Dwulicowy kot

Chłopak pojrzał na przeźroczysty płyn w butelce po wodzie mineralnej. Był bardzo ciekawy efektów tej mikstury. Przypadkiem natknął się na kobietę, która robiła takie specyfiki, za pomocą swojej Indywidualności. Oczywiście to nie tak, że kupiłby coś takiego od byle kogo. Najpierw przepytał wiele osób, które kiedykolwiek miały z nimi styczność i je wypróbowały. Potwierdziły, że w ciągu dwudziestu czterech godzin wszystko się uspokaja i wraca do normy.

To miał być tylko „mały" przyjacielski żart, więc nie zamierzał zrobić czegoś, co odbije się na zdrowiu Bakugo. Pewnie nieźle się wkurzy, ale mimo to naprawdę chciał zobaczyć, jak płyn podziała na wiecznie zdenerwowanego chłopaka. Wreszcie wyczuł okazję, kiedy jego „ofiara" po kłótni z Midoriyą wyszła, zapominając torby. Niecierpliwie czekał, aż wszyscy wyjdą z szatni, po wkroczył tam wręcz na palcach, ciągle niespokojnie rozglądając się za blond czupryną. Położył butelkę i zabrał tą, znajdującą się obok torby Katsukiego.

Nagle rozległy się dźwięk czyiś kroków, więc szybko ruszył w stronę wyjścia. Zapewne to Bakugo, który nie musi od razu wiedzieć, kto mu podmienił wodę na miksturę.

Zdziwił się wielce, widząc zapatrzonego przed siebie Todorokiego. Sprawiał wrażenie obecnego tylko ciałem. Chłopak miał wrażenie, że Shouto od czasu olimpiady jest jakiś taki nieobecny. Nie wiedział, jak inaczej mógłby to nazwać. Nie raz widział, jak przyglądał się uważnie Urarace, Iidzie i Izukiemu, kiedy ze sobą rozmawiali podczas przerw. Zaczęło go to zastanawiać, ale jakoś nigdy nie miał sposobności, aby zapytać, czy wszystko w porządku.

- Jest ktoś jeszcze w szatni? – zapytał Todoroki, zatrzymując się.

- Nie... - odpowiedział mu czerwonowłosy. Już miał spytać, nad czym tak dumał, kiedy Shouto skinął tylko głową i ruszył dalej, nie wykazując większego zainteresowania dalszą konwersacją. Kirishima przez chwilę patrzył na plecy swojego kolegi z klasy, po czym ruszył na poszukiwania Bakugo. Bez swoich rzeczy raczej nie wrócił jeszcze do domu.

Tymczasem Todoroki szedł powolnym krokiem w stronę szatni, aby zabrać swoje rzeczy. Od czasu olimpiady tyle się wydarzyło. Wreszcie odwiedził swoją matkę, zaakceptował swoją ognistą połowę, powoli pojmując, że ona należy do niego, nie do jego ojca. No i jeszcze te dziwne uczucia, nad którymi ledwo panował. Nie umiał ich nazwać, ciągle go dręczyły, zwłaszcza jak widział Midoriyę. Z początku uważał go za zadufane w sobie nieślubne dziecko All Mighta, które nie tyle ukrywa swoją moc, co po prostu zbytnio z niej nie korzysta. No bo po co miałby się wysilać, jako syn największego z bohaterów? Ale szybko zrozumiał swój błąd. Spojrzał na niego inaczej. Przecież każda normalna osoba wykorzystałaby to, że używał połowy swojej mocy, ale nie on. Otworzył mu oczy. Izuku wyciągnął pomocną dłoń, której tak potrzebował, choć do tej pory nie zdawał sobie sprawy. Wykrzyczał tylko kilka słów, a tyle zmieniły.

Westchnął, przekraczając próg. Od tamtej pory miał prawdziwą burzę myśli i uczuć, mimo że na zewnątrz nie pozwalał nikomu tego zobaczyć. Jak się od nich uwolnić? Czuł niekontrolowaną chęć bycia w pobliżu Midoriyi i czuł ukłucie zazdrości, kiedy Iida i Uraraka chociażby tak po prostu z nim rozmawiali. A kiedy już udało mu się zamienić choć parę słów, jego serce waliło jak oszalałe, jakby chciało wyskoczyć mu z piersi, aby zielonowłosy je ujrzał. Tylko po co? Kto by je zechciał? Kto chciałby serce pełne dopiero co gojących się ran i blizn?

