VII. Na ciekawość nie ma protokołu.

Ludzie powrócili z pracy, gdy słońce wzniosło się już ponad horyzont. Piekarnia wypiekała nocą, aby  jeszcze przed wschodem zaopatrywać nazistów w świeże wypieki. W trakcie nocy, pod nieobecność domowników, pozwoliłem niewielkiemu dronowi usunąć ślady po zamordowaniu żołnierzy. Teraz nawet psy tropiące nie odnajdą na tej ziemi zapachu krwi zabitych.

Gacek mówił, że wieść o moim przybyciu trafiła dalej. Musiałem teraz czekać na informację zwrotną od Brzeszczota. Czekanie w biomanekinie będzie monotonne, przeszło mi przez myśl. Na pewno na czas snu i nieobecności tubylców, będę powracał do swojego ciała. Teraz jednak musiałem oczekiwać, gdyż wyspani ludzie krzątali się w pobliżu. Siedziałem za stodołą, na starej drewnianej ławeczce obserwując ptaki latające nisko nad polem. Słońce chyliło się ku zachodowi, lecz wisiało jeszcze na zarumienionym niebie. Do moich uszu dotarły kroki, które jak dobrze rozpoznałem należały do Jaskółki.

- Tutaj jesteś, szukałam cię. Ja... chciałam ci podziękować - zaczęła oplatając się dłońmi niepewnie.- Nie wiem jakim cudem znalazłeś się w-wtedy... ale wiem co stałoby się bez twojego ratunku. Dziękuję.

- Wygląda na to, że mam dobre wyczucie czasu - odparłem uśmiechając się.

- Tak... - przyznała nie wiedząc na czym zawiesić wzrok. - Siedzisz tu cały czas. Coś cię gryzie?

- Nie rozumiem dlaczego mi wtedy pomogłaś, tamtego dnia, w lesie - przyznałem. Jaskółka spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem. Zmarszczyła lekko brwi próbując rozczytać coś z jego wiecznie stoickiej twarzy. - Myślałem o tamtej chwili dokładnie sto sześćdziesiąt osiem razy, a mimo to mam wątpliwości. Pomagając mi naraziłaś swoje życie. Swoje i całej swojej rodziny. Dlaczego mi pomogłaś? Jak wyjaśnisz powód swojego altruizmu?

- A czy ty na moim miejscu byś mi nie pomógł? - jęknęła rozkładając ręce załamana.

Zamyśliłem się, zgubiony z tropu. Nie spodziewałem się pytania jako odpowiedź m o j e g o pytania. A już szczególnie takiego. Czy pomógłbym jej? Jako Christopher? Czy jako Redstarianin? Czy jako rodowity Ziemianin?

- Racjonalne myślenie nakazywałoby zadbać o siebie i o własne życie, w pierwszej kolejności - stwierdziłem szczerze, jakby to była rzecz oczywista.

- Mówisz to, a sam jednak wróciłeś - zauważyła lekko unosząc brwi.

Nie spodobał mi się ten przytyk ze strony ludzkiej samicy. Chyba właśnie śmiała wytknąć hipokryzję z jego strony. Skandaliczne zachowanie dla Redstariana!

- I uratowałeś mnie... - dodała z nieśmiałym uśmiechem.

- Powiedzmy, że spłaciłem swój dług wobec ciebie. Jednakże to ty pomogłaś mi pierwsza. Dlaczego pomogłaś komuś, kto na pierwszy rzut oka wyglądał jak wróg? - spytałem na co Jaskółka obdarzyła mnie zirytowanym spojrzeniem.

- To nie było ważne. Naziści chcieli cię zabić, widocznie mieli powód... Może byłeś zdrajcą, a może i nie. Byłeś ranny, gdybym ci nie pomogła, umarłbyś... - stwierdziła smutno. Starałem się nie spojrzeć na nią z politowaniem. Wszakże do końca egzystencji miałem długą drogę. - Mamy już dość patrzenia na śmierć... mamy dość tej wojny! Nie ważne czy Polak, Niemiec, Żyd... czy Amerykanin. Wszyscy krwawimy na taki sam kolor... - szepnęła rozgoryczona.

Otóż nie tym razem. Ja, niebiesko skóry Redstarianin, posiadałem błękitną krew. Chyba, że była nienatleniona, wtedy miała barwę zbliżoną bardziej do granatu.

- A gdybym nie był człowiekiem?

Kobieta zrobiła kwaśną minę i pokiwała bezradnie. Westchnęła ciężko.

