e l e v e n
Jak byliśmy na zapleczu usłyszałem swoje imię - to Amy, znów mnie wolała.
- Czuję się ,jakby dziewięciolatka zabierała mi przyjaciela. - zaśmiał się niższy.
- Spokojnie, nie zabierze. - uśmiechnąłem się i poszedłem sprawdzić, co u małej.
- Karl, możesz mnie nauczyć jeździć na deskorolce??- zapytała podekscytowana, zbytnio nie wiedziałem czy się zgodzić, bo było już po północy i powinniśmy się zbierać.
- Zapytam się brata, dobrze? - Odpowiedziałem i ruszyłem do chłopaka.
- Amy się pyta czy mogę wziąć ją na deskę. - powiedziałem niższemu.
- Yh, okej tylko weź jej ubierz ten sweterek i możecie iść, a ja już pozamykam wszystko. - odparł podając mi malutki sweterek.
W tamtym momencie przypomniało mi się, że ja wciąż w domu mam jego bluzę.
- A, no właśnie przepraszam, mam dalej twoją bluzę.- powiedziałem.
- Nie szkodzi zatrzymaj sobie ją na ile chcesz. - Powiedział patrząc mi się w oczy, na co ja jedynie skinąłem głową i ruszyłem do siostry Sapnapa.
Założyłem jej sweter i spiąłem włosy tak, aby jej nie przeszkadzały i ruszyliśmy przed sklep za rękę z deską.
Amy położyła deskę na podłodze i weszła na nią, na co ja od razu ruszyłem, by ją chwycić za rękę i pchać na niej. Po chwili takiego „jeżdżenia" młodsza stwierdziła, że chce zacząć robić triki, gdyż jest już bardzo dobra i zaczęła skakać na desce, więc ja zaproponowałem pomoc.
Chwyciłem siostrzyczkę Nick'a za boki i trzymałem mocno, a jedną nogę miałem pod deską i unosząc młodą podnosiłem również deskę nogą, by zdawało jej się, że naprawdę robi jakiś trik za „lekką" moją pomocą.
Nigdy w życiu nie widziałem tak ubawionego, rozbawionego i szczęśliwego dziecka...
Po chwili znudziła nam się deska, więc pozostawiliśmy ją na ziemi przed sklepem i postanowiliśmy się pobawić w berka, jednak ja zamiast złapać ją normalnie wziąłem ją za nogi unosząc do góry nogami i biegając z nią koło sklepu, nigdy w życiu nie myślałem, że dziecko może mieć tak donośny śmiech. Po dłuższej chwili naszych wygłupów, Sapnap wyszedł ze sklepu i powiedział, że powinienem zostać ojcem roku.
- Odprowadzić was?- zapytałem podnosząc deskę z ziemii.
- Tak, Karl proszę...- Amy zaczęła, to była najżywsza odpowiedz jaką kiedykolwiek dostałem w całym sowim życiu.
- Okej to ruszajmy.- Powiedziałem podając swoją druga rękę w stronę małej, by mi ją podała, bo za bardzo bałem się, że się zgubi po czym zauważyłem, że Nick chwyta małą za druga rękę i tak szliśmy rozmawiając o większych bądź mniejszych rzeczach.
- Amy może chciałabyś przychodzić do mnie wtedy, kiedy nie ma taty ani brata w domu? A nie do sąsiadów?- Zapytałem niespodziewanie, było nawet po Nick'u widać zaskoczenie, lecz ten się nie odezwał i czekał na reakcje młodszej.
- Tak, tak fajnie by było!- Powiedziała podekscytowana dziewczynka.
- Napewno Karl? Zawsze mogę z nią przesiedzieć w pracy te kilka godzin...- zaczął.
- Dla mnie to żaden problem! Będzie nawet mogła spać u mnie jak coś... to akurat najmniejszy problem, lepiej żebyś ty się skupił na pracy. - powiedziałem uśmiechając się ciepło do niższego chłopca.
Nim się spojrzałem byliśmy już pod ich domem, kiedy żegnaliśmy się kucnąłem do małej by się przytulić, a ta zaraz po tym dała mi buziaka w policzek na pożegnanie, po czym wzięła klucze do domu od Sapnapa i pobiegła do środka, bo było jej zbyt zimno.
Wstałem z ziemi i pora było się pożegnać z Nick'iem... ale jak? Widząc jak się przybliża do mnie stwierdziłem, że to dobry pomysł przytulić się do niego najmocniej jak mogę, jednocześnie chwytając go jedną ręką za szyje, na co ten chwycił mnie za tył głowy bawiąc się moimi włosami, a drugą ręką jeździł wzdłuż mojego kręgosłupa. Staliśmy tak chyba z ponad pięć minut, jednak ja pierwszy rozluźnilem uścisk lekko odchylając się od niego i patrząc prosto mu w oczy. Nie myślałem ze czyjeś oczy mogą być tak wciągające i hipnotyzujące. W jednej chwili poczułem niesamowite ciepło na swoich ustach - Nick mnie pocałował - oddałem jednak ten krótki pocałunek, po czym Nick jedynie się odsunął i powiedział ciche „Do zobaczenia Karl" uśmiechając się.
- Do zobaczenia Nick.- Powiedziałem na tyle cicho, iż nie byłem nawet pewny czy usłyszał.
Odwróciłem się i zacząłem jechać do domu, nigdy w życiu nie przeżyłem nic tak cudownego jak dzisiaj, na samą myśl o tym wszystkim, czułem jak motylki w brzuchu miały się wręcz przebić na drugą stronę mojej skóry chcąc uciec.
˚✧₊
Kiedy byłem już w domu usiadłem w salonie na kanapie z podkulonymi nogami uśmiechając się sam do siebie myśląc, co dziś się wydarzyło i było, by tak dalej gdyby nie moja ciotka.
- Karl czy ty coś brałeś? Co ci jest? - Spytała zaniepokojona kobieta.
- Um, nic wszystko super - zacząłem - po prostu się cieszę - odpowiedziałem.
- Okej, chyba nie chce wiedzieć co tam się działo... - powiedziała żartobliwie. - Chcesz coś do jedzenia?- spytała, pierwszy raz od długiego czasu przytaknąłem na pytanie czy chce coś do jedzenia nie czując się nawet winny. Po chwili przenieśliśmy się do kuchni dalej rozmawiając.
- Przepraszam co tutaj się dzieje?- powiedziała rozbawiona matka, słysząc nasze donośne rozmowy.
- Nie mieszaj się, tutaj sprawy między nami.- odpowiedziała ciotka uśmiechając się jeszcze szerzej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top