I Rozdział 10 I
W spokoju dotarliśmy do mieszkania. Niezbyt interesowałam się rozmową, ale za to obmyślałam, jak odzyskać niektóre uczucia i odruchy. Na przyszłość może być to trochę kłopotliwe, kiedy np. coś wyskoczy na mnie z krzaków, a ja to pierdolnę odruchowo, a potem się okaże, że był to sojusznik... cóż... więc muszę się tego od uczyć. Przebrałam się w luźniejsze ubrania, po czym powędrowałam na polanę, poza murami wioski, na której byłam ostatnio. Droga nie zajęła długo, ponieważ biegłam.
Stanęłam na środku łąki, po czym obróciłam się w stronę srebrnego lisa.
-Shiro, mogę mówić, kiedy jesteśmy sami?- zapytałam z nadzieją. Nie mówienie jest upierdliwe w wielu sytuacjach.
-Oczywiście, panienko.- odparł grzecznie. Zaczął powoli do mnie podchodzić, po czym położył się obok mnie. Cichutko się zaśmiałam, zakrywając usta rękawem.- A więc, co dzisiaj robimy?- dodał, patrząc na mnie swymi czarnymi ślepiami.
-Moje słowa mają moc, prawda...?- chowaniec cicho przytaknął. Uśmiechnęłam się złowieszczo- Dzisiaj opanuję kształtowanie chakry. Do końca tygodnie chciałabym się nauczyć kształtować kształty (?) z chakry, tak, by się nie rozwaliły po lekkim uderzeniu. Może lepiej pokazać to w praktyce?- mówił i chodziłam w lewo i w prawo, zastanawiając się, jak mogę zrobić coś z chakry.
-Daję ci wolną rękę, panienko. Wiem, że jest to nierozważne, jednak przyjdę do ciebie pod wieczór, za ten czas masz trenować. Jeżeli ktoś tu przyjdzie, to nic nie mów, znajdź sposób, na komunikowanie się z nim bez użycia słów.- odszedł ode mnie kilka kroków, po czym zmienił się w ludzką formę i odwrócił się do mnie.- Pomyślałem, że umilę ci czas pobytu w tym świecie, dlatego chcę coś zdobyć. Przedmiot ten niezmiernie cię ucieszy, ponieważ wiem, że planowałaś go zrobić w najbliższym czasie. Zobaczymy się niedługo.- po tych słowach odszedł. Myślałam ostatnio o wielu rzeczach, więc nie mam pojęcia, co mógł przynieść, ale nie czas na to, czas na trening!
Zamknęłam oczy i wyciszyłam się. Równomierny wdech i wydech. Starałam się o niczym nie myśleć. Po chwili, znalazłam się w swoim umyśle. Wszędzie było ciemno, nie mogłam dostrzec nawet najmniejszego źródła światła, więc zrezygnowałam z jego szukania. Postawiłam krok w przód, a potem następny i następny, aż natrafiłam na przeszkodę w postaci czegoś metalowego. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam zimnego stopu. Pierwszy raz od dawna, poczułam na mojej skórze chłód. Zszokowana, przejechałam dłonią wzwyż po, jak się zorientowałam, kracie. Przyjemny mróz delikatnie muskał skórę.
Nagle moją uwagę przyciągnęły dwa ogromne, krwiste ślepia, które wpatrywały się we mnie, z drugiej strony krat. Spojrzałam na kreaturę, a ta, jak na zawołanie, spróbowała rozszarpać mnie szponami, które przecisnęły się przez metal. W miarę szybko odskoczyłam, przez co ucierpiały tylko me szaty. Jeden z pazurów stworzenia utknęło, a ono samo nie mogło na to nic zaradzić, więc postanowiłam mu pomóc. Powoli i spokojnie podeszłam do kraty. Tajemniczy byt obserwował każdy mój ruch, by w razie czego mnie zaatakować. Położyłam dłoń na jednej, która blokowała pazur, i najpierw spróbowałam rozstąpić je siłą, ale się nie udało, więc postanowiłam złamać nakaz nie mówienia.
-'Rozstąpcie się!'- wykrzyczałam, a żelazo posłusznie się rozsunęło, uwalniając bestię. Zrobiłam kilka kroków w tył, obawiając się ponownego ataku, jednak ono nie nadeszło. Spojrzałam zdziwiona na stworzenie, a ono wysunęło łapę przed klatkę, sugerując, bym na nią weszła. Tak też uczyniłam. Zwierze powoli zabrało koniczynę, razem ze mną, do środka klatki.
