Rozdział 23
Scott z niedowierzaniem i dumą spoglądał na swój sprawdzian z matematyki. Wprost nie mógł uwierzyć, że dostał tak dobrą ocenę. Musiał mieć sporo szczęścia, ale wiedział, że to też zasługa Stelli. Bez niej oddałby pustą kartkę, nie potrafiłby nawet połowy z tych zadań zrobić.
- Jaja sobie robisz?!- rzucił Parker, obrzucając swoją i jego kartkę nienawistnym spojrzeniem.- To ty dostajesz najwyższą ocenę, a ja najniższą?! Kurwa, jak tak dalej pójdzie to nie zdam.
Parker celowo uderzył lekko głową w ławkę, w geście kompletnego załamania.
- Może załapiesz się na poprawki w wakacje- odparła Sky, szturchając Parkera w ramię. Ten w odpowiedzi jęknął rozdzierająco. Szatynka spojrzała w kierunku Caine'a.- Podziel się swoim sekretem, Scott. Od kiedy stałeś się takim geniuszem matematycznym?
- Podpinam się do pytania. Poszło ci lepiej niż mi- dodał Danny z podziwem.
- Miałem szczęście. Tak jakoś wyszło- odpowiedział Caine. Nie chciał mieszać do tego Stelli. Wolał, żeby jego znajomi nie wiedzieli co to za dziewczyna mu pomaga z matmy. Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Lubił ją i nie chciał przestraszyć jej swoimi znajomymi. Czasami przesadzali z rywalizacją. No dobra, częściej niż czasami. Nie pasowałaby do ich paczki. Nie była taka jak Stephanie, która choć nie przepadała za grami, na co dzień miała kontakt ze zwariowaną Sky. Stella pewnie szybko urwałaby z nim kontakt, gdyby zapoznał ją z resztą. Wolał tego uniknąć.
- Nie pochwalisz się swoją ładną korepetytorką?- zapytał Parker.
Nawiasem mówiąc, nie wiedzieli co to za dziewczyna i czy jest ładna. Unikał tego tematu jak ognia. Ale tak, była ładna. Spotkał ją jeszcze kilka razy.
- Może kiedyś.
- No weź. Mógłbyś nam powiedzieć kto to- wtrąciła Sky, posyłając mu błagalne spojrzenie.- Będziemy dyskretni.
Tym razem nawet Danny się zaśmiał. Szatynka rzuciła mu mordercze spojrzenie. Jego reakcja bynajmniej nie pomogła. Cóż, Scott i tak nie zamierzał im nic więcej mówić. Jednak gdyby miał ich jakoś opisać, na pewno nie użyłby sformułowania "dyskretni".
- Wybacz, po prostu nie potrafiłem się powstrzymać- wzruszył ramionami Danny.
- Jakoś Stephanie nie wystraszyliśmy- podjęła szatynka z determinacją.
- Bo jest twoją współlokatorką. Przywykła do pewnych zachowań. Posłuchajcie, może kiedyś wam ją przedstawię. Na razie sam chcę ją lepiej poznać. Koniec tematu.
Przyjaciele niechętnie przystali na jego prośbę i już po chwili mówili o ich ulubionym temacie, czyli grach. Debatowali czy opłaca się kupić nowe monopoly. Stanęło na tym, że owszem, ale wszyscy muszą się złożyć. Inaczej to nie ma sensu. Scott miał wystarczająco dużo wydatków w ostatnim czasie, ale nie mógł odmówić. Przecież też będzie z tego korzystał.
- Widzimy się później u nas w pokoju- poinformowała Sky. Mówiąc "nas" miała na myśli oczywiście siebie i Stephanie. Nie musiała nawet mówić o której. Wszyscy wiedzieli jaką godzinę miała na myśli. Zawsze spotykali się o tej samej porze. Czasami częściej, ale wtedy to ustalali.
Scott postanowił zajrzeć do biblioteki. Teraz, gdy już miał wynik testu, miał pretekst, żeby zaprosić gdzieś Stellę. Chciał potraktować to jako podziękowanie za pomoc. Zamierzał nie przyjmować odmowy. Zastanawiał się tylko co będzie lepsze. Kino czy kawa, a może kolacja? Przede wszystkim nie zamierzał tego nazywać randką. Jeszcze nie teraz. W takim razie kolacja odpadała. Mu jednoznacznie kojarzyła się z randką. Kawa brzmiała najmniej zobowiązująco, więc to chyba dobry początek. Jeśli spotkanie przebiegnie dobrze, na koniec umówi się z nią na powtórkę. I wtedy pójdą do kina. Mimowolnie pomyślał o tym, że nie miał pojęcia jakie filmy lubiła. Musiał się tego dowiedzieć, żeby nie zaliczyć wpadki z wyborem filmu.
