Rozdział 3

Pamela weszła do klasy, mijając bez słowa niewielkie, rozmawiające ze sobą grupki. Zajęła ławkę z tyłu. Szczerze mówiąc, nie miała pojęcia jak zacząć rozmowę, żeby nie wyszło niezręcznie, a nikogo jeszcze nie znała.

Przez chwilę rudowłosa obserwowała krzątaninę wokół, ale później spojrzała na telefon. Uśmiech zamarł jej na ustach, gdy wpatrywała się w zdjęcie osiemnastoletniego, tak samo rudego jak ona, Luke'a. Jej brat... Na tym zdjęciu był niemal w tym samym wieku, co ona obecnie.

- Hej, nie chodziliśmy przypadkiem razem do szkoły?- zagadnął ją wyższy od niej, o co nie było trudno, brunet z uprzejmym uśmiechem. Pamela była dość niska.

- Sean Evans?- spytała rudowłosa z zaskoczeniem. Oczywiście, że go znała. To znaczy, wiedziała jak się nazywał. W poprzedniej szkole był wyjątkowo popularny.- Wiem jak to zabrzmiało, ale... Sam rozumiesz, każdy kojarzył cię z widzenia w Richwood.

- Jasne, chociaż ciągle nie mam pojęcia dlaczego. Jak się nazywasz?

Rudowłosa skarciła się w myślach. To, że ona go znała nie oznaczało, że on ją. Przez chwilę rozważała podanie samego imienia, ale takie rozwiązanie nie miało sensu. Nawet przy sprawdzaniu obecności usłyszy jej nazwisko. Tam skąd pochodziła wszyscy je znali.

- Pamela Asher.

Sean nie wydawał się ani odrobinę zmieszany, choć na pewno słyszał o zaginięciu jej brata. Chodziły na ten temat różne plotki i w większości nie były one zbyt... Pozytywne. Sugerowano, że jej brat uciekł z domu ze względu na przemoc w rodzinie albo że wpadł w niewłaściwe towarzystwo... Rzecz jasna, historyjki były zmyślone.

- Mogę usiąść?- zapytał brunet, na co skinęła głową.

Gdyby ktoś rok temu powiedział jej, że będzie siedzieć z Evansem, wyśmiała by tę osobę. Na żywo Sean sprawiał zupełnie inne wrażenie.

W tym momencie przerwała im nauczycielka. Zaczęła tłumaczyć zasady panujące na jej lekcjach, co wyjątkowo szybko znudziło Pamelę. Historia nie była jej żywiołem. Szybko pogrążyła się we wspomnieniach. To wszystko przez przyjazd do Madison. Szczególną uwagę przykuło jedno wspomnienie, od którego ostatnio nie mogła się uwolnić. Czy mogła przewidzieć to, co się później wydarzyło?

Dziesięcioletnia dziewczynka starała się nie płakać. Energicznie poruszała powiekami, starając się powstrzymać napływające łzy. Mówiła sobie, że nic się nie zmieni. Będzie miała spokój, dodatkowy pokój do zabawy i będzie mogła zapraszać do domu przyjaciół. Nikt jej tego nie zabroni po wyjeździe starszego brata. Nikt nie będzie jej mówił, ile może oglądać bajki i co ma oglądać. Nigdy więcej nie usłyszy tekstu "to dla małych dzieci".

A jednak czuła smutek. Radości jeszcze nie. Może później przyjdzie? Chociaż nie lubiła pożegnań, była tutaj. Cierpliwie czekała aż ojciec razem z Luke'iem spakują rzeczy do bagażnika. Nie było tego dużo: walizka i dwie sporych rozmiarów torby. Gdyby ona jechała, miałaby co najmniej dwa razy tyle. Może więcej, ma dużo zabawek. Mnóstwo, bo dostała też te po bracie. Kiedyś nawet razem się nimi bawili, ale to było dawno, gdy jeszcze lubił takie zabawki. Jeśli miała być szczera, wolała własne. W tych jego było sporo samochodów, a ona za nimi nie przepadała.

