|2|
~~••°🌺°••~~
Pojedyńcze krople deszczu zaczęły cicho spływać po oknach.
Odwróciłam głowę w stronę drzwi wejściowych z których dobiegały kroki.
- Nadchodzimy! - krzyknął Berukia i wpadł do hotelowego pokoju rozrzucając brokatowe konfetti dookoła.
Berukia to różowo włosy chłopak ubrany w biały garnitur i cylinder. Jestem tu od zaledwie kilku dni a już irytuje mnie jego charakter, jest bardzo energiczny, często żartuje i się wygłupia.
- Współpraca z tobą jest problemem... - mruknęła dziewczyna z nie małym biustem, Otogiri. Jesteśmy jedynymi dziewczynami w składzie, reszta to sami faceci.
Zaraz po nich do pomieszczenia weszły pozostałe osoby, mężczyzna z przepaską na oku, Shamrock, palący papierosa staruszek, Higan i na końcu Tsubaki.
Spojrzałam na nich, wszystko wydawało się być w normie ale jednak coś się zmieniło. Była wśród nas dodatkowa osoba.
Wysoki chłopak o zielonych włosach rytmicznym krokiem podszedł do szklanego stołu i zerknął prosto na mnie.
Bardzo dobrze znałam tą osobę, te włosy, oczy, ubiór, wszystko było takie samo. Sakuya Watanuki...
Zamarłam, w sumie on też wyglądał na nieco zdziwionego.
Ale, co on tu do cholery robi? I gdzie był przez ten cały czas?
- Długo kazaliście mi czekać - odezwałam się wreszcie przerywając ciszę.
- A ty znowu marudzisz, marudzisz od momentu kiedy Tsubaki przybył ci z pomocą i nowym życiem. Powinnaś być mu wdzięczna i okazać choć odrobinę szacunku - powiedział Shamrock kładąc swoją srebrną walizkę na stole.
Poczułam gniew ale też i wstyd. Wcale nie prosiłam o pomoc tamtego dnia, równie dobrze mogłam tam zdechnąć i miałabym święty spokój, a teraz musze żyć z tą bandą dziwaków.
Ale z drugiej strony, to właśnie dzięki Tsubakiemu jeszcze mogę spotkać się choć raz z Mahiru i resztą...
Ciekawe co teraz robią, ciekawe czy zauważyli moje zniknięcie?
- Przepraszam... - powiedziałam cicho. Nie miałam ochoty na zbędne dyskusje z Shamrockiem.
- Rozumiem - teraz do rozmowy dołączył Tsubaki. - Każdy popełnia błędy.
Znowu nastała cisza. Obecność Sakuyi nie dawała mi spokoju, wstałam z miejsca i skierowałam się w stronę korytarza który prowadził do innych pokoi.
- Dlaczego Tequilla została twoją podklasą? - usłyszałam jak Higan pyta Tsubakiego o zdanie.
- Nie zrobiła nic złego, to wszystko musiało być dla niej bolesne. Czekałem na koniec wszystkiego, jej życia, rodziny, przyjaciół, i przyszedłem po nią. A powód mojej pomocy był taki sam jak w waszych przypadkach - odpowiedział Tsubaki.
- A nawet gdyby, myślę że powinna być razem ze słabszymi podklasami, a nie zrównana z nami - dodał Berukia. - Niewiadomo co tej dziewczynie może strzelić do głowy.
- Spokojnie, jeszcze się wszystkiego nauczy.
Ostatnie słowa Tsubakiego usłyszałam bardzo niewyraźnie, zaczęłam się zastanawiać o co mu chodziło.
W połowie drogi przez korytarz skręciłam w prawo i stanęłam przy dużym oknie, spojrzałam na przepełnione stresem miasto.
W ostatnich kilku miesiącach zginęło bardzo dużo ludzi, dlatego wszyscy są teraz tacy niepewni i zdezorientowani.
Nie było by mi to tak obojętne gdyby nie fakt, że to my za tym wszystkim stoimy.
Podklasa musi słuchać Servampa który je stworzył, a Tsubaki jest naprawdę niebezpieczny i nieobliczalny. Jego rozkazy są dla nas sensem życia, i właśnie dlatego musimy zabijać bez naszej woli.
Ja na szczęście nie mam na sumieniu życia jakiegoś niewinnego człowieka ale słysząc słowa Tsubakiego podejrzewam że też będe musiała to za niedługo robić.
Cholera... Kiedyś może myślałam o swojej śmierci jak o dobrym przyjacielu ale nigdy nie będe w stanie bezpodstawnie zabić człowieka.
Moje dłonie stopniowo zaczęły dygotać przez napływ emocji gdy nagle poczułam dotyk na prawym ramieniu.