Stop Caine, skarcił się w myślach. Chyba za bardzo wybiegał w przyszłość. Najpierw kawa. Musi ją spotkać i zaprosić. W teorii brzmiało to banalnie. Gorzej z praktyką. Już kilka razy próbował zdobyć się na zaproszenie jej gdzieś i ani razu mu się to nie udało. Za którymś razem nawet zapytała się go czy wszystko w porządku, bo wyglądał strasznie blado. Miał wtedy ochotę zapaść się pod ziemię. Przecież chciał tylko zaprosić na randkę dziewczynę, która mu się podobała. To nie powinno być aż tak trudne.
Miał szczęście. Zastał ją w bibliotece. Drobna brunetka w za dużej na nią bluzie pochylała się nad książką. Długie włosy nieznacznie opadały jej na twarz. Zaczął zastanawiać się czy nie przeszkadzały jej w czytaniu. Stella zupełnie jakby znała jego myśli, odgarnęła włosy za ucho. Dzięki temu mógł dostrzec jej twarz. Z jednej strony była skupiona, a z drugiej uśmiechała się w ten swój uroczy sposób. Musiała czytać coś, co naprawdę jej się podobało.
Teraz albo nigdy, stwierdził Caine. Nie chciał jej przerywać, ale musiał w końcu ją gdzieś zaprosić. Nie mógł dłużej udawać, że była mu całkowicie obojętna albo że wykorzystywał ją do nauki matematyki. Istniało wiele ważniejszych kwestii niż ten wkurwiający przedmiot.
- Cześć, Stella. Nie chcę ci przerywać, ale muszę ci się czymś pochwalić- zagadnął ją Scott, podsuwając w jej stronę swój sprawdzian z matematyki.
- Hej, nie przeszkadzasz- mruknęła brunetka, z uśmiechem zamykając książkę.- Później ją skończę. Co tutaj masz? Nie mów, że to twój test z matmy. Poszło ci świetnie. Gratulacje!
Przez moment go zatkało. Nie wiedział dlaczego, ale jej uśmiech totalnie go onieśmielał. Do tej pory żadna dziewczyna tak na niego nie działała. Czuł się z tym nieco dziwnie, ale nie zamierzał się wycofać.
- Dzięki, ale to twoja zasługa. Gdyby nie ty, nie zrobiłbym nawet połowy. Pomyślałem, że w ramach podziękowania mógłbym zaprosić cię na kawę- powiedział Scott, mając nadzieję, że wcale nie widać jego zdenerwowania.
- Och, nie przesadzaj. Mówiłam, że jesteś pojętnym uczniem. Wcale nie musiałam z tobą aż tak długo nad tym siedzieć- rzuciła brunetka. Wydawało mu się czy była nieco speszona? To dobry znak czy wręcz przeciwnie? Był taki beznadziejny w relacjach damsko męskich, że nie miał pojęcia jak to zinterpretować.
- Ale poświęciłaś mi swój czas- nie ustępował Scott.- Nie daj się prosić. To tylko kawa. Chociaż tyle mogę zrobić.
- No dobra. Tylko teraz muszę iść. Wyślesz mi później adres?
- Spotkajmy się przy bramie o trzeciej. Znam fajną kawiarnię. Na pewno ci się spodoba.
- To do zobaczenia- pożegnała go Stella, biorąc książkę. Przelotnie położyła mu dłoń na ramieniu. Takie gesty zawsze coś znaczą, prawda? Tak przynajmniej sądził po filmach, które oglądał. W dodatku ten jej uśmiech... Miała naprawdę piękny uśmiech.
Caine zacisnął dłoń w pięść i pociągnął łokieć w dół. Wiedział, że ten gest wygląda idiotycznie, ale w tym momencie kompletnie się tym nie przejmował. Umówił się na randkę ze Stellą! Udało mu się! Chociaż oficjalnie to jeszcze nie była randka. Kluczowe było tutaj słowo "jeszcze". Wierzył, że prędzej czy później ją poderwie. Był cholernie z siebie dumny i szczęśliwy. Teraz tylko musiał znaleźć kawiarnię, która może spodobać się Stelli. Tak na serio to jeszcze nie wiedział, gdzie ją zabierze.
