Rozdział 4

Mia pocałowała krótko Blake'a w usta na pożegnanie. Kiedy chciał ją do siebie przyciągnąć, od razu zrobiła krok w tył.

- Przed chwilą o tym rozmawialiśmy. Muszę pouczyć się i zanieść artykuł. Chyba nie chcesz, żeby nasza wspólna praca poszła na marne- powiedziała Sanchez, na co blodyn pokręcił głową z niezadowoleniem.

- Skoro musisz. Widzimy się wieczorem?

- Jasne.

Ciemnowłosa pomachała do Blake'a po czym weszła do swojego pokoju. W środku zastała obie współlokatorki. Lila była pogrążona w lekturze, a Thalia miała słuchawki. Na jej widok obie od razu odłożyły rzeczy i obrzuciły ją nieufnymi spojrzeniami. Mia nie rozumiała o co im chodziło.

- W porządku?- spytała zaskoczona Mia, rzucając torebkę na łóżko.

- Nie- odpowiedziała natychmiast Thalia, krzyżując ręce pod biustem.- Jak mogłaś nam to zrobić?!

- A co ja wam zrobiłam? Dziewczyny, serio, nie mam pojęcia o czym wy mówicie- przyznała szczerze Mia.

Współlokatorki wymieniły między sobą porozumiewawcze spojrzenia.

- Jak mogłaś nam nie powiedzieć, że znasz kapitana drużyny footballowej?!- sprecyzowała Lila.

Teraz już kompletnie nic nie rozumiała. O czym one gadały?! Czy... Nie to niemożliwe, żeby chodziło o Blake'a. On nie był kapitanem. W ogóle nie grał w football, chociaż miał sporą wiedzę na ten temat.

- Nie znam żadnego kapitana drużyny szkolnej. Przestańcie mówić szyfrem, bo was nie rozumiem.

- Ty tak na serio?- zdziwiła się Lila, patrząc na Thalię jakby szukała pomocy.

- Całkowicie. Nic przed wami nie ukrywam.

- Blake jest kapitanem drużyny footballowej- oznajmiła prosto z mostu Thalia, klepiąc współlokatorkę w ramię.

Mia nie wierzyła w to, co właśnie usłyszała. Poczuła się jak skończona idiotka. Tyle razy rozmawiała z Blake'iem o footballu. Jak mogła nie zorientować się, że on w to grał?! Pewnie nawet widziała go na nagraniach zeszłego roku, tyle że nie rozpoznała go w kasku i stroju do footballu!

- Nie wiedziałam o tym- wyznała, ukrywając twarz w dłoniach.- Nic takiego mi nie mówił, a poza tym jestem nowa. Skąd miałam znać drużynę footballową?!

- Nawet ja wiem, że jest kapitanem- wtrąciła Thalia, która miała strasznie kiepską pamięć do imion.

- Tytuł idiotki roku przypada Mii Sanchez!- ogłosiła Thalia, po czym uśmiechnęła się do ciemnowłosej.- Nie przejmuj się. Nieźle się ustawiłaś.

Mia ciągle była w szoku. Jej współlokatorki miały rację. Gdyby ktoś miał dostać tytuł idiotki roku, na pewno pokonałaby wszelką konkurencję. Nagle coś przyszło jej do głowy. Zaczęła przeglądać notatki, które zrobiła podczas pierwszej randki z Blake'iem. Opowiedział jej o wszystkich zawodnikach drużyny szkolnej, bo twierdził, że ma tam kumpli. Brakowało informacji o kapitanie. Jak mogła tego nie zauważyć wcześniej?!

- Ani słowem nie przyznał, że gra w football. Co za dupek- stwierdziła ciemnowłosa. Miała ochotę cisnąć te wszystkie kartki do kosza. Czuła się upokorzona. Ciekawe czy dobrze się bawił, wciskając jej te wszystkie kłamstwa!

- Nie skreślaj go tak od razu. Daj mu się wytłumaczyć- zaproponowała Lila.

- Przecież ją okłamał i to dość perfidnie- zwróciła uwagę Thalia.- Ja bym z kimś takim od razu zerwała.

