I. Ziemianie dopadną cię dziś wieczorem
Rok 1944
Walim, Polska
Słyszał odległe strzały uderzające w drzewa, lecz nie spodziewał się poczuć bólu.
Był Tajnym Agentem Infiltrującym, a to małe potknięcie będzie go srogo kosztować. Był niecierpliwy, nieuważny, musiał uciekać. Nie godziło się to z profesjonalizmem Redstarian. Ale jego ludzki biomanekin był ograniczony ruchowo i fizycznie. Dlatego oberwał, dlatego był uziemiony, słaby.
Postrzał zwalił go z nóg, potknął się i stoczył z niewielkiej górki. Kiedy się zatrzymał miał ochotę wrzeszczeć. Szybko wyjął z kieszeni niewielki aplikator i wbił sobie w udo. Ból był przeraźliwy, a on nie mógł sobie pozwolić na zdemaskowanie nazistom. Sapał, stękał mimo iż starał się zachować spokój. Jego krtań chciała wrzeszczeć, uwolnić go od pulsującego bólu, który miażdżył mu mózg.
Nagle dostrzegł przed sobą postać kobiety, zapewne tutejszej mieszkanki. Prawdopodobnie usłyszała strzały i ukryła się w gęstych zaroślach. Teraz jednak wychylała twarz i patrzyła to w głąb lasu, to na niego. Spojrzała mu prosto w oczy i przycisnęła palec wskazujący do ust. Jego pościg chyba się zbliżał.
Obcemu nie spodobało się to. Zdawanie się na łaskę podrzędnych istot było wysoko nieprofesjonalne. Danveldranopax już chciał wydać z siebie jakiś dźwięk, lecz kobieta bezszelestnie przysunęła się. Chwyciła za ramię i z trudem pociągnęła bliżej potężnego spróchniałego drzewa. Jednym ruchem zarzuciła na niego część swojej ciemnej peleryny i zakryła dłonią jego wargi. Drugą dłonią pomagała uciskać jego ranę. Czuł jak drżała, a jej oczy lśniły w ciemnościach niczym ślepia przerażonej sarny. Mimo panującego półmroku, jego nazistowski mundur mógł przykuć wzrok wroga. Nie taka głupia ta istota, przeszło obcemu przez myśl. Kolejną myślą wybijającą się poza ból, było pytanie: czemu mu pomagała?
Agent kurczowo dociskał dłoń do rany postrzałowej, czując jak ciepła krew oblepia mu brzuch. O białej koszuli mógł zapomnieć. Ta sytuacja go irytowała. Mógł jedną myślą przywołać swój pojazd i wyleczyć rany biomanekina. Zdradzić swe pochodzenie przed jedną istotą, która najpewniej nie przeżyje tej wojny? Nieprofesjonalne. Gorzej jeśli naziści zauważyliby jego pojazd. Wtedy miesiące ostatnich poszukiwań ległyby w gruzach. Naziści przegrupowaliby się, a on straciłby swój trop.
Nie chcąc się wychylać zdał się na cierpliwość. Oparł głowę o korę pnia i przymknął powieki, starając się uspokoić oddech. Ból powoli słabł, choć wiedział, że nieopatrzona rana będzie problemem dla jego ludzkiego ciała.
Kobieta bacznie obserwowała z ukrycia znikające sylwetki za górką. Bała się? To za mało powiedziane. Przyszła do lasu po gałęzie, a niemal spotkała Śmierć. Dodatkowo ten nieszczęśnik, którego postrzelili... Spojrzała pelerynę i dopiero teraz połączyła fakty. Serce jej zamarło, gdy zrozumiała, że mężczyzna ma na sobie mundur III Rzeszy. Poczuła lęk mrożący jej szpik w kościach, myślała, że zaraz zemdleje. Dopiero po kilku sekundach ponownie uświadomiła sobie, że jest ranny. I strzelali do niego naziści w identycznych mundurach. Nie była wstanie myśleć od nadmiaru adrenaliny. Może był sprzymierzeńcem...? Mężczyzna pod nią praktycznie się nie ruszał, może się wykrwawił...!
