Rozdział 1
Mia cieszyła się z powodu nowej szkoły. Jej rodzice naprawdę dużo poświęcili, żeby mogła tutaj chodzić. Czesne wcale nie było tanie, ale udało jej się zdobyć stypendium, które pokryje część kosztów. Z resztą rodzice powinni dać radę, a kiedyś, jak już będzie zarabiać, odda im to w postaci wycieczki za granicę. Należały im się wakacje.
Miała przed sobą szkołę, o której tak wiele słyszała. Większość opinii nie były zbyt pochlebne. To znaczy, poziom Madison był niezwykle wysoki, wielu uczniów dostawało się później do takich college'ów jak Yale lub Harvard. Poza tym szkoła mogła pochwalić się doskonałymi wynikami w konkursach oraz zawodach sportowych. Szkoła miała utrzymane w nienagannym stanie boiska do niemal każdego sportu. Oczywiście największą popularnością cieszył się football i tutaj zaczynały się mniej pozytywne opinie.
Madison miało tak zwaną "elitę". Sportowców, cheerleaderki oraz uczniów, których rodzice zasiadali w radzie albo po prostu sponsorowali szkołę. Okropny proceder. Niestety towarzyszył on temu miejscu od dziesięcioleci i pewnie prędko się to nie zmieni.
Mii nigdy nie zależało na popularności. Nie lubiła być w centrum uwagi, a już szczególnie nie lubiła tej fałszywości idącej w parze nawet z niewielką sławą. Niemniej, niezmiernie irytowały ją osoby, które przechadzały się po korytarzach jakby faktycznie miały władzę. Z tego co czytała, "sponsoring" nie wpływał na oceny. Pomagał jedynie w życiu towarzyskim i hierarchii szkolnej. Podobno. Miała nadzieję się temu przyjrzeć.
W każdym razie design szkoły był imponujący. Budynek wyglądał jednolicie, co zdarzało się wyjątkowo rzadko. To znaczyło, że gdziekolwiek wejdzie się do środka, gmach był ogromny, umeblowanie i podłogi były identyczne. Uznawała to za znaczący plus. Podłogę zajmowała wielka szachownica, przynajmniej ona tak to nazywała. W gruncie rzeczy, były to czarno białe płytki z logo szkoły od czasu do czasu. Wszystkie meble, zaczynając od krzeseł w klasach, a kończąc na ławkach na korytarzach zostały wykonane z mahoniu. Poza tym Madison miało wyjątkowo dużo roślin. Były wszędzie- na korytarzach, w klasach, na zewnątrz. Wyglądały na wyjątkowo zadbane.
- Nie uwierzycie co się stało- odezwała się Lila, jedna ze współlokatorek. Właśnie weszła do pokoju. Ze złością zatrzasnęła drzwi.
- Co tym razem?- rzuciła Thalia lekko znudzonym tonem, zerkając na koleżankę znad telefonu.
- Cheerleaderki. Przyszły do biblioteki, wzięły książki i zaczęła się rozmowa w najlepsze. Nikt nie zwrócił im uwagi, chociaż nie słyszenie ich było wręcz niemożliwe!
- Musisz po prostu je ignorować- wzruszyła ramionami Thalia.
Współlokatorki Mii były jak ogień i woda pod pewnymi względami. Lila zachowywała się impulsywnie. Tak jak teraz, potrafiła pojawić się w pokoju i zrobić aferę z byle powodu. Thalia była dużo spokojniejsza, trochę apatyczna. Wolała zignorować problem i czekać aż sam zniknie. Pod jednym względem się zgadzały: nic z tym nie robiły. Lila narzekała, a Thalia ignorowała wszystko, co jej nie pasowało. Pomimo tego, w wielu kwestiach się zgadzały. Ciemnowłosa ani razu nie widziała, żeby się pokłóciły, ale to może kwestia czasu. Znały się zaledwie kilka dni. Niemniej, była zadowolona z dobru współlokatorek.
- Nie dało się!- rzuciła Lila ze złością, po czym spojrzała na Mię.- Przypomnisz mi swoje imię? Mam strasznie kiepską pamięć do imion.
