|5|

~~••°🌺°••~~

Znowu ją widzę. Podklasę którą wczoraj spotkałam, która umarła na moich oczach.
Na dłoniach mam krew, bordowa i jeszcze ciepła dosłownie spływa mi po rękach, niekiedy ścieka prosto na ziemię lub na moje śnieżnobiałe trampki.
Coś było nie tak, byłam tego pewna zanim spojrzałam na elektryczny zegarek stojący na szafce obok.
Wzięłam urządzenie w obie ręce i przysunęłam blisko twarzy, choć wzrok miałam dobry.
Było dziesięć po siedemnastej. Nie poszłam późno spać więc jakim cudem mogłam przespać tyle godzin nie przebudzając się ani razu. Kompletnie to do mnie nie pasowało.
Odstawiłam zegarek na szafkę i nakryłam się kołdrą aż po samą głowę.
Mimo iż spałam nienaturalnie długo, czułam się źle, wręcz fatalnie.
Dodatkowo ból żołądka przyprawiał mnie o mdłości.
Nic dziwnego, nie jem nic od dłuższego czasu, do tego ta krew którą widziałam aż błagała o to żebym ją skosztowała.
Ogarnął mnie dreszcz.
Zostałam wampirem, muszę się wreszcie z tym pogodzić.
Moje dość intensywne myślenie przerwało ledwo słyszalne uderzenie w zamknięte drzwi.
No tak, przecież nie jestem tu sama.
Odrzuciłam kołdrę na bok i przyglądałam się drzwiom które nagle otworzyły się z trzaskiem.
Belkia, który prawdopodobnie przy nich stał, runął na ziemię w skutek otworzenia drzwi za czym pewnie stał Sakuya przyglądający się magikowi.
- Nareszcie wstałaś, Tsubakyun się martwił - powiedział różowowłosy podnosząc się na nogi.
Tsubaki się martwił?
- Nie wypadałoby napierw zapukać? - zapytałam bez większego entuzjazmu patrząc na twarz Sakuyi która jak zwykle nie miała żadnego wyrazu.
- Jakoś na to nie wpadłem - odpowiedział chłopak wracając do salonu.
- Bądź w zgodzie z nami a twoje życie się zmieni - szepnął Belkia i pomaszerował za Sakuyą.
Moje życie już wystarczająco się zmieniło, gorzej być nie może.
A co jeśli jednak?
Po raz kolejny zadałam sobie pytanie na które nie szukałam odpowiedzi.
Wstałam z łóżka które następnie starannie pościeliłam, poprawiłam makijaż a na koniec przebrałam się w swoje ostatnie ciuchy.
Jedno było pewne. Musiałabym sobie znaleźć jakaś pracę lub ewentualnie zacząć jakieś praktyki za które dostałabym nieco kasy, inaczej nie widzę swojej dalszej przyszłości w tym mieście na utrzymaniu jakiegoś wampira.
Zamknęłam drzwi pokoju i przeszłam prosto do kuchni w celu zjedzenia czegoś, chociażby najtańszego ramenu z miejscowego marketu.
- Zostało trochę omuraisu, Otogiri sama je robiła, możesz śmiało zjeść - odezwał się Tsubaki stojący kilkadziesiąt centymetrów za mną.
- Jasne, dzięki - odpowiedziałam chwytając talerzyk z potrawą i nie nawiązując kontaktu wzrokowego ominęłam Tsubakiego.
Dlaczego ten typ wprawia mnie w tak duże zakłopotanie?
Wyszłam z pomieszczenia i zajęłam wolne miejsce przy szklanym stoliku gdzie zjadłam posiłek.
Stwierdziłam że Otogiri robi najlepsze omuraisu w mieście, naprawdę.
- Mistrzu, mamy problem - odezwał się Shamrock wchodząc do salonu. Tuż obok niego stał Higan.
- Czy moje rozkazy zostały zostały spełnione? - zapytał Tsubaki nachylając się nad swoją zieloną herbatą.
- Nie do końca... - zaczął Shamrock trochę niepewnie. - Spotkaliśmy grupę podklas Servampa Pychy.
- To chyba nic nadzwyczajnego, prawda? - zapytał Tsubaki mierząc Shamrocka i Higana wzrokiem.
- Oczywiście, ale nie w tym rzecz.
- Wypowiadają nam wojnę z wszystkimi Servampami i ich podklasami - dokończył Higan wyciągając z kieszeni spodni paczkę papierosów po czym dodał :
- Widzieli jak Sakuya zabija jednego od nich. Do tego widzieli Tequillę w pobliżu, więc wiedzą że jest z nami i dlatego... - niedokończył, zapalił papierosa i zaciągnął się dymem.
Tsubaki zmyślił się po czym wybuchnął śmiechem.
- Tequilla, chcesz mi coś powiedzieć? - zapytał.
- Nie... - odpowiedziałam prawie szeptem.
- Wczoraj słyszałem że to ty zabiłaś tą podklasę a teraz wychodzi na to że Sakuya cię wyręczył. To prawda?
- To nie tak. Sakuya zaproponował mi ten układ! - zaczęłam się bronić lecz bezskutecznie.
Sakuya uśmiechnął się pod nosem po czym podszedł do mnie i chwycił za kołnierz koszulki i lekko uniósł. Wszyscy podnieśli się z miejsca i patrzeli na nas ze zdumieniem.
- Wiesz że nienawidzę kłamców, mówiłem ci to już - powiedział z okropnym uśmiechem.
- Co za fałszywy drań - pomyślałam.
Nienawidzi kłamców choć sam nim jest?
- Zostaw ją, Sakuya - Tsubaki podszedł do chłopaka. - Twoja siostra na pewno nie chciałaby żebyś tak postępował.
Po tych słowach chłopak posłusznie puścił mnie wolno.
- Takie osoby jak ty nie mają prawa być w naszym gronie - warknął Watanuki i znikł gdzieś w korytarzu.
- Przepraszam za niego. Sakuya taki był, jest, i będzie. Nic nie jest w stanie go zmienić, nawet ja - powiedział Tsubaki.
- Znowu zawiodłam... Może faktycznie do was nie pasuję? - odrzekłam wpatrując się w podłogę.
- Pasujesz. Przekonasz się o tym w najbliższym czasie - czarno włosy przyjaźnie położył swoją lewą dłoń na moim ramieniu. Wtedy zorientowałam się że Tsubaki jest leworęczny, zaś prawą rękę ma zawsze zakrytą długim, czarnym rękawem.
Kiwnęłam głową lecz dziwiło mnie to, dlaczego potraktował mnie tak ulgowo.
- Dziś w nocy wyruszamy na miasto. Jeśli tak bardzo chcą wojny, będą ją mieć - dodał odwracając się do całej reszty. - Odpocznijcie i nabierzcie sił.
- Tak jest - wykrzyknęli wszyscy równocześnie i wrócili do swoich zajęć.
Ja natomiast zdecydowałam się pójść do Sakuyi i przekazać mu wiadomość od Tsubakiego, przy okazji mogłabym z nim szczerze porozmawiać.