Znam fajną kawiarnię. Na pewno ci się spodoba- niemal usłyszał własne słowa w głowie. To wszystko przez stres.
*****
Przede wszystkim Scott nie miał pojęcia w co się ubrać. Ciągle też nie miał pomysłu na kawiarnię, a godzina randki zbliżała się nieubłaganie. Ponadto coraz bardziej się stresował. Definitywnie potrzebował pomocy osoby, która go nie wyśmieje i zna się na laskach. Perker nie był odpowiednią osobą w żaden z tej kategorii. Danny... No cóż... Miał dziewczynę i to tyle. Caine ciągle nie wiedział dlaczego dalej są razem. Bez urazy, ale nie uważał swojego kumpla za dobrego chłopaka dla Stephanie. Nie raz olewał ją dla gier, ale jakimś cudem ciągle uchodziło mu to na sucho... Sky totalnie nie wchodziła w grę. Już widział jak śmieje się z jego zdenerwowania. Miałaby niezły ubaw, gdyby poprosił ją o pomoc.
Koniec końców, zostawała mu jedna osoba. Nie przyjaźnili się, ale może to i lepiej. Będzie miał obiektywną opinię atrakcyjnej dziewczyny. Właśnie tego potrzebował. Musiał to dobrze rozegrać.
- Stephanie?- rzucił Scott, wchodząc do pracowni chemicznej. Od Danny'ego wyciągnął informację, że na końcu zajęcia w laboratorium. Poczekał do dzwonka, po czym przez chwilę czekał aż wyjdzie. Kiedy jej nie zobaczył, postanowił wejść do środka.
Blondynka skończyła akurat rozmawiać z profesorem, po czym obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem. Też nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie szukał Steph w sprawie innej niż na przykład szukanie Danny'ego. Życie potrafi zaskakiwać.
- Scott? Co ty tutaj robisz? Nie grasz z resztą?
- Mam ważniejsze sprawę i w związku z nią chciałbym cię prosić o pomoc- zaczął Caine, na co Stephanie zrobiła wielkie oczy.
- Coś ważniejszego niż gry? No nie wierzę. Chyba powinieneś spędzać więcej czasu z Dannym. Może też by doszedł do takiego wniosku. Chodzi o dziewczynę, prawda?- zgadła od razu blondynka, uśmiechając się.
Czytała mu w myślach czy co? Czy to było aż tak oczywiste, że chciał od niej tego typu porady? Jeśli tak kiepsko się przed nią krył, to czy tak samo zachowywał się w stosunku do Stelli? Bał się, że też go tak szybko przejrzała. Ale jeśli tak było... Musiała podejrzewać, że to randka. W takim przypadku też musiał jej się podobać. Chciałby, żeby tak było.
- Tak- odpowiedział krótko Scott.
- Wiedziałam! Mów kto to i co chcesz wiedzieć.
- Powiem ci, ale pod jednym warunkiem. Nie możesz powiedzieć chłopakom i Sky. Nie chcę ich sobie jeszcze przedstawiać, okej?
- Jak chcesz.
Caine wyjaśnił Steph z czym miał problem. Przede wszystkim z ubraniem i miejscem. Na szczęście Stephanie odwiedzała różne miejsca w centrum. Poprosiła go o więcej konkretów na temat Stelli. Nie znała jej. Gdy wspomniał o książkach, od razu wskazała mu ciekawe, ale nie ściśle nerdowskie miejsce. Był jej za to dozgonnie wdzięczny. Co do ubrania, razem udali się do pokoju. Blondynka oczywiście skomentowała syf jaki mieli w pokoju. W zasadzie, nie dziwiło go to.
- Jezu, moglibyście tu czasami sprzątać. Grzyb wam się zalęgnie czy coś gorszego- stwierdziła, obrzucając zniesmaczonym spojrzeniem stertę opakowań po jedzeniu. Blondynka podeszła do okna i otworzyła je na oścież. Dopiero wtedy podeszła do szafy, bo od razu ostrzegła, że sterty na podłodze nie rusza, i zaczęła szukać czegoś odpowiedniego.
