżku i go objął. Położył policzek na jego ramieniu oddychając głębiej i starał się nie panikować, kiedy James się nie ruszył.
Dopiero kiedy Salem miał zamiar się już odsunąć, poczuł jak James delikatnie obejmuje go w pasie, a jego ciało się rozluźnia. Pozycja była niewygodna, do pewnego stopnia niezręczna – ale sam gest znaczył teraz dla Salema więcej niż właściwie rozumiał.
I w takiej pozycji znalazła ich Emilia, która po dwóch błyskawicznych puknięciach wparowała do środka, zatrzymując się gwałtownie w progu, kiedy oboje odsunęli się od siebie.
– Panna Miller wyraziła obawę, że mogliście się już pozabijać przez to jak długo tutaj siedzicie. Jednak widzę, że powinnam była posłuchać panny Kalkstein.
– Zdecydowanie nie powinnaś słuchać panny Kalkstein – powiedział jej Salem, walcząc z krwawym rumieńcem.
– Jestem innego zdania – odparła Emilia wychodząc z pokoju. – Teraz będę z pewnością musiała dopytać ją o to 'shipowanie', które insynuowała.
– Nie rób tego – poprosił Salem wychodząc za nią z pokoju i za wszelką cenę ignorując rozbawiony uśmieszek Jamesa.
I choć nikt nic nie powiedział Agnieszka i tak uśmiechała się jakby wszystko wiedziała, a przynajmniej tak wydawało się Salemowi, kiedy ją zauważył.
Samanta podpierała głowę o ramię, ukrywając ziewnięcie. Musiała być zmęczona długim lotem i Salemowi zrobiło się głupio, że tak ściągnęli tu Millerów nie dając im czasu na odpoczynek. Chociaż Felix nie wyglądał na padniętego jak jego siostra. Kiedy weszli do kuchni stał przy regale Emilii z przekrzywioną głową ledwie odwracając wzrok od licznych naukowych pozycji.
Roch stał nad krzesłem Samanty i zagryzał niespokojnie wargi, a Agnieszka przycupnęła na skraju stołu i wymachiwała nerwowo nogami w tęczowych rajstopach. I najdalej od nich wszystkich stali Sawa opierając się o zlew kuchenny z ramionami zawiązanymi na piersi. Mieli zaczerwienione policzki i nos, i szalik owinięty wokół szyi.
Kiedy Salem, Emilia i James do nich dołączyli to nikt nie wiedział jak zacząć, co powiedzieć... Aż w końcu zniecierpliwiony Felix westchnął głośno.
– Pozwól, że zgadnę – odparł i zaczął wyliczać na palcach. – Twoje święta były porażką. Twoja niania okazała się twoim prywatnym szpiegiem. Tatuś został aresztowany, a ona zwiała. Ty zrozumiałeś, że jest zły i zorientowałeś się, że też jesteś Słuchaczem. Bingo?
– Felix – obruszyła się Samanta, a Sawa kichnęli.
– No co? – zapytał wywracając oczami. – O tym wszystkim mogliśmy się dowiedzieć z Internetu albo z telewizji. Jedyny powód dla którego by nas tu ściągał jest żeby przyznać się do swojego statusu.
– Nie bądź niedorzeczny – mruknęła Agnieszka.
– Nie, nie – przerwał jej Salem spokojnie. – On ma rację.
– Mam? – zdziwił się nagle Felix.
Salem potaknął.
– Nie powinienem być właściwie zaskoczony, że na to wpadłeś.
– Chwila, poczekaj, wróć – wtrącił się Roch. – Więc chcesz powiedzieć, że Gabriel, twój ojciec jest twoim Szeptaczem?
– Jakim cudem wcześniej się nie zorientowałeś? – zapytała ze złością Sam.
– To nie jest takie proste – odpowiedziała Emilia wchodząc w tryb naukowca. – Zwłaszcza jeżeli Słuchacz odbiera wpływ Szeptacza przez długi czas, a Szeptacz ten nie chce, aby Słuchacz się zorientował, to odkrycie połączenia może być prawie niemożliwe. Sama więź emocjonalna między kompatybilnymi osobami jest już niezwykle ważna. Salem widząc Gabriela jako ważną osobę w swoim życiu nigdy nie miałby powodu, aby się go obawiać, a Szeptacze przywiązują się do swoich Słuchaczy w bardzo specyficzny sposób. Zależy im na ich dobrym samopoczuciu, komforcie i bezpieczeństwie. W tym przypadku dochodzi jeszcze aspekt rodzinny.