- Uważaj na siebie- poprosiła mama z rozczuleniem spoglądając na swojego prawie dorosłego syna. Wiedziała, że już nie wróci do rodzinnego domu. Teraz szkoła z internatem, później mieszkanie na wynajem gdzieś w okolicy. Tak przynajmniej mówiła. No i śmieciowe żarcie. O tym mówiła zdecydowanie najwięcej. Czym on się będzie żywic?! Przecież umrze z głodu! Nie może jeść samych fast foodów! To były słowa mamy.

- Obiecuję, mamo. Nie martw się. Będę was odwiedzał. To nie jest drugi koniec świata- odparł Luke, przewracając oczami. Nasłuchał się już wystarczająco dużo o wyjeździe. Rodzice ubolewali nad tym faktem od jakichś dwóch miesięcy, kiedy to dowiedział się, że dostał się do wymarzonej szkoły.

- Wiem, ale to i tak za daleko- westchnęła mama, przytulając syna. Wyglądali razem trochę zabawnie, bo ona sięgała mu zaledwie do ramienia. Uścisk nie był długi, bo Luke myślami był już w zupełnie innym miejscu. Nie mógł się doczekać swojego nowego życia w Nowym Jorku. Od ekscytacji aż błyszczały mu oczy.

- Pamiętaj co ci mówiłem. Masz się uczyć, bo po to tam jedziesz, a nie żeby organizować imprezy. Alkohol możesz pić tylko okazjonalnie, dobrze?- tym razem odezwał się ojciec.

Był bardziej stanowczy i surowy. Nie było po nim widać, że jest mu przykro. On zawsze ukrywał swoje emocje. Dlaczego? Zagadka dorosłych.

- Tak, tato. Już to przerabialiśmy. Pamiętam wszystko- oznajmił Luke. Niecierpliwił się. Pewnie chciał już zakończyć ten teatrzyk i pojechać.

- A o tych... Zapakowanych? No wiesz o czym mówię?- ojciec przybrał poważny, konspiracyjny ton. Zupełnie jakby nie mógł użyć zwykłej nazwy. Dziesięciolatka i tak nie wiedziała, co to prezerwatywa i po co się ją używa. Rudowłosy przytaknął, przeczesując dłonią nieco przydługą czuprynę. Ich rude włosy były elementem rodzinnym.

- Oczywiście.

- Tom! Przecież on nie ma jeszcze osiemnastki!- oburzyła się mama.

- Chłopcy w jego wieku mają różne pomysły. Nie sugerowałem niczego. Po prostu gdyby, czysto teoretycznie, doszło do takiej sytuacji, wolę... Nie zostać dziadkiem- bronił się ojciec.

Mama obrzuciła męża nagannym spojrzeniem, po czym ponownie uściskała syna. Luke niechętnie odwzajemnił uścisk, cierpliwie znosząc sytuację. Dziewczynka nie zrozumiała, o co ta cała kłótnia. Mówili czymś jakby... Jakimś szyfrem, którego ona nie znała. Znowu sprawy dorosłych.

- Nie słuchaj go, synku. I nie rób głupstw.

- Okej. Jadę tam żeby się uczyć, a nie palić, ćpać i... Robić inne rzeczy. Mogę już jechać? Chciałem jeszcze dzisiaj rozpakować się i poznać pierwszych znajomych.

Mama pokiwała głową, chociaż jej mina nie była wesoła. Mimo tego, zdobyła się na lekki uśmiech, który nie sięgał oczu. Ojciec poklepał syna po ramieniu. Tymczasem dziewczynka zastanawiała się czy już była jej pora na pożegnanie. Nie przyszła tutaj tylko po to, żeby być świadkiem.

Kiedy Luke otworzył drzwi, zapewne chcąc wsiąść do środka, zerwała się z miejsca. Podbiegła do brata i przytuliła go. Nie chciała płakać, ale i tak miała łzy w oczach. Spodziewała się, że ją wyśmieje, jak to czasami robił. Zamiast tego kucnął i uśmiechnął się do niej. Byli na tym samym poziomie.

