Rozdział 7
Mia miała nadzieję, że ankieta skłoni uczniów Madison do wyznań. Miała to być spokojna przestrzeń, w której mogli wyrzucić wszelkie żale i pretensje. No i wspomnieć o liście przy okazji. Jeśli takowa lista istniała, musiała być w szkole wkurzone dziewczyny, które padły ofiarą footballistów. Prawdopodobnie nikt nikogo do niczego nie zmuszał, ale tego rodzaju proceder nie był w porządku. Zaciąganie dziwwczyn do łóżka, żeby zdobyć punkty. Po co? Tego nie wiedziała.
Ciemnowłosa weszła do ankiety. Chciała sprawdzić czy przypadkiem nie pojawiły się nowe odpowiedzi, chociaż szanse były nikłe. Zaobserwowała, że największa ilość ankiet wpłynęła pierwszego dnia. Każdego następnego obserwowała tendencję malejącą. Ku swojemu zdziwieniu i rozczarowaniu jednocześnie, zobaczyła cztery nowe odpowiedzi. Większość odpowiedzi przejrzała przelotnie. W tej chwili naprawdę nie miała ochoty widzieć kolejnych odpowiedzi w stylu "są świetni i dobrze grają". Od razu przeszła do ostatniego pytania, które brzmiało następująco:
Czy chcesz dodać coś jeszcze o drużynie footballowej?
Trzy z nich były standardowe. Jedna dziewczyna lub chłopak, nie była pewna co do płci, napisał że są hot. W tej ankiecie zobaczyła naprawdę wiele dziwnych odpowiedzi. W kolejnej ktoś napisał "nie", a w następnej zostawił puste miejsce. Za to czwarta odpowiedź była nietypowa, zwróciła jej uwagę.
Pewnie ktoś z nich został wybrany przez Dyrektora. Tak jest co roku.
Przeczytała tę odpowiedź wielokrotnie i ciągle jej nie rozumiała. Do czego zostali wybrani przez dyrektora? Czemu ten ktoś napisał to słowo z dużej litery? Dysortografia lub coś podobnego, a może to był celowy zabieg? Jeśli tak, nie miała pojęcia w jakim celu. Jeszcze to drugie zdanie... Tak jest co roku. Czy dyrektor ma coś wspólnego z wyborem do szkolnej drużyny footballowej? To był dziwne.
Czas podsumować wyniki. Nic nie miała. Nikt w szkole nie napisał o liście. Niemal każdy wspominał o bogatym życiu towarzyskim drużyny, ale nic ponadto. Chociaż znalazło się określenie "męskie dziwki". Wątpiła, żeby sportowcy faktycznie brali udział w prostytucji. Uczniowie Madison potrafili być wyjątkowo okrutni i wulgarni, ale to była czysta złośliwość. To nie miało nic wspólnego ze stanem faktycznym.
Sanchez wróciła do punktu wyjścia. Jak na razie sportowcy byli czyści. Być może Dylan się mylił. Gdyby tak było, bardzo by się ucieszyła. Mogłaby wtedy pisać dla szkolnej gazetki i na spokojnie spotykać się z Blake'iem. Od czasu ostatniej rozmowy z Dylanem jej kontakt z Blake'iem stanął w miejscu. Nie potrafiła mu zaufać, otworzyć się przed nim, już o bliskości nie wspominając... Widzieli się kilka razy, byli na jednej czy dwóch randkach, ale coś przestało między nimi grać. Nie wiedziała czy chodziło o rzadkość spotkań. Obydwoje musieli się uczyć, a Blake miał jeszcze liczne treningi. Nie mieli dla siebie tyle czasu co na początku. Istniała też możliwość, że Blake wyczuł dystans z jakim się do niego obnosiła i również go zachowywał. Po prostu coś było mocno nie tak i chciała to naprawić, a żeby móc spróbować, potrzebowała ostatecznie rozprawić się z tematem listy.