-Dlaczego mi pomogłaś?- zapytało ochrypłym, zaciekawionym tonem. To, że ta kreatura potrafi mówić, wprawiło mnie w zachwyt i zaskoczenie. Nie zwlekałam z odpowiedzią.
-Ponieważ nie mogłam cię zostawić.- odpowiedziałam przyjaznym tonem, który po raz pierwszy od dawna nie był wymuszony. Przytuliłam się do futra i zaczęłam je głaskać, z uśmiechem na ustach.
-Jestem potworem! Bytem, który nie powinien istnieć.- dodał, jakby zasmucony. Przeniosłam swój wzrok na oczy bestii.
-Jesteś podobny do mnie.- odparłam znudzonym tonem. Na me słowa stwór się zawahał i widać było, mimo ciemności, że chce się dopytać.- Nie jestem z tego świata. W moim, większość ludzi się mnie bała. Moi rówieśnicy nigdy ze mną nie rozmawiali, tylko czasem coś przekazywali, jeżeli ktoś ich o to poprosił. Pamiętam każdy wzrok, który wypełniony był odrazą, nie akceptacją i strachem. A powód, przez który byłam na to skazana, to absolutna pamięć i zmienne oczy. To nie ty jesteś potworem, a ludzie, którzy cię tak nazwali.- kontynuowałam swą wypowiedź. Chciałam wstać i wyjść z klatki, żegnając się po drodze, ponieważ miałam trening, ale tajemniczy byt nie pozwolił mi na to, chwytając mnie i przyciągając do siebie.- Co robisz?- zapytałam z stoickim spokojem.
-Jesteś pierwszą osobą, która powiedziała coś takiego. Aż mi się cieplutko na sercu zrobiło. Wyjątkowo pozwolę ci posiąść mą moc, jednak będziesz musiała składać mi czasem ofiary.- mówiło ucieszone, po czym wtuliło mnie w swoje futro.
-Nie potrzebuję mocy.- na moje słowa, oczy futrzaka rozszerzyły się z zdziwienia.- Po co mi ona? Jeśli będę chciała stać się silniejsza, to po prostu będę więcej trenować. Znam przyszłość, więc nie pożałuję swej decyzji. Wiesz... nigdy w życiu nie miałam prawdziwego przyjaciela... to jedyne, czego kiedykolwiek pragnęłam.- dodałam i wyrwałam się z objęć bestii, po czym wyszłam z klatki.- Jeżeli będziesz chciał, to mnie wezwij, raczej to potrafisz, możemy wtedy pogadać. A na razie, Bye Bye-bi!- rzuciłam i wyszłam z umysłu.
Na zewnątrz było tak samo, jak ostatnio. Spojrzałam na liście, które spadały z drzew. Liście, które, przed wejściem w umysł, dopiero odpadały od gałęzi, teraz były trochę poniżej ich. Długo myśleć nie musiałam, by domyśleć się, że, wchodząc do umysłu, zatrzymałam czas.
Postanowiłam wznowić trening. Wyobraziłam sobie model katany i zaczęłam tworzyć jej kształt w powietrzu. Chakra powoli formowała broń, która rzucała blask na okolicę, przez co zbierały się tu różne zwierzęta. Delikatnie podniosłam rękę, by nie uszkodzić miecza, zamachnęłam się nim, by sprawdzić, czy dobrze leży w dłoni. To, co ujrzałam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ostrze wprawiło powietrze w drżenie i fale, które w prędkości światła dotarły do drzew, które otaczały polanę, i zrobiło głębokie wcięcia w nich. Nawet nie zauważyłam, kiedy wokół łąki zebrało się kilka ludzkich gapiów. Zamachnęłam się jeszcze kilka razy, chcąc powtórzyć pierwotny efekt i go spotęgować. Na drewnie pojawiały się, coraz to nowe, rysy, które pogłębiały się z każdym kolejnym uderzeniem.