- A ja?- spytała płaczliwym tonem, bo rozkleiła się na dobre.- Ze mną nie zamierzasz się pożegnać?

- Zamierzałem to zrobić. Chciałem tylko wrzucić do środka plecak. Ej, mała, nie płacz.

Dziewczynka mimowolnie sprawdziła czy kłamał. Mówił prawdę. Miał plecak. Powinna była to zauważyć.

- Ale będziesz przyjeżdżał, prawda?

- Jasne i będę też dzwonił- zapewnił ją miękko. Od razu mu to uwierzyła. Jako dziecko nie wiedziała, że czasami chęci i obietnice nie wystarczają.- Odbierzesz ode mnie?

Zaśmiała się przez łzy. Głupie pytanie, pomyślała. Ochoczo przytaknęła, a potem jeszcze raz go przytuliła. Chociaż często się kłócili, wiedziała, że będzie za nim tęskniła.

Kiedy samochód z tatą i bratem odjeżdżał, już nie płakała. Udało jej się opanować, z czego była dumna. Przecież mówił, że będzie przyjeżdżał i dzwonił. Może i będzie trochę inaczej, ale nie wyjechał na zawsze. Jeszcze będzie go widzieć tyle razy, że niedługo na jego widok będzie miała ochotę odejść.

Jako dziesięciolatka była bardzo naiwna. Może i widziała brata jeszcze kilka razy, ale chcąc nie chcąc, kontakt się urywał. Później faktycznie zniknął. Zaginął, a policji nie udało się go odnaleźć aż do dzisiaj. Według oficjalnej wersji wyparował. Nie pojawił się w szkole, w swoim pokoju, znajomi nic nie wiedzieli, a tym bardziej rodzina. Mimo poszukiwań, nie udało się go odnaleźć.

Teraz Pamela była w Madison, tak jak kilka lat wcześniej jej brat. Coraz częściej o nim myślała. Co się z nim stało? Nie miała pojęcia, ale już nie była dzieckiem. Mogła coś zrobić i dlatego właśnie harowała przez cały poprzedni rok - chciała dostać się do szkoły, gdzie chodził Luke. Tutaj realnie mogła coś zdziałać, porozmawiać z jego znajomymi. Była pewna, że coś znajdzie, chociaż nie była pewna czy to się jej spodoba. Jednak Luke zaginął sześć lat temu. Czy ktokolwiek potrafiłby ukrywać się przez tyle czasu? Z jakiego powodu?

Sean szturchnął rudowłosą delikatnie w ramię. Pamela dopiero teraz przypomniała sobie o jego obecności i gdzie się tak właściwie znajdowała. Na lekcji. Czasami, jak pogrążała się w myślach, całkowicie wyłączała się na bodźce zewnętrzne.

- W porządku?- spytał szeptem brunet, pochylając się w jej kierunku, żeby lepiej go słyszała.

Skinęła głową, siląc się na lekki uśmiech. Przez tę szkołę coraz częściej nękały ją wspomnienia o Luke'u. Z drugiej strony być może właśnie ta szkoła zabrała jej brata... Czekała na to tyle lat, a teraz nie miała pojęcia od czego zacząć.

Po lekcji przeprosiła Seana i wcisnęła mu wymówkę o rzekomym złym samopoczuciu. Nie mogła być z nim szczera, bo uznałby ją za wariatkę. Dziewczynę, która czekała kilka lat, żeby odkryć, co się stało z jej bratem. Nawet policja na tym polu poległa. Rudowłosa wiedziała, że nie mogła się mierzyć z doświadczonymi policjantami, ale miała zasadniczą przewagę pod pewnym względem. Miała motywację, która kiełkowała w niej od lat.

