Część 6 „I tak cię znajdę, malutka!"
Wybiegłam przestraszona z hotelu. Starałam nigdzie po drodze się trzymać. Nie potrafiłam jednak powstrzymać drżenia całego mojego ciała. Gdy już byłam w domu, wzięłam oddech i próbowałam wejść jak najbardziej spokojnie. Zamknęłam za sobą dokładnie drzwi i rozejrzałam się po mieszkaniu, które wyglądało na puste. Zastanawiałam się, gdzie jest reszta domowników. Dopiero jak weszłam do swojego pokoju, zauważyłam kartkę na swoim biurku. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam.
„Wyszłyśmy na zakupy, jeśli przyjdziesz przed nami, to zostawiłam ci tę kartkę z informacją. Mam nadzieje, że zjadłaś coś na mieście".
Babcia
„Niestety nie miałam dzisiaj apetytu..." - pomyślałam smutna na wspomnienie dzisiejszego wieczoru. Zamknęła drzwi od mojego pokoju i rzuciłam się całym ciałem na łóżko. Nie mogłam sobie poradzić z natłokiem emocji. Zagłębiona we własnych myślach nie mogłam już powstrzymywać łez. Nie mogłam sobie też wybaczyć, że pozwoliłam sobie na kilka łez w obecności tamtego mężczyzny. W jego oczach dostrzegłam pogardę dla tego świata i rasy ludzkiej z niego pochodzącej. Był zimny jak lód i tak samo bezlitosny w swoich słowach. Nawet nie zawahał się, gdy powiedział, że mnie zabije, jeśli pisnę chociaż słowo. Może lepiej się stało, że poznałam jego prawdziwą naturę teraz niż później. Jestem pewna, że manipulował mną od samego początku. Myślałam, że nie jest taki zły. Wydawał się inny niż to, co się o nim mówi. Jak bardzo się pomyliłam w swoim osądzie. Naprawdę jestem zbyt naiwna. Nienawidzę go! Niech wraca do tego całego Śródziemia. Nie chce go znać. Pomyśleć, że myślałam, że coś go obchodzę. Byłam głupia, że w to wierzyłam! Mimo iż ledwo go znałam, to jego gwałtowne zachowanie bardzo mnie zraniło. Tylko dlaczego? Nie powinno mnie to obchodzić, a tymczasem... Nie wiem co się ze mną dzieje! Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie napisać do Rozalii, ale nawet jeśli nie mogę sobie z tym poradzić, to nie powinnam jej narażać. Musiałam wziąć się w garść. Dosyć tego użalania się nad sobą — powtarzałam to sobie, ale w głębi duszy wiedziałam, że nie dam rady. Musiałam wymazać go z pamięci. Jestem pewna, że kiedyś mi się to uda. Przetarłam oczy rękawem i chwyciłam mocno poduszkę. Zacisnęłam gwałtownie oczy. Próbowałam przy tym jak najszybciej zasnąć. Długo walczyłam, bo wszystko we mnie wracało do tego, czego nie chciałam pamiętać. W końcu jednak mi się to udało. Odpłynęłam go krainy snu i jakoś udało mi się nie obudzić aż do ranka.
Obudziłam się wcześnie rano, niewyspana. Nie potrafiłam pozbierać myśli od wczorajszego wieczoru, mimo że emocje trochę opadły. Próbowałam sobie to jakoś poukładać. Nie znajdowałam jednak wyjaśnienia tej nagłej zmiany zachowania. Przynajmniej będę mogła teraz skupić się na szkole — wmawiałam sobie kolejne marne kłamstwo.
Miałam jeszcze trochę czasu przed szkołą, więc powtórzyłam sobie najważniejsze tematy z każdego przedmiotu. Najtrudniej mi szło z historii, nigdy nie potrafiłam zapamiętać tych wszystkich dat i nazwisk. Z polskiego było najprościej, bo tylko ostatnio omawialiśmy lekturę pt. „Lalka" i jakieś wiersze. Po godzinie intensywnej nauki spakowałam rzeczy na dzisiaj i podeszłam do szafy. Przejrzałam część swojej garderoby, ale z braku czasu wybrałam komplet składający się z luźna biała bluzka na ramiączka, żółty sweter, ciemne jeansy i tenisówki. Wzięłam torbę i poszłam na śniadanie — dzisiaj była jajecznica. O tej porze zastałam tam tylko moją babcię, bo reszta domu jak zwykle jeszcze smacznie spała. Czasami nawet mi się wydało, że ktoś chrapie.
