Część 5 „Plotki o nim są jednak prawdziwe..."

Powoli otworzyłam oczy, gdy usłyszałam, hałaśliwy budzik w moim telefonie. Natychmiast go wyłączyłam i wygramoliłam się z łóżka. Sprawdziłam wiadomości w komórce. Jedynie na ekranie widniała nieodebrane połączenie od Rozalii — wczoraj. Nie miałam na nic siły tak wcześnie rano, a na dodatek jeszcze muszę pójść do Thranduila przed szkołą. Ruszyłam do łazienki wziąć szybki prysznic, żeby się trochę bardziej przebudzić. Był to całkiem dobry pomysł, zaraz po wyjściu czułam się znacznie lepiej. Opatulona tylko w ręcznik zajrzałam do szafy. Przejrzałam parę ciuchów, a przy tym udało mi się zrobić drobny bałagan na moim łóżku. W końcu zdecydowałam się na luźniejszy komplet — czarne jeansy, kamizelka, białą bluzkę i adidasy.

Weszłam do kuchni, gdy inni domownicy jeszcze słodko spali. Chciałam już coś zjeść, ale gdy biorę pod uwagę, że muszę do niego iść to i tak zjem śniadanie razem z nim. Napisałam kartkę, że musiałam wcześniej wyjść i przywiesiłam magnesem do lodówki. Spakowałam książki i zeszyty do torby i parę innych rzeczy. Zamknęłam drzwi na wszystkie zamki i ruszyłam ponownie w dobrze mi znaną stronę hotelu. Znów zajrzałam do jakiegoś sklepu. Tym razem padło na biedronkę, a kolejka była dosyć długa. Na szczęście nie mieli zbyt dużo w wózkach, więc nie zeszło tak długo, jak myślałam. Tylko jednej starszej pani zeszło nawciąganiu drobnych z portfela. Martwiłam się, że nie zdążę, więc przyśpieszyłam kroku. Parę minut później doszłam do budynku. Tak samo, jak ostatnim razem poszłam najpierw do kuchni. Zrobiłam śniadanie i poszłam na górę. Po drodze zastanawiałam się, czy nie przesadzam z tymi kanapkami. Niestety nie miałam pomysłu na nic innego. Otworzyłam drzwi, gdzie myślała, że czeka już na mnie Thranduil, ale tym razem spał. Odłożyłam śniadanie na okrągłym stole i podeszłam do niego. Przyjrzałam się mu uważnie. Wyglądał teraz tak spokojnie, a kosmyki jego jasnych blond włosów opadają mu na twarz. „Jaki on przystojny..." - stwierdzam w myślach. Zaraz po tym potrząsnęłam głową. Nie wiedziałam co się ze mną działo. Jeszcze nigdy się tak dziwnie nie czułam. To nie było dobre dla mnie. Odwróciłam się i wzięłam sobie jedną kanapkę, żebym nie padła z głodu. Przed wyjściem ostrożnie nasunęłam na niego kołdrę. Wyglądało na to, że chyba nie tylko ja się kręcę podczas snu. Zaśmiałam się cichutko pod nosem. Wyszłam i delikatnie zamknęłam drzwi za sobą. Nie chciałabym go obudzić. Musi być zmęczony.

Godzinę później byłam już w szkole razem z moją przyjaciółką, która była zachwycona swoją wczorajszą randką, która się trochę przeciągnęła. Dowiedziałam się, że jej ukochany ma na imię Eryk. Podobno na pierwszej rance już podarował jej bukiet. Znaleźli także dużo wspólnych tematów do rozmów. Miałam wielką nadzieję, że im się ułoży.

- Nie martw się, na pewno też kogoś znajdziesz. Mogę ci pomóc, jeśli chcesz. - emanowała entuzjazmem.

- Nie dzięki. - wybuchnęłam przy tym śmiechem, co spotkało się pouczeniem nauczyciela. Od tamtej pory obiecałam już być cicho.

- Jak tam chcesz. Tylko mi później nie marudź, że nie masz nikogo.

Opowiedziała mi jeszcze, że wybiera się na kolacje do jego rodziców. Zapytałam ją, czy to nie za szybko, ale zaprzeczyła. Z tego powodu nie miała dzisiaj dla mnie czasu, dodała jednak, że się nie wykręcę. Przed nami było jeszcze kilka lekcji, które nie były aż takie złe. Zaraz po nich Rozalia pędem pognała kupić jeszcze parę rzeczy i przyszykować się na wyczekiwanie spotkanie. Dla mnie to oznaczało, że dziś znowu wracam sama. W sumie nawet było mi to na rękę, bo znów muszę tam iść.