Lila wzruszyła ramionami.

- Może nie miał odpowiedniej okazji, żeby ci to powiedzieć? No co?- spytała, gdy Thalia spiorunowała ją spojrzeniem.- Ja tam bym chętnie poznała jakichś jego kumpli.

Mia przestała słuchać sprzeczkę współlokatorek. Nie była na nie zła. Była zła na siebie, że nic nie zauważyła. No i oczywiście też na Blake'a, który nie zająknął się na ten temat ani słowem. Zamierzała się z nim rozmówić, ale najpierw musiała trochę ochłonąć. Wyciągnęła książki, żeby się pouczyć. Jak zwykle, założyła słuchawki. Dzięki temu nie słyszała współlokatorek i zwykle potrafiła się skupić. Niestety nie dzisiaj. Tego dnia potrafiła myśleć tylko o tym kłamstwie. Kiedy po raz dziesiąty czytała tę samą stronę, dała sobie spokój z nauką. Informacje do niej nie docierały. Z frustracją zamknęła podręcznik.

Postanowiła od razu porozmawiać z Blake'iem. Była na niego wkurzona. Szybko weszła na stronę szkoły, żeby sprawdzić godziny treningów. Idealnie, pomyślała. Powinien być w drodze do szatni.

Po drodze wcale nie zastanawiała się, co mu powie. Zamierzała zdać się na żywioł. W głębi duszy miała nadzieję, że jej to wytłumaczy. Liczyła, że się pogodzą. Była w stanie zaakceptować, że ukrył przed nią pewne fakty, o ile to się więcej nie powtórzy. Na serio lubiła spędzać z nim czas. Potrafił być wyjątkowo zabawny i sympatyczny. Przy nim nawet football wydawał jej się ciekawszy, chociaż naprawdę go nie znosiła.

Zastała Blake'a razem z dwoma innymi członkami drużyny footballowej. Poznała to po sportowych torbach z logo szkoły, które wszyscy trzej mieli. Mia spiorunowała blondyna spojrzeniem. Ten z zakłopotaniem przeczesał ręką włosy.

- Nie czekajcie na mnie. Zaraz przyjdę- rzucił Blake w kierunku kumpli, po czym podszedł do niej. Mia odsunęła się na bezpieczną odległość. Ostatnim na co obecnie miała ochotę było całowanie. W ten sposób jej nie przekona.- Cześć. Co ty tutaj robisz?

Sanchez skrzyżowała ramiona na piersi.

- Co ja tutaj robię? Serio? Nie umiesz wymyślić czegoś lepszego? Może na przykład wytłumaczenia, dlaczego mi nie powiedziałeś, że jesteś kapitanem szkolnej drużyny?!- syknęła ciemnowłosa.

- Czyli już wiesz- stwierdził blondyn, spuszczając wzrok. Co za spektakularne odkrycie, pomyślała z sarkazmem.- Przepraszam. Chciałem ci powiedzieć, przysięgam.

- Tylko co? Zbyt dobrze bawiłeś się robiąc ze mnie kretynkę?

- Wysłuchaj mnie, Mia- poprosił Blake, chcąc złapać ją za ręce. Nie udało mu się to, bo się odsunęła. Nie była jedną z tych, które można było przekonać pod wpływem dotyku czy pocałunku. Chciała wyjaśnień.

- Masz dwie minuty, żeby mnie przekonać, że warto to kontynuować- oznajmiła, ostentacyjnie zerkając na godzinę w telefonie.

- Zamierzałem ci to powiedzieć. Przepraszam, że tak długo z tym zwlekałem. Po prostu... Na początku wydało mi się zabawne, że ktokolwiek w tej szkole może nie wiedzieć, że gram w football. Jesteś pierwszą osobą, która nie potraktowała mnie jak jednego z popularniejszych gości w szkole od dłuższego czasu. Chciałem, żebyś mnie najpierw poznała, a nie patrzyła na mnie jak na kapitana drużyny. Wiele dziewczyn chciało się ze mną spotykać tylko dlatego żeby pochwalić się mną przy swoich koleżankach... Jest mi bardzo przykro.

