I Rozdział 27 I + nominacja
- Spotykamy się dzisiaj w nieco innych okolicznościach- rozpoczął błękitnooki cień.
Dziewczę natychmiast rozglądnęło się na boki, nie mogąc poznać scenerii, w jakiej się znalazła. Na ogół byty w niej żyjące spotykała w swym wnętrzu, gdzie brudna woda obmywała ją przy każdym kroku, wilgotne powietrze lekko zakręcało jej włosy, a w ciemności dostrzegała jedynie te tajemnicze stworzenia, uwięzione w otwartych klatkach. Jednak sytuacja się zmieniła- teraz ona znajdowała się w klatce, podczas gdy bestie przyglądały się jej posturze, nie kryjąc przy tym zainteresowania.
- Role się odwróciły, co?- zarzuciła złośliwie, chcąc jakoś złagodzić poważną atmosferę, jaka tam panowała. Starała się zignorować nieprzyjemne uczucie w gardle, przełykając co chwilę ślinę.
- Zwracaj się z szacunkiem, więźniu!- odwarknął na to brązowooki cień. Został natychmiast uciszony przez inny, miły, kobiecy głos.
Białowłosa rozglądnęła się po celi. Pomijając sterty kurzu, książek i łóżka, nie było w niej nic wyjątkowego. Podeszła cicho, delikatnie do lektur, otwierając co poniektóre. 'Grecki, łacina, staro-angielski i indyjski...'- pomyślała z niejakim znużeniem, wykrzywiając twarz w niewyraźnym grymasie.
- Twoja rehabilitacja przebiega prawidłowo--
- Bawicie się w Personę czy tylko się na niej wzorowaliście?- przerwała bezczelnie w trakcie czyjejś wypowiedzi. Nie otrzymawszy odpowiedzi, kontynuowała:- Nie wiem, i raczej nie chcę wiedzieć, co macie na myśli, więc streszczajcie się. Musimy szybko zakończyć ten etap egzaminu i zając się bardziej pożytecznymi sprawami.
-Odzyskujesz czucie i potrafisz odróżnić niektóre ze swoich uczuć. Robisz ogromne postępy. Niemniej zbliża się dzień, w którym poznasz prawdę.
-Prawdę?- powtórzyła bezmyślnie, skupiając się już w pełni na rozmowie.
- O nas, o sobie, o otaczającym cię świecie.- odparł zielonooki.- Liczymy, że zakończysz swoją rehabilitację do tego czasu i podejmiesz właściwą decyzję.
Rzuciła się plecami na więzienne łóżko, wzdychając najgłośniej, jak umiała. Czy chciała poznać tą rzekomą prawdę? Zdawała sobie sprawę, niemalże aż za dobrze, że wtedy jej świat, jaki stworzyła wewnątrz siebie, pogrąży się w ruinie. Nie chciała ponownie przechodzić przez stan, w którym własna śmierć zdawała się najodpowiedniejszym wyborem. Ale czy miała prawo do chcenia? Nie potrafiła określić samą siebie mianem człowieka, podejrzewała, że bardziej pasowałoby do niej słowo ''bestia''. W końcu niczym się nie różniła od zwierzęcia.
- Będę mogła parę z tych książek kiedyś przeczytać?- Spoglądnęła znacząco na stertę papieru, na której zalegała gromada kurzu.
Odparł jej jedynie cichy, niemalże seduktywny śmiech szkarłatnookiego cienia. Im częściej bywała w swym wnętrzu, tym bardziej utwierdzała się w twierdzeniu, że to właśnie ten byt był czymś w rodzaju ich lidera, alfy. Zawsze, gdy tylko budził się ze snu, wszyscy milknęli, ukazując mu należyty szacunek.
- Już je kiedyś przeczytałaś. Przypomnij sobie tylko.- dodał czułym tonem, jakby kierował swe słowa wprost do kochanki.- Przez najbliższy czas będziemy spotykać się jedynie podczas snów i w takim miejscu. To twoja ostatnia szansa na poprawę.