-Wow...- usłyszałam ciche westchnięcie wśród drzew. Odwróciłam się natychmiast i z wściekłością zapytałam:
-Kto tam jest?!- prawie to wykrzyczałam, przez co poczułam, że obserwatorzy się lekko boją. Nie otrzymałam odpowiedzi, dlatego zrobiłam kilka mocniejszych zamachnięć kataną w ich stronę. Miałam nie mówić, jednak wiadome było, że nie przystosuje się do tego rozkazu całkowicie. Zza krzaków wyszły cztery osoby: Neji, gostek obcięty na garnek, jego starsza forma i brązowowłosa dziewczyna. Dobrze wiedziałam, kim oni byli.
-Cóż za siła młodości!- wykrzyczał Gai z ekscytacją. Nagle jego młodsza forma podłapała jego zapał i zaczęła robić pompki i przysiady. Co za debile... Białooki powoli do mnie podszedł i uśmiechnął się.
-To tylko my.- powiedział z lekkimi rumieńcami, czego nie rozumiałam. Pokazał gestem, bym poszła za nim, a on zaprowadził mnie do swej drużyny. Uśmiech zniknął z jego twarzy, kiedy mogli go zauważyć jego towarzysze.- To moja drużyna.- Już chciał wymieniać po kolei jej członków, jednak mu przerwałam, głaszcząc go po głowie. Spojrzał na mnie zaskoczony, na jego twarzy widniały mocne rumieńce, które stopniowo się powiększały. Katana, którą miałam w drugiej ręce, zamieniła się w zwykłą chakrę, która powędrowała z powrotem do mego organizmu.
Podniosłam jedną rękę, która była wolna, i skierowałam do niej chakre. Przez co, kiedy poruszałam palcem wskazującym, w powietrzu pozostawał po tym ślad. Uznałam, że jest to dobry sposób na komunikowanie się. Napisałam w powietrzu ''wiem o tym'' i uśmiechnęłam się serdecznie. Szybko dodałam ''obecnie nie mogę mówić. Wybaczcie mi to.''. Zdjęłam drugą rękę z głowy Nejiego. Tenten patrzyła się na mnie z przyjaznym uśmiechem, jednak w jej oczach malował się podziw, którego nie potrafiłam uzasadnić. Przekierowałam swój wzrok na trzeciego członka ich drużyny, który był lekko zarumieniony i wpatrywał się we mnie, jak w obrazek.
-To ty jesteś Hiniku, prawda?- zapytał garnek (ciekawe przezwisko, prawda?) z dziwnymi iskrami w oczach. Przytaknęłam.- Neji opowiadał nam o tobie!- podniósł jedną dłoń i zacisnął ją w pięść, pokazując swą determinację, która aż od niego biła. Na jego słowa białooki nieznacznie się zarumienił.- To prawda, że nauczyłaś się naszego języka w jeden dzień?! Zmierzysz się ze mną?!- dopytywał się. Może dla normalnych ludzi wydawał się nienormalny, jednak ja uważałam, że w pewien sposób jest nawet uroczy i ciekawy.
''Nie do końca w jeden dzień. Do jego nauki zabrałam się po kilku dniach, w których mogłam nauczyć się wymowy oraz niektórych słów.'' pisałam z zakłopotaniem, które znikło na drugiej kwestii. '' Z wielką chęcią przetestuję swoje umiejętności, Lee. Jednak, czy będę mogła iść na całość?'' na moją twarz wpełzł diabelski uśmiech, który powiększył determinację skały, o ile było to wykonalne.
-Oczywiście, Hiniku-san.- Odpowiedział, salutując. Kij wie, po co to zrobił.
Reszta drużyny przypatrywała się nam w milczeniu. Neji próbował zabić mojego przeciwnika wzrokiem, Tenten wyrażała wielkie zainteresowanie walką która zaraz się odbędzie, a Gai przeżywał to, że został zignorowany.
No cóż, walkę czas zacząć.
---
Tylko mi się wydaję, że wszystkie postacie wychodzą mi ooc? Mniejsza z tym. Mam dla was krótką informację, która i tak nikogo nie obchodzi. Obecnie kończę pisać prolog z Kenmą Kozume! Yey! Co prawda, miałam pisać ff z akashim, ale... nie chciało mi się.
W kolejnym rozdziale: Walka z skałą! Czuję się, jakbym była jakimś komentatorem XD
★☆。.:*:・"゜★βyёヾ(⌒∇⌒)ノβyё★。.:*:・"☆★
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top