Ciemnowłosa przypomniała jej swoje imię. Nie miała pojęcia który to już raz. Lila miała tragiczną pamięć do imion.
- No więc wyobraź sobie, Mia, że grupa wytapetowanych dziewczyn rozmawia głośno przy stoliku obok- kontynuowała Lila, chodząc w tę i z powrotem po pokoju.- Jaki on jest przystojny, ciekawe czy zagra w najbliższym meczu, słyszałyście o imprezie, a wiecie, że oni znowu są razem... Tego się nie dało wytrzymać!
Mia starała się ukryć śmiech. Nie był on zbyt adekwatny do sytuacji. W każdym razie Lila świetnie parodiowała tamte puste laski, które słyszała.
- To okropne. Nie powinny tak głośno rozmawiać w bibliotece- mruknęła Mia. Akurat w tej sprawie zgadzała się bardziej z Thalią. Pewnych rzeczy nie dało się zmienić.
- Właśnie- ucieszyła się Lila.
- Ja tam się dziwię, że one w ogóle wiedzą gdzie jest biblioteka - stwierdziła Thalia.- Myślałam, że one znają jedynie sale lekcyjne, boisko i oczywiście kilka miejsc na mieście, gdzie urządza się najlepsze imprezy, a tu taka niespodzianka.
Mia zaśmiała się razem ze swoimi współlokatorkami, po czym ponownie spuściła wzrok na telefon. Miała tam coś, co nie dawało jej spokoju. Już pierwszego dnia udało jej się znaleźć zakładkę na stronie głównej szkoły, gdzie były wrzucane artykuły. Głównie dotyczyły one życia szkolnego i różnych wydarzeń. Za to nigdzie nie znalazła informacji, kto się tym zajmuje. Jedynie inicjały, które absolutnie nic jej nie mówiły.
- Znacie jakiegoś D.C.?- spytała ciemnowłosa, przerywając współlokatorkom rozmowę na jakiś temat. Właściwie nawet nie wiedziała o czym rozmawiały. Na moment całkowicie się wyłączyła.
- DC? Uwielbiam- stwierdziła Lila wesoło.
- Chodziło mi o inicjały. D i C. Pod niemal wszystkimi artykułami w gazetce szkolnej widnieją te dwie litery. Znacie tę osobę?
Lila pokręciła przecząco głową.
- Chcesz się zapisać do gazetki? To może być ciężkie. Słyszałam od brata, że zajmuje się tym jakiś koleś, który nie lubi towarzystwa, dlatego robi wszystko sam. Podobno straszny gbur- zauważyła Thalia.
Jej współlokatorka miała o rok starszego brata, który również chodził do Madison. Mia wiedziała, że to jej się może kiedyś przydać.
- Zapytasz się brata kto to? Mimo wszystko, zaryzykuję.
- Mogę do niego napisać, ale nie obiecuję, że prędko odpowie. Zazwyczaj ignoruje większość wiadomości do czasu aż będzie ich zbyt dużo. Dopiero wtedy je odczytuje. Jest taki denerwujący.
- Dziękuję. Będę twoją dłużniczką.
- Od czego ma się współlokatorki?
- Mamy pięć minut, żeby dotrzeć do części z salami lekcyjnymi- poinformowała Lila z przerażeniem w oczach.- Pomyliłam godziny, myślałam, że przerwa trwa dłużej. Pospieszcie się.
Mia od razu zerwała się z miejsca, biorąc plecak. Kompletnie straciła poczucie czasu. Jeszcze nie przyzwyczaiła się do nowych godzin. W poprzedniej szkole co roku było identycznie. W Madison była zupełnie inaczej. Potrzebowała czasu, żeby się zaaklimatyzować.
*****
Ciemnowłosa z ulgą przywitała ostatni dzwonek. Wiedziała, że miała jeszcze sporo nauki, ale to nie zmieniało faktu, że była zmęczona. Potrzebowała przerwy. Wcześniej jeszcze podeszła do profesora Ridleya. Miała nadzieję, że skoro uczy literatury, będzie w stanie jej pomóc. Brat Thalii jeszcze się nie odezwał, nawiasem mówiąc.
