f i v e

Od ostatnich wydarzeń minęło kilka dni. Przez ten czas moja relacja z Nick'iem znacznie się polepszyła - dużo razem wychodziliśmy po szkole i tym podobne. Jednakże moja relacja z Darrylem stała w miejscu.

˚✧₊

Kiedy tylko zauważyłem, że już powstał nowy dzień i już jest dawno po wschodzie słońca zacząłem zbierać się do szkoły - z jednej strony nie chciałem tam iść, ale nie miałem większego powodu, żeby tam nie iść - niż moje lenistwo.

Po ogarnięciu się - lekkim, bo lekkim, ponieważ większość zdążyłem zrobić przez noc - której znowu nie umiałem zasnąć - na przykład wyprasowanie ubrań czy też inne takie rzeczy.

Kiedy już skończyłem zszedłem powoli na dół w celu zrobienia sobie „śniadania", a raczej niskokalorycznych płatek - w momencie w którym zbliżalem się do kuchni usłyszałem rozmowę mojej mamy, która widocznie tam była.

- Jasne, przyjedźcie do nas jak najszybciej! - udało sie usłyszeć jedynie krzyk mojej matki i trzask odkładania słuchawki na miejsce, więc postanowiłem wstąpić do kuchni, by spytać co się dzieje tak właściwie.

- Witaj matko, przyjeżdża ktoś do nas? - spytałem prosto z mostu, bo nie uważam że warto jakoś owijać w bawełnę przy okazji szykując sobie śniadanie.

- Cześć, cześć synku przyjeżdża do nas wujek Chris razem z ciocią Amber!- praktycznie że wypiszcxala podekscytowana moja matka.

- Co...- zacząłem załamany - Po co oni nam tutaj, nawet się dobrze nie zaaklimatyzowaliśmy, a ty już sprowadzasz ta tandetna rodzine. - powiedziałem naburmuszony.

- Karl nie bądź taki, to dobzi ludzie, a przede wszystkim nasza rodzina.-

- Mów za siebie, moja to nie jest napewno. - odpowiedziałem pewny siebie, za co matka od razu mnie skarciła.

Nie to że moja nienawiść do nich wzięła się znikąd, ale od kiedy tylko pamiętam Chris ubliżał mi nawet jak byłem sześcioletnim dzieckiem, a Amber cały czas wywyższała się jakiego ma syna, który w moim wieku zrobił dziesięć razy więcej rzeczy - jakby ktoś kiedyś pytał o tę wiedzę...

- Obiecałaś, że nie będziesz sprowadzać tu nikogo, a już wpychasz na siłę ciotkę i wujka - kiedy oni w ogóle mają tutaj być?- spytałem szybko kończąc jeść i zbliżając sie do drzwi wyjściowych.

- Dzisiaj wczesnym wieczorem... pewnie jakaś siedemnasta bądź osiemnasta- odpowiedziała cicho również zbierając się do wyjścia.

- No świetnie, cudownie...- odpowiedziałem i wyszedłem z domu trzaskając drzwiami.

To nie tak, że nie musiałem tak reagować - bo musiałem - nienawidzę tej strony rodziny - cały czas tylko wytykali mi błędy, a na swoje nawet nie spojrzeli. Czułem się w ich towarzystwie cały czas gorzej, a teraz moja mama zrywa obietnice akurat ich zapraszając do domu...

˚✧₊

Kiedy wszedłem do szkoły poczułem od razu czyjeś ręce na moich plecach na co szybko się odwróciłem.

- Dzień dobry Karl! - powiedział Nick.

-O, dzień dobry Nick...- zacząłem, ale coś przykuło moja uwagę - Wszystko w porządku?- spytałem, gdyż zauważyłem, że Sap ma całe podpuchnięte ocz, które były również całe czerwone.

- Tak, tylko...- zaczął z wielkim uśmiechem na twarzy - Popaliłem dzisiaj rano - odpowiedział cicho by nikt nie usłyszał - w sensie trochę zioła...- zaczął sie uśmiechać jeszcze szerzej, tak jakby był dumny z siebie.

Nagle z oddali zauważyłem tą samą panią z którą wczoraj rozmawiałem w sekretariacie, przez co zareagowałem dosyć gwałtownie - chwyciłem Sapnapa za rękę i szybkim krokiem ruszyliśmy oboje do drzwi wyjściowych ze szkoły.

- Nick chcesz może dzisiaj się urwać z... z wszystkich lekcji? - zaproponowałem, bo przecież nie powiem „Hej Nick jesteś zamulony i boje się że coś ci sie stanie i będziesz miał problemy, bo przychodzisz na haju do szkoły".

Tak to prawda - cholernie się o niego martwiłem mimo, że w sumie nie znaliśmy się dobrze.

- O, ale gdzie pójdziemy? - zapytał po chwili.

- Chodźmy do mnie do domu, jak dojdziemy to mojej mamy już nie powinno być w domu. - uśmiechnąłem się ciepło do chłopaka.

˚✧₊

Kiedy byliśmy już razem pod domem wyciągnąłem klucz i przekręciłem zamek, wszedłem powoli do środka rozglądając się i krzycząc czy czasem nie ma mojej mamy w domu - jednak jej nie było - tak jak myślałem.

- Um, no to chodźmy może do mojego pokoju. - powiedziałem i zacząłem prowadzić Nick'a na górę.

- Widzę, że mieszkasz sam z mamą, tak? - zapytał nieśmiało.

- Dokładnie tak... - nie wiedziałem czy robi mu to jakąś różnicę, że jestem wychowywany jedynie przez mamę, ale ten nie był wyglądać na jakiegoś zszokowanego czy na takiego, który miałby mnie wyśmiać.

Jak już weszliśmy do mojego pokoju zaproponowałem, by obejrzeć jakiś film, na co Sapnap się zgodził i w taki sposób wylądowaliśmy w łóżku razem oglądając nudny film.

No, może nie nudny, po prostu coś mi nie dawało się skupić, być może Sapnap, a raczej cudny zapach jego włosów, bądź jego oczy w których można było się zatopić. Któreś z tych pewnie...

Nagle poczułem jak Nick kładzie swoją głowę na moim ramieniu i obejmuje mnie w pasie, mrucząc tylko jakieś niezrozumiałe rzeczy.

- Sapnap, wszystko w porządku?- chciałem się upewnić.

- Tak, bardzo Cię lubię Karl, ale mogę na chwilkę się zdrzemnąć? - powiedział jeszcze bardziej przytulając się do mojej klatki piersiowej na co ja jedynie mruknąłem na zgodę.

Moje serce w tamtym momencie waliło jak opętanie i sam się dziwie, że jeszcze nie obudziłem go tak nagłym waleniem serca.

Powoli odkładałem laptopa na miejsce i przez moment leżałem wtulony w Nick'a przeczesując jego włosy i robić raz na jakis czas szlaczki na jego plecach, nigdy w życiu nie czułem się tak spokojnie, a zarazem rozerwany na raz...

Po krótkiej chwili również usnąłem...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top