Początkowo Mia była wściekła, ale teraz... Jej złość wyparowała. To że okłamywał ją tyle czasu nie było w porządku. Jednak rozumiała, dlaczego to zrobił. Teraz, gdy jej to wytłumaczył, nie potrafiła się na niego gniewać.

- Wierzę ci. Nie miałeś złych intencji. Tylko nie okłamuj mnie więcej, dobrze?

Blondyn uniósł nieznacznie kąciki ust w lekkim uśmiechem.

- Czy to znaczy, że mi wybaczasz?- spytał Blake.

- Jeśli mnie więcej nie okłamiesz, to tak- odparła Sanchez, a wtedy Blake złapał ją w talii i przyciągnął do siebie.

- Nie okłamię cię więcej. Obiecuję.

Mia stanęła na palcach, objęła Blake'a za szyję i przytuliła go. Czuła wielką ulgę, że tak to się skończyło. Lubiła go i dla niej nie miało znaczenia czy był anonimową osobą w szkole czy kapitanem drużyny footballowej.

- Chciałbym zostać, ale muszę iść na trening- mruknął blondyn, kiedy już się od siebie odsunęli.

- W porządku. Rozumiem. Taka gwiazda jak ty musi sporo trenować- stwierdziła Mia z uśmiechem.

- Będziesz mi to teraz wypominać? Chyba wolałem jak o tym nie wiedziałaś- poskarżył się Blake z udawaną powagą, ale już po chwili na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech.

- Nawet tak nie mów. Dobra, idź już, bo się spóźnisz.

- Jakbyś chciała przyjść zobaczyć jak gram, to zapraszam. Możesz wpaść, kiedy tylko chcesz- poinformował blondyn, po czym poszedł do szatni.

Sanchez pokręciła głową z uśmiechem. Blake doskonale wiedział, jak bardzo nie lubiła tego sportu. Chyba nie spodziewał się, że będzie przychodzić na wszystkie jego treningi i stanie się jego wielką fanką. Pomimo swojej niechęci, nie wykluczyła czysto potencjalnej opcji, iż mogłaby zobaczyć pierwszy mecz w tym sezonie. Może zrobi mu taką niespodziankę? Pewnie się ucieszy. No i oczywiście doceni gest, który prawdopodobnie całkiem sporo ją będzie kosztować.

W doskonałym humorze ciemnowłosa wróciła do pokoju, żeby podzielić się ze współlokatorkami wynikiem rozmowy. Pogodzili się. Jeszcze nie rozmawiali o chodzeniu ze sobą, ale to tylko kwestia czasu, prawda? Blake był naprawdę romantyczny, kiedy mówił, że chciał, aby widziała w nim coś więcej niż kapitana drużyny. Udało mu się, tak było.

*****

Mia robiła właśnie drugie okrążenie po szkole. Szukała Dylana, który jakby zapadł się pod ziemię. Szukała go wszędzie i nigdzie nie mogła go znaleźć. Na jej wiadomości oczywiście nie odpisał. Co więcej, tym razem nawet ich nie odczytał. Jak tylko go znajdzie, zażąda od niego numeru telefonu. Nie będzie się więcej bawić w takie podchody.

Sanchez przystanęła na moment, zastanawiając się co mogła zrobić. Nie liczyła, że sam się odezwie. Ciągle pamiętała jego irytującą odpowiedź:

Nie lubię tego typu komunikacji. Znajdziesz mnie. Tym razem będzie ci łatwiej, bo już wiesz jak wyglądam.

Czy on na serio myślał, że nie miała innych zajęć?! Że marzyła jedynie o tym, żeby krążyć po szkole aż go nie zobaczy?! Do Madison chodziły setki uczniów. Jak wśród tylu osób miała znaleźć jedną?! Raz jej się udało. Miała szczęście, które najwidoczniej już się wyczerpało.

W pewnym momencie przyszedł jej do głowy świetny pomysł. Jeśli znajdzie woźnego, może przekona go do pokazania jej planów lekcji. Nie. Na pewno się nie zgodzi. Chyba będzie musiała użyć podstępu. W każdym razie to się mogło udać.

