Rozdział 6: 17 - 23 sierpnia

Nastąpiła zmiana w zapisie rozdziałów. Teraz fragmenty dziennika będą pogrubione, pochylone oraz zrównane do prawego marginesu, a nie podkreślone, bo wcześniej za bardzo bolało w oczy (a bynajmniej tak twierdzi IkiDragon).
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_

17 sierpnia 20XX

Nie do końca rozumiem to, co się wczoraj wydarzyło. I nie chodzi bynajmniej o sam ciąg zdarzeń. Myślę raczej o zachowaniu Shizusia.

No bo w sumie czy to nie trochę dziwne? Miał naprawdę niezłą okazję mnie wykończyć, a mimo nie zrobił nic w tym kierunku. Przecież ten dureń mnie nienawidzi, prawda? 

Przecież to jasne, że tak. Nie ma co do tego cienia wątpliwości.

Od kiedy tylko się spotkaliśmy, wiedzieliśmy, że nie potrafilibyśmy się dogadać. Po prostu za wiele nas dzieli. Z tego powodu ten potwór mnie znienawidził, ja zaś w pewien sposób się nim zafascynowałem. Nie umiałem go do końca rozgryźć - był inny od reszty. Nie umiałem do końca przewidzieć, jak postąpi. Prawdę mówiąc do tej pory tego nie potrafię.

A tak niedawno twierdziłem, że chyba już nic nie potrafi mnie zaskoczyć.

18 sierpnia 20XX

Po skończeniu wczorajszego wpisu zrozumiałem, że jeszcze wiele może mnie w życiu zaskoczyć. Może to i głupie, ale znowu moja praca zaczęła mnie interesować. Wróciłem do bycia starym Izayą - informatorem z Shnjuku, który wie o wszystkim, co się dzieje w mieście. Oczywiście przez mój humor umknęło mi parę rzeczy, ale zdążyłem je już nadrobić.

Znów zacząłem obserwować miasto. Zauważyłem mały ruch w grupach, które już dawno nie dawały oznak jakiejkolwiek działalności. Miałem dziś także sporo zajęć. Szczegółowe notatki na ich temat są tam gdzie zwykle. Wystarczy zwrócić się ku siebie.

Dziwi mnie tylko, jak szybko odzyskałem chęć wykonywania swoich codziennych obowiązków.

19 sierpnia 20XX

Po tym kilkudniowym zawirowaniu wszystko wraca do normy. Reszta notatek tam, gdzie zwykle.

20 sierpnia 20XX

Wszystko zapisane tam, gdzie zwykle.

22 sierpnia 20XX

Ludzie oszukują innych, by mieć z tego zysk. Co jednak przynosi oszukiwanie siebie?

Izaya siedział przed komputerem i wpatrywał się w tekst, który przed chwilą zapisał. Zdjął ręce z klawiatury.

Notatka wydała mu się dziwna. Mimo to wrócił do pisania.

Sytuacja powróciła do tej sprzed kilku dni. Znowu nie mam ochoty na nic. Wszystko ponownie stało się nudne. Otaczający ludzie tacy zwykli. Są inni niż ci, których pokochałem.

Wszystko, co zapisał, było prawdą. Przez ostatni czas próbował sobie wmówić, że tak nie jest.

Czy życie już aż tak mi się znudziło?

Westchnął, odsuwając się lekko od biurka.

Dla niego ludzie się zmienili, choć zawsze pozostali tacy sami. Doskonale wiedział, że ta myśl przeczy prawom logiki.

Jakby nie patrzeć, to tylko jedna osoba się nie zmieniła. Ale on nie zalicza się do ludzi.

Mimo to tylko z Shizuo czuję tą samą radość, co wcześniej.

Usłyszał ciche szurnięcie po swojej prawej stronie. Skierował tam wzrok.