- Ż-żyjesz jeszcze? - spytała tak cicho, że ledwo agent usłyszał. Mężczyzna kiwnął głową, uchylając lekko powieki. Kobiecie wyraźnie ulżyło- Odeszli, chyba jesteśmy bezpieczni... Dasz radę wstać?
- Mhm...
Danveldranopax chciał dźwignąć do siadu awatara, lecz szybko zrozumiał, że jest to trudniejsze niż sądził. Ból wybuch w całym brzuchu, przez co reszta ciała nie współpracowała. Przechylił się na bok niemal padając na twarz, w ostatniej chwili złapała go nieznajoma.
- Ostrożnie...! - sapnęła
Biomanekin słabł z minuty na minutę, jeżeli tak dalej pójdzie, umrze. Nie on osobiście, on nie umrze. Umrze tylko to słabe ciało, z którego korzysta niczym władca marionetek.
- Dam radę... - burknął słabo i nie wyraźnie- P-poradzę... sobie...
Kobieta od razu wyczuła nieznany akcent. Jednakże to nie zniechęciło jej, aby pomóc nieznajomemu. Bogu dziękowała, że przybysz nie chce jej zabić. I przynajmniej ją rozumie. Pomogła mu wstać, choć mężczyzna był bardzo osłabiony, a do tego ciężki.
Oboje mieli wrażenie, że przejście kilometra trwało całą wieczność. Nie obyło się bez potknięć czy krótkich przystanków. Agent zaczął posądzać się o szaleństwo, że daje się prowadzić donikąd jakiejś kobiecie. Kiedy widział prześwit między drzewami poczuł bezwład i mrok przed oczami.
***
Redstarianin otworzył sześcioro elipsowatych, czarnych oczu. Westchnął przez szpary ciężko, siedząc w wygodnym fotelu znajdującym się w centrum jego pojazdu. Drobne kable, przypominające żywe światłowody wycofały się z jego neurozaworów na karku. Przerwał na chwilę połączenie z biomanekinem. Czekanie w pustce na jego przebudzenie było bezcelowe. Wstał, przeciągnął się i ruchem ręki przywołał przed siebie hologramy. Wszystkie opisywały stan sztucznie wyprodukowanego ciała homo sapiens płci męskiej. Biomanekiny nie były czyimiś klonami, były ręcznie projektowane i dedykowane każdemu agentowi. Nie były hodowane, lecz drukowane. Komórka po komórce.
Jego biomanekin miał rysy typowe dla białego mężczyzny. Ciemnoczekoladowe włosy, niebieskie oczy. Wzrost dokładnie metr i dziewięćdziesiąt trzy centymetry, waga dziewięćdziesiąt kilogramów. Atletyczne ciało o zmniejszonej reakcji na ból. Idealny do odegrania obywatela niemieckiego. Znany każdy ziemski język, o ile został skatalogowany przez Redstariańską Federację Międzygwiezdną. Biomanekin przybierał różne role imiona i nazwiska, w zależności od potrzeby. Aktualnie przedstawiał się jako Reinhard Heydrich* i mówił perfekcyjnym niemieckim.
W jego świecie nazywał się zupełnie inaczej. Danveldranopax, poniektórzy mówili mu Dan, Danveld lub po prostu Pax. A jako Tajny Agent Infiltrujący posiadał kod 286H. Ponadto jako Redstarianin odbiegał od homo sapiens wyglądem, pomimo humanoidalnych kształtów. Miał dwa i pół metra wzrostu oraz wagę stu czterdziestu pięciu kilo, przy zawartości nie więcej niż pięciu procent tłuszczu w całym ciele. Jego ciało było umięśnione, silne, wzbudzające respekt. Posiadał intensywnie niebieską skórę, którą przecinały biowszczepy. Były to nanoboty, które zwiększały siłę oraz stanowiły panele ładujące dla innych sztucznie wprowadzonych implantów. Dan posiadał tego typu wszczepy na szyi, wokół ramion oraz wzdłuż ud. Sama jego głowa nie była płaska jak ludzi, lecz wydłużona jak kowadło z lejkowatą brodą. Posiadał sześcioro smolistych oczu z ukośnymi powiekami oraz pionowymi migotkami. Za otwory węchowe służyło mu dwanaście szparek wzdłuż policzków. Ust nie posiadał, posilał się lejkiem, który miał w szpiczastej brodzie.
