Kto się spieszy...
Salem
15.01
Wiesz, jak oprzeć się wpływowi Szeptacza?
Serce Salema biło niespokojnie, gdy wpatrywał się w wysłaną przez siebie wiadomość. Nowy telefon był zimny w jego dłoniach. Słowa Sawy, wtedy rzucone tak niedbale ciągle bębniły mu w uszach.
Śnieg padał za oknem i powoli robiło się ciemno. Ściany jego pokoju były ciemnozielone i Salem pomyślał, że jakieś to wszystko dziwne. I ta sytuacja, i to dopasowanie – jego mała przestrzeń w świecie.
Jeszcze nie zauważył jak bardzo oddalił się od rzeczywistości. Utknął w przykry sposób między jedną chwilą a drugą – zafiksowany na jednym pomyśle, na nadziei, która nie dawała mu wcale pogody ducha ani nie obiecywała alternatywy z najlepszą przyszłością. To czego teraz pragnął mogło przynieść mu jakąś przyszłość. I jeszcze w tamtej chwili naiwnie sądził, że ta jakaś przyszłość jest właśnie tą, którą pragnie, a nie tą którą najłatwiej jest ziścić.
Ewa Kolajko
15.04
Salem?
15.05
Dlaczego chcesz wiedzieć?
Zawahał się, ale w końcu odpowiedział. Przyznając w wiadomości, że był Słuchaczem Gabriela nasłuchiwał dźwięków dochodzących zza drzwi jego pokoju, bojąc się, że Emilia go przyłapie. To był dziwny strach, bo przecież dlaczego miałaby coś podejrzewać widząc go siedzącego na swoim łóżku i robiącego coś na komórce? Przecież nie przyszłoby jej do głowy, że rozmawia z kobietą, która ją porzuciła, gdy tylko się urodziła i próbuje się dowiedzieć jak pozbyć się wpływu, jak nie dopuścić, żeby Gabriel kiedykolwiek mógł nim pokierować.
Emilia nie mówiła nigdy o Ewie. Nawet pod kątem jej pracy unikała tematu jak wpływ może się zmieniać czy przekształcać, pewnie ze strachu czego mogłaby dowiedzieć się o swojej matce. To był jej kolejny błąd, kolejny na który Salem nie miał czas. Jeśli zwróciłby jej uwagę, jeśli zaoferował, żeby odnaleźli Ewę i się czegoś dowiedzieli, wiedział, że by się nie zgodziła. Zmarnowałby ten czas, który teraz mógł wykorzystać, żeby pomóc samemu sobie.
Gabriel chciał przecież, żeby się nie wtrącał. Chciał, żeby grzecznie siedział i czekał na instrukcje. I Salem w tej chwili chciał zrobić mu dokładnie wbrew. Potrzebował przejąć stery swojego życia, zrobić coś dobrego, dowiedzieć się czegoś o sobie – nie zbaczając na uprzedzenia innych. On przecież też się bał. Ale bardziej bał się tego nad czym nie miał kontroli niż tego czego mógł się dowiedzieć.
Ewa Kolajko
15.08
Przykro mi.
Nie wiem czy mogę ci pomóc. Obiecałam, że tajemnice wpływu zabiorę ze sobą do grobu.
Dłonie Salem zaczęły lekko drżeć i wczepił palce we włosy z frustracji. Musiał wiedzieć. Czuł także ekscytację, bo już wiedział, że było coś – był jakiś sposób na wpływ. Pewnie istniało wiele aspektów kompatybilności, które odkryła Ewa czy jeszcze inni Słuchacze i Szeptacze, których naukowcy i teoretycy nie zdołali ujawnić. Musiały być też z pewnością strony wpływu, które przy majstrowaniu przy nich mogły mieć bardzo, bardzo negatywne skutki. Nie ma jednak wiedzy bez ryzyka.
Salem
15.08
Proszę. Na pewno już wiesz, że Gabriel został umieszczony w areszcie. Nie chciałaś ryzykować kontaktu z nim, ale teraz nie musisz się bać. Wiesz jaki jest wpływ. Tylko ty możesz mi pomóc.