- Profesorze czy mogę o coś zapytać?- odezwała się Mia trochę nieśmiało.
Mężczyzna obrzucił ją znużonym spojrzeniem znad okularów.
- Już to zrobiłaś, ale dobrze, pytaj o co chcesz. Tylko pośpiesz się, Sanchez, obydwoje mamy lepsze rzeczy do zrobienia niż siedzenie w tej klasie.
Cóż za bezpośredniość, pomyślała Mia. Takiego podejścia jeszcze nie widziała. Być może reszta nauczycieli lepiej się z tym kryła, kto wie.
- Wie pan profesor kto zajmuje się gazetką szkolną? Bardzo chciałabym się do tego zaangażować, jeśli to możliwe.
Ciemnowłosa lubiła pisać. Zaczynała od opowiadań, ale teraz znacznie bardziej wolała artykuły. W przyszłości widziała się jako dziennikarkę Timesa. Po cichu marzyła też o nagrodzie Pulitzera, ale miała do tego jeszcze długą drogę i była tego świadoma. Póki co, zadowoli się gazetką szkolną.
- Doceniam chęci. Niemniej, nie wiem, kto się nią zajmuje. Wydaje mi się, że to jest ktoś z drugiej klasy. Chyba drugiej d. Musisz popytać uczniów.
Mia skinęła głową z uprzejmym uśmiechem, po czym odwróciła się i poszła w kierunku stołówki. Odpowiedź profesora nie okazała się pomocna. Była w pierwszej klasie. Znała jedynie swoje współlokatorki. Jak miała znaleźć kogoś z drugiej d? Gdyby przynajmniej wiedziała o kogo chodzi, miałaby jakąś szansę. Znała jedynie inicjały. D.C. które przywodziły na myśl raczej superbohaterów niż cokolwiek innego. Po prostu cudownie.
Na stołówce od razu usiadła przy jednym z bocznych stolików. Wcześniej wypatrzyła tam Lilę i Thalię.
- Pierwszy dzień to istna tortura- oznajmiła Lila, rzucając nienawistnym spojrzeniem w kierunku ogromnej kolejki.
Zgodnie stwierdziły, że nie ma co się pchać. Poczekają aż przejdzie pierwsza fala, a dopiero potem udadzą się w tamtym kierunku.
- Na jednej z lekcji omal nie zasnęłam. Głowa co chwilę leciała mi w dół. Gdyby nie koleżanka z ławki, na pewno bym zasnęła- powiedziała Thalia.
- Twój brat odpisał, Ti?- spytała z nadzieją Mia.- Usłyszałam od profesora, że to ktoś z drugiej d. Twój brat chodzi do drugiej klasy. Muszą się znać.
- Niekoniecznie. Chad jest w e, ale masz szczęście. Dylan Cooper. To jest osoba, której szukasz.
- Dziękuję ci. To dla mnie mega ważne.
Okej, Mia miała już imię i nazwisko. Co teraz? Szczerze mówiąc, nie miała pojęcia. Do tej pory skupiała się na rozszyfrowaniu inicjałów, a nie na tym, co będzie później. Jak miała znaleźć Dylana, skoro nie miała pojęcia jak wygląda? Nagłe wpadła na świetny pomysł. Facebook. Wystarczy, że go wyszuka. Może znajdzie Dylana, chodzącego do Madison? Przy odrobinie szczęścia może znajdzie też na jego profilu jakieś wskazówki. Miejsca, w których przesiaduje, na przykład.
Natychmiast wyciągnęła telefon i zaczęła szukać Coopera. Po chwili miała już trzech obiecujących kondydatów. Dwóch z nich miało swoje zdjęcia na profilu. Wyglądali na osoby, które mogą chodzić do Madison High. Na trzecim profilu zgadzała się natomiast data urodzenia. Tamten Dylan byłby idealnie w drugiej klasie. Już rozważała w głowie możliwość napisania do wszystkich trzech, kiedy znalazła potwierdzenie. Trzeci Dylan wrzucił zdjęcie z Madison. Od razu rozpoznała szkołę, mimo że chodziła tutaj kilka dni, a na zdjęciu nie było nic szczególnie charakterystycznego. W każdym razie miała pewność, że to on.