Nie miała bladego pojęcia jak się do tego zabrać. Postanowiła, że porozmawia z Dylanem. Skoro twierdził, że owa lista istniała, na pewno wiedział o niej więcej. Potrzebowała wskazówki. Miała dość tajemnic ze strony Dylana. Jeśli chciał od niej czegoś konkretnego, powinien jasno dać do zrozumienia, czego chce. Nie będzie się bawić w jakieś pieprzone zagadki.
Ciemnowłosa sprawdziła, gdzie miał aktualnie lekcję. Mimo że była na lekcji literatury, kompletnie nie potrafiła się skupić. Profesorka była całkiem miła i bardzo nie nudziła, co nie znaczyło, że mówiła ciekawie... Jednak klasa miała ją gdzieś. Rozmawiali w grupkach. Tymczasem profesorka starała się ich pszekrzyczeć. Atmosfera w klasie raczej nie zachęcała i na pewno nie ułatwiała nauki. W każdym razie Mia miała obecnie ważniejsze sprawy.
Po dzwonku pośpiesznie skierowała się do laboratorium chemicznego, gdzie Dylan właśnie skończył lekcję. Posiadanie jego planu lekcji było najlepszym pomysłem w jej życiu. Przykro jej było, że musiała oszukać woźnego, żeby go zdobyć, ale cel uświęcał środki, prawda?
- Musimy porozmawiać- oznajmiła na wstępie Sanchez, podchodząc do znajomego bruneta. Dylan zmierzył ją wzrokiem z chłodną wyższością. Nie znosił jej, a ona jego. Świetnie się dobrali, co nie?
- Nie sądzę. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, chyba że masz dowody- odparł Cooper.
Kiedy chciał ją minąć, stanęła mu na drodze. Nie po to tutaj przyszła, żeby ją zbył.
- Jeszcze nic nie znalazłam- przyznała Mia z niezadowoleniem. Nie lubiła przyznawać się do porażki zwłaszcza przy kimś, kto pewnie uważał że specjalnie nic nie znalazła. Ciągle pamiętała jego wyrzut, że "pieprzyła się z Callawayem". Nie zapomni mu tego.- I właśnie dlatego chcę pogadać. Podpowiedz mi co mogę zrobić, skoro jesteś takim wielkim dziennikarzem. Zrobiłam ankietę, ale to nic nie dało.
- Wiedziałem, że to ty. Pomysł nie był zły. Po prostu nie dotarłaś do właściwych osób.
Ciemnowłosa była nieco zaskoczona odpowiedzą Dylana. Spodziewała się czegoś mniej przychylnego, a już na pewno nie swego rodzaju pochwały.
- W jaki sposób mam do nich dotrzeć?
- To proste. Wcale nie musisz tego robić. Wystarczy znaleźć dowód, a wtedy, wierz mi, znajdą się chętni do rozmowy.
Gdyby to było takie proste, pomyślała Sanchez z przekąsem.
- Przestań mówić zagadkami. Potrzebuję konkretów. Gdzie mam znaleźć rzekome dowody? Byłoby mi łatwiej, gdybyś nie ukrywał przede mną tego co wiesz.
Dylan przewrócił oczami.
- A gdzie footballiści zazwyczaj się spotykają? W szatni. Myślę, że lista jest u kogoś w szafce.
Mia od razu zwróciła uwagę na sugestywne spojrzenie rzucone jej przez Coopera przy słowie "kogoś". Podejrzewał kapitana drużyny, Blake'a. Uśmiechnęła się cierpko.
- Nie umiesz zachować zasady domniemania niewinności, co?
- Nie jestem adwokatem. Poza tym podzielę się z tobą pewną tajemnicę. Mam nosa do takich spraw, a to śmierdzi na odległość.
Ciemnowłosa z trudem powstrzymała komentarz, że dla niego śmierdzi wszystko co ma związek z Blake'iem. Był do niego uprzedzony. Tego była pewna.