Teraz, ignorując ostatnie lekcje, udała się do pokoju. Na szczęście nie zastała tam swoich współlokatorek. Jednej nie widziała w pokoju ani razu od początku roku, co było dość dziwne. Nie przyjechała do Madison czy raczej wynajęła mieszkanie w okolicy? Pamela tego nie wiedziała, ale jeśli nikt się nie pojawi do końca tygodnia, podzielą się szafą na pół.

Asher kucnęła, macając dłonią pod swoim łóżkiem. Gdzie to jest? Po chwili wyciągnęła drewnianą szkatułkę. Z pierwszej strony brukowca uśmiechał się do niej Luke. Miała tutaj wszystko, co zdołała zebrać jako nastolatka tuż po zaginięciu brata. Wycinki artykułów na jego temat z gazet, lista znajomych z jego mediów społecznościowych oraz pendrive z nagraniami rozmów z rodzicami.

Pamela zaczęła przeglądać wszystko po kolei. Pominęła nagrania z rodzicami. Doskonale pamiętała, co jej mówili. Nic użytecznego. Rodzice chcieli ją chronić i cokolwiek jej mówili, było to mocno złagodzone. Policja ciągle nic nie wie. Znajdą go, na pewno. Nigdy by nie uciekł.  To nie w jego stylu. Tak mniej więcej brzmiały słowa rodziców.

Wycinki z gazet zapewniały nieco konkretniejsze informacje. Kiedy widziano go po raz ostatni i gdzie, brak postępów w śledztwie oraz spekulacje na temat rzekomej ucieczki.

Jednak najistotniejsza dla Pameli okazała się lista znajomych. Policja na pewno ich przesłuchiwała, ale nie miała dostępu do tego rodzaju materiałów. Musiała załatwić informacje we własnym zakresie z nadzieją, że doprowadzi ją to prawdy. Nie łudziła się, że znajdzie Luke'a ukrywającego się w mieście pod inną tożsamością. Jeśli przez tyle czasu się nie pojawił, istniała tylko jedna możliwość... Jej brat nie żył. Pomimo tego, musiała odkryć dlaczego. Być może sprawca cały czas był na wolności.

Pamela ponownie skupiła się na znajomych. Weszła na facebooka i bez trudu znalazła część z dawnej paczki jej brata. Losowo wybrała pierwszą z brzegu osobę i znalazła jego numer telefonu. Bez zastanowienia zadzwoniła do niego.

- Halo?- odezwał się po drugiej stronie głęboki męski głos.

Asher nie owijała w bawełnę. Postanowiła od razu jasno postawić powód telefonu oraz ustalić miejsce spotkania.

- Nazywam się Pamela Asher. Dzwonię w sprawie mojego brata Luke'a. Możemy się spotkać? Wolałabym porozmawiać na żywo- wyjaśniła rudowłosa.

- Coś wiadomo?- zapytał zaniepokojony rozmówca.

- Zależy mi na spotkaniu możliwie jak najszybciej- mruknęła, nie odpowiadając na jego pytanie. Nie chciała, żeby rozmówca zbył ją, bo nie ma żadnych nowych wiadomości. Wolała mieć po swojej stronie element zaskoczenia.

- Jestem w trakcie pisania pracy magisterskiej, ale myślę, że mogę sobie zrobić chwilę przerwy. Mogłabyś do mnie przyjechać? W końcu mam pomysł i nie chcę odrywać się od pisania na zbyt długo. Pasuje ci to, Pamelo?

Pewnie powinna odmówić. Pojechanie do obcego faceta do jego mieszkania brzmiało jak czyste szaleństwo. Jednak brzmiał sensownie, a poza tym Pamela już zbyt długo zwlekała z działaniem.

- Tak. Wyślij mi adres. Będę za pół godziny.

Rudowłosa rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź. Tak naprawdę nie wiedziała, gdzie mieszkał znajomy brata. Równie dobrze mógł mieszkać na drugim końcu miasta, a ona miała do dyspozycji jedynie komunikację miejską. O samochodzie w najbliższym czasie mogła sobie pomarzyć.