- Gdybyś był zwierzęciem, to też bym ci pomogła! - odparła, na co o mało nie ryknąłem śmiechem. Biedna, nie wiedziała ile ras w galaktyce postrzega ludzi za zwierzęta. - Kiedyś pomogłam jaskółce ze złamanym skrzydłem - rzekła dumnie.

- Interesujące... - stwierdziłem. Zatem stąd ten przydomek.

- Jesteś dziwnym człowiekiem, Christopher. Jakbyś nie rozumiał... nie nic rozumiał...!

Chciałem natychmiast zaprzeczyć, wszakże rozumiałem niemal wszystko, a już zdecydowanie więcej od niej! Jednakże nie rozumiałem jednego. Dlatego w ostatniej chwili zamiast wytknąć jej merytoryczny błąd, wypuściłem powietrze z płuc.

- I nie rozumiem - powiedziałem po chwili, wewnętrznie niezadowolony. - Dlaczego pomogłaś mi w lesie? Mogłaś uciec lub pokazać nazistom gdzie się znajduję. Lub zwyczajnie pozostawić.

- Boże, dlaczego miałabym to zrobić? - sapnęła przeczesując dłonią smoliste włosy.

- Aby ocalić swoje życie, rzecz jasna.

- Ale co to za życie, z myślą do końca, że m o g ł a m ci pomóc?! - żachnęła się kobieta

- Tylko przy założeniu, że brak ingerencji w sytuację niezależną od nas, powoduje negatywny jej skutek, uznawany przez większość jako zły lub nieetyczny.

- Co? Na Boga! Bezczynność daje złu wolną drogę! - zirytowała się Jaskółka. - Co jest z tobą nie tak?

- Ze mną? - zdziwiłem się. - Ze mną wszystko w porządku.

- Zachowujesz się... zachowujesz się jakby jakiekolwiek głębsze emocje były ci obce!

- Emocje...?

- Tak! Każdy normalny postrzelony człowiek krzyczałby jak opętany, a ty milczałeś. Powiedz, gdy śmierć zaglądała ci w oczy... bałeś się?

Problem polegał na tym, że żadna śmierć nigdy szczególnie nie zaglądała mi w oczy. Nie bałem się i nie obawiałem utraty życia. Byłem jedynie zirytowany, że moja misja na tej planecie się wydłuży.

Jednakże to całkowicie zmieniało percepcję postrzegania rzeczywistości. Czy gdybym nie siedział teraz wygodnie na statku, tylko żył w ciele biomanekina... był nim, był człowiekiem... czy bałbym się? Jakie to uczucie bać się? Prócz fizycznych reakcji, które mogłem idealnie naśladować.

- Nie - odparłem beznamiętnie. - To było ledwie potknięcie w mojej misji.

- Ś m i e r ć byłaby potknięciem!? - krzyknęła w końcu Jaskółka.

- Um, to nie tak... - chciałem jakoś wytłumaczyć, lecz mi przerwała.

- Nie wiem kim jesteś i nie wiem czy nie powinnam się ciebie bać! - rzekła poważnie i wskazała palcem na mój bok. - Nie jestem głupia. Każdy normalny człowiek miałby ranę parę tygodni.

- Już mówiłem, to tajne rządowe amerykańskie leki. Najnowszej generacji - odparłem, na co kobieta pokiwała dezaprobatą. Nie wierzyła mi, bezczelna cwaniara. - A mnie nie musisz się obawiać. Nie zrobię ci krzywdy.

- O ile mi wiadomo, zabiłeś gołymi rękoma pięciu ludzi i nawet się nie zmęczyłeś. Niech pomyślę... bo miałeś powód, to twoje racjonalne myślenie, hm? Z tego to wynikało? - żachnęła się aż kosmyki włosów opadły jej na twarz. - A jeśli racjonalne będzie zabicie i mnie?

- To przez amerykańskie eksperymenty. - zapewniłem z większym naciskiem.- To dzięki nim jestem silniejszy, czuję mniej bólu, kosztem emocji... To, że nie odczuwam, nie oznacza, że nie potrafię samodzielnie myśleć.

- Może i robili na tobie eksperymenty... Może i jesteś szpiegiem bez emocji. Ale jedno jest pewne, strach się ciebie n i e bać. Twoja postawa jest... bezduszna. O b c a - stwierdziła z lekko zdegustowaną miną. - Można odnieść wrażenie, że nie jesteś człowiekiem...

Byłem świadom, że blokery emocjonalne biomanekina obniżają hormony oraz inteligencję emocjonalną. Ale to one pozwalają na sterowanie nim w takim samym racjonalnym stopniu, jakby był umysłem Redstarianina.