Scott czekał cierpliwie, doceniając jej pomoc. Nie wiedział jak by sobie poradził bez niej. Zerknął na telefon, żeby sprawdzić godzinę. Miał czas. Jego uwagę przykuła jednak nowa wiadomość od nieznanego numeru.
Czas na wyzwanie #1 Udaj się wieczorem do baru o nazwie 7's. Żeby udokumentować swój pobyt, zrób sobie zdjęcie z logo nad barem. Miłego wieczoru :)
Co to, do jasnej cholery, było?! Znowu ten sam numer co wcześniej bredził na temat jakiegoś konkursu. Nic nie rozumiał. Co to za idiotyczny konkurs, że ma się udać do baru? Miałby dostać stypendium i pięćdziesiąt tysięcy dolarów za takie pierdoły? Cuda się nie zdarzały.
- Słuchasz mnie?- spytała Stephanie, wyciągając czarny podkoszulek z szafy ze srebrnym nadrukiem oraz kurtkę jeansową.- Wstań.
Caine spełnił jej polecenie. Blondynka przyłożyła kurtkę jeansową do spodni, które miał na sobie, po czym uśmiechnęła się z satysfakcją.
- To będzie dobrze wyglądało. Mówiłeś, że widziałeś się z tą Stellą dzisiaj, tak?
- Zaprosiłem ją na kawę.
- Czyli byłeś tak ubrany. Idealnie. To będzie wyglądało jakbyś nie szykował się przez dłuższy czas, ale też jakbyś nie miał tego totalnie gdzieś. Ta kurtka jest obłędna. Nie zdejmuj jej. No i nie denerwuj się tak. Pewność siebie jest atrakcyjniejsza. Dziewczyny wolą zdecydowanych facetów.
- Zapamiętam- oznajmił Scott, biorąc od Stephanie ubrania.- Dziękuję ci. Jestem ci bardzo wdzięczny. Jak tylko będziesz czegoś potrzebowała, pomogę, cokolwiek to będzie.
- Jesteś na serio fajnym gościem- stwierdziła blondynka, taksując go wzrokiem.- Nie spodziewałam się tego. Powinieneś częściej przebywać z dala od twoich zwariowanych znajomych. Nie żebym miała coś przeciwko... Są zabawni, ale nie zawsze chodzi o zabawę. Jestem pewna, że poderwiesz Stellę. Udanej randki.
Scott jeszcze raz jej podziękował. Blondynka wyszła. Tymczasem on zastanawiał czy to co mówiła aby na pewno było komplementem. Jesteś na serio fajnym gościem. Nie spodziewałam się tego. Powinien się obrazić, bo jak do tej pory myślała inaczej? Zresztą, to nieistotne. W tym momencie miał ważniejsze sprawy na głowie. Zbliżającą się randkę na przykład.
Po raz kolejny przerwał mu dźwięk SMS'a. Caine przewrócił oczami z irytacją. Kto tak się do niego dobijał? Jeśli to znowu ten nieznany numer, to go zablokuje. Nie miał ochoty na żarty. Jednak uśmiechnął się na widok krótkiego filmiku od Danny'ego, który niczym komentator sportowy relacjonował przebieg gry.
- Czy Parkerowi uda się zachować honor? Czy Sky zaspokoi swoją rządzę zwycięstwa? Czy Scott za chwilę do nas dołączy?- zakończył filmik Danny z przesadnym dramatyzmem, co było po prostu komiczne.- Dowiecie się tego w następnym odcinku.
Caine pokręcił głową ze śmiechem. Jego przyjaciele byli naprawdę rąbnięci, ale ich uwielbiał. Pomimo tego ciekawego filmiku, nie zamierzał rezygnować z randki ze Stellą. Podobała mu się. On chyba jej też, chociaż nie był tego taki pewien. Zamierzał zaryzykować, jakikolwiek efekt tym osiągnie.
*****
Scott zjawił się pod bramą punktualnie. Natomiast Stella spóźniła się kilka minut. Rzecz jasna, przeprosiła go, tłumacząc że kompletnie straciła poczucie czasu. Caine w odpowiedzi stwierdził, że nic się nie stało. Nie chciał przedwcześnie kończyć randki przez taką pierdołę. Każdemu zdarzało się spóźnić.