Dotarły do niej jeszcze pożegnania, po których usnęła, choć zrobiła to wbrew swojej woli. Była to dla niej idealna okazja, by dowiedzieć się o pochodzeniu tych cieni, jednak postanowiła im zaufać i poczekać cierpliwie do dnia, w którym to miała znaleźć odpowiedzi na wszystkie swoje pytania.
Budząc się, z tajemniczą, poniszczoną księgą w swych dłoniach, analizowała na spokojnie całą rozmowę. Gdy była we swym wnętrzu, to na ogół nie mogła myśleć logicznie o tym, co czeka ją po przebudzeniu ani o tym, co powinna powiedzieć. Uśmiechnęła się delikatnie i otworzyła swoje oczy.
- Skoro to moja ''ostatnia szansa'', to nie powinnam być zadowolona z tej byle jakiej scenerii...- wymamrotała pod nosem, nie kryjąc przy tym dobrego humoru.
Shiro, który już od parunastu minut wpatrywał się w swą panią, również wykrzywił usta w radosnym grymasie. Obserwowanie dziewczyny sprawiało mu niemalże tyle samo przyjemności, co miażdżenie ludzkich rywali w miłośni do niej. Starał się zapisać w pamięci każde spięcie mięśni na jej niewinnej twarzyczce, każde poruszenie kończynami i każdy oddech, który raz za razem oddalał od niej kosmyk włosów.
- Pora wstawać, panienko. Powinnyśmy wyruszać już w stronę wyjścia...
- Huh?- Niezbyt komunikowała, wpatrując się w postać lisa parę metrów dalej.- Nee, Shiro, czemu nienawidzisz ludzi...?- spytała od tak, samej nie rozumiejąc powodu swej wypowiedzi.
Białowłosy przemienił się w swoją ludzką formę, brudząc przy tym swą yukatę ziemią. Odgarnął czule kosmyki bladych włosów z twarzy swej właścicielki, zastanawiając się nad odpowiedziom. Odrzucił niechętnie propozycję swego serca, które skupiało uwagę jedynia na ustach wybranki.
- Narzucają się tobie, są nieznośni, fałszywi, próżni, nie potrafią zrozumieć, gdzie ich miejsce, nieświadomie traktują siebie jak robaki- Wyliczał na placach.- To chyba wystarczy, by ich nienawidzić.
-Hmmm.- Spojrzała na niego beznamiętnie, oceniając przy tym jego prawdomówność. Niemniej jednak była świadoma, że prędzej by nie odpowiedział na pytanie niż powiedział do niej coś nieszczerze.- Gdzie nam Rei uciekł?
Rozglądnęła się w poszukiwaniu drugiego chowańca. Nie miała ochoty na jakikolwiek wysiłek, więc pozwoliła sobie odpuścić testowanie umiejętności, choć wiedziała, jak bardzo nieodpowiedzialne to było.
- Grupa shinobi z Dźwięku planowali na nas zasadzkę, więc poszedł się z nimi pobawić- odparł na to ze swoim lisim uśmieszkiem na ustach, nieudolnie zakrywając go dłonią.
- Pobawić się? Tak w waszej krainie nazywa się pastwienie nad ludźmi?- warknęła niezbyt miło, by następnie uśmiechnąć się złośliwie do samej siebie.
Sama dzień wcześniej mordowała bez skrupułów, bez wyrzutów sumienia, a teraz nie może zaakceptować, że jej dłonie jej chowańców zbrukane były cudzą krwią, choć wiedziała to niemalże od początku. Serce miała już na tyle zakłamane, że myślami nie mogła dotrzeć do prawdziwego powodu swej goryczy- nie obchodziło ją jej człowieczeństwo, ale za wszelką cenę nie chciała, by chowańce, jej najbliższe kreatury, jej jedyni ''krewni'' stali się potworami. Stale w takich momentach nakładała na siebie kolejne ściemy, nawet nie rozważając tej opcji. W końcu nie była już człowiekiem- a przynajmniej sama tak uważała- więc nie potrafiła troszczyć się o innych.
