I Rozdział 22 I
Nagłe ukucie przebiło jej serce na wskroś. Na chwilę przymknęła swe oczęta, lecz po niespełna sekundzie znów zerknęła na ciało chłopaka, które bezwładnie opadło na ziemię. Usta miał wykrzywione w uśmiechu, który boleśnie odznaczał się na duszy białowłosej. Natychmiast jej tęczówki okryły się oceaniczną pierzyną, zakrywając tym samym krwistą barwę. Chwilę przed śmiercią chłopaka nawiedziło ją mało znane uczucie, które doszczętnie zniszczyło jej opanowanie. Nie mogła się wtedy ruszyć, by go uratować, nie mogła wydobyć z siebie głosu, by zdekoncentrować Kakashiego by nie trafił swym atakiem, nie mogła nawet racjonalnie podjąć moralnych decyzji, by teraz nie przebywać w tym osobliwym stanie. Nie mogła nic zrobić.
Ból powoli opanowywał jej ciało, które z kolei nie odniosło żadnych szkód. Drżącą dłoń przyłożyła do swej klatki piersiowej, po czym próbowała nią sięgnąć swego serca, zaciskając ją usilnie. Doszczętnie zniszczyła wtedy materiał, a ostre szpony z głuchym chrzęstem otarły się o mostek. Wydawało jej się, że w ten sposób ucieknie od tego, od tego uczucia, co wyniszczało ją wewnętrznie. Wkrótce paznokcie pękły, a ich odłamane kawałki zanurzone były w jej skórze.
~Dlaczego go nie uratowałaś?~ odezwał się cicho głos w jej głowie. I choć przez chwilę w jej duszy zapanowała wszechpotężna pustka, tak po chwili w swym umyśle słyszała czyjś śmiech. Na początku był to serdeczny rechot, lecz wraz z przemijającym czasem serdeczność w nim zanikała, zostawiając po sobie coraz to głośniejszy oraz mroczny ryk. Przestało to przypominać cokolwiek, co znała - był to ryk bestii w niej uśpionej, która skorzystała z okazji, jaką było zachwianie uczuć białowłosej, by dać jej o sobie znać.
Przed oczami zaczęły jej się majaczyć plamki, które znacznie powiększały się z każdym mrugnięciem. A gdy przed oczami miała tylko ciemność, jej świadomość uleciała z wiatrem, co rozwiał jej włosy, pędząc do wnętrza jej duszy. Mroczny koloryt wprowadził ją do więzienia świadomości, gdzie zewsząd kraty odgradzały potworne kreatury. Nerwowo rozglądnęła się na boki, jednak nie drgnęła nawet o milimetr.
Obraz tego, co się stało przedtem, zasłonięty był przez falę dziecięcych wspomnień. Te wszystkie wieczory spędzane na kolanach jej babci, wszystkie jej wypieki czy też nauki. Przez swą pamięć pamiętała nawet o każdej zmarszczce, która zdobiła jej twarz. Lecz tuż po tych szczęśliwych chwilach nadeszły pozostałe. Tysiące przykrych retrospekcji przeszło przez jej umysł, lecz oczu nie opuściła ani jedna łza. Wkrótce dotarła do obecnego momentu, po raz kolejny przechodząc przez całe swe życie.
-Czym jesteście...? Gdzie jestem...?- zapytaładrżącym głosem po chwili, podczas której zbierała swą odwagę. Dziwnym trafem nie potrafiła zapanować nad sobą, jakby znów powróciła do czasów, gdy nie potrafiła zdusić swoich uczuć. Padła na kolana, bezwładnie zarzucając ręce na chłodną posadzkę. Wyglądała jak mała dziewczyna, która po raz pierwszy zaznała niesprawiedliwości tego okrutnego świata.
-Jesteśmy tobą- wycharczała jedna z bestii, która akurat otworzyła swe złowrogie ślepia. Istoty wyglądały jak uformowany cień, na którego tle wyróżniały się jedynie barwne oczy oraz srebrne kły.- To wnętrze twojej duszy...