Brunetka tak samo jak on również przebrała się jedynie częściowo. Miała na sobie te same jeansy, chyba że były w takim samym kolorze. Aż tak dokładnie się nie przyglądał. Była ubrana w jeansową kurtkę, bardzo podobną do tej jego, nawisem mówiąc. Pod spodem miała jakąś ciemną bluzkę, ale obecnie nie widział jej zbyt wiele. Tylko trochę wystawała spod kurtki. Czy fakt, że podjęła bardzo podobną decyzję oznaczał, iż wiedziała, że to randka?
Skup się Caine, polecił sobie w myślach. Słuchaj się rad Sky. Bądź pewny siebie i zdecydowany.
- Jak ci minął dzień?- zagadnął Stellę, uśmiechając się lekko. Miał nadzieję, że nie widać jak cholernie był zdenerwowany. Poza tym może powinien był wcześniej pomyśleć o tematach rozmów? A jeśli przez stres, nie będzie wiedział co powiedzieć? To byłaby katastrofa.
- W miarę znośnie. Nic specjalnego się nie działo na lekcjach. Za to później oglądałam rewelacyjny film- stwierdziła brunetka, wymieniając tytuł. Scott nie znał tego filmu. Za to bardzo spodobał mu się sposób w jaki o nim opowiadała. Bardzo obrazowo, z entuzjazmem i energią wyzierającą z jej słów. Film miał tematykę kryminalną. Opowiadał o zawiłej historii z jeszcze bardziej skomplikowanym śledztwem. W pewnym momencie Scott wkręcił się w tę historię i chciał znać ciąg dalszy. Wtedy Stella umilkła.
- To kto jest w końcu mordercą?- zapytał Caine z autentycznym zainteresowaniem.
- Nie będę ci aż tyle spojlerować. Obejrzyj film to sam się przekonasz- odparła brunetka.
Scott pokręcił głową. Był oburzony tym, że najpierw zaczęła opowiadać, a potem się wycofała. To nie jest sprawiedliwe. Powinna dokończyć. Teraz chyba faktycznie będzie musiał obejrzeć film. Chciał wyrazić swój sprzeciw, ale dziewczyna uśmiechnęła się na widok jego wyrazu twarzy. W tym momencie jego złość stopniała. Nie mógł się na nią choćby na chwilę obrazić. Po prostu nie potrafił.
- Chyba będę musiał obejrzeć ten film, bo ta zagadka nie da mi spać po nocach.
Brunetka zaśmiała się, a on pomyślał, że to naprawdę przyjemny dźwięk.
- To gdzie tak właściwie idziemy?
- Niespodzianka- rzucił z zadowoleniem Scott. Chciał jej się jakoś odwdzięczyć za opowiedzenie fabuły filmu bez zakończenia.- Zobaczysz na miejscu.
Dzięki Stephanie, która doradziła mu miejsce, dodał w myślach.
Reszta spaceru do kawiarni minęła im całkiem przyjemnie. Rozmawiali już bez większego skrępowania. Scott coraz pewniej czuł się w swojej nowej roli. Stella cały czas się uśmiechała. Czy to było u niej typowe? Niestety, nie znał jej na tyle żeby to ocenić. W każdym razie czuł, że wszystko idzie po jego myśli. Kawiarnia, do której przyszli od razu spodobała się brunetce.
- Miałeś rację. To miejsce jest świetne. Tyle razy bywałam w centrum, a nie widziałam tej kawiarnio biblioteki. Na pewno będę tutaj częściej przychodzić- stwierdziła Stella, rozglądając się wokół z uznaniem i ciekawością.
Stephanie miała rację. Miejsce idealne na kameralną randkę. A skoro Stella lubiła czytać, to na pewno jeszcze nie raz tutaj przyjdzie.
Zajęli jeden z wolnych stolików, który był w miarę oddalony od wejścia. Scott przez chwilę zastanawiał się czy odsunięcie krzesła będzie za bardzo wskazywać na randkę. Ostatecznie zaryzykował i to zrobił. Brunetka podziękowała mu nieśmiało.
- Co dla was?- przerwała im rozmowę kelnerka. Była mniej więcej w ich wieku. Mogła nawet chodzić do Madison, ewentualnie chodziła do college'u w okolicy.
- Latte macchiato.