- Sprawdzę to i dam ci znać. Jeśli nic nie znajdę, wiesz co to oznacza.
- Brak obiektywizmu?- podsunął brunet wyzywająco.
Mia po prostu nie miała do niego siły. Był tak cholernie uparty. Nie przyjmował żadnych argumentów. Najlepiej będzie jak zakończę tę rozmowę, bo może ona doprowadzić jedynie do kłótni, stwierdziła.
- Chyba już pójdę. Dobrze wiesz, co o tym myślę. Póki nie zobaczę dowodów, to tylko twoje wymysły.
Ciemnowłosa obróciła się na pięcie i skierowała się do pokoju. Miała okienko i pomyślała, że mogłaby porozmawiać ze swoimi współlokatorkami. Brat Thalii chodził do Madison już drugi rok. Musiał coś słyszeć. Mogła od razu tak zrobić zamiast bawić się w tworzenie ankiety. Pomimo rezultatu rozmowy, zamierzała sprawdzić szatnię szkolej drużyny. Nie chciała grzebać w rzeczach Blake'a, ale musiała mieć pewność, że Cooper się myli. Nie mogła inaczej.
Tak się szczęśliwie złożyło, że następnego dnia miał być pierwszy mecz w sezonie. Jako że chodziła z Blake'iem, nikogo nie zdziwi jej widok w szatni przed meczem. Wystarczy, że poczeka aż wszyscy wyjdą i sprawdzi szafki. Brzmiało banalnie. Do czasu przerwy nikt jej nie przeszkodzi, bo wszyscy będą zaaferowani grą.
- Dziewczyny, znowu potrzebuję waszej pomocy- zaczęła Mia na widok współlokatorek. Z dnia na dzień coraz bardziej je lubiła. Trafiła na naprawdę fajne osoby.
- Dawaj- mruknęła Thalia z uśmiechem.
Lila również obrzuciła ją pytającym spojrzeniem. To właśnie w nich lubiła. W każdej chwili były gotowe rzucić wszystko, żeby pomóc jej w czymś lub porozmawiać, gdy tego potrzebowała.
- Czy słyszałyście kiedykolwiek o liście footballistów? Dylan twierdzi, że przypisują dziewczynom punkty za seks z nimi i stworzyli z tego ranking. To prawda?
Obie wytrzeszczyły oczy ze zdziwienia, więc chyba nic nie wiedziały. Szkoda.
- Ja pierdolę. I ty się dalej spotykasz z Blake'iem? Czy wy...?
Ciemnowłosa zgromiła Lilę wzrokiem. Naprawdę sądziła, że po takich plotkach miała ochotę iść z nim do łóżka? Nie, do czasu weryfikacji.
- Oszalałaś. Odkąd o tym usłyszałam, trzymam go na dystans. Szukam dowodów, bo inaczej Dylan nie pozwoli mi być częścią gazetki szkolnej.
- Nie słyszałam o tym. Co za akcja- stwierdziła Thalia.- Czyli szpiegujesz swojego chłopaka dla gościa z gazetki, żeby móc pisać artykuły na stronę? Nie wygląda to dobrze.
Współlokatorka ujęła to w najgorszy możliwy sposób, ale... Miała rację. Mia mogła o tym myśleć na różne sposoby, ale nie zachowywała się w porządku w stosunku do Blake'a. Jednak nie miała innego wyjścia. Pisanie było jej żywiołem.
- Tak- przytaknęła po chwili, z nutką niechęci.
Thalia pokręciła krytycznie głową.
- Nie wróżę wam długiego związku, ale wiesz że cię popieram we wszystkim. Niezależnie od istnienia listy, footballiści mają powodzenie i to wykorzystują. Nie mam nic przeciwko dokopaniu kapitanowi drużyny. Niech chociaż raz to on poczuje co to zdrada.
- Tak. Laski górą- poparła ją Lila.
Sanchez wcale nie czuła się pocieszona. "Zdrada", nie chciała używać takiego sformułowania. Nagle przyszło jej coś jeszcze do głowy.