Sanchez długi zastanawiała się nad treścią wiadomości. Jako osoba zwracająca szczególną uwagę na sposób pisania, wiedziała, że to może mieć ogromny wpływ na decyzję "redaktora" szkolnej gazetki. W końcu zdecydowała się na coś takiego:
Od Mia: Cześć, nazywam się Mia i jestem nowa w Madison. Może i nie mam doświadczenia, ale bardzo chciałabym pisać teksty dla gazetki szkolnej. Słyszałam, że to ty się nią zajmujesz. Możemy się spotkać?
Teraz pozostawało jej czekać na odpowiedź. Miała nadzieję, że przyjdzie ona jak najszybciej.
*****
Dylan nie odezwał się aż do następnego dnia. Mia była wściekła, bo ją zlekceważył. Odczytał wiadomości, ale nic nie odpisał. To prawda, wysłała mu jeszcze jedną czy dwie po tej pierwszej. Nie brzmiały one nachalnie czy desperacko, więc powinien się odezwać, a jednak tego nie zrobił.
Ostatecznie Sanchez zasięgnęła rady Thalii, a właściwie jej brata tyle że przez nią. To brzmiało lekko skomplikowanie, ale wcale takie nie było. Thalia zapytała się brata o miejsca, gdzie najczęściej przebywają drugoklasiści z naciskiem na klasę d. Chad wskazał takowe miejsca i dlatego właśnie Mia podeszła właśnie do schodów najbardziej wysuniętych na północ. Zauważyła tam grupkę chłopaków, być może drugoklasistów.
Okazało się, że byli to trzecioklasiści, ale byli na tyle mili, żeby wskazać jej kolejną grupkę, która prawdopodobnie była z drugiej d. Nie byli pewni, ale Mii to wystarczyło. Nie miała nic do stracenia.
W międzyczasie zaczęła się zastanawiać o co chodziło z tymi schodami. W szkole znajdowały się ławki, a jednak bardziej uczęszczane były schody. Nie rozumiała dlaczego.
- Jesteście z drugiej d?- spytała Mia.
Grupka składała się z pięciu chłopaków. Na dźwięk jej głosu momentalnie umilkły wszelkie dyskusje między nimi. Pewnie byli ciekawi, kto im przerywa i dlaczego.
- Tak, a co?- zapytał jeden z nich, brunet o stalowych tęczówkach. Jego ton ociekał pogardą.
- Szukam Dylana Coopera. Chodzi o gazetkę szkolną.
- O stary, masz fanklub- zaśmiał się blondyn, klepiąc w ramię bruneta.
Ciemnowłosa z trudem powstrzymała się od przesadnej reakcji. Nie szukała kłopotów.
- Bądź tak miły i się zamknij- rzucił ten sam co wcześniej brunet w kierunku kolegi, całkowicie gasząc jego entuzjazm.- To ja. Czego chcesz?
Świetny początek, pomyślała z sarkazmem. Jeśli myślał, że będzie rozmawiać z nim w obecności jego zidiociałych kolegów, to się grubo mylił. Może ich nie znała, ale tego blondyna już nie lubiła.
- Możemy porozmawiać na osobności?
- Powinieneś się zgodzić. Może ma dla ciebie jakąś ciekawą propozycję- wtrącił blondyn z dwuznacznym uśmiechem. Mia wolała nie wiedzieć, co on miał na myśli.
- Chcę porozmawiać o gazetce. Tylko- podkreśliła po raz drugi, nie dając się sprowokować.
- Chodźmy jak najdalej od tych idiotów- zgodził się z niechęcią Dylan. Zaprowadził ją do jednej z pustych klas. Mia zdziwiła się, że drzwi nie były zamknięte.- Rozumiem, że to ty do mnie wypisywałaś, Mia?
- Owszem- potwierdziła ciemnowłosa, chociaż nie ujęła by tego w ten sposób. Wysłała mu zaledwie trzy wiadomości. Dwie z nich były krótkie. Miały na celu zwrócenie jego uwagi. Nie udało się jej to.- Nie odpisałeś mi.