Natychmiast skierowała się do kantora woźnego. Chwilę zajęło jej dojście, bo kantor był po drugiej stronie budynku.

- Dzień dobry- rzuciła w kierunku starszego mężczyzny. Wyglądał na czterdzieści parę lat. Na jego głowie było coraz mniej włosów. Zakola były już doskonale widoczne. Za kilka lat całkowicie wyłysieje, pomyślała Mia.

- Dzień dobry. Czegoś panienka potrzebuje?- zapytał nieco opryskliwie. Choć starał się, żeby brzmieć uprzejmie, kompletnie mu to nie wychodziło.

Pewnie nie miał łatwej pracy w tej szkole. Elitarna szkoła wypełniona bogatymi dzieciakami. Mia nie należała do tej grupy. Była jedną ze stypendystek, ale wiedziała, że niektórzy potrafią być wyjątkowo złośliwi. Nie raz zdarzyło jej się widzieć jak niektórzy celowo puszczali picie albo jedzenie, żeby pośmiać się z woźnego, który musiał to posprzątać.

- Przysłał mnie profesor Hayes. Prosił, żeby pana zawołać, bo ktoś wylał na jego biurko coś słodkiego i lepkiego- wymyśliła na szybko ciemnowłosa, kręcąc głową z dezaprobatą. Mimowolnie zerknęła w kierunku kantorka. Klucz był w zamku. Jeśli go nie weźmie ze sobą, będzie uratowana.- Okropna potrafi być ta młodzież, nieprawdaż?

Mężczyzna nie wdał się w dyskusję. Kiwnął głową, mamrotając coś pod nosem. Wszedł do kantorku po potrzebne detergenty.

- Która sala?

- Ach, no tak. Zapomniałam. Sala czterdzieści. Profesor Hayes prosił, żeby się pan pospieszył. Za chwilę ma następną lekcję, a nie może nawet położyć teczki na biurku.

Sanchez miała nadzieję, że to trochę go rozproszy. Jeśli weźmie klucz, cały plan pójdzie na marne. W ostatniej chwili zdecydowała się go wyciągnąć z zamka. Oby się nie zorientował.

Woźny wyszedł z niewielkiego, wyjątkowo zagraconego pomieszczenia, po czym spojrzał na zamek z konsternacją. Wymamrotał coś cicho pod nosem. Mia kompletnie nic nie zrozumiała. W końcu woźny ponownie wrócił do środka, znalazł drugi klucz i zamknął drzwi. Ciemnowłosa udała, że oddala się w przeciwnym kierunku. Przycupnęła za rogiem, oglądając się za siebie czy woźny przypadkiem nie wraca. Odczekała dwie minuty z telefonem w ręce, a następnie wróciła do kontorka. Dłonie lekko jej się trzęsły ze zdenerwowania. Pomimo tego, zdołała wsadzić klucz do zamka i go przekręcić.

Udało się, pomyślała z niedowierzaniem.

Szybko weszła do środka, przymykając za sobą drzwi. Nie chciała, żeby ktokolwiek ją tu zobaczył. Nie musiała długo szukać planów lekcji. Jedna ze ścian była w większości nimi obklejona. Musiała się spieszyć, żeby zdążyć zanim woźny zorientuje się, że padł ofiarą podstępu. Zrobiła jak największą ilość zdjęć każdemu skrawkowi papieru na tej ścianie. Później zobaczy co z tego wyszło. Wychodząc, zamknęła za sobą drzwi na klucz, a ten zostawiła w zamku.

Mia nie mogła w tu uwierzyć. Jej plan się powiódł. Miała ochotę skakać ze szczęścia. Teraz tylko musiała znaleźć zdjęcie z planem lekcji drugiej d i namierzyć Dylana. Choćby nie wiadomo jak bardzo chciał się jej pozbyć, nie uda mu się to.

*****

Sanchez czekała na niego przed klasą. Przyszła chwilę przed dzwonkiem, żeby nie zdążył się oddalić. Już za dużo czasu zmarnowała, próbując go znaleźć.