Awatar potrafił jedynie naśladować. Układ nerwowy w biomanekinie został nauczony ludzkiej mowy ciała. Było to jednak doskonałym oszustwem, mimikrą na nieznanym ludziom poziomie. Pozwalało się to lepiej wtopić w otoczenie prymitywnych i emocjonalnych istot, przy jednoczesnym skupieniu na misji. Biomanekin mógł się śmiać szczerym śmiechem, lecz ciało nie wyzwalało serotonin, dopamin ani endorfiny. Nie odczuwałem niczego. Zarówno w biomanekinie, jak i we własnym ciele.

A co jeśli Nartiliańscy szpiedzy nauczyli się wykrywać biomanekiny bez używania telepatii? Jeżeli Jaskółka potrafiła to stwierdzić... oznaczało by to katastrofalną porażkę ze strony Redstarian. Potworne niedopatrzenie, które na chwilę obecną nie jest poparte żadnym dowodem. Więc pozostały suchą hipotezą.

- Masz rację - stwierdziłem nagle.

- Słucham??

- Próba zrozumienia twojego altruizmu mija się z celem, kiedy patrzy się ze złej perspektywy - rzekłem spokojnie, na co kobieta uchyliła usta ze zdziwienia. - Przyznaję ci rację Jaskółko z Walimia. Prawdziwie o b c e są mi ludzkie emocje.

- E m o c j e...? - powtórzyła jakby załamana.

- Tak - potaknąłem. Liczyłem na szczęście z przyznania racji, ponieważ Redstarianie rzadko ją komukolwiek przyznają.

- ...o b c e?

- Rozchwianie emocjonalne naraziłoby moją misję. Lubię podejmować racjonalne decyzję. Stoicyzm to moje drugie imię. Gwarantują one największe szanse na zrealizowanie celu - orzekłem starając się ostrożnie dobierać słowa.

- A pozwala ci to żyć...? - spytała Jaskółka przechylając głowę.

Zamyśliłem się. Nie spodziewałem się poruszać tak filozoficznych treści dotyczących własnej egzystencji podczas misji. Może właśnie dlatego agenci nie powinni podczas służby ignorować żelaznych zasad dotyczących interakcji z obcymi.

- Żyję.

Jaskółka pacnęła się dłonią w czoło aż klasnęło. Zatem moja odpowiedź nie była trafiona.

- A twoje życie przed eksperymentami? Nie pamiętasz jak to jest... cieszyć się? Zakochać się? - dociekała kobieta. - Być złym? Smucić się? Czy to wszystko jest ci już obce?

- Owszem - stwierdziłem pusto. Nie czując niczego.

***

Kobieta patrzyła na mężczyznę z niedowierzaniem. W przeciwieństwie do niego, w niej emocje kotłowały się niczym burza. Amerykański szpieg był dla niej prawdziwą zagadką. Ale może zbyt pochopnie go posądzała. Próbowała sobie wyobrazić rzeczywistość, gdzie i ona nie ma uczuć. Gdzie nie jest jej przykro nad losem innych, jak nie kocha swej matki i ojca. Jak to jest nie czuć szczęścia z wolności? Jak to nie mieć nienawiści do morderców? Jak to jest nie bać się, kiedy nazista ma cię na muszce? Jak nie odczuwać zazdrości, gdy ktoś żyje w dostatku, kiedy ty głodujesz?

Jakie życie w tedy byłoby... puste. Bez uczuć wszystkie cele by się starły. Nic nie miałoby sensu, wszakże to właśnie my nadajemy sens wszystkiemu. Emocje to część nas. Odczuwamy co dobre, a co złe. A kiedy nic nie czuć, jak to pojąć w takim razie? Co dla nas ważne a co nie?

Jakże potwornie zagubiony musi być ten człowiek, skoro nie wie jak czuć? Dostał zadanie i wykonuje je, bo jest to jego jedynym sensem. Co będzie, gdy już misję wypełni? Czy straci sens życia?

Kobiecie zrobiło się przykro przybysza zza oceanu. Usiadła obok niego, ten obserwował jej zamartwioną minę bez słowa.

- Bardzo mi przykro - stwierdziła.

Czarnowłosa przytuliła go, choć nie poczuł nic więcej niż jej dotyk i ciepło. Spiął się nieznacznie nie wiedząc co począć. Poklepał ją delikatnie po plecach.

- Dlaczego to... - chciał zacząć, lecz przerwała mu.