Danveld stał sztywno przed hologramami, w obcisłym matowo-czarnym skafandrze. Sześcioro oczu pozwalało analizować sześć hologramów naraz, co było przydatną umiejętnością. Mógł uruchomić procedurę druku kolejnego biomanekina, ale to trochę pokrzyżowałoby mu plany. Nie tyle plany, co zszargałoby doskonałą reputację n a j l e p s z e g o agenta infiltrującego. A nosił ten tytuł przeszło dwa tysiące lat pełnienia służby!
Jego pojazd nie miałby problemów energetycznych, aby stworzyć kolejnego klona. Stary biomanekin dostałby jedynie polecenie dezaktywacji i bicie jego serca ustałoby. Następnie zacząłby się rozkładać jak normalny organizm. A Dan sterowałby już nowym ciałem o nieco innych cechach, przykładowo mężczyzną o rudych włosach. Identyczny biomanekin mógłby wzbudzić podejrzenia.
Danveldranopax wypuścił powietrze z płuc i nakazał komputerowi pokładowemu opuścić matową zasłonę imitującą kadłub. Ogromna przednia szyba pojazdu ukazała przed nim puszczę. Jego gwiezdny myśliwiec przypominający literę ''T'' lewitował bezdźwięcznie tuż nad koronami drzew. Jego pole siłowe maskowało go doskonale, był niewidzialny dla ludzkiego oka. Dla ludzkiego tak, ale nie dla Nartilian. Oni posiadali technologię zdolną wykryć jego statek, dlatego musiał zachować ostrożność.
Redstarianin siłą umysłu przyciągnął do siebie smoliste anteny. Urządzenie to przypominało plątaninę płaskich, smolistych kabli, lecz gdy tylko przyłożył je do głowy zaczęło się wić niczym żywy organizm. Antena szybko zlokalizowała neurozawory na karku i wślizgnęła do środka delikatne łącza. Pozostałe czarne kabelki oplotły umięśnioną szyję oraz głowę kosmity. Dzięki antenom Redstarianie mogli wykorzystać pełnię swoich możliwości i być w stałym kontakcie z systemem.
Danveld zaplótł ręce za plecami wpatrując się w ciemną dal. Jedną myślą przywołał hologramy sterownicze i wzniósł swój pojazd na pułap dwóch kilometrów. Z tej perspektywy widział przygnębiający krajobraz, mgieł tonących w mroku nad rozszarpanym przez czołgi lasem. Na hologramie oznaczył docelowy punkt jakim była aktualna lokalizacja biomanekina. Jego pojazd w sekundę osiągnął prędkość dźwięku, czego nawet nie odczuł dzięki polu antygrawitacyjnemu. Nadał polecenie, a komputer pokładowy zadbał o resztę, korygując lot aby nie wpaść na ludzkie samoloty. Redstarianin bez emocji obserwował chmury rozdzierane przez jego pojazd. Niewzruszenie patrzył jak przelatuje niespostrzeżony pod messerschmittami na zwiadzie.
Wreszcie był na miejscu, a dokładnie sto metrów od celu. Jego myśliwiec zawisł nad zamglonym polem. Dostrzegł ich od razu, na skraju lasu. Kobieta, która go znalazła, a razem z nią starszy mężczyzna i nastolatka. Wszyscy troje ciągnęli rannego biomanekina. Dokąd? Obcy przechylił nieco głowę, statek również nieco się obrócił poszerzając perspektywę. Nieśli go do wiejskiej chaty, z której wybiegła o wiele starsza kobieta trzymająca w dłoni lampę naftową.