Miałam już wejść do budynku, gdy zauważył mnie mój kolega, który właśnie tam pracuje. Miał akurat krótką przerwę. Zaproponował, żebyśmy się przeszli na spacer, na co się zgodziłam. Może powspominamy stare dobre czasy. Czas szybko mijał na żartowaniu z pewnych sytuacji, opowiadaniu co zaszło w naszym życiu. Dowiedziałam się również, że zyskał młodszą siostrę, która jest urocza. Uśmiechnęła się. Już zaczęłam wyobrażać sobie, jak taka mała dziewczynka może wyglądać z jego opisu. Znałam go, dawniej był trochę złośliwy, ale potem mu przeszło i stał się całkiem miły. Nie zawsze taki był uśmiechnięty. Cieszyła się z tego. Porozmawialiśmy jeszcze o mniej istotnych sprawach, czyli mojej szkole i jego pracy. Ponarzekaliśmy sobie trochę przy tym i pożegnaliśmy się przyjacielskim uściskiem. W końcu mogłam pójść na górę, ale przed tym poszłam jeszcze po jedzenie do kuchni. Miałam wrażenie, że właśnie tam spędzam część swojego życia — zaśmiałam się na własną uwagę. Była bardzo trafna, gdy brałam pod uwagę ostatnie dni. Weszłam do pokoju i jak się spodziewałam, Thranduil już nie spał, ale stał przy oknie. Ostrożnie położyłam kolejce na stole i spojrzałam w jego stronę. Wyglądał na zamyślonego. Od razu się z nim przywitałam, ale nie odpowiedział.

- Wszystko dobrze? - zapytałam zaniepokojona, ale on milczał. Zaskoczona nagłą zmianą zachowania podeszłą i położyła mu rękę na ramieniu. Odepchnął ją. Instynktownie się odsunęłam. Nic z tego nie rozumiałam, przecież jeszcze wczoraj zachowywał się przyjaźnie, a teraz... W mojej głowie kołatało się tysiące myśli na raz. Mimo napiętej atmosfery starałam się zachować spokój.

- Przyniosłam kolacje, jeszcze tylko zrobię herbatę. 

- Nie jestem głodny... - powiedział chłodno.

- Musisz coś zjeść. - nie dałam za wygraną, ale moje starania okazały się daremnie.

- Mówiłem nie, jestem głodny! - podniósł głos, a ja bałam się, żeby nas ktoś nie usłyszał. Wykonałam w tył kolejne parę kroków przestraszona jego gwałtownym zachowaniem. Całkowicie nie rozumiałem tej nagłej zmiany.

- Zrobiłam coś nie tak?

- Coś nie tak?! - powtórzył. - Zresztą czego można oczekiwać po głupim człowieku! - obdarzył mnie lodowatym spojrzeniem. W tym momencie czułam, jak w moich oczach zbierają się łzy, ale je powstrzymałam. Zdecydowałam się nie płakać, choćby nie wiem co. Byłam dobra w ukrywaniu negatywnych emocji nawet tych doprowadzających mnie do takiego stanu. Wpatrywałam się w tego mężczyznę i zastanawiałam, co się stało. „Czym sobie na to zasłużyłam na takie traktowanie?! No czym?!" - pomyślałam zdezorientowana.

- Co się tak na mnie gapisz?! Zapomniałaś, że jesteśmy wrogami! Nie przychodź tu więcej! Słyszysz?! - wypowiadał kolejne ostre słowa skierowane w moją stronę, a w jego oczach można było dostrzec iskrę gniewu. Przeraża mnie osoba, która przede mną stała... Chciałam stamtąd uciec jak najszybciej. Drżącym ciałem wykonałam kolejne kroki w tył. Naciskałam klamkę od drzwi i już miałam wyjść, gdy ponownie usłyszałam jego głos, który teraz wydawał się taki obcy. Mój wzrok spoczywał na jego osobie.

- I jeszcze jedno. Jeśli komuś o mnie powiesz, to znajdę cię i zabije.

W tej chwili myślałam tylko o ucieczce z tego miejsca. Plotki o królu z tamtego świata okazały się prawdziwe. Był bezlitosny. Jeszcze chwilę stałam i nie spuszczałam z niego wzroku. Nie pojmowałam tego, co się właśnie stało. Moje serce w tej chwili strasznie bolało. Wszystkie emocje, z którymi teraz przyszło mi się zmierzyć, wzięły nade mną górę. Po moich policzkach zleciało kilka nieproszonych łez. Po raz pierwszy nie mogłam ich zatrzymać, gdy jestem w czyimś towarzystwie. Gdy tylko mężczyzna je zauważył, jego wyraz twarzy złagodniał. W tym momencie jednak mnie to nie obchodziło. Dostałam za swoje. Za moje dobre serca... Zauważyłam jego zdziwienie, a także to, że swoją rękę wyciągnął moją stronę, ale ja uciekłam... Nie chciałam mieć z tym okropnym elfem nic wspólnego! Chciałam o nim jak najszybciej zapomnieć!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top