Jak teraz o tym sobie pomyślała, to nie potrafi określić okresu swego życia, w którym to przestała cokolwiek czuć. Miała dziurę w swej pamięci, która ciągnęła się od jej siódmych do ósmych urodzin, co było niespotykane z jej absolutną pamięcią. Mniej więcej w tamtym czasie zmarła jej babcia. I choć doskonale zdawała sobie sprawę, że śmierć krewnej, brak wspomnień i stracenie zmysłu dotyku oraz uczuć było ze sobą bardziej lub mniej powiązane, tak ilekroć starała się wymyślić coś, co łączyłoby to wszystko, to cienie odzywały się w jej świadomości. Niedługo poznasz prawdę- szeptały, zirytowane brakiem cierpliwości z jej strony- więc nie myśl o tym teraz.
Ale powiedzenie jej, by o czymś nie myślała, sprawiało, że jeszcze bardziej starała się drążyć ten temat. Nienawidziła, gdy jej wiedza była niewystarczająca do czegokolwiek, więc uparcie chciała pozyskać jej jak najwięcej, zaspakajając tym samym głodną informacji duszę.
Zdawało się, że wiedziała o wiele więcej niż przeciętny człowiek, ale było to dla niej niewystarczające. Nie wiedziała w końcu, jaki był jej cel w tym świecie, co sprawiało, że tak kurczowo trzymała się własnego życia, skąd tyle wiedziała o posiadaniu chowańców, czemu to akurat ona musiała być albinosem i urodzić się w zamożnej rodzinie. Nie wiedziała w rzeczywistości nic, tylko puste słowa zapisane w naukowych książkach.
Książki... Uwielbiała czytać, ale niedawno odkryła, jak nazywa się to uczucie. Lektury pozwalały jej się odciągnąć od zepsutego świata, zapomnieć (a przynajmniej zbyć na dalszy plan podświadomości) największe dręczące ją problemy, sprawiały, że żyła innym, wymarzonym życiem. Często odwiedzała bibliotekę za czasów swej szkoły podstawowej i gimnazjalnej. W jej ulubionej akurat było niewiele książek. A książki, w odróżnieniu od jej rodziny i innych ludzi, nie kłamały. Ponieważ litery i słowa nie mają żadnych osobistych korzyści i nie muszą nikogo okłamywać. Wcześniej nie zdawała sobie z tego sprawy, ale patrząc wstecz, na te wszystkie lata, w których nawet nie żyła, potrafiła odczuć ludzkie uczucia. Ale nie potrafiła ich odróżnić i zrozumieć, przez co były dla niej niewidoczne.
Lubiła też wiersze. Niestety rodzice od małego starali jej się wmówić, że ukryte jest w nich tylko kłamstwo. W końcu przepełnione są na ogół uczuciami, więc mogłoby to zniszczyć lata, jakie poświęcili na wyhodowanie swojej idealnej córki. Kiedyś zapytała się o coś niezrozumiałego:
- Lajla, która kochała nieszczęsnego Madżnuna , męczyła się i cierpiała.*
Nie rozumiała wtedy znaczeń słów takich jak kochać, męczyć się czy cierpieć, a puste formułki ze słowników nie ułatwiały jej zrozumienia ich. Odpowiedzieli jej, że to przecież poezja, wiersze. A w wierszach poeci zawsze we wszystkim mocno przesadzają i nazywa się to u nich raz metaforą, raz hiperbolą, a raz jakimś wymyślnym słówkiem. Ogólnie rzecz biorąc, w tej poezji sam diabeł się nie połapie! Przekonało ją to, ponieważ jej rodzice byli dla niej w tamtym momencie jedynym rzetelnym źródłem informacji.
*Lajla i Madżnun- poemat oparty na legendzie staroarabskiej o dwojgu młodych zakochanych w sobie ludzi, którzy nie mogą się pobrać z powodu przynależności do zwaśnionych rodów, pióra poety perskiego Nizamiego.
