I rozdział 20 I


Stali właśnie przed domem Tazuny. Mężczyzna wszedł do budynku jako pierwszy, by powiadomić domowników o ich przybyciu.
Na plecach białowłosej spoczywało ciało srebrnowłosego, który przedawkował swojego sharingana. Co prawda, jeszcze niespieszno było mu do grobu, jednak to, że nadużywał nabytego kekkei genkai mogło temu zaprzeczać.

Staruch wyłonił się zza drzwi, gestem ręki dając im znak, by weszli. Grzecznie wypełnili jego niemą prośbę, a następnie udali się za nim na piętro.
Będąc w jednym z gościnnych pokoi, zmiennooka ułożyła nauczyciela na łóżku i kazała przynieść zimną wodę oraz jakąkolwiek, czystą szmatkę. Długi nie musiała czekać na swe zamówienie, gdyż balonówka prędko uwinęła się z tym zadaniem.
-A teraz wyjdź- wydała prosty rozkaz, jednak jej głos brzmiał, jakby była by to komenda rozstrzelania. Pomimo lekkiego strachu, dziewczyna sprzeciwiła się swej znajomej:
-Pomogę ci! Nie będę cię zostawiać samej!- uparła się różowowłosa. Nie jest dzieckiem, na pewno by się jakoś z przydała!

- Sakura!- wrzasnęła przeraźliwie, przez co dziewczyna skamieniała że strachu. Nie przypominało to już ludzkiego głosu, bardziej dzikie zwierzę, które ktoś rozzłościł do granic możliwości.- Dam sobie radę. Bądź na tyle łaskawa i idź do chłopaków. Tam będzie czekało cię jakieś zadanie- wysyczała przez zaciśnięte zęby, jednak teraz brzmiała normalnie, jak zawsze. Posłusznie wykonała polecenie, nie chcąc bardziej zezłościć dziewczyny.

Z kamienną twarzą odwróciła się do mężczyzny. Udawanie emocji jest uciążliwe na dłuższą metę, jednak nie można zapomnieć o tym, że jest to również niezwykle trudne oraz monotonne. Choć tym razem wiedziała, że jej słowa będą mieć konsekwencje w niedalekiej przyszłości, to nie przejęła się tym wcale. Wystarczyło, by na spokojnie wytłumaczyła tej dziewczynie powód swego podenerwowania, a ta znów będzie potulna jak baranek.
Szmatkę zanurzyła w wodzie, po czym wycisnęła ją nad miską i położyła na czole mężczyzny. Wstała, do tej pory siedząc na klęcząco, i ruszyła w stronę drzwi.
Przez jej usta przypłynęło kilka słów, po czym obok niej pojawiła się je chmura bezzapachowego dymu, z którego wyłonił się biały lis.

-Gratuluję, panienko, przeżyłaś swój pierwszy zgon- tymi słowami przywitał swą panią, po czym przybrał postać ludzką. Nie przejmował się tym, że dziewczyna może poruszyć temat pocałunku, mimo że z niecierpliwością czeka na kolejny. Na jego ustach gościł wielki uśmiech, który zarezerwowany był tylko dla niej i dla umierających ludzi, którzy mieli być poświęceniem dla niej.

-Też się cieszę. Nawet nie wiesz, jak bardzo.- odparła obserwując swego chowańca, którego lekki duch czasem przerastał jej nerwy.- Pilnuj drzwi, by nikt niepowołany nie wszedł tu.
-Tak jest!- Zasalutował, po czym wyszedł z pomieszczenia i stanął za drzwiami. Westchnęła w myślach, po czym wzięła się do roboty.

Miała sporo czasu do obiadu, przy którym to Inari miał uciec do swego pokoju, by móc się wypłakać w samotności. Gdy po raz pierwszy oglądała tamtych odcinek, zapragnęła pocieszyć chłopaka. Choć z czasem przestała odczuwać do niego współczucie, to i tak chciała to zrobić, by móc powiedzieć, że spełniła jedno z swych pragnień.