- Powstrzymam się od komentarza. Mam jeszcze jedno pytanie. Słyszałyście o dyrektorze i corocznych wyborach?
- To głupia szkolna legenda. To tylko wymysły znudzonych uczniów- odparła natychmiast Thalia.
- Nie mów, że napisał do ciebie dyrektor- rzuciła Lila z wyraźną ekscytacją.
Ciemnowłosa nie wiedziała o co chodzi. Raczej dyrektor nie kojarzył się z niczym dobrym. Dlaczego w takim razie Lila wyglądała na taką szczęśliwą, gotową do gratulacji?
- Nie, w ankiecie, którą zrobiłam ktoś wspomniał o dyrektorze i wyborach. Powiedzcie mi o co chodzi. Pierwszy raz słyszę o czymś takim.
- To bzdury.
- Skąd wiesz?- spytała Lila.- Może po prostu nie zostałaś wybrana. Ja ci chętnie o tym opowiem, Mia. Chodzi o to, że dyrektor, a raczej osoba się za niego podająca wybiera dziesięć osób, może kilka więcej. Mniej niż dwadzieścia na pewno. Kontaktując się z nimi online wysyła im wyzwania, które mają wykonać. Osoba, która zrobi wszystkie wyzwania wygrywa stypendium i dużo pieniędzy. Każdy chce, żeby na niego trafiło.
- Mów za siebie- wtrąciła Thalia.- Zapominasz o drugiej części legendy. Osoby, którym nie uda się wykonać zadań znikają. Bezpowrotnie. Nikt nie wie co się z nimi stało.
- Nie wiadomo czy tak jest. Może po prostu przegrani się nie ujawniają- zaoponowała Lila, krzyżując ręce na piersi.
Z nieznanego jej powodu Mia uznała to za ciekawe. Z jednej strony historia przedstawiała się jako wielka szansa, gra o przyszłość. Z drugiej mogła mieć niezbyt dobre zakończenie. Ciemnowłosa nic nie mogła poradzić na to, że przeszedł ją dreszcz, gdy usłyszała o zniknięciach. Thalia zazwyczaj była poważna, więc w tej sytuacji zabrzmiało to tak, jakby miała pewność. Mia zastanawiała się ile w tym było prawdy, a właściwie czy cokolwiek. Może ktoś to wymyślił, żeby straszyć młodszych uczniów?
- Powiedziałaś, Li, że organizuje to dyrektor albo osoba się za niego podająca. Więc jak to działa? Uczestnicy wykonują zadania, nie wiedząc od kogo one są? Równie dobrze ktoś mógłby ich nabrać- stwierdziła Sanchez.
- Nie znam szczegółów, ale tak, wykonują wyzwania od kompletnie obcej osoby. Chyba Dyrektor wysyła im wiadomości z wyzwaniami.
- Widzisz jak to nieracjonalnie brzmi? Kto wykonywałby wyzwania od jakiegoś Dyrektora, skoro nawet nie wiedzą kto to? Wątpię, żeby prawdziwy dyrektor się w to bawił. Poza tym nikt nigdy nie widział na oczy wygranej. Żaden z tych rzekomych uczestników nigdy się nie ujawnił.
Ciemnowłosa przyznała w duchu rację Thalii. Gra w "Dyrektora" brzmiała nierealnie. W informacjach, które zdobyła było mnóstwo luk. Ile wyzwań i co na przykład musieli zrobić? Jak osoba, która wymyślała te wyzwania sprawdzała czy faktycznie je wykonali? No i kto dałby tyle pieniędzy za coś takiego? To po prostu nie trzymało się kupy. To musiała być tylko szkolna legenda. Niemożliwe, żeby coś takiego działo się w realu.