- Masz tutaj gotowy tekst- powiedziała Mia, wciskając mu do rąk teczkę. Artykuł pisała na komputerze, ale specjalnie mu go wydrukowała. Skoro nie lubił wiadomości w mediach, to może miał też uczulenie na pendrive.- Przeczytaj go. Nie zgadzam się na wprowadzenie poprawek bez mojej wiedzy. Możesz do mnie w tej sprawie pisać. W przeciwieństwie do ciebie odpiszę.

- Poczekaj Mia. Musimy porozmawiać- oznajmił Dylan co trochę ją zdziwiło. Spodziewała się raczej czegoś w stylu "odpieprz się zanim nie przeczytam artykułu". No dobra, jeszcze nie słyszała jak Cooper przeklinał, ale to był ten styl bycia. Poza tym to nie było pytanie, a raczej stwierdzenie.- Na osobności.

- Skoro nalegasz- zgodziła się, nie wiedząc o czym chciał rozmawiać. Nie wierzyła, żeby nagle uznał, że potrzebuje pomocy z gazetką. Był zbyt dumny, żeby przyznać coś podobnego na głos.

Dylan zaprowadził ją do najbliższej pustej klasy, po czym zamknął za nią drzwi.

- O czym pisałaś?- zapytał ostro, co całkowicie nie pasowało jej do sytuacji. Kolejna osoba była na nią zła? Dlaczego? Przecież nic nie zrobiła!

- O footballu tak jak chciałeś. Zaczęłam od zwięzłego przedstawienia zeszłorocznych osiągnięć. Później przeszłam do drużyny i tegorocznych zmian. Szczerze mówiąc, nie przepadam za tym sportem. W przyszłości wolałabym pisać o innych rzeczach, jeśli jest taka możliwość...

- Nie o tym miałaś pisać, do cholery! Czy plotki, które do mnie doszły są prawdziwe?

Cooper był jedną wielką pieprzoną zagadką. Po raz kolejny niczego nie rozumiała. Powiedział, żeby napisała tekst o footballu, bo to bardzo chodliwy temat. Tak zrobiła. Jaki miał problem?!

- Jak to nie o tym? Powiedziałeś football, masz football- zwróciła uwagę Mia.- Nie słyszałam o żadnych plotkach.

Brunet obrzucił ją wściekłym spojrzeniem, jednocześnie przechadzając się po klasie.

- Miałaś pisać artykuł, a nie pieprzyć się z Callaweyem! Myślałem, że jesteś trochę mądrzejsza, ale myliłem się.

Kolejny ma problem o Blake'a? Dlaczego? Chyba dobrze, że zasięgnęła informacji prosto ze źródła, a nie od osób trzecich? Myślała, że na tym polega dziennikarstwo. Może nie planowała, że zacznie się z nim spotykać... Niemniej takie rzeczy się zdarzają.

- Nie spałam z nim, a poza tym nawet jeśli, to nie jest twoja sprawa!- syknęła podobnym co jej rozmówca tonem. Dylan był skończonym palantem.

- Nie, wcale nie moja sprawa! Dałem ci ten temat, żebyś mogła się wykazać, zdobyć dowody, a ty skończyłaś jako kolejna zdobycz Callaweya!

Teraz Cooper naprawdę ją wkurwił. Żeby nazywać ją"zdobyczą" Blake'a?! Nawet ze sobą nie spali! Po prostu zaczęli się spotykać. To jakaś zbrodnia?!

- Nie nazywaj mnie zdobyczą! Mam własny rozum i sama decyduję z kim chcę się spotykać, a z kim nie! I o jakich dowodach pieprzysz?!

- Bardzo przeceniłem twoją inteligencję- stwierdził Dylan chłodno. Z jego oczu aż wyzierał chłód, a ona ciągle nie znała kontekstu.- Nie wiesz, że drużyna footballowa przypisuje każdej dziewczynie punkty za ich zaliczenie?! Zrobili cholerną listę! Miałaś znaleźć dowody!