Podeszła z powrotem do Hatake, który niespokojnie wiercił się na łożu.     Po krótszej chwili stwierdziła, że warto pomoc mu swą własną chakrą, by jego ciało szybciej się zregenerowało. Co prawda, w dwa dni normalnie byłby zdrowy, jednak nie lubiła czekać, więc ta opcja wydała się jej najbardziej atrakcyjna.
Tak też zrobiła - ułożyła ręce na jego klatce piersiowej, po czym powolutku wypuszczała z nich swą energię.
Jego ciało musiało się wpierw przyzwyczaić do nowej, obcej siły. Po chwili zaczęła stopniowo zwiększać ilość, by po około godzinie skończyć kurację.

Gdy tylko odsunęła swe dłonie od jego ciała, te zaczęło na jej oczach się leczyć. Co prawda, dość sporo czekała, aż same powierzchowne rany się zabliźnią, jednak sprawiło to, że prędzej będzie w pełni sił. Jeszcze tylko zmieniła okład na jego czole i ruszyła do wyjścia, gdyż matka Inariego zwołała wszystkich na obiad.
-Zajmij się nim, Shiro- dodała do swego lisa, mijając go na korytarzu.

Ile by dał, by cały czas słyszeć swe imię w jej ustach! Toż to był tak dla jego uszu! Marzył o tym, że codzień budzony jest przez pocałunek swej pani, a każdego dnia towarzyszyłby jej na każdym kroku. Nie ważne, czy pójdzie do sklepu z bielizną, czy też zacznie się przy nim przebierać. Pójdzie za nią wszędzie!
Dopiero potem zrozumiał sens jej słów i, z ogromną niechęcią, wszedł do pokoju, by klęczeć obok Kakashiego. Jednak nie przeszkadzało mu to w fantazjowaniu.

Gdy schodziła po schodach, minęła chłopca, który w oczach miał łzy. Spojrzała na jego matkę, która krzyknęła jego imię. Czemu to zrobiła? W końcu powinna najlepiej wiedzieć, jakie użycie trawiło go. Ona po prostu patrzyła na całą sprawę jako osoba dorosła, nie mogła być nierozważna i musiała zachować zimną krew.

-' Skoro osoba, która stała się dla niego matką, nie rozumie go, to od kogo miałby uzyskać akceptację i zrozumienie?!'- syknęła w jej stronę, jednak powiedziała to w swym ojczystym języku, przez co nikt nie mógł jej zrozumieć. Przeleciała jeszcze po wszystkich swymi oczami, po czym ruszyła za chłopcem.- Płacz tylko podlewa ból i sprawia, że on rośnie, dlatego nie pozwolę by zatopił się w tej bezkresnej otchłani mroku, jaką jest ból- dodała na odchodne, rozwiewając niektóre z obaw jego ''rodziny" oraz geninów.

Uchyliła lekko drzwi i wkradła się do środka. Widząc chłopaka, który nie mógł przestać płakać, przytuliła go. Po prostu go przytuliła. Był to drobny gest, który według wielu nic nie znaczy, jednak najlepiej sprawdzał się w takich sytuacjach. Okazała w ten sposób swą czułość oraz akceptację, której chłopiec nie odmówił. Powoli odwrócił się do niej przodem i również się w nią wtulił. Co prawda, było to wyjątkowo naiwne, jednak nadal był dzieckiem. Powinien robić to co pozostali jego rówieśnicy - bawić się, psocić.