– Ale czy w takim razie ojcu nie powinno zależeć na tym, aby jego dziecko nie było... – zaczęła Sam, ale nie potrafiła znaleźć właściwego słowa.
– Zniewolone? – podpowiedział Felix, a Samanta się zarumieniła.
– To nie jest zniewolenie, wpływ nie działa w taki... – odparła szybko Emilia.
– Nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z tego jak niemoralny jest wpływ, – przerwał James, – kiedy widzimy, że odbieramy wolny wybór, przerywamy naturalny tok myślenia i nie chcemy tego czynić poprzez połączenie, bo wiemy, że tak nie należy, to nadal jest w nas jakaś idiotyczna, egoistyczna część, która nie chce rezygnować z tej małej formy kontroli. Ludzie czasem dokonują złych decyzji, wierzą w słabe wartości i narażają siebie, i swoje szczęście, a Szeptacze widząc to wobec wszystkiego w co sami wierzą, trzymają w sobie to pragnienie, aby nie pozwolić im, Słuchaczom, na to, co w ich oczach jest niedociągnięciem tej jaźni.
Samanta zaniemówiła, a Agnieszka odwróciła od Jamesa wzrok z niezręczności. Roch wyglądał jakby było mu żal Jamesa, a Emilia schowała dłonie za sobą i się wyprostowała.
James był Szeptaczem i żadne z nich nie powinno o tym zapominać. I w żadnym razie nie dlatego, że mógł stanowić jakieś zagrożenie, ale dlatego, że jako mniejszość, jako część uciskana podobnie jak Słuchacze, mógł przedstawić perspektywę, na którą nikt z nich sam by nie wpadł. Należy słuchać tych, którzy czują się dyskryminowani, bo ich lęki są obce większości, a nie mniej ważne.
Salem miał ochotę dotknąć dłoni Jamesa, która swobodnie zwisała wzdłuż jego ciała, chcąc w ten sposób okazać wsparcie, ale nie odważył się na taki gest.
– To nie jest żadna forma kontroli – odezwał się w końcu Felix. – Sam, wobec własnych myśli czy pragnień nie kontrolujesz tego, co przekazujesz. Ani Słuchacze, ani Szeptacze nie kontrolują tego co zostaje przeniesione we wpływie.
Emilia potaknęła i już miała coś dodać, kiedy Salem się wtrącił.
– Chyba, że Szeptacz naprawdę bardzo czegoś chce. Wpływ, na który zostałem wystawiony w te święta przekonał mnie, że nie potrzebuję żadnego z was, że nienawidzę mojej siostry i że nie powinienem nigdy więcej oddalać się od mojego ojca i Elke, jeśli chcę być szczęśliwy. Dzięki temu, że połączenie zostało przerwane, kiedy mój ojciec został pozbawiony przytomności i dlatego, że już bolała mnie głowa, na czym skupiłem się bardziej niż na porządkowaniu myśli, mogłem odróżnić, że to nie było to, w co naprawdę wierzę.
– Ból głowy, migreny i inne przemiany w mózgu mogą zakłócać działanie wpływu – powiedziała Emilia. – Stąd, jeśli Salem byłby w pełni przytomny i Gabriel także nie byłby pod wpływem alkoholu, istnieje spore prawdopodobieństwo, że ten wpływ zadziałałby tak samo bezproblemowo jak poprzednie, które doprowadziły do utraty pamięci przez Salema.
– Utraty pamięci? – zapytał Roch. – Wpływ może do tego doprowadzić?
Kobieta westchnęła.
– To jest pierwszy przypadek z jakim się spotkałam, który zdołał wytworzyć tak silny wpływ, ale tak. Uważamy, że Szeptacz Salema jest w stanie wpływać nie tylko na jego teraźniejszy stan umysłu, ale także na ten zaprzeszły.
– Skoro wszyscy tutaj już wiemy, że Salem jest Słuchaczem i pani wiedziała wcześniej o jego traceniu pamięci, to dlaczego Ministerstwo nie zostało o tym powiadomione? – zapytała Agnieszka.