Naime przesuwała po ziemi wielki karton z papierami, które już dawno powinny się znaleźć w archiwach. Kiedy poczuła na sobie wzrok Izai, przystanęła i spojrzała w jego stronę.

Czyżbym właśnie przestał kochać ludzi? Ostatecznie to i tak była tylko jednostronna miłość...

- Powiedz mi, Naime - powiedział cicho Izaya - dlaczego tak kochasz Seijiego, skoro on nic do ciebie nie czuje?

- Zależy mi, żeby był szczęśliwy - odparła bez wahania, jakby to była rzecz, którą wie się od momentu swoich narodzin, po czym wróciła do przesuwania kartonu.

Izaya odwrócił wzrok. Zaczął wpatrywać się w ścianę naprzeciwko siebie.

A może nigdy ich nie kochałem? Może przejawiałem tylko dłuższą fascynację tym zjawiskiem? Czy kierowała mną tylko zwykła ciekawość? 

- A do czego ci to potrzebne? - zapytała po chwili Naime, ponownie przerywając czynność. - Zazwyczaj nie pytasz mnie ani o Seijiego, ani nie szukasz odpowiedzi na pytania o sens i cel miłości.

Orihara zignorował jej wypowiedź. Po prostu nie chciał odpowiadać na jej pytanie. Naime nie powinny obchodzić ani jego cele, ani zamiary. Ona tu tylko pracuje. Nic więcej.

Sekretarka głośno wypuściła powietrze z płuc. Powinna już przyzwyczaić się do jego dziwnych zachowań.

Wróciła do siłowania się z kartonem.

Nie sądziłem, że jest to tak oczywiste, dopóki tego nie napisałem. Ciężko jednak przyjąć do wiadomości fakt, iż całe życie tkwiło się w mylnym przekonaniu.

- Nie uważasz, że to pytanie jest zbyt wścibskie? - Orihara po raz trzeci przerwał jej pracę. - To z kolei nie pasuje do ciebie.

Naime wydała z siebie odgłos ujawniający jej irytację.

- Możesz już nie zadawać pytań? Chcę wrócić do obowiązków. Muszę jeszcze ugotować obiad dla Sei...

Izaya przerwał jej w połowie słowa.

- Możesz już iść, Naime - powiedział cichym, pozbawionym emocji głosem.

- Hę? - Yagiri spojrzała na niego dziwnym wzrokiem.

Była zdumiona tym, co usłyszała od swojego pracodawcy. Na głowie miała jeszcze wiele obowiązków. Stolik był przywalony papierami do posegregowania. Nawet nie skończyła przesuwać tego diabelnego kartonu!

  - Możesz już iść do Seijiego. - Pomiędzy słowami zrobił małą pauzę. - Bez problemu możesz także nie przyjść jutro, pojutrze, ani kiedykolwiek później.  

Dzisiaj zwolniłem Naime. Po prostu miałem jej dosyć.

Za młodą dziewczyną trzepnęły drzwi. Opuszczając pracę, żałowała tylko straty dobrego źródła dochodów.

Izaya został sam. W pierwszej chwili pomyślał, że musi zadbać o to, by Naime nie przekazała informacji o jego pracy osobom postronnym, ale ostatecznie machnął na to ręką.

Doskonale zdawał sobie sprawę, jakie jest prawdopodobieństwo wykonania przez nią takiego ruchu, jednak postanowił nie zareagować.

23 sierpnia 20XX

Okazało się, że Naime dawno nie robiła zakupów. Wczoraj na kolację musiałem jeść żarcie z puszki. Kto w ogóle zostawił coś tak ohydnego u mnie w domu?

Jednym słowem musiałem wyjść do sklepu.

Izaya szedł powoli ulicą. Szare, deszczowe chmury już od kilku godzin wisiały nad Tokio, zapowiadając ulewę, jednak informator nawet nie pomyślał, by wziąć z domu parasolkę. 