Pokręcił głową z zrezygnowaną miną i chwycił swoją torbę. Rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu swojej butelki z wodą. W końcu zauważył ją na ławce po przeciwnej stronie, tuż obok czyjegoś plecaka. Zdziwił się, ale pomyślał, że ktoś musiał ją tam postawić, kiedy ją przewrócił na podłogę. Odkręcił nakrętkę i zaczął pić łapczywie wodę. Po chwili trzymał w rękach pusty plastik. Z początku zdziwiło go, że płyn ma lekko słodkawy smak, ale pragnienie wygrało. Nagle świat zaczął mu wirować przed oczami. Zatoczył się do tyłu, lądując obok plecaka.

Co się dzieje?!, zdążył pomyśleć, zanim zrobiło mu się ciemno przed oczami.

***

Bakugo przeklinał Deku pod nosem, wracając po swoje rzeczy. Przez tego idiotę zapomniał ich z szatni! Gdyby się nie odzywał i nie wymądrzał, już pewnie byłby w drodze do domu! Dobrze, że przypomniał sobie tuż przed wyjściem ze szkoły. Byłby głupio wracać bez torby do domu.

Kopniakiem otwarł drzwi i wszedł do środka, kipiąc nadal ze złości. Rozejrzał się i zauważył, że na jego plecaku biało-czerwony kot przeciąga się, na przemian wyciągając i chowając pazurki. Zszokowany Katsuki przyjrzał się nietypowemu zwierzęciu. Można by pomyśleć, że ktoś specjalnie pofarbował jedną połowę na czerwono, a drugą zostawił białą, dzieląc pyszczek i resztę ciała na dwoje.

- Co ty do cholery robisz?! – wrzasnął, widząc malutkie dziury w materiale torby. Rzucił się na dwukolorowego futrzaka, lecz ten uskoczył i zaczął syczeć groźnie na blondyna. Wyglądał teraz jak jeż, kiedy jego futro stało na baczność, chcąc wystraszyć przeciwnika nadaremno. Swoim zachowaniem tylko jeszcze bardziej rozjuszył Bakugo – Chodź tu, wstrętna cholero! Jak ja cię tylko dorwę...! – zaczął gonić kota i próbował go ogłuszyć eksplozjami, lecz ten zwinnie unikał wybuchów Katsukiego. Przez dłuższą chwilę, próbował złapać zwierzę, które przerażone uciekło tuż w ręce stojącego w drzwiach zaskoczonego Deku.

- Co się dzieje, Katsek? – zapytał Midoriya, trzymając drżącego futrzaka.

- Nic! – warknął blondyn w odpowiedzi. Chwycił swoją torbę i wyszedł w pośpiechu, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem.

- Katsek! Pocze... - urwał Izuku, zdając sobie sprawę, że to bez sensu. Spojrzał na przestraszone zwierzę i przytulił je jedną ręką, drugą drapiąc za białym uszkiem. Zaczął się zastanawiać, skąd wziął się w szkole. Kot spojrzał na niego jednym okiem szarym, a drugim niebieskim, jakby z wdzięcznością, mrucząc coraz głośniej i ocierając się o dłoń zielonowłosego – Chodź, zabiorę cię stąd... - zamilkł, widząc na podłodze torbę i czyiś bohaterski strój. Położył dwukolorowego futrzaka na ławce. Przyjrzał się ubraniom i ze zdziwieniem stwierdził, że należą do Todorokiego. Złożył je i włożył do leżącej torby, którą postanowił zabrać.

Podszedł do kota i wziął go na ręce. Tak obładowany przeszedł całą szkołę w poszukiwaniu Shouto. Wypytywał ludzi, bądź nauczycieli, nawet All Mighta zapytał (który nie omieszkał dopytywać się o hybrydowe zwierzę), lecz nikt nie był w stanie mu odpowiedzieć. Pan Aizawa stwierdził, żeby po prostu poszedł do domu i może oddać torbę jutro, w końcu to wina Todorokiego, że zapomniał. Wychowawca również nakazał Midoriyi wracać do domu i zabrać stąd kota, bo to nie jest jakieś schronisko, tylko szkoła.