Wokół niej gromadziły się cele, a w nich potworne byty. Na złocistych kratach widniały pojedyncze pieczęcie, dzięki którym panował tu ład, gdyż stworzenia nie mogły się wydobyć. Pod stopami widniał metal, a na jego powierzchni woda spokojnie przepływała. Wzrok jej nie sięgał końca tego miejsca, co utwierdzało ją w przekonaniu o braku ucieczki. Kumulowało się w niej uczucie bezradności, choć myślała, że na dobre wyzbyła się go. Znów była tą małą duszyczką, która utraciła jedyną swą podporę.
-Znowu kogoś nie uratowałaś?- wnet w powietrzu rozniósł się szyderczy głos, który porwał ją ponownie w trwogę przeszłych dni. Mimo jasnego przekazu, nie rozumiała, dlaczego powiedział ''znowu''. Przecież nie zdarzyło jej się nic podobnego... prawda?
-Niby pamięć absolutna, a nie pamięta tego- prychnęło kolejne stworzenie, którego wypowiedź przepełniona była odrazą. Otworzyła szerzej swe oczęta, które stały się całkowicie wyblakłe. Kilka następnych bestii przejęło inicjatywę, wypominając jej zdarzenie, którego nie była świadoma.
-Zamknijcie się wreszcie- wymamrotał byt, który dopiero teraz otworzył swe krwiste oczy. Jak na zawołanie przestali się odzywać, a nawet w miejscu zastygli.- Sam wymazałem to z jej pamięci- dodał podchodząc do krat na swych wiotkich nogach.- Wkrótce sobie przypomnisz, ale na razie zapamiętaj, że śmierć była odwieczną częścią twego życia, a jej piętno każdego dnia nosiłaś na swych barkach.
Po słowach tych jej ciało ponownie traciło swe siły, a świadomość odlatywała do realnego świata, gdzie spoczywała w szpitalu. Lecz wśród bestii zagorzała się żywa, a jednak martwa, rozmowa o konsekwencjach ich czynów. Bowiem istoty te niegdyś ludźmi były, lecz wraz z zrozumieniem prawdy zostały uwięzione w swych obecnych, niematerialnych formach. Zapieczętowano je początkowo w pewnej kobiecie, która to była potomkinią młodej Hiniku. Działy się wtedy z nią dziwne rzeczy, ponieważ słowa niewiasty nabrały swej mocy a oczy zmiennej barwy, co dziedziczyły jej krewne.
Znów widziała ten biały sufit, który to powitał ją na początku przygody w tym świecie. Teraz była przynajmniej świadoma swego losu. Tym razem jednak coś było nie tak, a przynajmniej dla białowłosej, ponieważ mogła wyczuć na czym leży. Normalnie do jej mózgu nie docierały żadne impulsy, które by świadczyły o zmyśle dotyku. I choć czucie wciąż miała słabe, to wciąż było to o wiele więcej niż zawsze. Chciałaby rzec, że jest mile zaskoczona tym faktem, lecz czy byłaby to prawda?
Delikatnie uniosła swą dłoń nad twarz, lecz ręka po krótkiej chwili bezwładnie opadła na nią. Znów zapomniane przez nią uczucie zatliło się w jej sercu, które walczyło z innym. Bowiem gdy dwie sprzeczne emocje nacierają na tą samą drogę, to zamęt opanowuje duszę tej osoby. Nikły uśmiech wdarł się na jej usta, choć nieświadoma była tego.
Nagłe skrzypnięcie drzwi wyrwało ją z zadumy, w której to pogrążona rozmyślała nad cienistymi bestiami, jakie spoczywały w jej wnętrzu. Blondyn, tuż po ujrzeniu zmiennookiej, okrył się lekkim rumieńcem, chichocząc pod nosem. Nie na co dzień spotkać można było piękną niewiastę, która spoczywała w przykrótkiej, szpitalnej szacie bez przykrycia, a do tego dochodziła jej dłoń, co wciąż znajdowała się na twarzy. Zaraz jednak spoważniał, gdyż sprawdzić miał jej stan zdrowia oraz dopytać się, co zdarzyło się białowłosej.
Dopiero po całym zajściu, gdy zbierali się do powrotu, zorientowali się, iż Kyoki gdzieś zaginęła. Nie było w tym nic dziwnego, ponieważ na ogół ciągle znikała bądź zostawała sama. Lecz wypełnili misję, więc powinni wracać, a jej ciągle nie było. Wtedy też rozpoczęły się poszukiwania dziewczyny, które długo nie trwały, bo już po kilku godzinach znaleźli jej ciało. Szok, który malował się wtedy na ich twarzach, był nie do opisania, gdyż nie dość, że spoczywała w pobliżu mostu, to jeszcze jej klatka piersiowa była cała we krwi. Prędko wyruszyli z nią do Konohy, ponieważ w pobliżu nie było żadnego przyzwoitego szpitala, a jej życiu nic nie zagrażało.