Cooper uśmiechnął się do niej sztucznie, z wyraźną wyższością. Już go nie lubiła. Wydawało mu się, że jest lepszy czy jak?
- Miałem sporo zadań i jeszcze musiałem dokończyć pierwszy numer.
Sporo zadań na początku roku? Kto mu w to uwierzy? Miał ją za kompletną idiotkę?
- Jasne- mruknęła podobnym co jej rozmówca, pełnym powątpienia tonem.- Jak wiesz, chciałabym być częścią gazetki szkolnej. Wygrałam kilka konkursów literackich i myślę, że piszę całkiem nieźle. Mogę ci się przydać.
Ostatecznie odpuściła wzmiankę o tym, że ma tak dużo zadań i przydałaby mu się pomoc. Mógłby to odebrać jako aroganckie z jej strony, a chciała, mimo wszystko, znaleźć z nim wspólny język.
- Tak myślisz? Obawiam się, że całkiem nieźle nie wystarczy, a te konkursy... Nic nie znaczą. Prawdopodobnie chodziło o opowiadania, a tutaj pisze się artykuły- stwierdził Dylan.
Jej pokłady cierpliwości powoli się kończyły. Cooper był wyjątkowo nieznośny i tak irytująco pewny siebie. Zupełnie jakby uważał się za sławnego właściciela redakcji, który może dyktować warunki. Nie doczekanie. To była tylko gazetka szkolna.
- Udowodnię ci, że potrafię pisać artykuły. Daj mi dowolny temat. Napiszę ci taki tekst, że szczęka ci opadnie- zapowiedziała Mia, mając dość tego jego aroganckiego tonu.
- Uparta jesteś- stwierdził brunet, taksując ją wzrokiem.
- A ty uprzedzony i co z tego? Czy stwierdzenie faktu cokolwiek zmienia?
- To dobrze- kontynuował Dylan jakby nie usłyszał jej odpowiedzi.- Upór przydaje się w zawodzie dziennikarza.
- Przypominam ci, że to tylko gazetka szkolna- zwróciła uwagę ciemnowłosa.
- Co z tego? Wiążę moją przyszłość z dziennikarstwem, dlatego traktuję to bardzo poważnie. Jeśli masz odmienne zdanie, sugeruję od razu wyjść. Oszczędzisz nam obojgu niepotrzebnych nerwów. Zostajesz czy wychodzisz?
Mia była gotowa dać z siebie wszystko. Też chciała kiedyś zostać dziennikarką śledczą. Pasowała jej taka postawa, chociaż mógłby spuścić z tonu. Nie był jej szefem.
- Zostaję. Nie usłyszałam na jaki temat mam napisać tekst.
Brunet uśmiechnął się nieznacznie.
- Football. Napisz coś o drużynie szkolnej. To jest bardzo chodliwy temat.
Dylan obrócił się na pięcie i udał się w kierunku drzwi. Już miał rękę na klamce, kiedy Mia sobie o czymś przypomniała.
- Kiedy już skończę, mogę liczyć, że mi odpiszesz?
- Nie lubię tego typu komunikacji- stwierdził brunet.- Znajdziesz mnie. Tym razem będzie ci łatwiej, bo już wiesz jak wyglądam.
Cóż za łaskawość, pomyślała z przekąsem. Dylan był denerwującym palantem. Zachowywał się jakby był redaktorem z co najmniej kilkuletnim stażem, a był starszy, niespodzianka, jedynie o rok. Ponadto niczego jej nie gwarantował i jeszcze to jego "nie lubię tego typu komunikacji". Kto tak myślał w dwudziestym pierwszym wieku?!
W każdym razie była szczęśliwa. Dostała szansę i nie zamierzała jej zmarnować, pomimo że football nie był jej mocną stroną. Do tej pory raczej go unikała. Nigdy nie była na meczu, a kiedy leciał w telewizji, zmieniała kanał. Być może Dylan miał coś konkretnego na myśli, ale jeszcze nie wiedziała co. Na razie chciała być ogarnąć zasady i może, dlaczego ludzie tak się tym ekscytują. Może było właściwym określeniem, bo nie przepadała za sportem.