Deku wiedział, że nie może zostawić kota samego, więc postanowił zabrać go do domu. Tak zadbany i co najważniejsze nietypowy oraz piękny zwierzak musiał mieć jakiegoś właściciela, który zapewne się martwi, chociaż nie miał żadnej obroży. Ale nie wątpił, że ktoś go szukał.

Do tego czasu postanowił, że zaopiekuje się i przetrzyma futrzaka u siebie. Mama Izuku nie kryła zdziwienia, ale w końcu zgodziła się na przechowanie zwierzaka do czasu, aż znajdzie się jego pana. Midoriya nie krył radości i w podskokach ruszył do sklepu po suchą karmę i jakąś miskę. Kiedy wrócił kot od razu znalazł się przy zielonowłosym i ocierał się o jego nogi. Cały czas podążał za Deku i kiedy dostał jedzenie do małej miseczki, miauknął z dezaprobatą, odwracając się do niej tyłem. Napił się tylko mleka, które dostał do picia.

Podczas kolacji zwierzak zjadł to, co mu rzucił Izuku, po czym ruszył za nim do jego pokoju i skoczył na łóżko. Patrzył wyczekująco na swojego tymczasowego pana, który na chwilę wyszedł, aby się umyć. Po kilku minutach wrócił w żółtej piżamie i usiadł na łóżko z wyprostowanymi nogami. Przez cały ten czas kot grzecznie siedział, wpatrując się w drzwi, a potem usadowił się na kolanach zielonowłosego.

- Pasowałoby ci dać jakieś imię – stwierdził Midoriya, głaszcząc futrzaka za czerwonym uszkiem. Ten zaczął cicho mruczeć i zamknął oczy, wyginając się w stronę drapiącego go palca, prosząc w ten sposób o więcej – Może Mruczek? – zaśmiał się cicho, słysząc coraz głośniejsze mruczenie – Wiesz, przypominasz mi bardzo Todorokiego... - stwierdził, kiedy kot na niego spojrzał niebieskim i szarym okiem. Poczuł ukłucie tak gdzieś w okolicach serca na samo wspomnienie chłopaka. Kiedy z nim walczył... Tyle się zmieniło po tym. Spojrzał na swoją zabliźnioną dłoń, która już nigdy nie będzie wyglądać tak jak kiedyś, pamiątkę po tym starciu. Byłby w stanie poświęcić i drugą, byleby pomóc uwolnić mu się z wpływów jego ojca, Endeavora. Aby uwolnił swoją moc w stu procentach. Aby nie czuł wyrzutów, korzystając ze swojej ognistej połowy. Swojej, nie jego ojca.

Cieszył się, że pomógł Shouto, ale... Od tamtej pory starał się go unikać. To nie tak, że miał mu cokolwiek za złe. Po prostu te dziwne uczucia, serce walące w piersi, napięcie, motyle w brzuchu. Pojawiały się stopniowo i z każdym dniem rosły. Aż zaczął się ich bać. Postanowił porozmawiać trochę z mamą na ich temat, oczywiście nie zdradzając osoby, do której są skierowane. Bardzo się ucieszyła i zaczęła wypytywać, kim jest ta szczęśliwa dziewczyna, w której się zakochał. Z początku był zszokowany i starał się jakoś wybronić. Lecz w końcu pomyślał, że jednak tak musiało wyglądać zakochanie... Tylko dlaczego akurat Todoroki?! Dlaczego on?! Przecież oboje są tej samej płci!

Westchnął, aby się uspokoić. W jego oczach pojawiały się łzy, ale starł je i nie pozwolił płynąć. Tak bardzo chciał wyznać swoje uczucia, dotknąć chłopaka bez obaw, że zostanie odepchnięty i poniżony przez swoją orientację. Ale bał się. Bał się, że zostanie wyśmiany, bądź odrzucony, więc czy nie lepiej po prostu to przemilczeć i przeczekać, aż uczucia miną?