Powracając swymi myślami do rzeczywistości, odrzucając już całkowicie wizję swych przeszłych dni, skupiła się na trzymanej przez nią książce. Nie wątpliwie była to jedna z tych, które ujrzała w swej komnacie. Leżała wtedy jako czwarta od góry, zapisana po hebrajsku, zwracając na siebie uwagę zgniłozieloną barwą, na której wyraźnie odznaczył się czas.
Zdmuchnęła resztę kurzu z okładki, zapewniając sobie przy tym koncert kichającego lisa. Cień uśmiechu wkroczył na jej usta, ukazując swoją miłość do chowańców.
- Czemu tak bardzo lubisz książki, panienko?- wymamrotał na szybko pomiędzy jednym kichnięciem, a drugim.
Zastanowiła się na chwilę, nie potrafiąc przekazać wyraźne tego, co chciała powiedzieć.
- Wiesz, z jednej strony mówi się, że nie można cofnąć swoich słów. Jednak z drugiej... ponoć niewypowiedziane słowa są najważniejsze.- Skierowała swój wzrok ku niebu, gładząc przy tym dłonią trawę i delektując się jej dotykiem.- Nie potrafię określić, co powinnam powiedzieć, a co zachować dla siebie, dlatego czytam. Czytam, by dowiedzieć się tego, czego ludzie nie potrafią powiedzieć, by przeżyć cudze historie i czerpać z nich doświadczenie, by wiedzieć, co uznawane jest za niestosowne, a co jest wymagane w relacji międzyludzkiej. Czytam, by kiedyś ponownie stać się człowiekiem.- odparła wymijająco, nie chcąc rozwodzić się nad tym, jak powinna wyglądać poprawna odpowiedź na to pytanie.
Sługa zmuszony został rękawem swej yukaty ocierać łzy, które sączyły się ciurkiem po jego policzkach.
- Czemu znowu beczysz?- Ułożyła dłoń, która przedtem znajdowała się na trawie, na głowę białowłosego, by następnie potarmosić mu włosy.- Masz puszyste włosy... chyba.
Wyszczerzył się wesoło, a po płaczu nie było już śladu. Czasem osobom, które obserwowały ich relację, wydawało się, że Shiro był jak wierny pies, który podąża wszędzie za swym właścicielem. Mimowolnie wydał z siebie mruk, podobny do przymilającego się kota.
- Nie macie tu za wesoło?- zapytał od razu po swym wejściu, wyraźnie zezłoszczony, Rei, przerywając tym samym pieszczenie chowańca.- Pora się zbierać do dalszej drogi.
Odparło mu ciche warknięcie lisa, za który dostał pstryczka w czoło. 'Jak śmiał przerwać panience!'- wrzeszczał we swych myślach, ogrzewając swe chłodne serce nienawiścią.
Białowłosa natychmiast zaczęła składać ich prowizoryczne legowisko, wplątując się w międzyczasie w lekką rozmowę z uosobieniem smoka. Starał jej się wytłumaczyć, co się dzieje z chowańcami, gdy ci umrą, a ich właściciel w dalszym ciągu będzie przy życiu. Jednak nie mogła tego pojąć, ponieważ nie była w stanie wytłumaczyć tego za pomocą nauki. Ponoć to, co trzeba było zrobić, by zwierzę zmartwychwstało, zależało od jego potęgi i rodzaju śmiertelnej rany.
Najpotężniejsi reprezentanci nie potrzebowali cudzej pomocy, a jedynie paru dni, by ponownie być na siłach, z kolei słabsze jednostki wymagały stałej opieki i przepływu chakry między nimi a ich właścicielami. Rany cięte było najprościej wyleczyć, ponieważ wystarczyło odpowiednio złączyć tkanki i wprowadzić w nie wystarczającą ilość energii życiowej. Gorzej było z szarpanymi i oparzeniami, ponieważ w tym przypadku nie było mniej więcej tylu komórek, ile na początku, albo były całkowicie niesprawne. Odcięte kończyny oraz uduszenia również nie sprawiały kłopotów, ale mogły spowodować znaczące zmiany w poruszaniu się bądź rozumowaniu (mimo wszystko nie dało się całkowicie uratować mózgu odciętego od tlenu, choć był to efekt nocebo, ponieważ w przypadkach pozostałych śmierci rzadko powstawały takie skutki uboczne). Niewątpliwie wiele pożytecznych informacji wyniosła z tej konwersacji.