Przed wyjściem Pamela wrzuciła do torebki gaz pieprzowy. Rodzice po zaginięciu brata zaczęli mieć swego rodzaju obsesję na punkcie jej bezpieczeństwa. Dali jej go w prezencie na urodziny. Do tej pory ani razu go nie użyła i liczyła, że nie będzie musiała w przyszłości.

*****

Po czterdziestu minutach była na miejscu. Logan, tak się nazywał facet, z którym rozmawiała, mieszkał w starej kamienicy. W budynku nie było windy, więc musiała iść po schodach. Właściwie dobrze jej to zrobiło, bo miała jeszcze chwilę na przemyślenie swojego działania. Zdecydowała się na szczerość i atak frontalny. Poza tym jeśli facet chociaż przez moment wyda jej się dziwny, po prostu się wycofa. Uda, że dostała ważny telefon i natychmiast musi iść.

Rudowłosa zapukała do drzwi. Miała wątpliwości, ale teraz było już za późno, żeby się wycofać. Jakby coś miała plan awaryjny. Przecież nic złego jej się nie może stać, prawda?

- Pamela, tak?- zapytał Logan. Miał krótkie, ciemne włosy i, co było oczywiste, był od niej wyższy. Miał niesamowite, aż wyglądające nierealnie intensywnie błękitne oczy. Jego twarz była nieco zbyt pociągła, a na jego szczęce gościł lekki kilkudniowy zarost. Mięśnie były doskonale widoczne, pomimo koszulki i narzuconej na nią sportowej bluzy. Choć spokojnie mógłby zostać uznany za trzydziestolatka, wiedziała, że miał tyle samo lat ile miałby dzisiaj Luke. Dwadzieścia trzy.

- Owszem- potwierdziła Asher, starając się nie okazywać po sobie zdenerwowania. Od czego miała zacząć?

- Zapraszam do środka. Z góry przepraszam za bałagan, ale to wszystko przez pracę magisterską. Napijesz się czegoś?

Ciemnowłosy przesunął się, robiąc jej przejście. Pamela weszła do środka. Raczej nie miała się czego obawiać ze strony studenta, którego salon tonął w książkach i wydrukach.

- Kawy. Bez cukru i bez mleka.

- Mocny napój jak na... Kogoś tak młodego- stwierdził Logan, znikając w kuchni.

Mimowolnie przewróciła oczami. Czemu większość osób była zaskoczona tym faktem? Sporo osób lubiło czarną kawę. Znajomy brata miał ją za zwykłą małolatę? Może i nie była zbyt wysoka, ale co z tego?

- Proszę- mruknął Logan po chwili, kładąc na stoliku do kawy dwa kubki. Większość stolika zajmowały kartki, laptop i książki. Zanim położył kubki musiał kilka rzeczy poskładać.- Coś wiadomo o Luke'u? Znalazł się?

Tak bardzo chciałaby, żeby tak było. Oddałaby wszystko, aby to była prawda. Oczami wyobraźni już widziała brata, który gratuluje jej dostania się do Madison.

- Nie. Widzisz... Chciałam o nim porozmawiać, bo... Chcę się dowiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Kiedy zaginął, miałam dwanaście lat. Wtedy nic nie mogłam zrobić, ale teraz już mogę. Zwłaszcza, że chodzę do Madison.

Na twarzy rozmówcy widziała zaskoczenie, ale też coś innego, jakby... Zrozumienie?

- Więc zaczęłaś w tym roku? Gratuluję, Madison jest w samej czołówce w rankingach.

- Dzięki. W takim razie mógłbyś mi opowiedzieć o zachowaniu brata powiedzmy w ostatnich tygodniach od zaginięcia?- spytała Pamela.

- Nie zrozum mnie źle, ale myślisz, że go nie szukano? Policja badała wszystkie możliwe tropy, wielu jego kumpli też próbowało. No i Heather oczywiście.

Tego imienia rudowłosa jeszcze nie słyszała. Kim była ta laska?