- Chris. Choćbym znała wszystkie języki świata, nie umiem ci odpowiedzieć. Nigdy w słowach nie opiszę jak to jest przeżywać emocje, próbować mogę, ale... nie zrozumiesz tego co dla ciebie tak obce - szepnęła kobieta odsuwając się. - Ale, cokolwiek cię blokuje... wierzę, że sobie z tym poradzisz.

- Dlaczego... - zaczął Chris, lecz Jaskółka westchnęła załamana. - Dlaczego tak uważasz? Że sobie poradzę??

- Wierzę Christopher. Wierzę - odparła, na co mężczyzna przechylił głowę marszcząc brwi. - Mam nadzieję.

- Dlaczego?

- Bo... widzę, że trawi cię ciekawość. Dociekasz - stwierdziła zakładając kosmyk za ucho. - A ciekawość rzecz ludzka...

- Ciekawość to nie emocja - stwierdził niemal natychmiast.

- Może nie uczucie... ale... gdybyś nie odczuwał zupełnie niczego, tak jak twierdzisz... Nie byłbyś też ciekaw. Prawda?

Mina mężczyzny stężała i zamarła, było to dla niego jak grom z jasnego nieba. On sam usiadł sztywno wyprostowany zatracając się w myślach. Jak to możliwe było, że tak prymitywna istotka w tak niedługim czasie doprowadziła do chęci podważania własnej natury rzeczywistości. A także sensu całej egzystencji.

Danveldranopax był jednym z pierwszych obudzonych Redstariańskich kolonistów. Jego rasa opuściła macierzystą planetę, aby rozkwitnąć na nowo na Redstar, sztucznie terraformowanej planecie. Nowe Pokolenie stało się filarem odbudowy gatunku oraz cywilizacji. Wszystkie kolejne zarodki były modyfikowane genetycznie, a dojrzałe osobniki były objęte programem reimplantacji.

Każdemu Redstarianinowi bowiem największą parę gałek ocznych zastępuje się protezą, zwaną inaczej Modulatorem Rdzenia Behawioralnego. MRB posiada inhibitory emocjonalne oraz reguluje ilość hormonów w organizmie. Innymi słowy pozbawia nieracjonalności, usuwa nieprzewidywalne i trudne zachowania.

Racjonalne myślenie i rezygnacja z emocji pozwoliła na rozwój technologii, o jakich inne rasy mogą pomarzyć. Dzięki MRB w przeciągu niespełna dwóch tysięcy lat dokonywali przełomów za przełomami. Cudów! Utworzyli Redstariańską Federację Międzygwiezdną, zjednoczyli dziesiątki ras. Tworzą misje humanitarne, pilnują rezerwatów przed najazdami Nartilian oraz ingerencją innych cywilizacji w obce światy. Jedno wyrzeczenie w imię życia bilionów istnień. To był właśnie altruizm Redstariańskiej skali.

Redstarianie nie odczuwali emocji poprzez ingerencję technologii w ich ciała. Ale genetyczny zapis ewoluujący miliony lat pozostał bez zmian. Posiadali w sobie pierwiastki przodków i nawet MRB nie mogło temu zaprzeczyć. Ciekawość ciągnąca ich do poznawania i odkrywania coraz to nowszych danych. I irytacja, kiedy nie mogli wypełniać powierzonym im celów. Nierozłączne dwa wskaźniki determinujące ich postępowania. Wiedzieli doskonale, jak istotna była kontrola emocji przez MRB. Wyłączenie go było zabronione, nielegalne. Mogło zaburzyć racjonalne postrzeganie rzeczywistości i chłodny osąd sytuacji.

Danveldranopax jednak zaczął mieć wątpliwości, co do stanu faktycznego. Skąd mógł mieć pewność, że MRB mu pomagało? Nie miał bowiem porównania, nie wiedział jak zachowałby się pod wpływem emocji. Miał do dyspozycji jedynie obserwacje mniej rozwiniętych ras oraz statystyki! To było pewnym świadectwem iż można wszakże odczuwać emocje i funkcjonować na korzyść innych. Posiadać altruizm tak jak Jaskółka. A także Gacek, Głuszec i Mirabelka. Jak miliardy innych istot na innych światach. Dlaczego zatem Redstarianie nie mogli odczuwać emocji?? To pytanie nie dawało mu spokoju.

- A gdybym powiedział, że ta moja kuracja jest odwracalna i mógłbym znów czuć? - powiedział, nie do końca wierząc w to co wypowiada krtań biomanekina. Popatrzył na Jaskółkę intensywnie. - Potrzebowałbym przewodnika...

- Christopher... - kobieta sapnęła w niemałym zdziwieniu. - Chyba nie wiesz o co prosisz.

- Doskonale zdaję sobie sprawę - rzekł z powagą. - Dlatego wybieram ciebie.