-Hi-chan, co się stało, dattebayo?- zapytał na starcie, szczerze zaniepokojony. Swój ciężar przenosił z nogi na nogę, nie mogąc wytrzymać tej chwili oczekiwania. Nie otrzymał jednak odpowiedzi od białowłosej, która to dłoń swą ułożyła na brzuchu, a wzrok wbiła w okno.
Skoro śmierć od lat dmuchała na jej kark, to po co ją prowokować? Nie ciągnęło ją do skonania, więc nie chciała odpowiadać na jej zew. Co jednak mogłaby zrobić? Przez jej głowę przebiegło tysiące myśli, które raz po raz podskakiwały w szaleńczym tańcu nieświadomości. Odtworzyła całe zajście z tajemniczymi istotami w swym umyśle, zaciskając coraz bardziej oczy. Nagle gwałtownie je otworzyła, a światłość chwilowo ją oślepiła. Otwierała delikatnie swe usta, po czym je zamykała, nie mogąc uwierzyć we własną głupotę. W końcu tylko raz światkiem była czyjejś śmieci, choć teraz to już drugi zgon zdążył zapisać się w jej pamięci. Że też nie zwróciła na to uwagi.
Ostatnie słowa jej babci brzmiały: ''To nie twoja wina'', dlatego nie brała tego pod uwagę. Ale teraz wkroczyła na ścieżkę, która prawdopodobnie zaprowadzi ją do bram prawdy, najboleśniejszej prawdy, jaką mogła dotychczas zrozumieć. Jedyną jej mocą, którą mogła zabić natychmiast, były słowa, a to właśnie staruszka uczyła ją o ich znaczeniu. Ile to razy usłyszała od niej, że słowa bolą bardziej niż czyny, że to przez nie człowiek faktycznie cierpi? Nie miała jednak możliwości by ją zamordować. Lecz czy na pewno? Czy wcześniej jej słowa nie miały szczególnej wartości? Od lat mówiono, że potrafiła zmienić czyjeś nastawienie. To dlatego jej rodzice zabraniali jej ukazywać emocji czy też odzywać się niepytanym? Czy ich śmierć w płomieniach była karą za to, że kryli przed nią jej moc?
Dwie samotne łzy wypłynęły z jej lewego oka, po czym zleciały wprost na biały materiał koszuli, nie kłopocząc się moczeniem policzków. Było tyle pytań, na które nie znała odpowiedzi, a dalsze rozmyślanie tylko je namnażało. Nie chciała więcej na tym myśleć, gdyż każda interpelacja wbijała w jej serce igłę, która to przebijała je na wskroś. Lecz z drugiej strony chciała zaspokoić swą potrzebę wiedzy, a każde pytanie ją do tego przybliżało. Tak wielki ciężar ciemnoty na niej spoczął, a ona biedna nie była na tyle silna, by zrzucić go z siebie.
Ujrzał po raz pierwszy jej łzy, co wprawiło go w skołowanie. Przecież to była Hi-chan, ona nie mogła płakać! To tak, jakby żywa wyra wyskoczyła z szczerka na pustyni! Jego serce jednak nawiedził podejrzany smutek i chęć poprawy humoru dziewczyny. Już chciał robić krok w jej stronę, zarzucając jakimś oklepanym tekstem kondolencyjnym (choć nie wiedział, czym wywołany był ten nagły, swego rodzaju, wybuch smutku dziewczyny). Widząc jednak, jak nerwowo zaciska zęby na wardze, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku, zrozumiał, że lepiej zostawić ją samą, by na spokojnie przemyślała to. Potrzebowała teraz właśnie czegoś, co odciągnie ją od rozmyślania, gdyż to przywodziło jej jedynie kolejne szpilki w sercu.