- Heather? Kto to i co masz na myśli, mówiąc oczywiście?

Ciemnowłosy przewrócił oczami niby w geście irytacji, a jednak na jego twarzy zagościł uśmiech.

- Mogłem się tego spodziewać. Wyłapywanie tylko części wypowiedzi, która cię interesuje. Luke miał identycznie.

Rudowłosa nie wiedziała, co powiedzieć. Od tak dawna temat jej brata był tabu. Przynajmniej z rodzicami. Choć wiedziała, że oni ciągle o nim myśleli, nigdy o nim nie mówili na głos. To znaczy po tym jak policja umorzyła śledztwo, kiedy stracili wszelką nadzieję.

- Kim była Heather? Nie słyszałam o niej.

- Spotykali się, a nawet byli parą z Luke'iem. Też nie miała pojęcia, co się stało i szukała go na własną rękę. Nic nie znalazła. Ciągle nie potrafię uwierzyć, że on tak zniknął bez śladu. Nie sądziłem, że to w ogóle możliwe...

- Masz do niej kontakt? Albo chociaż nazwisko?- przerwała mu Pamela.

Musiała z nią porozmawiać. Może Heather też miała coś w rodzaju szkatułki, gdzie zbierała informacje. Coś w tym stylu mogłoby jej pomóc. Poza tym rudowłosa była zdziwiona, że nigdy o niej nie słyszała, chociaż w chwili jego wyjazdu miała dziesięć lat. Nic dziwnego, że nie opowiadał jej o takich rzeczach, ale żeby rodzicom też nic nie mówił? No dobra, to miało sens.

- Spróbuję poszukać, ale nic nie gwarantuję. Jej nazwisko na pewno mam w albumie, a co do kontaktu...

Logan wzruszył ramionami.

- To na co czekasz? Idź po niego- ponagliła go rudowłosa.

- To nie jest takie proste. Nie mam u siebie albumu. Został u rodziców. Pewnie siedzi gdzieś na strychu. Znajdę go i dam ci znać, w porządku?

Rudowłosa trochę się rozczarowała. Myślała, że od razu zdobędzie nazwisko i będzie mogła ją znaleźć. No cóż, musiała uzbroić się w cierpliwość. Może ta Heather była na sporządzonej przez nią liście? Niemożliwe, pamiętałaby o tym.

- Okej. Powiedz mi jak się zachowywał- poprosiła Asher.

- No cóż... Powiedziałbym, że normalnie. Wierz mi, myślałem o tym tyle razy... Zastanawiałem się czy mogłem zapobiec jego zniknięciu... Nic z tego nie wynikło. Powinnaś iść do przodu i przestać patrzeć w przeszłość.

Rudowłosa traciła cierpliwość. Słyszała tego rodzaju teksty tyle razy, że wychodziły jej one bokami.

- Chcesz mi pomóc czy nie? Jeśli tak, to odpowiadaj na pytania. Proszę.

Większość zdania niemal wykrzyczała. Tylko ostatnie słowo "proszę" brzmiało łagodnie. Nie chciała go do siebie zrazić, gdyby w przyszłości zamierzała zadać mu jeszcze jakieś pytania.

- No dobrze. W ostatniej klasie odrobinę się zmienił. Zaczął więcej imprezować, pić, spotykał się z kilkoma dziewczynami...

- Spotykał się czy tylko sypiał z nimi?

Różnica pomiędzy tymi dwoma sformułowaniami była zasadnicza. Mogła też okazać się istotna w przyszłości.

- Chciałem trochę złagodzić...

- Nie rób tego więcej- przerwała mu Pamela. Chciała znać nawet najgorszą, ale całą prawdę. Kiedy Luke zaginął, traktowano ją jak dziecko, które trzeba uspokoić i któremu pod żadnym pozorem nie można mówić o czarnym scenariuszu. Miała tego dość.- Mów tak jak było. Nic nie zmieniaj. Chcę dojść do prawdy i tyle.