*****
Następnego dnia Mia wprowadziła swój plan w życie. Mniej więcej dziesięć minut przed początkiem meczu poszła do szatni. Mimowolnie odwracała wzrok, widząc półnagich footballistów. Nie chodziło o to, że nie chciała popatrzeć... Po prostu tak nie wypadało. Wszelkie sprośne uwagi zignorowała. W końcu mimo oczu zakrytych dłonią zdołała wypatrzeć Blake'a.
- Co ty tutaj robisz?- spytał blondyn z tym swoim czarującym uśmiechem. Jeszcze nie zdążył ubrać koszulki, więc miała doskonały widok na jego umięśnioną klatkę piersiową. Starała się odwrócić wzrok, ale to wcale nie było takie proste. Naprawdę miał się czym pochwalić.
- Nie można już życzyć powodzenia swojemu chłopakowi przed meczem?- odparła ciemnowłosa z trudem przenosząc wzrok na jego twarz. Mogła jeszcze chwilę zaczekać, żeby na pewno zdążył się ubrać.
- Oczywiście, że można- stwierdził Blake, przyciągając ją lekko do siebie tak, że niemal dotykała jego nagiej dobrze zbudowanej klatki piersiowej. Zdecydowanie nie czuła się z tym dobrze, biorąc pod uwagę p co go podejrzewała. Walczyła też z chęcią do spuszczenia wzroku. Skup się, Sanchez, powiedziała sobie w myślach.- Można też popatrzeć, jeśli masz na to ochotę. Wystarczy, że powiesz, co mam zdjąć, a to zrobię. Jestem do twoich usług.
Ciemnowłosa zaczerwieniła się. On wiedział, jakie wrażenie na niej wywarł. Co za wstyd. Jeszcze ten tekst, który brzmiał bardzo dwuznacznie...
- Być może wrócimy do tematu, ale nie teraz. Za chwilę mecz. Powodzenia.
Ciemnowłosa była tak skołowana, że nie wiedziała co powiedzieć. Blake był taki czarujący, przystojny, słodki, zabawny... Liczyła, że lista okaże się kłamstwem. Jej relacja z Blake'iem układała się tak dobrze. Nie chciała tego stracić.
Blake zamiast odpowiedzieć przyciągnął ją do siebie jeszcze bardziej, objął ją w talii i pocałował. Mia odwzajemniła pocałunek i rozchyliła usta, pozwalając mu go pogłębić. Co miała zrobić? Callaway naprawdę zajebiście całował...
Po chwili przerwali im zniecierpliwieni członkowie drużyny. Mieli wychodzić na boisko, a Blake nawet nie miał koszulki.
- Przepraszam- mruknął Blake, pośpiesznie się ubierając. Ciemnowłosa odsunęła się na bezpieczną odległość.
- To ja przepraszam. Mogłam nie przychodzić do szatni.
- Jak dla mnie możesz być tutaj zawsze, ale pamiętaj co ci wcześniej powiedziałem.
- Chciałbyś- rzuciła prowokująco.
- Nawet nie wiesz jak bardzo- odparł Callaway szeptem, przez co tylko ona to usłyszała.
Po raz kolejny się zaczerwieniła. Pożegnała Blake'a krótkim i pełnym zażenowania "idź już". Blondyn przyjął to z pewnym siebie uśmiechem, po czym wyszedł jako jeden z ostatnich.
Po chwili Mia została w męskiej szatni sama. Jako że na ścianach nic nie wisiało, od razu przeszła do szafek. Otwierała każdą po kolei i sprawdzała każdą luźną kartkę, która pojawiła się w zasięgu jej wzroku. To zadanie nie zawsze było proste. Znalazła mnóstwo śmierdzących ubrań, które pewnie odleżały swoje po treningu. Okropne, pomyślała z obrzydzeniem. Pomimo tego, nie przerwała poszukiwań. Nawet zrobiła kilka zdjęć dla Dylana, żeby w razie czego udowodnić, że faktycznie szukała.