W końcu udało mi się wyjść z domu. Niestety autobus zdążył mi uciec, więc poszłam przez dobrze mi znany park. Szybkim krokiem, zdyszana w końcu wybiegłam z parku i po paru minutach byłam w szkole. Przy drzwiach już czekała na mnie Rozalia. Tym razem obie nie mogłyśmy doczekać się końca lekcji, chociaż ledwo się zaczęła. Na szczęście ostatnią lekcją była plastyka mój ulubiony przedmiot. Ostatnio rzeźbiliśmy małymi łyżeczkami w wyschniętym mydle. To było nawet zabawne, bo co chwilę komuś coś wylatywało z rąk.
W końcu skończyłyśmy ostatnie zajęcia, troszkę pogadałyśmy i każda z nas ruszyła w swoją stronę. Dochodziła już osiemnasta, ale mimo mojego złego samopoczucia skierowała się w stronę parku. Zanim znalazłam sobie miejsce, był już późny wieczór, ale nie przeszkadzało mi to. Lubiłam o tej porze coś rysować w moim szablonie. Bez namysłu się za to zabrałam. Zajęło mi to więcej czasu, niż myślałam. Nawet się nie zorientowałam, że zegar niedługo wybije północ. „Jak mogłam tego nie zauważyć?!" - pomyślałam zdziwiona. Musiałam jak najszybciej wrócić do domu. Wiedziałam, że czeka mnie dyskusja typu, gdzie się szlajałam o tak późnej porze. Schowałem wszystkie swoje rzeczy do torby i wstałam, otrzepując moje spodnie z resztek trawy.
Gdy miałam się już kierować w stronę wyjścia, dostrzegłam kontem oka jakiś cień. Na początku go zignorowałam, jednak potem ujrzałam, że ktoś się do mnie zbliża w zadziwiająco szybkim tempie. Instynktownie zaczęłam uciekać, byłam prawie przy wyjściu. Mijałam ostanie ciemne miejsce. Myślałam, że już jestem w bezpiecznej odległości, więc odrobinę zwolniłam i to był błąd, bo w tej samej chwili poczułam jak czyjąś silną, zimną dłoń na mojej ręce. Zaciskała się coraz mocniej, przy tym mnie gwałtowniej ciągnąc w tył, żeby zachować równowagę, musiałam się odwrócić, co uczyniłam ze strachem.
Bałam się, kogo za sobą zobaczę. Już żałowałam, że od razu nie wróciłam do domu.
Gdy odwróciłam się, zobaczyłam niewiele starszego mężczyznę, a może tylko mi się wydawało. W końcu to jak wyglądamy, często nie zawsze oddaje naszego wieku w rzeczywistości.
Miał krótkie czarne włosy niczym ciemna noc, a oczy żółte niczym słońce i porcelanową karnacją. Jego usta zdobił przerażający uśmiech. Przerażał mnie. Nie wiedziałam, czego ode mnie chciał, ale z całych sił próbowałam wyrwać swoją rękę z żelaznego uścisku jego palców na niej.
- Dokąd to mała? - zapytał, śmiejąc mi się prosto w twarz.
- Puść mnie!
- Nic z tego. Zostajesz jeszcze trochę ze mną. - w tej samej chwili mężczyzna przyłożył mi nóż do gardła. Stałam jak wryta, drżąc ze strachu. Wy korzystał ten moment i w ułamku sekundy powalił mnie na ziemie. Złapał mnie za nadgarstki i przygwoździł je jedną ręką tuż nad moją głową. Szarpałam się, ale drugą ręką ponownie przybliżył nóż do mojej szyj. Patrzył na mnie w drapieżny sposób jak na swoją ofiarę. Wiedziałam, że to mój koniec.
Nie wiem dlaczego, ale zaczął przybliżać swoją twarz do mojej szyi. Czułam jego oddech, a Jego usta złożyły tuż pod moim uchem delikatny pocałunek. Usłyszałam jakiś szelest dobiegający z krzaków. On najwyraźniej też, bo odwrócił głowę w jego kierunku. Wykorzystałam chwilę i z całej siły walnęłam go w najczulsze miejsce pomiędzy jego nogami. Wyrwałam się i tym razem ani myślałam zwalniać, czy się zatrzymywać. Gdy wybiegłam z parku, za sobą usłyszałam tylko jeszcze „I tak cię znajdę, malutka!" i ten sam przerażający śmiech. Strasznie się bałam, że mnie dogoni, mimo to pędziłam ile sił do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top