Wtedy Emilia zaczęła całą historię o tym jak nie mogli ujawnić, że Gabriel jest Szeptaczem Salema, żeby nie przerwać procesu, bo Ministerstwo nie chciałoby przyznać się do błędu, że dopuścili się takiego niedopatrzenia i szybko zamknęliby sprawę. A nie ujawnili wcześniej Elke, bo Emilia bała się reakcji Gabriela i gróźb, którymi ją straszył, napomykając bardzo oszczędnie, że po prostu osoba Elke kompletnie umknęła jej, gdy ciągle myślała tylko o Gabrielu i o Salemie. To był właściwie błąd ich wszystkich.
Emilia wiedziała, że gdyby wcześniej wyszło na jaw, że Elke jest Słuchaczem to może Johan nadal by żył. Salem nie musiałby przechodzić przez tak traumatyczne święta, ale dopóki proces się nie zaczął, a ona nie miała nad nim opieki to obawiała się, że zostałby zabrany przez system.
– Wzięłaś na siebie za dużo – powiedziała w końcu Samanta. – Nie mogłaś skupić się na wszystkich faktach i do tego jeszcze z całym procesem... Nikt z nas nie może cię winić. Dobrze, że nam powiedziałeś Salem – dodała zaraz. – Nie zostawimy cię z tym całym bałaganem. Domyślasz się może, gdzie Elke mogła uciec? Albo czego oczekuje od niej Gabriel?
– Nie – powiedział. – Ale czułem wtedy albo teraz – zaczął marszcząc brwi, – że od początku wiedzieli, że to się tak potoczy. Elke była gotowa uciekać, a ojciec nie był zaskoczony pojawieniem się policji.
– Była równie długo jak ty nastawiana na wpływ – dodał James poważnie.
Sawa nagle kichnęli kilka razy i potarli nos rękawem.
– Nie byłoby problemu, gdyby dało się oprzeć wpływowi – mruknęli cicho, jakby myśleli nad jakimś rozwiązaniem.
– Niestety takiego sposobu aktualnie nie ma. I możemy jedynie teoretyzować nad tym jak można przy nim majstrować, a i tak nie przewidzimy tego jakie negatywne skutki mogłyby się pojawić.
– Och! Uwielbiam teorie spiskowe o Szeptaczach. Zwłaszcza tę o Szeptaczu Jezusie – zawołał Roch chcąc odwrócić uwagę wszystkich od kolejnych spekulacji Sawy, które były już na porządku dziennym podczas rozmów o Homo Imperans i Homo Audiens.
Jednak nikt nie dał się wciągnąć w tę uwagę, jak kontrowersyjna mogłaby się wydawać.
– Muszę iść – odparli zaraz Sawa, sięgając po swoją kurtkę przewieszoną na krześle.
– Spieszy ci się? – zapytał James podejrzliwie.
– Wbrew pozorom świat nie obraca się wokół problemów tej rodziny – odpowiedzieli gorzko i jeszcze zwrócili się do Salema. – Gratuluję nowego statusu. Za niedługo nasi ojcowie znowu będą mogli się przyjaźnić, o ile wylądują w tym samym więzieniu.
I z tymi słowami opuścili mieszkanie Emilii.
Salemowi zrobiło się głupio. Wiedział, że funkcjonariusze dostali pozwolenie na przeszukanie apartamentu senatora i że zdecydowali się to zrobić w świąteczny poranek. Wiedział też, że ojciec Sawy dostał nakaz stawienia się pierwszego stycznia na sali sądowej już nie w roli świadka, ale współwinnego. I wiedział też, poprzez ten cały czas, gdy Sawa próbowali z nim sympatyzować, że nie chcieli stracić ojca, nie chcieli, aby trafił za kratki – tak jak Salem kiedyś nie chciał, aby podobny los spotkał jego ojca.
Nie miał już terazwątpliwości, że Gabriel utopi Roberta Péro razem ze sobą w tym procesie, abyzałagodzić swoją rolę w przekręcie. Oboje pójdą siedzieć, ale nie będąprzyjaciółmi. Tak jak pewnie teraz już i Salem, i Sawa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top