- Może nazwę cię po prostu Todoroki? – zapytał, głaszcząc kota po dwukolorowym futrze – Ty przynajmniej mnie nie odrzucisz, prawda? – spytał, nie oczekując odpowiedzi i przytulił mocno zwierzę, które o dziwo nie miało nic przeciwko, a nawet polizało szorstkim językiem po brodzie zielonowłosego.

Midoriya siedział i bawił się Todorokim przez dłuższą chwilę, aż w końcu dopadło go zmęczenie. Perspektywa pójścia do szkoły i oddania torby Shouto nie za bardzo się mu podobała. Znów nie tylko jego serce, ale i wnętrzności będą dziko tańczyć i wić się wewnątrz niego. Ukrycie tego nie było takie proste i jeszcze do tego rumieńce! One znacznie utrudniały rozmowę, bo Midoriya za nic nie chciał ich pokazać, więc spuszczał głowę. Zresztą i tak chłopak nie wykazywał chęci prowadzenia z zielonowłosym dłuższej rozmowy.

- Chyba czas iść spać, jeśli chcesz, połóż się obok mnie – powiedział do kota, ziewając.

Zwierzak zwinął się w kulkę tuż przed Izuku, a ten przykrył ich kołdrą i położył dłoń na jego głowie. I tak oboje zasnęli.

Midoriya obudził się, czując jak coś łaskocze go delikatnie po szyi. Stwierdził, że to pewnie uszy kota i nie zwrócił na to większej uwagi. Pogłaskał po go tułowiu i ze zdziwieniem stwierdził, że przez noc znacznie urosły mu włosy. Otworzył powoli otworzył i przetarł oczy. Spojrzał niżej, gdzie powinien spać futrzak.

- Aaa! – krzyknął cicho chłopak, widząc śpiącego Todorokiego. Tak, właśnie jego! Do tego miał na głowie kocie uszy! Zielonowłosy odsunął się pospiesznie i usiadł, opierając się o jeden z krańców łóżka. Przez chwilę myślał, że ma zwidy i mocno uszczypał się w rękę, ale nic się nie wydarzyło. Próbował uspokoić oddech, kiedy nagle śpiący chłopak obudził się. Usiadł i zamglonym wzrokiem spojrzał na Midoriyę.

- Miau? – Shouto przekręcił głowę i patrzył wyczekująco na Izuku, który patrzył zszokowany na gołego Todorokiego. Nie miał na sobie ubrań! Żadnych! Zielonowłosy z cichym okrzykiem zakrył dłońmi oczy, kiedy przypadkiem jego wzrok padł nie tyle na umięśniony brzuch jego obiektu miłości, co odrobinę niżej – Miauuu! – usłyszał kolejne miauknięcie, po czym poczuł, że silne ręce obejmują go na wysokości brzucha. To Todoroki wtulił się mocno i położył głowę na klatce piersiowej Midoriyi, który nawet nie drgnął zdezorientowany. Po chwili rozległo się ciche pochrapywanie, które było jedyną rzeczą zakłócającą ciszę.

Zielonowłosy w końcu lekko się uspokoił i odsłonił oczy. Szybkim ruchem zakrył nagiego chłopaka kołdrą. Wziął głęboki oddech i zaczął intensywnie myśleć. Nie rozumiał, co tu się w ogóle dzieje! Przecież poszedł spać z kotem! To skąd wziął się tu...

- Co jeśli ktoś za pomocą swojej Indywidualności zmienił Todorokiego w kota? Tylko po co?– przyłożył palec wskazujący do dolnej wargi, myśląc na głos – Co ta osoba chciała osiągnąć? I dlaczego on nadal zachowuje się jak kot? Ale skoro ma jeszcze kocie uszy i ogon, to pewnie nie wrócił jeszcze do swojej postaci – mamrotał pospiesznie pod nosem, trzeba by się dobrze wsłuchać w jego słowa, aby je zrozumieć – Ale kiedy to minie? Przypuszczam, że może to trwać coś około dwudziestu czterech godzin – spojrzał na zegarek wskazujący piątą trzydzieści nad ranem – Minęło już około piętnastu godzin. Tylko jaki to miałoby sens? Czyżby ktoś chciał porwać Todorokiego? To mogłoby mieć sens, przecież jest synem sławnego bohatera. Mógłby zażądać okupu, albo kazać spełnić jakąś zachciankę. Ale przestępca musiałby być bardzo przebiegły, bo musiało się to wydarzyć w szkole. Chociaż może ktoś chciał mu zrobić na złość, aby opuścił z jeden dzień szkoły...