Ciemnowłosa skierowała się do biblioteki. Tam na pewno znajdzie jakieś książki o footballu, może też nagrania. W środku nie zastała zbyt wielu osób, a już na pewno nie grupki cheerleaderek, które przyszły sobie poplotkować. Z ulgą przyjęła ciszę i spokój, przyjemny zapach unoszący się w powietrzu i widok na ciągnące się od ziemi aż do sufitu regały. Madison miało naprawdę ładną, dużą bibliotekę. Już wiedziała, że będzie tutaj przychodzić częściej.
Mia zajęła jedno z biurek z komputerem. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu, sprzęt włączył się niemal natychmiast. W poprzedniej szkole komputery odpalały się wyjątkowo powoli i wydawały głośny, buczący dźwięk. Zawsze kojarzyło jej się to z małym helikopterem, który szykuje się do odlotu. Ten, który miała przed sobą był zdecydowanie nowszy.
Ciemnowłosa bez większych trudności znalazła dwa sporych rozmiarów tomy o footballu oraz kilka nagrań z zeszłorocznych zawodów opatrzonych komentarzami komentatora. W tym momencie wydawało jej się, że to świetny pomysł.
Półtorej godziny później zmieniła zdanie. To był koszmar. Powieki samoistnie jej się zamykały. Głowa opadała na bok. Poza tym już niczego nie przyswajała. Ta walka o piłkę wydawała jej się idiotyczna, pozbawiona sensu. Football był trochę agresywny, pozwalał na pozwalanie przeciwnika na ziemię, bylyby wyrwać mu piłkę lub uniemożliwić podanie do tej osoby. Nie rozumiała tego.
- Hej, jesteś fanką footballu?- zagadnął ją blondyn o wyjątkowo symetrycznych rysach twarzy. Był wysoki, miał szerokie barki i piękne błękitne oczy. Ogólnie rzecz biorąc, był bardzo przystojny.
- Nie. Zdecydowanie mam już tego dość. Nie rozumiem, co jest ciekawego w wywracaniu się na boisku, żeby dobiec z tą cholerną dziwną piłką za jakąś linię- odparła szczerze Mia.
Blondyn wybuchnął śmiechem.
- W życiu nie słyszałem ciekawszego opisu footballu. Faktycznie tego nie lubisz. Nie rozumiem, czemu się tym katujesz od co najmniej godziny.
Ciemnowłosa nie powiedziała tego na głos, ale czy to znaczyło, że on się na nią gapił od godziny? Szczerze mówiąc, nie wiedziała jak się wobec niego zachowywać. Podrywał ją czy po prostu z nudów podszedł do innej osoby w bibliotece? Potrzebował przerwy od nauki? Mia definitywnie nie miała zbyt wielkiego doświadczenia z facetami, dlatego miała problem z interpretacją sytuacji.
- Muszę napisać na ten temat artykuł i nie mam pojęcia, od której strony się do tego zabrać. Poza tym nawet nie znam zasad.
Rozmówca obrzucił ją pełnym niedowierzania spojrzeniem.
- Nie wiesz o co chodzi w footballu? Nie wierzę. Skąd się wzięłaś?
- Z Chicago. Nie interesuję się sportem. To aż takie dziwne?
- Nie chcę cię zmartwić, ale tak, to jest bardzo dziwne- odparł blondyn z powagą.- Football jest sportem narodowym. Jesteś nowa, prawda?
Mia od razu wiedziała, skąd to wywnioskował.
- Uważasz, że osoba chodząca do Madison nie może nie znać zasad footballu?- spytała, unosząc brwi.
- Przejrzałaś mnie- przyznał rozmówca, rozkładając bezradnie ręce. Jednocześnie cały czas się uśmiechał. Podobał jej się jego uśmiech.- Więc zgadłem? Jesteś nowa.
- Tak, jestem tutaj od zaledwie kilku dni. Podoba mi się tu, chociaż poziom jest wyjątkowo wysoki. Wyższy niż do tej pory.