Wspólnie, całą trójką stwierdzili, że wyjdą już z tego przeklętego lasu, ponieważ napotkanie drużyny, która nie miała wpływu na dalszą fabułę animacji, było coraz cięższe. Poza tym dziewczę wyniosło z tych dwóch dni wystarczająco dużo, by móc powiedzieć, że jej testy się udały.
***
Nowy rozdział. Wreszcie. Też się cieszę.
Wiem, wiem, nic szczególnego się tu nie wydarzyło i nie włożyłam dzisiaj jakiś metafor, nad którymi musielibyście się pomęczyć, by je zrozumieć. Ale uznałam, że przekazałam trochę informacji, które mogą mieć znaczenie w przyszłości. A, i jeszcze coś; może się wydawać, że Hi-chan zaczęła teraz dużo się uśmiechać i ogółem ukazywać uczucia, ale w gruncie rzeczy to tak z 30% tego jest prawdziwe, a pozostałe 70% to sztucznie wypiętrzone emocje. Lolol?
Pytanie na dziś: Jakieś zagrożenia z przedmiotów szkolnych na koniec roku? Osobiście nie mam żadnego, ponieważ nauczycielka od WF mi darowała, a to jedyny przedmiot, z którego mam niskie stopnie.
Bo wiecie, nie jestem dobra w sportach indywidualnych.
W sumie w drużynowych też...
Jestem totalnym beztalenciem jeśli chodzi o sport ^^
No i nominacja od BlackAngel584
1. Rozmiar buta
39
2. 15 faktów o mnie
1) Mam lateralizację skrzyżowaną (prawe oko, lewe ręka, prawa noga)
2) całe dnie przesiaduję w domu, głównie przed komputerem lub książkami
3) Jestem introwertykiem, choć można to już nazwać aspołecznością
4) Moja ulubiona potrawa to makaron w sosie truskawkowym. Smak dzieciństwa.
5) Najwięcej czasu wolnego poświęcam na granie w lola, isaaca i różne mmorpg
6) Mam słabość do postaci typu Akira Kurusu (protagonista gry, mangi i anime Persona 5)
7) Jestem kaleką, przez co mam dużo... bardzo dużo blizn, głównie na prawej ręce, bo jak upadam, to instynktownie próbuję na nią polecieć. A na ogół lecę na szkło lub inną rzecz, którą łatwo się poranić.
8) Jako dziecko nie miałam żadnych marzeń.
9) Mam wadę wymowy na ''r''. Przez co ludzie często proszą o powiedzenie rower lub rabarbar, lolol
10) Mam dwie ulubione książki: ''Siła trucizny'' Maria V. Snyder (pierwsza przeczytana książka) i ''Zmiennoskóra'' Faith Hunter.
11) na ogół zaczynam pisać w nocy. Jeden rozdział to od 1 (co zdarza się rzadko) do 5 wieczornych podejść do pisania.
12) moja skóra słabo znosi słońce.
13) nie mam żadnego wyjątkowego talentu
14) moje apm, po paru rundkach w grach, wynosi ponad 200 (choć to dla mnie niewystarczająco)
15) Widzę trochę gorzej na prawe oko.
3. Fajne anime:
Hmm. Polecam UN-GO. Jedno z moich ulubionych, a wiem, że mało osób to zna.
4.5 losowych zdjęć z galerii.
5. Ostatnio przeczytana książka
''Zgnilizna''Remigiusz Mróz
6. Nominuj 17 osób
BezwzglednyPenis (no, Biszu, czeka cię spam Hentaiców z Cielakiem)
2. NikoLevi
3 Potterhead_Wolf (jeszcze raz dziękuję za piękne okładki)
Ej... bo ja więcej ni mam.
Eh, na dzisiaj już skończę
Bye Bye-bi!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top