15.24
Proszę
Ewa Kolajko
15.26
Elke nie została aresztowana.
Salem
15.26
Też jest Słuchaczem. Niedługo powinna zorientować się o wpływie.
Spotkajmy się, wybierz miejsce
Obiecuję, że nikomu nie powiem
Ani o wpływie ani o tobie
Ewa K.
15.27
Nawet Emilii?
Salem
15.27
Masz moje słowo.
*
Nie robił niczego złego – może jeśli powtórzy to sobie wystarczająco wiele razy to przestanie czuć poczucie winy. Ale póki co wyglądał pewnie tak samo ponuro jak Agnieszka, która znowu przechodziła trudny okres pod nieobecność Sawy.
Może gdyby w końcu przyznała się, że była w nich zakochana to byłoby łatwiej? A tak...
Siedzieli w domu dziadków Sam i Felixa, którzy co roku brali udział w przed- i po- świątecznych targach w centrum Dresdenu.
Roch siedział po turecku na puszystym, bordowym dywanie i przeglądał płyty CD w szafce, wzdychając co pewien czas, kiedy znajdował coś, co lubił. Felix klęczał przy nim i czasem komentował jakie kawałki lubił z tej czy innej płyty, z pewnością uwielbiając to, że Roch poświęcał mu uwagę. Wyglądali obok siebie nieco zabawnie. Roch w obcisłych spodniach z ćwiekami i podkoszulku z logo The Struts i Felix w błękitnej koszuli i dzierganej białej kamizelce. Może było to nie tyle zabawne ile pocieszne. Mieli podobne gusta, choć byli kompletnie, ale to kompletnie, różni.
Sam ustawiała właśnie planszę do chińczyka, który został demokratycznie wybrany jako pierwsza gra, próbując zagadnąć Agę o coś niezobowiązującego, aby odwrócić jej uwagę, i co Salem zauważył dopiero po chwili robiła to samo w stosunku do niego.
– Myślałeś, żeby zgłosić się do jakiegoś turnieju szachowego po przerwie świątecznej? Niedaleko od Dresdenu będzie turniej walentynkowy, który ma otwarte zapisy – zagadnęła na przykład.
– O! Zgłoś się! Póki co chyba z nas tylko Roch się zapisał, bo pomylił rozgrywki klubowe z solowymi – wtrąciła się Agnieszka i choć mogło się wydawać, że brzmiała beztrosko, to Salem potrafił się już na niej poznać. Ona sama chciała odwrócić swoją uwagę od martwienia się o Sawę.
Roch musiał ich usłyszeć, bo obrócił się w ich stronę.
– Na nic się nie zapisujcie – powiedział poważnie. – A już zdecydowanie nie na walentynkowy turniej szachowy. Fissel Affs będą mieć czternastego koncert w Bauerze i to na wyłączność.
– Dlaczego wcześniej nic nie powiedziałeś? – zaśmiała się Samanta. – To genialnie! Będziecie mogli zareklamować swoją płytę.
– Jaromíra już ustaliła z właścicielem, że będą ją sprzedawać przy barze.
– Jak się nazywa płyta? – zapytał Salem, kątem oka zauważając, że James wchodzi do salonu z dwoma kubkami czekolady.
– „Fissel Affs" – odpowiedział Roch.
– Tak jak zespół? – Felix zmarszczył brwi, wyraźnie oceniając Rocha i jego zespół za oryginalność. – Nie lepiej... „Zła pozycja"? Czy coś w tym guście?
– Tak jak zespół. Podobne rozwiązanie mieli Queen z płytą Queen z 1973, Led Zeppelin z jakimiś czterema płytami Led Zeppelin, The Doors, Van Halen i Ram Jam, no trochę ich było.
Felix nadal nie wyglądał jakby rozumiał decyzję Fissel Affs w kwestii nazwy ich pierwszej płyty, ale więcej nie powiedział nic w tym temacie.