W końcu doszła do samego końca i nic nie znalazła. Została jej jedna szafka, której naprawdę nie chciała przeszukać. Miała mieszane uczucia. Z jednej strony to było wyraźne naruszenie zaufania Blake'a. Z drugiej... Mógł się nią bawić, podrywać ją tylko dlatego żeby zdobyć kilka głupich punktów. Zabrnęła już tak daleko, że nie mogła się cofnąć.
Ciemnowłosa wzięła głęboki wdech. Serce waliło jej jak szalone. Czuła jakby ta jedna szafka jednocześnie ją przyciągała i odpychała. Policzyła do trzech i otworzyła ją na oścież. Odruchowo zatkała nos, spodziewając się śmierdzących ubrań, których znalazła w tej szatni wyjątkowo dużo. Ku jej zaskoczeniu, znalazła jedynie czyste poskładane ubrania. Dobrze to świadczyło o Blake'u. Chyba nie był aż takim bałaganiarzem jak jego koledzy.
Pod ubraniami leżało kilka zeszytów. Na wierzchu nie zauważyła żadnej luźnej kartki. Znalazła lekturę, zeszyt od matematyki, w którym było wyjątkowo mało notatek, oraz luźną kartkę. Kiedy już myślała, że nic nie znajdzie, zobaczyła pewną anomalię. Szafka Blake'a była płytsza niż inne. Dla porównania otworzyła szafkę obok i owszem, była głębsza. Dziwne, stwierdziła w myślach. Popukała lekko tył szafki kapitana drużyny i wtedy wszystko stało się jasne. Blake wstawił karton pomalowany na ten sam kolor co wnętrze szafki. Ukrywał coś i doskonale wiedziała co to będzie.
Przełknęła nerwowo ślinę. Czuła jakby w jej gardle powstała gula. Przez chwilę miała wrażenie, że ten nieprawdziwy tył szafki odkrył ktoś inny. Jakby była obserwatorem, a nie bohaterką rozgrywających się przed nią wydarzeń. Dzięki temu przez chwilę dłużej łudziła się, że miała cudownego chłopaka. Teraz wiedziała, że ten "idealny" związek od początku był fikcją. Blake zawsze traktował ją jako kolejne osiągnięcie na liście, dodatkowe punkty.
Nowe odkrycie bolało zaskakująco mocno. Nie myślała, że aż taką wiarę w nim pokładała. Od początku myślała, że to jedynie kłamstwo Dylana. Za rzekomym "domniemaniem niewinności" ukryła wszelkie obawy dotyczące jej nowego związku. Nie czekając ani chwili dłużej wyjęła sztuczny tył szafki i pozwoliła mu upaść na podłogę. Jej oczom ukazała się lista. Nie jedna kartka, ale kilka. Pierwsza z nich przedstawiała imiona i nazwiska członków drużyny i ilość posiadanych przez nich punktów. Następne były listą dziewczyn chodzących do Madison. Było tego dużo, ale obstawiała, że to nie była nawet połowa. Ciężko wypisać połowę szkoły na kilku kartkach A5.
Przez moment miała ochotę się rozpłakać. Do oczu napłynęły jej łzy. Powstrzymała je mruganiem. Nie powinna płakać. Blake tak samo jak inni członkowie drużyny footballowej powinni za to zapłacić. Zaczęła robić zdjęcia. Dużo zdjęć. Jak najwięcej.
Po powrocie do pokoju natychmiast zabrała się za pisanie artykułu. Nie zamierzała iść pogratulować wygrania meczu jeszcze swojemu chłopakowi. Najchętniej pomachała by mu tą kartką przed oczami i przywaliłaby mu pięścią w nos. Nie zrobiła tego, bo wyobraziła sobie jego minę, gdy artykuł o footballistach ukaże się na stronie głównej. Będą mieli ogromne problemy. Już ona o to zadba.