- Wybacz. Luke zawsze mówił o tobie jako o swojej młodszej siostrzyczce. Trochę ci się od tego czasu urosło. Więc tak, sypiał z nimi. Jedyną prawdziwą dziewczyną była Heather. Wcześniej były jeszcze dwie, ale one raczej ci nie pomogą. Rozstał się z nimi chyba jeszcze w pierwszej klasie.

- Czyli mówisz, że w ostatniej klasie zaczął więcej imprezować?

- Dużo więcej- potwierdził Logan bez cienia wątpliwości.- Przez to zaczął się gorzej uczyć. Chociaż powinno być na odwrót, on coraz mniej się uczył. Przestało mu na tym zależeć. Nie wiem dlaczego.

Dziwne, stwierdziła w myślach Pamela. W ostatniej klasie faktycznie powinien przyłożyć się do nauki, próbować wyciągnąć oceny... Tak to zazwyczaj działało. A nawet jeśli nie działało, większość próbowała podciągnąć oceny chociaż trochę. Poza tym Luke nigdy nie miał problemów z nauką. Wyjeżdżał jako jeden z lepszych uczniów.

- Zauważyłeś jeszcze jakieś zmiany?

- Nie przypominam sobie.

- Czy miał jakieś problemy? Finansowe na przykład.

Rudowłosa wiele razy spekulowała na temat tego, co się wydarzyło. Jednym ze scenariuszy były oczywiście niespłacane długi i zemsta. Chociaż gdyby go z takiego powodu zabito, nie odzyskaliby pieniędzy...

- Nie. Dorabiał sobie wieczorami w barze. Dzięki temu miał pieniądze na imprezy i co tylko przyszło mu do głowy.

Pameli powoli kończyły się pytanie. Ciągle nie wiedziała, czego oczekiwała od tej rozmowy i w jaki sposób mogłoby ją to zaprowadzić dalej. Pomimo tego, udawała, że wiedziała co robi.

- Czy Luke miał depresję albo coś podobnego?

Logan popatrzył na nią jak na kosmitkę. Kiepskie pytanie. Sama znała na nie odpowiedź, ale musiała się upewnić.

- Nigdy w życiu. Luke wręcz tryskał energią, chociaż czasami to pewnie przez narkotyki...

- Mój brat cpał? Był uzależniony?

- Ćpał tak, ale to nie było uzależnienie. Potrafił wytrzymać bez dragów tygodnie. Sięgał po nie okazjonalnie.

- Ostatnie pytanie. Czy myślisz, że mógł chcieć uciec? Miał ku temu powód albo raczej marzenie do spełnienie? Podróż lub coś podobnego?

- Zdecydowanie nie.

Pamela przeklęła w myślach. Myślała, że ta rozmowa da jej więcej odpowiedzi, a tymczasem ich nie miała. Praktycznie nic nie miała. Już chciała podziękować i odejść, gdy zatrzymał ją głos Logana.

- Poczekaj- poprosił ciemnowłosy.- Naprawdę chcesz odkopywać tę sprawę? Nie lepiej zapomnieć? Wiesz...

- Tak- przerwała mu rudowłosa. Chciała jeszcze dodać, że owszem, wie że pewnie nie żyje, ale te słowa nie przeszły jej przez gardło. Myślała o tym, więc tym bardziej nie wiedziała, czemu nie mogła tego powiedzieć.- Nie mogę inaczej. Gdybym chciała zapomnieć, nie aplikowałabym do Madison. To ja już będę iść.

- Odwiozę cię. Pewnie nie masz własnego samochodu, co nie?

- Nie trzeba- odparła rudowłosa, nie uznając za konieczne potwierdzenia, że nie ma samochodu.- Zajmij się pracą magisterską.

- Jeszcze chwila przerwy mi nie zaszkodzi. Nie daj się prosić.

- W porządku- zgodziła się Asher, chociaż nie wiedziała, czemu Logan aż tak nalegał, żeby ją odwieźć. Czyżby miał jakieś niedokończone sprawy z Luke'iem, które przeniósł na nią?