James postawił kubki z czekoladą na stole przy planszy od chińczyka i znowu odszedł do kuchni. Agnieszka pisnęła, kiedy poczuła słodki zapach, od razu łapiąc za jeden z kubków i przybliżając go do nosa. Westchnęła głośno i długo, jakby właśnie doznała wniebowstąpienia. Jej oczy się zamknęły i rumieniec pojawił się na jej twarzy, a po chwili koniuszek różowego języka wychylił się z jej ust. Wydawała się jednak trochę zniecierpliwiona, że nie mogła wziąć wielkiego łyka niebiańskiego napoju, zmuszona czekać aż trochę ostygnie.
Salem zauważył, że jeśli chodziło o dbanie o nawodnienie Żółwi, to James był chyba ich głównym patronem.
– Jest z cynamonem? – zapytała nieśmiało Sam patrząc jak Agnieszka po kilku dmuchnięciach, niezrażona jednak temperaturą ochoczo macza język w czekoladzie.
– Dla ciebie mam odłożony bez – wtrącił się James podając jej kolejny kubek, na co Samanta uśmiechnęła się szeroko z wdzięcznością.
To było przyjemne i jednocześnie dość przytłaczające. Salem wiedział, że zebrali się tutaj u Millerów, bo Emilia bała się o jego zdrowie psychiczne i liczyła, że ich towarzystwo zdoła pomóc mu, pobudzić do otrząśnięcia się z tych lęków, że ciągle znajdywał się pod wpływem Gabriela. Doceniał to, że wszyscy (nie licząc Sawy, którzy mieli w końcu własne problemy) byli tak chętni, żeby mu pomóc. W końcu... nie musieli. Salem poradziłby sobie bez nich, przecież ich nie potrzebował – wróć.
Poczuł lekkie ukłucie bólu i przymrużył powieki odpychając te myśli, które teraz potrafił rozpoznać jako obce.
James usiadł blisko niego i dotknął jego ramienia. Oczywiście musiał zauważyć. I teraz zacznie się martwić.
Salem potrzebował znaleźć sposób na ten wpływ. Nie był zrobiony ze szkła, nie rozpadnie się, jeśli zaczną mówić o Szeptaczach czy Słuchaczach. To, że będą ignorować fakt, że jego życie jest jednym wielkim znakiem zapytania, a on nie ma żadnej pewności czy gwarancji, że jakiekolwiek poglądy czy upodobania są jego własnymi, nie znaczyło, że mogą teraz zacząć traktować go jakby był jakiś niepełny. Był pełny. Był sobą. Z wpływem czy bez – nie znał innej osoby niż ta którą był, z tymi myślami i wolą, którą miał, więc nawet jeśli jego umysł ulegał woli innego, to nie zmieniało to wcale tego, że nadal był sobą, Salemem.
Z resztą... Czy wola każdego człowieka nie była zdeterminowana przez coś od niego samego niezależnego?
– Macie plany na Nowy Rok? – zagadnął James, kiedy w końcu Roch i Felix dołączyli do stolika przy chińczyku, bez wątpienia zwabieni zapachem gorącej czekolady.
– Chyba te same co w zeszłym roku – odparła Agnieszka uśmiechając się i ocierając usta.
– Mnie tu nie było w tym czasie w zeszłym roku – zwrócił uwagę Roch. – Podobnie jak Salema. Więc prosiłbym o uściślenie.
– Na rynku są organizowane tańce, a o północy puszczają fajerwerki, a nad rzeką można wykupić lampiony – wytłumaczyła Sam. – Rok temu chodziliśmy od jednego klubu przy rynku do drugiego, a potem poszliśmy na rynek. Rozdają też darmowe grzańce i sztuczne ognie.
– Brzmi świetnie – uznał Roch pocierając dłonie o swój kubek czekolady. – Idziemy wszyscy? Dam znać ludziom z zespołu. Mielibyście coś przeciwko, jeśliby do nas dołączyli? Znacie Jaromírę, oby tylko wtedy nie pracowała...
– Sam – odezwał się nagle zaalarmowany Felix.