*****
Był wieczór, ale jeszcze nie północ. Ciemnowłosa była z siebie dumna. Skończyła tekst i bardzo jej się podobał. Blake'a zablokowała tuż po znalezieniu listy, a później zaszyła się w bibliotece. Nawet jeśli wydawał się zdziwiony jej nieobecnością po meczu, nie miał jak jej o tym powiedzieć. Nie znalazł jej.
Na początku Mia chciała znaleźć Dylana. Po mniej więcej trzydziestu minutach dała sobie spokój. Nie miała pojęcia, gdzie znajdował się jego pokój, a plan lekcji nie obejmował zajęć wieczornych. Ostatecznie poszła od razu do szkolnego informatyka. Miał na imię Dean. Poznała go przy okazji ankiety. W końcu jakoś musiała ją wrzucić na stronę, a mógł to zrobić tylko administrator.
- Późno jest. Co ty tutaj robisz?- zapytał ją blondyn, unosząc wzrok znad ekranu komputera. Ta późna pora nie przeszkadzała mu w korzystaniu z komputera. Co on na nim robił, nie miała pojęcia. Informatyka była dla niej czarną magią.
- Nie obudziłam cię. Potrzebuję przysługi. Mam tekst, który musi niezwłocznie pojawić się na stronie szkoły. Najlepiej już- powiedziała Sanchez, kładąc koło informatyka pendrive. Nie trudziła się z wersją papierową, bo nie miała na to czasu.
- Żartujesz sobie? O tej porze? Przyjdź jutro. Nie mam na to czasu...
- Posłuchaj mnie uważnie, Dean, bo nie zamierzam się powtarzać po raz kolejny. Ten tekst musi wylądować dzisiaj na stronie. Chodzi o footballistów i ich karygodne zachowanie wobec kobiet. Słyszałeś kiedyś o liście?
Blondyn skulił się, słysząc jej nieznoszący sprzeciwu i nieco wrogi ton. Była wkurzona na Blake'a. Przez przypadek oberwało się niewinnemu informatykowi, który chciał uniemożliwić jej zemstę. Nie zamierzała odpuścić. Tu nie chodziło tylko o nią, ale o mnóstwo innych kobiet, które dały się nabrać na czar footballistów. Nie chciała dopuścić, żeby ucierpiał ktokolwiek więcej.
- Coś tam mi się obiło o uszy. Po namyśle stwierdzam, że chyba mogę zrobić dla ciebie wyjątek. Dylan o tym wie, prawda?
Mia przytaknęła. Okłamała go, ale to wszystko przez awersję "dziennikarza" do komunikacji przez internet. Gdyby tylko wysilił się na tyle, żeby odpisywać na wiadomości... Wtedy wiedziałby o tym od razu, a tak musiała załatwić sprawę inaczej.
- Gotowe- poinformował po kilku minutach Dean, spoglądając na nią z lekkim strachem. Nie chciała go przestraszyć. Po prostu musiał wrzucić ten tekst.
- Dziękuję- mruknęła z uśmiechem. Chciała złagodzić nieco swój wizerunek w oczach informatyka. Jeśli dobrze pójdzie, będzie z nim współpracować częściej. O ile Dylan nie wyrzuci jej za opublikowanie tekstu bez konsultacji z nim, dodała w myślach ponuro.
*****
- Coś ty sobie myślała?!- warknął Cooper, wchodząc do klasy, gdzie przed chwilą miała lekcje. Obecnie trwała przerwa, ale dzięki uprzejmości profesora mogli zostać w klasie, co zdarzało się wyjątkowo rzadko. Mimowolnie zaczęła się zastanawiać jak ją znalazł.
- Nie tutaj- rzuciła ciemnowłosa, próbując zachować spokój. Uprzednio przygotowała sobie kilka całkiem dobrych argumentów, dla których opublikowała ten tekst wczoraj, bez jego wiedzy. Po prostu musiał jej wysłuchać, ale w jego przypadku to wcale nie było takie proste.
Brunet wyszedł razem z nią na korytarz i dopiero tam wznowili "rozmowę" o ile w taki sposób można to było nazwać.