Na głowę miał naciągnięty kaptur, a oczy wbił w chodnik tuż przed nim. Nie obchodzili go ludzie idący ulicą. Kiedyś tak przez niego uwielbiani, teraz wywoływali u niego wyłącznie niechęć.

Tacy zwykli  i nudni... Tak wygląda teraz ludzkość.

Trochę jak zbyt często czytana lektura.

Nawet nie zwracał uwagi, że potrąca pieszych i utrudnia ruch. Nigdy nie były dla niego istotne uczucia, którymi ktoś go darzył. Miłość, przyjaźń, nienawiść... dopóki tych relacji nie mógł w jakiś sposób wykorzystać lub nie stanowiły one zagrożenia, po prostu o nich zapominał. Wolał nie przywiązywać się do nikogo. Taki miał styl życia.

Zatrzymał się. Stał teraz tuż przed szerokim, zatłoczonym przejściem dla pieszych. Z obu stron asfaltowej drogi tłumy ludzi czekały na zapalenie się niebieskiego światła, które pozwoliłoby im bezpiecznie przejść na drugą stronę.

Izaya podniósł głowę, by spojrzeć na sygnalizator. Jednak jego oczy zwróciły się w innym kierunku.

Dostrzegłem kogoś, kogo nie powinno tu być.

Po drugiej stronie przejścia stał Shizuo. Ubrany w swój zwykły, barmański strój, trzymał ręce w kieszeniach spodni. Koło niego stał jego przełożony Tanaka.

Ich pojawienie się tutaj mnie zaskoczyło. Przecież ta dwójka pracuje w Ikebukuro!

Światła sygnalizacji zmieniły się. Wszyscy ruszyli do przodu, by jak najszybciej znaleźć się po drugiej stronie. Wszyscy oprócz Orihary.

Izaya stał i wpatrywał się w swojego śmiertelnego wroga. Kaptur zsunął mu się z głowy, jednak informator nie zauważył tego faktu. Tak samo nie zdał sobie sprawy, że na jego rękach pojawiły się kropelki wody.

Nagle Shizuo spojrzał w jego stronę. Ich spojrzenia spotkały się. 

Na twarz Izai wstąpiły kropelki potu. Nie umiał odczytać intencji zawartych we wzroku Heiwajimy. Może to było zaskoczenie jego widokiem, a może nutka irytacji? Nie wiedział.

Z rękawa czarnej bluzy automatycznie wysunął się nóż.

Myślałem, że Shizuo zaatakuje mnie jak zwykle.

Heiwajima, przechodząc przez pasy, powoli zmniejszał dystans pomiędzy nimi. Dopiero teraz Izaya uświadomił sobie, że jego czoło pokryte jest kropelkami potu, a nóż niestabilnie trzyma mu się w ręce.

(Ten człowiek... Dlaczego wywołuje u mnie tyle emocji?)

Shizuo wszedł jedną stopą na chodnik. Izaya już przygotował się do uniku, jednak otrzymał tylko... prychnięcie?

To zdarzenie było dziwne... Shizuo, który nie rzuca we mnie automatem, kiedy tylko mnie zobaczy?

Heiwajima spokojnie minął Oriharę - Informatora z Shinjuku i swojego największego wroga. Nie obrócił się, nie zaatakował, tylko przeszedł koło niego, prychając.

Powiedz, Shizuo, dlaczego zawsze, kiedy Cię spotykam, dzieje się coś niecodziennego?

  _-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_ 

Krótkie omówienie w skrócie - MARZENIA NIE MAJĄ SPRAWCZEJ MOCY. 

Tamto zdanie miało zawierać wytłumaczenie, czemu jednak mnie trochę nie było, skoro postanowiłam to dociągnąć do końca. W dodatku sam rozdział poprawiałam trzy razy, kasując po ponad połowie tekstu, bo coś mi nie pasowało.

I chyba zaczęłam żałować, że nie dokończyłam tego wcześniej.

Więc do następnego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top