Ciemnowłosy wziął dodatkową kurtkę, zamknął drzwi na klucz, po czym razem zeszli do dół.

- Gdzie zaparkowałeś?

- Tutaj- odpowiedział Logan z uśmiechem, wskazując na motocykl, stojący kilka kroków przed nim.

- Żartujesz?- spytała Pamela, obrzucając rozmówcę morderczym spojrzeniem. Mówił o samochodzie, więc sądziła, że go ma na myśli, mówiąc o podwózce.- Nie wsiądę na maszynę śmierci. Nie ma mowy.

- Przesadzasz. Motory wcale nie są aż tak niebezpieczne. Ważne, żeby nie przesadzać z prędkością. Masz przed sobą wyjątkowo odpowiedzialnego kierowcę.

- Gdzie jest ten kierowca? Bo ja widzę jedynie maszynę, przez którą mnóstwo ludzi kończy jako dawcy organów. Nie zamierzam dołączyć do tego grona- oznajmiła rudowłosa.

- Wybacz, że to mówię, ale jesteś hipokrytką. Nie boisz się wejść do mieszkania praktycznie obcego faceta, ale już na jego motor tak- zwrócił uwagę ciemnowłosy bez grama złości. Po prostu stwierdził fakt.- Obiecuję, że będę jechał powoli.

Miał rację i to wyjątkowo mocno wkurwiało Pamelę. Powinna była umówić się z nim na mieście. Gdyby mogła, cofnęłaby czas byleby nie mógł jej tego wytknąć.

- Nie. Chcę jeszcze trochę pożyć, więc idę na stację metra. Już cię więcej nachodzić w mieszkaniu nie będę. Nie przejmuj się...

Rudowłosa już się odwracała, gdy Logan położył jej dłoń na ramieniu. Poczuła jakieś takie dziwne ciepło. Nie wiedziała jak to nazywać.

- Będę jechał powoli i ostrożnie. Na serio. Jesteś siostrą Luke'a i dlatego chcę ci pomóc. Pozwól mi na to- poprosił Logan, patrząc jej prosto w oczy. Miał naprawdę wyjątkowe oczy. Były tak niewiarygodnie niebieskie.

Pamela skapitulowała tylko dlatego żeby ją puścił. Do tej pory czuła jakby przez jej rękę przeszedł prąd. Logan podał jej kurtkę i kask. Usiadł pierwszy, a ona za nim.

- Ale wiesz, że musisz się mnie złapać? Najlepiej mocno, jeśli nie chcesz spaść.

To jednak był okropny pomysł, pomyślała Pamela. Nigdy nie jechała na motorze. Już była zdenerwowana. Poza tym miała objąć praktycznie obcego faceta?

- Tylko jedź powoli- poprosiła, obejmując Logana w pasie i przywierając do jego pleców.

Ruszyli. Okazało się, że wcale nie było tak źle. Znajomy brata jechał tak jak mówił, czyli ostrożnie i niezbyt szybko. W pewnym momencie rudowłosej nawet spodobała się jazda. Droga minęła wyjątkowo szybko. Ciemnowłosy podwiózł ją pod samą bramę Madison.

- Dzięki. Nie było tak źle- stwierdziła Asher, zsiadając z motora.

- Mówiłem ci. Do zobaczenia.

Mimowolnie wodziła wzrokiem za Loganem, który odjechał. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że nie oddała mu kurtki. Czy właśnie ją miał na myśli, mówiąc "do zobaczenia"? Z uśmiechem pokręciła głową. Kiedy spojrzała na telefon zobaczyła dziwną wiadomość od nieznanego numeru.

Brawo, zostałaś wybrana jako jedna z trzynastu osób, które wezmą udział w sześciu wyzwaniach. Będziesz rywalizować z innymi uczestnikami o pięćdziesiąt tysięcy dolarów i stypendium w dowolnie wybranym collegu.
Powodzenia.
        D.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top