-Już dobrze, jestem tu. Możesz mi o wszystkim powiedzieć...- wyszeptała do jego ucha. Po kilku minutach chłopak względnie się uspokoił i opowiedział Kyoki o losie pewnego bohatera wioski.
Nie przerywała mu, jedynie ocierała łzy z jego policzków, tym samym go pocieszając oraz zachęcając do dalszego mówienia. Miała w sobie coś, co sprawiało, że darzyło się ją zaufaniem oraz, dość kłopotliwymi, uczuciami. Mimo, że widział ją po raz pierwszy, czuł, że może jej powiedzieć o wszystkim, a ona przyjmie to ze spokojem oraz to zaakceptuje.
Gdy skończył opowiadać, delikatnie dopytała się o to, co zaszło przy stole. Na koniec jedynie potargała jego włosy i odparła:
- Jesteśmy podobni...- Zaciekawiła go swymi słowami, a jego pytające spojrzenie sprawiło, że kontynuowała.- Moi rodzice wychowywali mnie jak potwora. Nie mogłam ukazywać uczuć, bawić się z innymi, powoli stawałam się ludzką maszyną. Jednak krótko po moich trzynastych urodzinach zginęli w pożarze- Teraz to on ją przytulił. Mimo, że zrzerała go ciekawość, to nie mógł na razie słuchać o jej nieprzychylnym losie. Wystarczyło mu to, że rozumiała jego uczucia. A przynajmniej tak myślał.

- W ten sposób próbujesz chronić tych, na których ci zależy... Boisz się, że pewnego dnia i oni umrą, i zostawią cię samego, prawda?- zapytała, choć znała odpowiedź. Było to oczywiste, choć może tylko jej się takie wydawało.

-A ty boisz się czegoś, Nee-chan?- odpowiedział pytaniem na pytanie. W myślach przewidywał to, co powie. Była dla niego niesamowita, gdyż była kunoichi, która została wybrana na wsparcie dla pozostałych, a przynajmniej tyle usłyszał od Naruto, który rozmawiał o tym z Sakurą. Czego mogła się bać osoba taka jak ona? Musiała to być niezwykle potężna rzecz, sporo nawet białowłosa odczuwała tą emocję względem niej.

-Czego się boję...?-zapytała sama siebie, zamyślając się na chwilę. Czy było coś, czego się bała? Gdyby odpowiedziała, że niczego, to by skłamała. Jednak zapomniała już, jakie to uczucie, pomimo swej pamięci absolutnej - Wszystkiego... Boję się wszystkiego. Znając prawdziwą naturę człowieka, boję się go, a wszystko, co zrobił człowiek może cię zranić. Nawet natura bywa złośliwa i ci zaszkodzi... Boję się zranienia. Jeśli ktoś mnie zrani, będę miała uczuć dość, czego wyjątkowo nie chcę... Boję się morza, bo gdy wpadniesz do niego, mało kto będzie mógł cię uratować- Roześmiała się serdecznie, mimo, że było to udawane, chłopiec nie odróżnił fałszu od prawdy.- Doprawdy boję się wszystkiego!- opadła na plecy i wpatrywała się w sufit.- Obiecaj mi coś... nigdy, przenigdy nie wahaj się prosić o pomoc. Nie ważne czy to będę ją, czy ktoś inny, po prostu zwróć się do osoby, której ufasz.- Powoli wstała i ruszyła do wyjścia.- Zawsze znajdzie się osoba, która ci pomoże.

***
Udało mi się napisać rozdział za pierwszym razem! Czy to cud? Czy to samolot? Nie, to determinacja i brak pomysłu w jednym!(-ω-) zzZ Czyli tak zwana "nocna wena"!

Pytanko na dziś: czy zdarzyło wam się, że czytacie coś po raz Etny, bo tak wam się podoba?♡ ~('▽^人) Ja mam tak z książką "siła trucizny" Mari V. Snyder.
Tak, to moja ulubiona książka.

Dzisiaj trochę krótko i słabo, bo pisałam na telefonie. Jeśli znajdziecie jakiś błąd, to piszcie o tym, bo szczerze może się ich sporo pojawić.(o・_・)ノ”(ノ_<、)
A na razy was żegnam, Bye Bye-bi!         \( ̄▽ ̄)/

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top