Samanta spojrzała do góry zmartwiona, ale zaraz wstała i podeszła do niego, gdzie stał nieruchomo gapiąc się na swoją komórkę. Podał jej ją bez słowa, a Sam zmarszczyła brwi i zaraz podniosła je w zaskoczeniu.
– Tego się nie spodziewałam – odparła. – Do mnie nie napisali – zauważyła wyjmując swój telefon z kieszeni spodni.
– Coś się stało? – zapytała Aga naciągając wełnianą czapkę z gwieździstymi wzorkami na uszy.
– Niezbyt – stwierdziła Sam niepewnie, ale była wyraźnie rozkojarzona. – Tylko nasi rodzice postanowili wrócić do Nowej Saksonii.
– Tak napisali do Felixa? – dopytywała dalej z niezadowoleniem w głosie, pewnie zirytowana, że nie postanowili dać znać także Samancie.
– Nie – odpowiedziała. – Zadzwonili do dziadka, a on napisał Felixowi.
James zastukał palcami o stół i Salem zdziwił się widząc jego zmartwiony wyraz twarzy na tą wiadomość.
Salem wiedział, że Sam i Felix mieli dość skomplikowaną relację z rodzicami. Oczywiście kochali ich i stawali w ich obronie, ale było jasne dla wszystkich Żółwi, że to nie było takie proste. Państwo Millerowie w końcu bardzo rzadko widywali się ze swoimi dziećmi ciągle zaaferowani swoją pracą. Spędzali więcej czasu za granicą niż w rodzinnym domu, pozostawiając opiekę nad Sam i Felixem dziadkom.
Konsekwencje takiego zaniedbania ich rodziców były lepiej widoczne u Felixa, który nie miał przyjaciół w swoim wieku i odruchowo uznawał, że przewyższał swoich rówieśników. Potrzebował jednak uwagi i zabiegał o nią u Rocha, chcąc mu zaimponować, dzielić jego zainteresowania i tak dalej.
Samanta była od niego starsza i dojrzalsza. Stąd wiedziała, że ich rodzice, a raczej brak ich rodziców uruchomiły w niej potrzebę, aby być tą odpowiedzialną. Nie chciała obciążać dziadków, więc ciągle zajmowała się Felixem, wrzucała go w swoje towarzystwo, znajdywała mu zajęcia i generalnie go pilnowała, żeby nie czuł się samotny czy odrzucony.
Dlatego można by uznać, że wiadomość o powrocie państwa Millerów do Nowej Saksonii była czymś dobrym, ale czy aby na pewno? Sam i Felix stworzyli sobie świat, w którym potrafili operować i czuli się swobodnie, nie żeby od razu powiedzieć, że nie potrzebowali swoich rodziców, ale z pewnością bali się zmiany. Jak mogli się nie bać, skoro ich rodzice nie mieli nawet tyle przyzwoitości, aby ich poinformować, że niedługo mogą się zobaczyć?
Salem niewiele wiedział o rodzinach pozostałych Żółwi. Wiedział naturalnie o rodzinie Jamesa. Wiedział także, że rodzice Sawy są po rozwodzie i że ma macochę, która jest dziedziczką jakiejś fortuny po drugiej stronie Łaby. O rodzinie Agnieszki wiedział tylko tyle, że była liczna, ale o Rochu nie wiedział nic...
Temat rodziny najwyraźniej nie był teraz łatwy nie tylko dla Salema. Na szczęście mieli chińczyka, płyty z dobrą muzykę i rewelacyjną czekoladę przepisu pani Peirce. I przez krótki moment Salem mógł zapomnieć, że miał jakieś zmartwienia. Mógł zapomnieć o Gabrielu, Elke, fenomenie czy Emilii, wiecznie się o niego martwiącej.
Ale jedno o czym nie mógł zapomnieć to Ewa.
*
Ewa Kolajko
22.00
Spotkajmy się w Nowy Rok, w nocy.
Salem
22.00
Gdzie?
Ewa Kolajko
22.00
Altana przy rzece na północnym brzegu. Niedaleko Palaissommer.
22.01
Będę czekać
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top