- Niemożliwe- zaoponowała ciemnowłosa, czując się jakby ktoś usuwał jej grunt spod nóg. Po raz kolejny ktoś stawia Blake'a w złym świetle. Przy tym zatajenie informacji o byciu kapitanem drużyny szkolnej było niczym. Oznaczało, że od początku ją okłamywał, tak naprawdę miał ją gdzieś. Nie wierzyła, że mogło chodzić mu tylko o punkty.- Blake by tego nie zrobił.

Cooper prychnął pod nosem, kręcąc głową.

- Oczywiście. Callaway jest chodzącym ideałem. Jak mógłby zrobić coś takiego?- zakpił Dylan.

- Mówię poważnie- oznajmiła Sanchez.- Może nie znam go zbyt długo, ale on taki nie jest. Nie brałby udziału w czymś takim. To bzdury.

- Myślę, że ciągnięcie tej dyskusji nie ma sensu- mruknął po chwili brunet. Momentalnie przestał krzyczeć i awanturować się. Miejsce złości zajęło coś innego, czego nie potrafiła tak od razu zidentyfikować. Zawód?- Nie ma miejsca dla naszej dwójki w jednej gazecie. Potrzebuję kogoś komu mogę ufać. Skoro wierzysz w niewinność Blake'a... To się nie uda.

Tym razem ciemnowłosa poczuła niemal fizyczny ból, jakby ktoś przyłożył jej w tył głowy. Uwielbiała pisać, znajdować ciekawe historie. Wcale nie żerowała na tych tragicznych. To było coś co sprawiało, że wstawała każdego dnia rano z misją. Wiedziała, że szkolna gazetka to nic wielkiego, ale od czegoś musiała zacząć. Mogłaby to później wpisać w CV i zdobyć potrzebne doświadczenie... Nie chciała stracić takiej okazji. Nie wyobrażała sobie spędzania najbliższych lat bez pisania. Jasne mogłaby pisać do szuflady, ale co jej to da? Nic, ona chciała pisać dla innych. Na razie miała zadowolić się społecznością szkolną, a on chciał jej to odebrać. Nie mogła się tak szybko poddać.

- Nie zgadzam się. Skąd wiesz, że rzekoma lista w ogóle istnieje?- zapytała ciemnowłosa.

- Dobry dziennikarz nie dzieli się informacjami o swoim źródle- odparł brunet.

- Pomyliłeś swój zawód z magikiem, a poza tym jeszcze nie jesteś dziennikarzem- odparowała Mia, nie mogąc znieść jego pewnego siebie tonu. Musiała znaleźć jakieś wyjście. Kompromis, z którego będą równie niezadowoleni, ale który pozwoli jej stać się częścią redakcji.

- I tak ci tego nie powiem. Lepiej skończmy marnować swój czas i...

- Mam pomysł- przerwała mu Sanchez.- A gdybym poszukała tej listy? Jeśli nie uda mi się nic znaleźć, to będzie znaczyć, że ona nie istnieje. Wtedy przyjmiesz mnie do gazetki. Natomiast jeśli ją znajdę, zdobędę dowody, które później opublikujesz. Co powiesz na taki układ?

- Hmm- mruknął Dylan, mierząc ją wzrokiem.- Co z twoją sytuacją w redakcji, jak to ujęłaś, w drugim przypadku?

Ciemnowłosa miała już odpowiedź. Od razu o tym pomyślała. Jeśli miała być szczera, nie podobała jej się ta opcja.

- Ty o niej zdecydujesz. Dostosuję się. Będziesz mógł się mnie pozbyć i dam ci spokój.

- Brzmi sprawiedliwie, chociaż mam wątpliwości co do twojej bezstronności. Spotykasz się z Blake'iem. Jak mam ci wierzyć, że zachowasz neutralność?

Mia wzruszyła ramionami. Co miała mu powiedzieć?

- No nie wiem. Wyobraź sobie, że masz ludzkie odruchy i nie drzesz się na nowo poznane osoby?- rzuciła z uśmiechem. Zanim zdążył odpowiedzieć skierowała się do wyjścia. Zamykając drzwi, obróciła się na moment w kierunku bruneta. Zauważyła, że uniósł lekko kąciki ust. Wow. Ten gość potrafił się uśmiechać? Nie podejrzewała go o to.- Będziemy w kontakcie.

