t h r e e

Lekcja mijała spokojnie całkiem i mozolnie - nawet nauczycielka nie zauważyła, że jest ktoś nowy w klasie - ale to tylko na moją korzyść, bo to by było dziwne i niezręczne opowiadać o sobie i się przedstawiać przed trzydziestoma innymi osobami, które pierwszy raz w życiu widzę.

- Hej... Jestem Darryl, miło mi Cię poznać.- nagle powiedział do mnie chłopak który siedział przede mną.

- Cześć, cześć, Karl jestem, mi Ciebie też.- wyciągnąłem do niego rękę na powitanie, która ze stresu latała we wszystkie strony.

- Od kiedy tutaj jesteś?-

- Jakoś od niecałego tygodnia.- odpowiedziałem dosyć cicho.

- Poznałeś już kogoś czy to mój zaszczyt i jestem pierwszą osobą, która Ci się napatoczyła w drogę?- zaśmiał się cicho, na co ja również odwzajemniłem to cichym śmiechem.

- Niestety muszę cię zawieść, ale jesteś trzecią osobą... Chyba, że nie liczymy babki z sekretariatu to jesteś drugą- zachichotałem cicho.

- Szkoda, całe życie drugim kołem u wozu...- zaczął Darryl z udawanym smutkiem, po czym dodał - Jak coś to tutaj masz mój numer to możemy się zgadać na przerwę obiadowa żeby razem się poznać i ogółem trochę pogadać - poznałbym Cię jeszcze z innymi - podał mi karteczkę z numerem, uśmiechając się szeroko, na co ja tylko odwzajemniłem uśmiech, napisałem mu swój numer i wróciłem do skupienia się na lekcji.

⁺˳✧༚

Po skończeniu kilku lekcji nadeszła przerwa obiadowa, której cholernie się bałem - nie będę ukrywać - myśl ze Darryl chce mnie poznać z innymi osobami mnie na tyle osłabiała że stwierdziłem iż nie odczytałam żadnej wiadomości od niego - szybko pójdę do toalety i tam przeczekam przerwę licząc że go nie zobaczę do końca dnia.

Jednym słowem chciałem wybrnąć z całej sytuacji, ale jeszcze przed tym muszę iść zanieść podręczniki do szafki, które mi dziś nie będą potrzebne już.

Wszystko byłoby super, gdyby nie to że nagle moje kolana zderzyły się z kafelkami podłogowymi, a moje książki rozleciały się po całym korytarzu razem z kluczem - moją pierwsza myślą było „Boże proszę żeby nie było w pobliżu Darryla".

- Znów na siebie wpadamy...- usłyszałem cichy chichot na który wręcz się ucieszyłem - moja modlitwa została wysłuchana i był to tylko Sapnap.

- Tak wiem, przepraszam jeszcze raz Sap. - kiedy doszło do mnie co powiedziałem przybiłem sobie mentalną piątkę w czoło - Sap? co to w ogóle za zdrobnienie...

Ale wydawało mi się że jakoś na to nawet nie zareagował tak, jakby to było normalne.

- Gdzie się tak spieszyłeś? Narobiłeś sobie kłopotów pierwszego dnia czy jak?- uśmiechnął się przy tym zbierając moje klucze i resztę podręczników, które były na podłodze.

- Uhym, można tak powiedzieć - odpowiedziałem z żenującym wyrazem twarzy na co niższy spojrzał się na mnie jak na chorego.

- O czym ty mówisz...- zaczął.

- Taki chłopak z którym mam matematykę zaprosił mnie teraz na tej przerwie, żeby się dosiąść do niego na stołówce, ale że tak ujmę zesrałem się i chce udać sie do łazienki by ominąć tę przerwę. - odpowiedziałem wstając przy okazji z ziemi i udając sie razem z Nick'iem do mojej szafki, której wypatrywałem.

- Czy chodzi o Darryla? - zaczął - O tu jest twoja szafka swoją droga. - przerwał - jeżeli chodzi o niego to przepraszam Cię strasznie, ale on jest trochę... zbyt nachalny i na siłę przyjacielski.- odpowiedział speszając się trochę.

- Nie, nie! Nie o to chodzi... po prosu trochę się boje pierwszego dnia tak od razu komuś truć dupe swoim towarzystwem - więc wolałem prze'afkować w toalecie.- powiedziałem otwierając powoli szafkę i wkładając tam książki.

- Rozumiem, możemy razem prze'afkować jak chcesz...- zaczął niepewnie Sapnap.

- Oh tak jasne, jasne. - powiedziałem z jednej strony podekscytowany, a z drugiej strony totalnie przestraszony, gdyż dosyć dziwne czułem się w jego towarzystwie - nie będę zaprzeczać...

Ruszyliśmy w stronę łazienki i kiedy już sie w niej znaleźliśmy podeszliśmy do okna i usiedliśmy na parapecie, kiedy to nagle Nick wyciągnął papierosa.

- Mogę? - zapytał

- Um, tak śmiało - uśmiechnąłem sie znowu kłamiąc, mam astmę, ale w sumie to niewiele zmienia, bo również sam niekiedy popalam.

- Chcesz?- zapytał niższy wyciągając rękę z papierosem w moja stronę.

Ja jedynie skinąlem głową, wziąłem od niego papierosa i zaciągnąłem sie kilka razy, bo papieros już dochodził do filtru i wyrzuciłem niedopałek przez okno na szkolne podwórze.

Przez całą przerwę dużo gadałem z Sapnapem i z każdym zdaniem zdawało mi się że go lubię jeszcze bardziej... tak jakbym znał go od dzieciństwa, ale niestety rozbrzmiewający się dzwonek musiał nam zepsuć naszą konwersację.

                 ˚✧₊

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top