- To prawda- pokiwał głową blondyn.- Madison jest wyjątkowo wymagającą szkołą, ale otwiera wiele drzwi. Jeśli chcesz, mogę ci co nieco opowiedzieć o footballu. Mój ojciec jest wielkim fanem. Ma w domu nawet ołtarzyk dla swojej ulubionej drużyny, chociaż upiera się, że to tylko kilka zdjęć. Może wymienić wyniki wszystkich meczów z ostatnich dziesięciu lat. Powoli zaczynam się o niego martwić.
Ciemnowłosa zaśmiała się.
- Widzisz? Czasami brak wiedzy wychodzi na lepsze.
Blondyn skinął głową.
- Zapomniałem się przedstawić. Jestem Blake.
- Mia- rzuciła, wyciągając dłoń w kierunku Blake'a. Wydawał się bardzo sympatyczny. Zdecydowanie bardziej niż Dylan, z którym wcześniej rozmawiała.
- Miło mi cię poznać, Mio- odparł rozmówca, uścisnąwszy jej dłoń. Miał ciepłe i znaczenie większe od niej dłonie.
- Twoja propozycja brzmi kusząco, chociaż ten football już wychodzi mi bokami. Może opowiesz mi o nim przy kawie? Znasz tutaj jakieś dobre kawiarnie w okolicy?- zaproponowała ciemnowłosa, dziwiąc się że tak szybko przystała na propozycję osoby, którą ledwie poznała. Uznała, że skoro jest w nowej szkole, to może sobie pozwolić na więcej. Nikt jej tu nie znał, ona też nikogo nie znała. Miała świeży start.
- Znam wszystkie ciekawe miejsca w okolicy- zapewnił Blake.- Jak tylko będziesz miała ochotę, to mogę cię oprowadzić.
Ciemnowłosa z uśmiechem pokręciła głową. Jeszcze nie wiedziała czy przystanie na jego propozycję.
- Zacznijmy od kawy, okej?
Blondyn odpowiedział czarującym uśmiechem.
- Jasne. Jak sobie życzysz. Idziemy czy najpierw chcesz skończyć oglądać mecz?
Mia obrzuciła monitor pełnym odrazy spojrzeniem. Nienawidziła footballu. Czas stracony na oglądaniu meczów i przeglądaniu książek, nie nazwałaby tego czytaniem, tylko utwierdził ją w tym przekonaniu.
- Skończyć mecz? Żartujesz sobie? Nie znoszę tego, ale z przymusu posłucham o footballu na kawie. Chodźmy- oznajmiła Mia.
- Mam nadzieję, że ten przymus to był w związku z footballem- zaśmiał się Blake.- Ze swojej strony zadbam, żeby nauka była jak najbardziej przyjemna. Poza tym zawsze możemy znaleźć inny temat do rozmowy, prawda?
Ciemnowłosa skinęła głową i wzięła swoje rzeczy. Z każdą chwilą coraz bardziej lubiła nowo poznanego Blake'a. Był bardziej otwarty niż Dylan, którego wyjątkowo nie znosiła. Poza tym blondyn był przystojny i niezwykle dobrze się z nim rozmawiało.
Spędzili razem całe popołudnie. Spotkanie trwałoby dłużej, gdyby nie to, że Mia musiała iść. Obiecała spędzić wieczór razem ze swoim współlokatorkami. Lila doszła do wniosku, że muszą sobie zrobić taki wieczór integracyjny, bo będą spać w tym samym pokoju przez najbliższe lata.
Ciemnowłosa uznawała dzień za wyjątkowo udany. Co ciekawe, między nią a Blake'iem nie było niezręcznej ciszy, a każde z nich wypowiadało się swobodnie, jakby znali się dłużej niż kilka godzin. Jednak to nie był jej jedyny powód do radości. Niedługo będzie pisać teksty do szkolnej gazetki, niezależnie od tego jak bardzo będzie z tego powodu niezadowolony Dylan. Tekst, który napisze będzie tak rewelacyjny, że nie będzie miał się do czego przyczepić, a to wszystko dzięki Blake'owi. Była mu bardzo wdzięczna. Chyba nauka w Madison wcale nie będzie taka zła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top