- Midoriya...? – rozległ się cichy zdezorientowany szept. Midoriya spiął się, ale spojrzał w dół na skołowanego Shouto. Jego dłoń znajdowała się na dwukolorowych włosach, sam nawet nie wiedział, kiedy tam wylądowała. Cofnął ją szybko – Gdzie ja jestem? Dlaczego ja na tobie spałem? Przepraszam! – powiedział, nim zielonowłosy zdołał się odezwać. Odsunął się pospiesznie od zarumienionego Deku i zakrył się szybko kołdrą, zdając sobie sprawę ze swojej nagości. Spuścił głowę, lekko się rumieniąc.

Izuku przez chwilę milczał, a w tym czasie jego serce boleśnie tłukło się o jego żebra. Był tu, tak blisko niego, a jednocześnie tak daleko. Wystarczy wyciągnąć dłoń i... I co dalej?

- N-nie przepraszaj, Todoroki! – starał się mówić w miarę cicho, aby nie obudzić mamy – Opowiem ci wszystko. Obiecuję – wstał i ruszył w stronę torby Shouto – Proszę, t-to twoja torba, a w środku są twoje ubrania. Dałbym ci swoje, ale chyba wszystkie byłyby za małe – zaśmiał się nerwowo i położył rzeczy tuż przed Todorokim, który wpatrywał w niego się z nieodgadnionym wyrazem twarzy – T-to ty się ubierz, a ja w tym czasie wyjdę... - obrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi, kiedy silna dłoń chwyciła go za nadgarstek i zatrzymała w miejscu. Na jego twarzy zagościł delikatny rumieniec.

- Midoriya... Proszę poczekaj chwilę – odezwał się spokojnym głosem chłopak, lecz Izuku miał wrażenie, że słyszał wahanie. Odwrócił głowę, aby spojrzeć w przepełnione emocjami dwukolorowe oczy – Ja... przepraszam za kłopot. Nie mam pojęcia, co się stało... ale na pewno przysporzyłem ci wielu problemów. Jest jeszcze coś, co chciałbym ci powiedzieć. Zdaję sobie, że możesz się mnie brzydzić po tych słowach, ale nie chcę tego dłużej w sobie trzymać. To zbyt trudne...

- Todoroki... Ale o czym ty... - zielonowłosy starał się coś powiedzieć, lecz mu przerwano.

- Pozwól mi dokończyć – Shouto ścisnął mocniej nadgarstek Izuku i wziął głęboki oddech. Spojrzał niepewnie w zielone oczy – Od czasu olimpiady, zaczęło mi na tobie zależeć. Ja chyba... się w tobie zakochałem, Midoriya – powiedział praktycznie na jednym oddechu, po czym spuścił głowę, jakby spodziewał się obelg, bądź jakiegoś ciosu, a czerwone kosmyki zakryły jego zawstydzoną twarz.

Zszokowany zielonowłosy otwarł szeroko oczy i patrzył przez sekundę nierozumiejącym wzrokiem na chłopaka przed sobą. Tyle czasu potrzebował, aby dotarł do niego sens jego słów. Zakrył wolną ręką usta.

- Ja... - tylko tyle był w stanie powiedzieć, nim uwolnił nadgarstek, odwrócił się i wyszedł z pokoju. Zatrzasnął za sobą drzwi. Oparł się o nie, czując, że ma nogi jak z waty. Łzy napłynęły mu do oczu, a wspomnienie bólu w oczach Todorokiego, który spojrzał za nim, chyba będzie go prześladowało do końca jego dni. Przeklinał sam siebie w myślach za tchórzostwo, przy okazji ścierając łzawy potok. Dlaczego uciekł, mimo że odwzajemniał jego uczucia? Sam nie wiedział, choć podejrzewał, że to było po prostu zbyt wiele, jak na jeden poranek. W miarę możliwości uspokoił się, wziął głęboki oddech i położył dłoń na klamce z postanowieniem, że naprawi swój błąd.