- Chciałem ci dać szansę. Poważnie. Jak mogłaś opublikować tekst bez mojej wiedzy?! To niedopuszczalne!
Mia przewróciła oczami. W jej opini Dylan nieco przesadzał, ale miał prawo gniewać się. Działała za jego plecami w gazetce, która tak jakby do niego należała... Jednak miała ku temu dobry powód i zamierzała się tego trzymać.
- Postąpiłam zgodnie z twoją radą- zaczęła, mając nadzieję choć trochę zmniejszyć jego złość.- Znalazłam listę w szafce Blake'a. Miałeś rację.
Ostatnie dwa słowa z trudem przeszły jej przez gardło. Naprawdę nie lubiła przyznawać racji idiocie, który jest święcie przekonany o swojej nieomylności... Tym razem mu się udało.
- Widzisz? Mój dziennikarski zmysł zawsze ma racje- oznajmił Dylan, na co uniosła brwi.- Od razu uprzedzam, że nie interesuję się twoim życiem prywatnym. Z względów czysto zawodowych muszę zapytać czy z nim spałaś. Tak było?
Sanchez spiorunowała bruneta spojrzeniem. Na serio miał tupet, żeby pytać o coś takiego?! Poza tym to nie miało nic wspólnego z zawodem, bo żadne z nich nie zajmowało się profesjonalnie dziennikarstwem. Jeszcze.
- Nie. Oczywiście, że nie- oburzyła się Mia.- Za kogo ty mnie masz? Naprawdę myślisz, że w ciągu tak krótkiej znajomości mogłabym pójść z kimś do łóżka?! Wiesz co, nie odpowiadaj. Nie chcę wiedzieć. Interesuje mnie co myślisz o moim artykule.
Ciemnowłosa z niecierpliwością czekała na odpowiedź. Nie wiedziała dlaczego tak bardzo ją to obchodziło, ale chciała wiedzieć czy miała jakąś przyszłość w szkolnej gazetce.
- Jest naprawdę dobry, ale nigdy więcej nie publikujesz nic bez mojej zgody. Jasne?
Ani przez moment nie spodziewała się pochwały. Miała ochotę skakać z radości. Udało jej się! Pomimo samowolnej publikacji, która była wyjątkowo ryzykowna. Czuła się taka szczęśliwa.
- To się już więcej nie powtórzy- zapewniła Mia z pełnym zadowolenia uśmiechem. Przez chwilę miała ochotę uściskać Dylana, ale z oczywistych względów tego nie zrobiła. Powtarzała sobie, że to jedynie chwilowe zaćmienie umysłowe.- Więc o czym teraz mam pisać?
- Nie ciesz się tak. Gdybyś dała mi skończyć, wiedziałabyś że najpierw powinnaś iść z tym do dyrektora. To poważniejsza sprawa. Ponadto mogłaś nie podpisywać tekstu swoim imieniem i nazwiskiem. Będziesz miała kłopoty. Footballiści ci tego nie darują.
W całym przypływie euforii, a wcześniej złości, nie przejmowała się konsekwencjami. Dopiero teraz do niej dotarło, że mogą być nieco poważniejsze niż myślała.
- Nie szkodzi. Dam sobie radę. Nie mogłam pozwolić, żeby jakakolwiek kolejna dziewczyna została wykorzystana przez footballistów. Właśnie dlatego tak pospieszyłam się z publikacją...
- Rozumiem. Witaj w redakcji.
Choć Dylan nie podzielił się z nią żadną dodatkową informacją, przepełniała ją radość. Witaj w redakcji. Właśnie na te słowa czekała. Kiedy Dylan odchodził, wprost nie mogła uwierzyć własnym oczom. Czy on faktycznie przed chwilą się uśmiechnął? Czy to możliwe, że trochę zyskała w jego oczach? Może i straciła chłopaka, ale zyskała coś ważniejszego. Możliwość realizacji jej pasji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top