Niebieski kosmita przymrużył powieki głęboko zamyślony. To była jedyna rzecz, która intrygowała go w Terranach. Altruizm. Te istoty były w pełni świadome na jakie ryzyko się narażają... a mimo to niosły go rannego, aby mu pomóc. Na to wskazywał rozwój wydarzeń.
Naziści zwęszą krew. Pax był tego pewny. Wróg wie, że go postrzelili. Puścili go celowo. Kilku swoich puszczą, aby przeszukali las. Wiedzą, że jeśli go nie znajdą, to skrył się w pobliżu. Z taką raną ofiara nie ma szans na ucieczkę. Przyjdą po niego. Przyjdą do najbliższego domu udając patrol. Będą chcieli go dopaść i tylko od niego zależy czy go dopadną.
Redstarianinowi było to obojętne... może tylko małe utrudnienie, niewielkie potknięcie. Naziści przyjdą po niego. Może zastaną go już martwego, a może strzelą między oczy. Po śmierci nawet Nartiliański telepata nie rozpozna czy biomanekin był człowiekiem, czy jedynie przykrywką.
Obcy ponownie przemieścił statek aby mieć lepszy widok. Ludzie wnieśli rannego do środka domu. Pax zmienił wizję i obserwował dalej, jak kontury postaci krzątają się nad jego biomanekinem. Każda postać dostała pakiet hologramów, które obrazowały stan zdrowia oraz emocjonalny. Jego ranny biomanekin wyraźnie słabł, pozostawiając na podłodze szlak z krwi.
Kosmita w milczeniu obserwował zdenerwowanych ludzi. Bali się, niezaprzeczalnie, ich ruchy były gwałtowne i agresywne. Prymitywne. Dawali ujście swym emocjom, podnosili głos, płakali. Byli źli na kobietę, która nom stop uciskała ranę mężczyzny. Chyba toczyli kłótnię, sprzeczkę co robić. Pax z coraz większym zaciekawieniem patrzył na rozwój zdarzeń. Sam uczuć nie odczuwał dzięki inhibitorom emocjonalnym, odczuwał jednak ciekawość. Nie czuł strachu, ani gniewu patrząc na poczynania ludzi z góry. Oczekiwał. Był ciekaw co krzyczące istotki postanowią, gdyż aktualnie brakowało im tylko dzid w dłoniach.
Redstarianin był świadom jakie ogromnie niebezpieczeństwo czyha na tych ludzi, jeśli pozwolą mu zostać. Dlatego tak mocno zżerała go ciekawość. Logiczne myślenie podpowiadało, aby nie pomagać. Zbyt duże ryzyko, że naziści znajdą przybysza. Ba! Jeśli go znajdą, czeka ich tylko śmierć. Śmierć tym, którzy pomogli wrogowi III Rzeszy oraz reszcie rodziny. Tak więc pomoc jednemu obcemu człowiekowi, obarczona była śmiercią oraz prześladowaniem całej rodziny.
Obcy czekał z zapałem, aż przyśpieszyły mu oba serca. Był pewien, że zaraz ujrzy jak jego racjonalne myślenie zmaterializuje się w rzeczywistości. Jak ludzie wyniosą go z powrotem do lasu, lub oddadzą prosto w ręce nazistów. Tak! Podnieśli biomanekina, przenoszą go! Ale jednak przenieśli go do najdalszego pokoju... Tak! Jedna z istot, najmłodsza, wypadła z domu i pobiegła wzdłuż drogi.
A zatem wygrał rozsądek, pomyślał obcy. Nie był ani zły ani zawiedziony. Po części rozumiał zachowania stadne Terran. W pierwszej kolejności należało chronić ''swoich'', czyli rodzinę. On zaś obcy, może nawet bardziej obcy niż mogli to sobie kiedykolwiek wyobrazić.