~~••°🌺°••~~

- Czego chcesz? - zapytał Sakuya wsłuchując się w jakąś muzykę która wydobywała się z jego słuchawek. - Mało ci było?
- Chciałam ci tylko przekazać że dzisiejszej nocy wyruszamy. Lepiej żebyś trochę odpoczął przed wyprawą.
- Jasne - mruknął Sakuya i gestem ręki wyprosił mnie z pokoju.
- Chciałabym jeszcze z tobą porozmawiać... - powiedziałam dość poważnie.
- O czym niby?
- O tobie. Dlaczego tak bardzo się zmieniłeś? Kiedy chodziłeś do szkoły byłeś...
- Normalny? - przerwał mi dokańczająć moją wypowiedź. - Nadal taki jestem. Ty za to stałaś się jakaś... Natrętna.
- Gdybyś się nie zmienił to nigdy nie zostawiłbyś swoich przyjaciół. Mahiru, mnie...
Zamilkłam. Nagły przypływ wspomnień wywołał u mnie ogromny smutek.
- Nadal chcesz z tąd uciec? - zapytał Sakuya przerywając ciszę.
- Oczywiście, będę do tego dążyć za wszelką cenę.
- Nikt ci na to nie pozwoli - zaśmiał się. - Wejście w nasze grono może być proste, ale odejście już nie. To zależy tylko i wyłącznie od Tsubakiego, ale życzę ci powodzenia.
Po tych słowach wyszłam z pokoju Sakuyi bez żadnej odpowiedzi.
Nie mogę się teraz denerwować, najlepiej będzie jak znajdę sobie jakieś zajęcie i poczekam do naszej wyprawy.

~~••°🌺°••~~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top