- Zwykłe latte. Jeden rachunek- dodał Scott. Nie zamierzał pozwolić Stelli płacić. Kiedy brunetka posłała mu oburzone spojrzenie, pospieszył z wyjaśnieniem.- Zaprosiłem cię tutaj w ramach podziękowania za korepetycje. Nie chciałaś, żebym ci płacił, więc chociaż pozwól mi zapłacić za kawy i deser.
Brunetka przewróciła oczami.
- No dobra, poddaję się.
Randka była naprawdę udana do momentu, gdy Caine dostał SMS'a. Spojrzał na telefon z irytacją, że coś tak błahego im przerywa. Podejrzewał, że Danny nagrał kolejną relację z wydarzeń. Pewnie dalej grali. Może przerzucili się na inną grę. Jednak nadawcą był ktoś inny, a treść wiadomości była co najmniej podejrzana.
Pamiętaj, żeby się nie spóźnić na wieczorne wyjście do 7's
Wiadomość sama w sobie była dziwna, ale dopiero zdjęcie przysłane tuż po niej było podejrzane. Nieznany numer przysłał mu zdjęcie kawiarni. Tej, w której aktualnie był ze Stellą. To znaczy, na zdjęciu nie było ich widać, ale regał za nimi już tak.
- Zaraz wrócę- oznajmił Caine przepraszająco, po czym skierował się do regału. Musiał zobaczyć kto robił zdjęcie. Miał nadzieję, że to nie Parker, który wpadł na jego zdaniem "genialny" pomysł, żeby sabotować mu randkę. Jeśli tak, to go zabije. Tak mu uprzykrzy życie we wszystkich grach, że Parker będzie błagał go o litość...
Scott rozejrzał się, ale nie zauważył nikogo znajomego. Już nie mówiąc o Parkerze, Dannym czy Sky. Kto, do cholery, zrobił to zdjęcie?! Miał ochotę głośno o to zapytać, ale postanowił nie robić z siebie widowiska. Nie chciał źle wypaść w oczach Stelli. Dla utrzymania pozorów udał się do toalety. Tam wyciągnął telefon i postanowił napisać temu komuś co myśli.
Od Scott: Nie wiem kim jesteś. Jeśli to ty Parker, to masz przejebane. Nie zamierzam brać w tym udziału, jasne? Nie idę do żadnego pieprzonego 7's. Odpuść.
Miał nadzieję, że to załatwiło sprawę. Jednak następna wiadomość sprawiła, że niemal zrobiło mu się niedobrze. Przetarł oczy jakby miał nadzieję, że wtedy ten obraz zniknie. Że to co miał przed oczami nie było prawdziwe. Ani mruganie ani szczypanie nic nie dało.
Nieznany numer wysłał mu zdjęcie Stelli, siedzącej tyłem do obiektywu. Oprócz tego napisał:
Obawiam się, że to niemożliwe. Nie możesz zakończyć konkursu w ten sposób. Nie chcesz, żeby coś jej się stało, prawda?
Scott przeklął. Miał ochotę uderzyć w coś z całej siły pięścią. Jednak powściągnął emocje. To nie brzmiało jak cholerny żart. To była groźba. A on nie miał innego wyboru niż zrobić to co ten psychol chciał. Nie mógł sobie wyobrazić, że przez niego Stella mogłaby skończyć pobita, ranna czy jeszcze w gorszym stanie. Wzdrygnął się na podobną myśl. Przecież pójście do baru go nie zabije. Za to nie pójście mogło zabić dziewczynę, z którą był na randce... Kiedy wplątał się w tak chujową sytuację?!
Caine wrócił do stolika, rozglądając się dyskretnie. Przed chwilą ktoś tutaj musiał być. Ktoś zrobił zdjęcie, którym obecnie mu groził... Jednak ponownie nikogo znajomego nie zauważył. Przez resztę spotkania czuł się obserwowany. Nie potrafił się wyluzować. Nie po takich wiadomościach...
*****
Wieczorem Scott udał się do 7's. Nie miał innego wyboru. Co mógł zrobić? Pozwolić, żeby ten psychol skrzywdził Stellę? Wolne żarty. Prędzej piekło zamarznie. Podczas randki, miał przemożną ochotę, żeby jej o wszystkim powiedzieć, wyjaśnić, dlaczego jest taki nieobecny... Jednak tego nie zrobił. Nie chciał jej niepokoić ani narażać. Załatwi to sam, nawet jeśli póki co sprawdzało się to do wykonywania poleceń...