Pierwsze co wpadło mi do głowy to to, że przez nieuwagę powiedziałam na głos wszystko o czym wcześniej gorączkowo myślałam, a ktoś akurat musiał przechodzić koło mnie i wszystko usłyszał.
Odwróciłam się z niegłośnym wdechem i spojrzałam na osobę stojącą za mną.
- Sakuya? Co ty tu robisz?
- Mógłbym zapytać o to samo! Jak się tu znalazłaś?
Po chwili milczenia i niepewności odpowiedziałam :
- Zabił mnie własny ojciec...
Ale nieważne, co się stało z tobą? To tutaj byłeś przez ten cały czas?
- Nie chce o tym rozmawiać... ale masz rację, cały czas byłem u boku Tsubakiego.
- Nie mogłeś nam powiedzieć? Mahiru się o ciebie martwił.
- Mahiru...?
Sakuya spuścił wzrok. Mahiru zawsze uważał Sakuyę za swojego przyjaciela, lecz zielonowłosy najwidoczniej dopiero teraz sobie to uświadomił.
- Ucieknijmy stąd, wiem że tak jak ja chcesz być wolny.
- Nie mogę... Zostałem uratowany przez pana Tsubakiego, powiedział że przyjdzie po mnie i nie okłamał mnie. Dlatego nie mogę go zdradzić, ty też niepowinnaś.
- Wcale nie mam zamiaru... - chciałam zaprzeczyć lecz Sakuya mi przerwał z wyrzutem.
- Nie kłam. Nienawidzę kłamców.
Przymrużyłam oczy, dlaczego on się tak zmienił? Przecież gdy chodził jeszcze z nami do szkoły był bardzo wesoły, dowcipny a przy każdej okazji opowiadał nam przeróżne plotki o wampirach, którymi z resztą teraz sami jesteśmy.
- Ah, prawie zapomniałem. Miałem ci to przekazać - dodał wyciągając z kieszeni kurtki czarny materiał.
- Czarna chusta? Po co mi ona?
- Załóż ją. Oznacza ona że jesteś podklasą Melancholii, czyli pana Tsubakiego.
Odebrałam materiał i dopiero wtedy zauważyłam że Sakuya też ma czarną chustę, zawiniętą na ramieniu. Podobnie jak inni, Otogiri miała swoją na kostce u nogi, Higan we włosach a Berukia na szyji. W zasadzie u Shamrocka jeszcze jej nie widziałam ale myślę że to właśnie jego czarna przepaska na oku jest jej odpowiednikiem. Może się mylę, może nie, nie ma to teraz najmniejszego znaczenia.
Ominęłam Sakuyę bez słowa i zawróciłam do głównego pomieszczenia, w drodze z wachaniem zawinęłam sobie jedwabny materiał na nadgarstku.
A co jeśli podjęłam złą decyzję? Co jeśli po założeniu tej chusty nie będzie już odwrotu? Może faktycznie uda mi się stąd uciec? Z Sakuyą było by mi raźniej ale jeśli chce padać na kolana przed jakimś tam Tsubakim to proszę bardzo, ja nie mam zamiaru tak postępować.
~~••°🌺°••~~
- Widzicie? Zaczyna robić postępy - odezwał się Tsubaki zerkając na mój nadgarstek.
Odwróciłam się i spojrzałam na Otogiri, Shamrocka i Berukię grających w Mahjong.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się krzywo, złapałam za klamkę drzwi wyjściowych i wyszłam z hotelowego pokoju, tak po prostu. Nikt nawet nie próbował mnie zatrzymać.
Gdy już trochę się oddaliłam, zaczęłam biec jak szalona. Zbiegłam po schodach co trochę mi zajęło ponieważ nasz pokój mieścił się na ostatnim piętrze hotelu, kompletnie o tym zapomniałam. Niezdarnie wyminęłam obsługę omal jej nie przewracając i pognałam dalej do dużych obrotowych drzwi.
Znalazłam się na dworze.
Rozejrzałam się za siebie by upewnić się że nikt mnie nie śledzi ani za mną nie idzie.
Wzięłam głęboki wdech i odetchnęłam z ulgą.
Od paru dni moje nozdrza wraz z płucami były skazane na okropny smród papierosów Higana.
Po wyjściu, a raczej wybiegnięciu z hotelu zwolniłam tępo i zadecydowałam że pójdę do centrum miasta, a dokładniej do pijalni soków. A dlaczego właśnie do pijalni soków?
Razem z Mahiru przychodziłam tam prawie że codziennie, miałam nadzieję że właśnie tam go znajdę, opowiem wszystko co się zdarzyło w ciągu tych kilku koszmarnych dni i poproszę o jakąkolwiek pomoc ze strony jego, Servampów i ich Eve.
____________________________________
Dziś niestety wstawiam nieco któtszy rozdział, przepraszam ale tak jest mi łatwiej, liczę na waszą wyrozumiałość ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top