Wszedł do środka. Todoroki stał na środku pokoju i właśnie wyciągał z torby podkoszulek. Wyprostował się i spojrzał smutno w Midoriyę, po czym spuścił głowę. Izuku poczuł nieprzyjemny uścisk na wysokości serca i przygniatające poczucie winy. Widząc jego nagi tors, mimowolnie przez głowę Deku przeleciała myśl, że stoi przed nim najpiękniejsza istota, jaką kiedykolwiek było mu dane zobaczyć. Tknięty nagłym impulsem pobiegł w stronę Shouto i wtulił się mocno w jego klatkę piersiową. Poczuł jego przyjemny zapach. Pachniał jak... W tym momencie Midoriya nie mógł jednoznacznie określić jak. Pachniał jak Todoroki, tak po prostu.

- Co ro... - zaczął skonsternowany chłopak.

- Przepraszam! Przepraszam, że tak wyszedłem. Nie wiem sam dlaczego. Po prostu to było za dużo. Bo ja... Ja również się w tobie zakochałem, Todoroki – wyznał, chowając zarumienioną twarz w nagim torsie. Shouto zamarł, lecz Midoriya słyszał, jak szybko bije mu serce, a jego własne zrównało z nim swój rytm. – Todoroki...? – zaczął, odsuwając głowę, chcąc spojrzeć na twarz. Zaczął się martwić, że powiedział coś nie tak. Ich spojrzenia się spotkały. Szare i lazurowe oczy błyszczały radością, a w ich kącikach pojawiły się łzy szczęścia. Jego usta rozszerzyły się w uśmiechu. Na policzkach można było dostrzec delikatny rumieniec.

- Midoriya... - zaczął i mocno przytulił zielonowłosego do siebie. Nie chciał go już nigdy puścić – Cieszę się, tak bardzo się cieszę!

- Ja też Todoroki, ja też... - szepnął Izuku i wtulił się w swojego ukochanego. Poczuł, że coś puszystego obejmuje się w pasie, odwrócił na chwilę wzrok i ujrzał puszysty biało-czerwony ogon. Zaczął się cicho śmiać, bez większego powodu, chcąc wyrazić swoje szczęście, a Shouto mu zawtórował. I jeszcze długo tak trwali, gdyż żaden z nich nie śmiał przerwać tak pięknej i ważnej chwili w ich młodym życiu.

***

Kirishima wszedł do klasy i stwierdził, że brakuje dwóch osób. Midoriyi i Todorokiego. Zdziwił się, że nie ma tego pierwszego. Natomiast ten drugi... Wstyd przyznać, ale głupio mu było i to bardzo. Wczoraj zdał sobie sprawę, że nie wszystko poszło po jego myśli. Bakugo nie wypił mikstury, tylko Todoroki! Z początku myślał, że to jednak Katsuki wypił, lecz jak zobaczył czerwono-białego kota na rękach Izuku, od razu wiedział, kogo trzyma Deku. Chciał go zatrzymać i wszystko wytłumaczyć, lecz ten wsiadł już do autobusu i odjechał nie wiadomo gdzie.

Chciał zadzwonić do zielonowłosego, lecz nie wziął jeszcze od niego numeru. Cudem zdobył go od blondyna, lecz był w stanie się dodzwonić. Mógł tylko domyślić, jakie były powody nieobecności tej dwójki. Ciężko było mu sobie wyobrazić zaskoczenie Midoriyi, kiedy nagle kot zamienił się Todorokiego...

Kiedy tylko wrócą, pierwsze co zrobi, to ich przeprosi. Miał nadzieję, że otrzyma wybaczenie...


Witam wszystkich, którzy postanowili dotrwać do końca tego shota. To mój pierwszy tego typu i mi się osobiście podoba. Jakoś tak brakowało mi ff po polsku z tym parringiem, więc postanowiłam coś napisać. A że akurat mam fazę i wenę to powstała ta oto historyjka. Może kiedyś coś jeszcze zrobię, gdzieś tam w głowie mam pomysł na kolejny shot, ale przepadł między milionem innych pomysłów.

Jeśli się spodobało, to zostaw gwiazdkę. Chętnie też bym poczytała jakie są Wasze opinie ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top