Bar był w znacznej części wypełniony ludźmi. W pomieszczeniu było trochę duszno, śmierdziało papierosami, a w tle leciała muzyka. Mimo miejsca do tańczenia, nikt jeszcze nie doszedł do parkietu. Większość piła ze znajomymi kolorowe drinki lub piwo przy stolikach lub przy kontuarze. Może właśnie o to chodziło? Najpierw musieli się napić, żeby iść na parkiet?
Caine podszedł do kontuaru. Musiał zrobić sobie zdjęcie z logo. Wcale nie podobało mu się wykonywanie poleceń jakiegoś stalkera. Niestety jeszcze nie miał alternatywy. Zamierzał coś wymyśleć, żeby to zakończyć, tylko potrzebował czasu. To tylko fotka, pomyślał, dodając sobie otuchy.
- Coś do picia?- rzucił barman w jego kierunku, gdy tylko znalazł się przy kontuarze. Szczerze mówiąc, nie miał ochoty na żaden alkohol, ale musiał coś zamówić, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
- Piwo. Duże.
Mężczyzna skinął głową, w żaden sposób nie komentując tak banalnego wyboru. Scott nie przepadał za piwem, ale potrzebował czegoś z małą ilością procentów. Przede wszystkim, żaden z jego współlokatorów nie mógł wiedzieć, że tutaj był. Nie chciał ich okłamywać. A gdyby wyczuli od niego alkohol, to spowodowałoby lawinę pytań.
Caine zrobił zdjęcie. Nie uśmiechał się ani nie ustawiał jakoś szczególnie. Nie robił teh fotografi, żeby się zaprezentować. Był do tego zmuszony, zaszantażowany. Od razu wysłał zdjęcie i opatrzył je koniecznym według niego napisem.
Od Scott: Masz tą cholerną fotkę. Zadowolony?
Nie czekając na odpowiedź, skierował się do wyjścia. Nie tknął swojego piwa, ale zostawił obok kufla pieniądze. Skoro zamówił, musiał zapłacić. Proste. Nie szukał problemów.
Nagle jego oczom ukazała się scena, której bynajmniej się nie spodziewał. Poczuł, że zaschło mu w gardle, dłonie mimowolnie zacisnął w pięści. Miał ochotę podejść do tamtego faceta i rozkwasić mu nos, ale właściwie nie zrobił niczego, żeby sobie na to zasłużyć.
Scott patrzył właśnie na Stellę. Brunetkę ubraną w te same ciuchy co wcześniej... W pasie obejmował ją starszy gość. To znaczy, starszy od niego i dziewczyny. Może student... Gość był przystojny, wysoki, umięśniony, ale najbardziej zabolało Caine'a coś innego. Stella uśmiechała się do niego w ten sam sposób, kilka godzin wcześniej podczas ich spotkania. Już nie nazywał tego randką. Utrzymywali dystans, tylko rozmawiali... Z kolei ten gość zsunął dłoń niemal na jej tyłek. Dziewczyna się nie odsuwała. Wręcz przeciwnie, wyglądała jakby świetnie się bawiła.
Nadzieje Scott właśnie się rozwiały. Choć Stella mu się podobała, wiedział że nie ma szans z tym gościem. Nurtowało go jedno pytanie. Dlaczego dziewczyna ani słowem nie wspomniała o swoim chłopaku?! Mogła mu od razu powiedzieć, że jest w związku! Najlepiej wtedy, kiedy zapraszał ją na kawę! Teraz już rozumiał jej wahanie... Nie miałby nic przeciwko, gdyby jasno powiedziała, że się z kimś spotyka! Kawa byłaby dalej aktualna, ale już jedynie jako przyjacielskie wyjście. Po prostu nie mógł w to uwierzyć. Tak dobrze im się rozmawiało, że nie raczyła wspomnieć, że ma partnera?!
Jakby zawołana jego myślami, brunetka obróciła się w jego stronę. Uchyliła delikatnie usta w wyrazie zaskoczenia. Scott nie czekając, udał się do wyjścia. Kurwa, nie ma mowy, że tutaj zostanie, żeby wysłuchać jej wyjaśnień albo co gorsza pełnego pogardy śmiechu. Udało jej się. Doskonale zabawiła się jego uczuciami.
Caine opuścił lokal zanim udało jej się go dogonić. Nie chciał mieć ze Stellą już nic wspólnego. Nigdy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top