- Wybierasz m n i e..!?

- To znaczy, pragnę abyś mnie uczyła... Jeśli będzie mi dane się uczyć pod twymi skrzydłami. Nikomu innemu nie ufam. Wprowadź mnie w ludzkie emocje na nowo. Uczyń człowiekiem, a spełnię twe najskrytsze marzenie.

Kobieta milczała w szoku, a po chwili parsknęła i zaśmiała się szczerze. Obcy nie zrozumiał dlaczego, bo mówił całkiem poważnie. Z Redstariańskim fabrykatorem na pokładzie był w stanie stworzyć dosłownie wszystko, a już z pewnością wszystko co Ziemskie. Gdyby kobieta zapragnęłaby zdrowia dla Głuszca i Gacka - i to byłoby do załatwienia w akcie wdzięczności.

- Nie wiem czy moje marzenie akurat jest wykonalne... - sapnęła, starając opanować rozbawienie.

- Powiedz, to się przekonamy - zaproponował kosmiczny szpieg.

- Niczego tak w życiu nie pragnę jak końca tej wojny - mruknęła, wzdychając ciężko. - Ale to...

- To bardzo szlachetne marzenie - przerwał jej z uśmiechem mężczyzna. - Jeśli moja misja się powiedzie, zakończy się ta wojna. To jak będzie, zgadzasz się?

Kobieta oniemiała na chwilę spoglądając na faceta jak na wariata. Parsknęła i pokiwała głową co uznał z gest potwierdzenia. Kosmita wycofał się z umysłu biomanekina, przez co Christopher runął przed siebie zaskakując tym samym Jaskółkę.

***

Otworzyłem sześcioro oczu i odetchnąłem nierówno. Czułem lekki ucisk w głowie, zupełnie jakby podświadomość chciała rzec: nie mogę tego zrobić, to wbrew protokołom. Przywołałem przed siebie zaawansowane ustawienia biomanekina. Błyskawicznie odnalazłem odpowiednie zakładki, lecz moje poczynania przerwała sztuczna inteligencja pojazdu.

- Danveldranopaxie, usunięcie zasłon emocjonalnych w biomanekinie negatywnie wpłynie na twoją misję - upomniało mnie A.I. pojazdu. - Do autoryzacji należy podać powód dezaktywacji systemu ochronnego.

- Dzięki bliskiemu przebywaniu wśród tutejszej ludności zaobserwowałem, że są bystrzejsi niż podają to nasze zgromadzone dane. Bardzo szybko doszli do wniosku, że biomanekin odbiega od norm Terran - odparłem mrugając kolejno oczkami i wzdychając lekko. - Postanowiłem rozpocząć eksperyment, mający na celu rozwiać moje hipotezy.

- Stanowczo odradzam rozpoczęcia dodatkowych badań nad emocjonalnymi determinantami zachowań - orzekła sztuczna inteligencja. - Cel misji to priorytet nadrzędny. Odmowa autoryzacji.

- Jesteś programem siedzącym w moim umyśle i ciągle nie rozumiesz do czego dążę? - fuknąłem przez szpary - Skoro pospolici Terranie rozpoznali we mnie obcego, oznacza to iż umyka nam więcej niż sądzą programiści. Biomanekiny stały się łatwo wykrywalne przez wroga.

- Biomanekiny są najlepszą formą inwigilacji w terenie.

- Aktualnie. Ale moje założenia badawcze mają dobrą podstawę. Wprawieni Nartiliańscy telepaci nie potrzebują już wglądu do umysłu, aby zdemaskować biomanekina. Przemawia za tym liczba niepowodzeń Metrioplexxomara iSarengarewalli, oraz nagłe zdemaskowanie mojego awatara w szeregach nazistów. Jeżeli moja hipoteza się potwierdzi, stworzę specjalny raport. Dzięki temu Federacja Międzygwiezdna będzie mogła wprowadzić innowacje, które ulepszą biomanekiny. Potrzebujemy skutecznej technologii w starciu z wciąż rozwijającym się wrogiem.

- Oddzielny folder działu badawczego został utworzony. Autoryzacja przyznana - stwierdził mechanicznym bezpłciowym brzmieniem A.I. - W przypadku utraty kontroli nad eksperymentem zastosuję środki zaradcze i odnotuję to jako próba sabotażu misji.

Jednym ruchem dłoni zniosłem blokady emocji biomanekina. Nie wiedziałem czego dokładnie powinienem się spodziewać, ale nie czekałem dłużej, tylko ponownie odpłynąłem w łączu umysłów. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top