I choć nie chciał tego robić, to opuścił pomieszczenie, udając się do Kakashiego. Przed swymi oczami miał obraz swego dzieciństwa, gdy w samotności łkał. Przypominając sobie te przykrości, łaknął zawrócić i pokazać jej, że nie jest sama w swym smutku. Nie wiadomo kiedy, ale dotarł do swojego senseia, który tylko obrzucił go znudzonym spojrzeniem znad nowej książki, jaką gorąco promowały księgarnie, po czym zapytał:
-I jak tam?- Odpowiedź otrzymał niemalże od razu, lecz jej treść była dla niego szokująca. Bowiem nawet on nie spodziewał się, że dziewczyna, która niemalże zawsze ukazywała jedynie fałszywe uczucie, teraz by wylała kilka łez. I choć w raporcie musiał uwzględnić, co się z białowłosą działo, to na razie postanowił dać jej spokój. W końcu i ona była człowiekiem, któremu nie obce są emocje.-Rozumiem- dodał uśmiechając się lekko pod swą maską. Poczuł swego rodzaju ulgę na dnie serca.
Gdy tylko chłopak opuścił pomieszczenie, a drzwi zatrzasnęły się, z jej oczy uleciały kolejne łzy, których to końca nie było. A gdy tylko lekko się opanowała, choć cicho lamentowała, przywołała swego lisa oraz węża. A gdy zwierzęcia wyłoniły się z obłoków dymu, to uśmiechnęła się do nich na tyle, ile pozwalały jej obecne emocje.
-Co się stało, panienko?- srebrny futrzak natychmiast wyjawił swe zaniepokojenie poprzez słowa. Wąż jedynie podpełzł bliżej, aż wylądował na łożu obok niewiasty. Ssak gorszy nie był, więc w mig wskoczył na drugą stronę, nastraszając swe ogony niczym kot.
-Shiro, czy twe futro jest puszyste?- zapytała cichuteńko przychrypniętym głosem, który dla zwierząt wciąż był niespotykaną melodią. Oczywistym była odpowiedź, więc gdy tylko ją uzyskała, zadała inne pytanie: - Hebi, czy twe ciało jest w dotyku gładkie?- Znów odpowiedź dostała natychmiast.
Jedną dłoń położyła na lisie, a drugą na wężu, po czym delikatnie zaczęła jeździć nimi po nich. Choć zawsze jej mówiono, że coś jest gładkie czy mięciutkie, to dopiero teraz mogła samodzielnie to wyczuć. Futro, które zostawiało przyjemne uczucie na jej skórze, było zupełnie inne niż sobie wyobrażała. Zawsze myślała, że będzie po prostu łatwo je ścisnąć, a było to o wiele bardziej niesamowite doświadczenie. Natomiast gad był dla niej zupełnie gładki, ponieważ nadal jej poczucie było częściowe. Spokojnie jeździła dłonią po jego łuskach, nie napotykając żadnych przeszkód w postaci chropowatej powierzchni.
-Znów czuję- obwieściła bezceremonialnie, a w tym szepcie zawarła mnóstwo nieznanych jej jeszcze emocji. Zabawne, że dopiero ten fikcyjny świat ją uczłowiecza, oddając jej to, co zabrał realny.
***
Tak cholernie ciężko było się za to zabrać. Cały czas odkładałam to na potem, a gdy już coś napisałam, to po chwili miałam całkowitą pustkę w głowie. A do tego zaczęłam dość spory odstęp czasu od poprzedniego rozdziału. Podsumowując to jednym słowem - masakra.
Radzę zapamiętać ten moment/motyw z szpilkami w sercu, gdyż w przyszłości będzie kilka nawiązań do tego. Raczej możecie się już powoli domyślać, w jakich okolicznościach i wydarzeniach będę je umieszczać.
Pytanie na dziś: Jaki macie stosunek do świąt i czy już czujecie tą atmosferę? Osobiście uważam święta jedynie za moment przerwy od szkoły. A że ostatnio maniaczę świątecznego urfa na pbe w lolu, gdzie panuje taka zajebista atmosfera, to już to czuję. Nadal pamiętam, jak grałam pierwszą rundę w tym trybie i spamowałam na chacie ''Its christmas! Its christmas now!''... co ciekawe moi sojusznicy nie uznali mnie za wariatkę, a sami zaczęli spamować, lolol.
Na dzisiaj to już wszystko, a żegna was Kajure
Bye Bye-bi!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top