Pax zerknął ponownie na hologramy i statystyki dotyczące ludzkiej marionetki. Biomanekin mimo złego stanu i utraty krwi, uparcie trzymał się stanu funkcjonalności. Obcy westchnął układając nowy plan w głowie, aby rozpocząć o nowa akcję wejścia w szeregi nazistów. By ponownie natrafić na szlak, zdradzający gdzie Nartilianie chcą przerzucić nową generację technologii na Ziemię. Redstarianin przywołał panel przeznaczony do unicestwienia awatara. Skrzywił się nieznacznie unosząc dłoń nad świecący przycisk.
- Czy jesteś pewny, że chcesz rozpocząć procedurę dezaktywacji aktywnego biomanekina? - spytał spokojnie A.I. myśliwca- To będzie twój pierwszy biomanekin wyłączony z akcji, 286H. W dodatku wciąż funkcjonuje.
- Wiem. - odparł Pax obserwując nerwowo krzątających ludzi wokół biomanekina
- Musisz podać powód dezaktywacji.
- Możesz dołączyć aktualną wizję do akt. Biomanekin został uszkodzony, postrzelony w prawy bok Aktualna szansa powodzenia misji poniżej pięciu procent. Wróg oraz świadkowie byli zbyt blisko, przywołać myśliwiec. Biomanekin został uprowadzony przez Polaków, którzy najprawdopodobniej chcą utrzymać go przy życiu, aby móc oddać go w ręce nazistów. Istnieje zbyt duże prawdopodobieństwo zdemaskowania przez Nartiliańskich szpiegów, co może doprowadzić do zagrożenia misji.
Sztuczna inteligencja myśliwca analizowała słowa obcego oraz sytuację. Zaktualizowała kilka plików, które zapewne zostaną dołączone do raportu z misji.
- Autoryzacja przyznana. - stwierdził bot- Misja jest priorytetem nadrzędnym. Aczkolwiek 286H nie może mieć pewności co do intencji tubylców. - kontynuował, pokazując nagle na hologramie to co biomanekin widział w lesie. Mianowicie obcy ujrzał pomagająca mu kobietę- Wskazuję błąd w założeniu. Jeżeli ci Terranie chcieliby oddać awatara w ręce nazistów, ta samica mogła zrobić to w lesie.
Redstarianin zamrugał dwukrotnie wahając się nad wciśnięciem aktywnego pola dezaktywacji. Sztuczna inteligencja statku słusznie wytknęła mu karygodny błąd. Dlaczego kobieta mu pomogła? Nie wiedziała kim jest. Miał na sobie mundur nazisty, więc czemu mu pomogła? Może myślała, że jest polskim szpiegiem? Może jego akcent zmienił ich nastawienie? Kolejne niedopatrzenie z jego strony. Potrafił perfekcyjnie władać każdym językiem, ale ból mocno stępił jego percepcję.
Zapragnął wymazać tę skazę ze swoich akt, choć wiedział, że dezaktywacja biomanekina strąci go z piedestału. Chociaż nie, dał się strącić z niego w momencie, gdy posunął się o kilka szpiegowskich kroków za szybko. Chciał wejść wśród nazistów, ale węszył za daleko i oberwał kulkę. Zgubiła go niecierpliwość. Musiał bezczynie patrzeć na śmierć podczas tej wojny i zapragnął skończyć ją wcześniej. Naiwny. NAIWNY!
Obcy westchnął i mrugnął migotkami. Tajni Agenci Infiltrujący zawsze działają w pojedynkę, a kontakty ograniczają do niezbędnego minimum. Mógł dezaktywować biomanekina zaraz po postrzale. Dlaczego tego nie zrobił? Co sprawiło, że pozwolił się zbliżyć kobiecie? Dlaczego jej zaufał i oddał los biomanekina w jej ręce?
Niebieska dłoń zawisła nad aktywnym hologram do dezaktywacji biomanekina.
____________________________
* Reinhard Heydrich - imię powstało poprzez fuzję dwóch historycznych postaci: Reinharda Gehlena, który był nazistą i szpiegował dla amerykanów, oraz Reinharda Heydricha, który odkrył kilku szpiegów nazistów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top