Nie czekając na odpowiedź, wyszła na korytarz. Ostatecznie rozmowa nie skończyła się najgorzej. Zdołała wywalczyć dla siebie jeszcze jedną szansę, chociaż ciągle uważała, że Cooper powinien jej powiedzieć co miał na myśli mówiąc "football". Nie zachował się wobec niej w porządku. Była nowa. Jasno dała mu to do zrozumienia. Poza tym jeszcze nie potrafiła czytać w myślach.

Rzekoma "lista" nie dawała jej spokoju. Od kiedy o niej usłyszała, nie mogła przestać o niej myśleć. Czy drużyna footballowa naprawdę mogła zaliczać dziewczyny dla punktów? Póki co nie dopuszczała do siebie takiej możliwości. Postanowiła zastosować dobrze znaną zasadę domniemania niewinności. Do czasu znalezienia dowodów, nie będzie myśleć o Blake'u, który być może tylko próbował zaciągnąć ją do łóżka. Mimo wszystko, uznała że będzie ostrożniejsza. Do czasu aż sprawa się wyjaśni, nie było mowy o jakiejkolwiek bliskości. Mii wcale nie podobało się, że będzie musiała okłamywać Blake'a, ale nie miała innego wyjścia.

Sanchez poszła do biblioteki. Przywitał ją przyjemny zapach książek i spokój. Właśnie tego potrzebowała, żeby pomyśleć. Zaskakująco szybko wpadła na świetny pomysł. Czy był taki świetny to się jeszcze okaże. Niemniej miał potencjał. Ciemnowłosa odpaliła komputer i zaczęła tworzyć anonimową ankietę na temat footballu. Wstęp brzmiał niewinnie, nie wydawał się ani odrobinę podejrzany.

Cześć wszystkim. Piszę artykuł o szkolnej drużynie footballowej. Czy zechcecie odpowiedzieć na kilka pytań, które bardzo mi pomogą? Będę super wdzięczna.

Nie myślała nad tym długo. Chciała brzmieć trochę jak idiotka, żeby ankieta nie wzbudziła podejrzeń. Większość pytań była bardzo ogólna, nie miały dla niej znacznia. Chodziło o sprawianie pozorów. Dopiero na końcu umieściła coś, co mogło jej pomóc.

Czy chcesz coś jeszcze dodać o drużynie footballowej?

Pod spodem zamieściła jeszcze dane kontaktowe bezpośrednio do niej. Może ktoś zdecyduje się na kontakt. Na pewno chętniej opowie o tym anonimowo, ale pozostawiła również możliwość rozmowy. Od tego zacznie szukanie listy. W głębi duszy ciągle liczyła, że ta sytuacja okaże się jedynie szkodliwą plotką. Czy Blake mógłby tak dobrze udawać? To pytanie zawisło w powietrzu i w żaden sposób nie mogła go jeszcze zweryfikować.

Kiedy spojrzała na telefon, uświadomiła sobie, że robiło się już późno. Coraz bardziej zbliżała się godzina, na którą umówiła się z Blake'iem. Postanowiła do niego zadzwonić.

- Cześć, Mia. Co słychać?

- Hej- mruknęła, czując się wyjątkowo źle z faktem, że musi go okłamać. Powtarzała sobie, że to dla jej przyszłości związanej z dziennikarstwem.- Przepraszam, ale nie dam rady wieczorem się z tobą spotkać, Blake. Zapomniałam o bardzo ważnym zadaniu na jutro i będę nad nim siedzieć do późna.

- Rozumiem. Pomóc ci? Co to jest za zadanie?- zapytał z troską, co bynajmniej nie poprawiło jej nastroju.

- Dzięki, ale poradzę sobie. Muszę tylko zajrzeć do biblioteki. Widzimy się jutro. Pa.

Sanchez od razu zakończyła połączenie. Przeklęty Dylan. Przez niego musiała kłamać. Miała nadzieję, że szybko znajdzie dowody lub ich brak. Oczami wyobraźni już widziała jak oznajmia Dylanowi, że się mylił. To będzie wiekopomna chwila.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top