#1 Dworzec Kraków

Wszedłem na dworzec. Zaraz jadę już do Wrocławia. Oby pociąg szybko przyjechał. Nie chcę już tu być.

Na jednej z ławek siedziała młoda dziewczyna,która chyba płacze. Może ma tak z dwadzieścia lat. Bynajmniej tak wygląda. Postanowiłem do niej podejść.

-Przepraszam bardzo, pani płakała? Czy to ten deszcz?- zapytałem podając jej nową chusteczkę.

-Mama mówiła by się nie starać powstrzymać szczerych, kobiecych łez, więc to robię. Dziękuję- powiedziała po czym wzięła odemnie papier.

-Przepraszam bardzo, pani też sama? Tak sie złożyło, że stoimy na dworcu, mam dużo wspomnień z tym miejscem, a zaraz wracam do domu, uciekam od bodźców. A może jak ja zna pani ból rozstania?- zapytałem trochę ciekawy.

-Tak. Chłopak mnie zostawił i dlatego płaczę. Ale zaraz też wracam do domu- odparła.

-To trochę głupie, że gadam o tym tutaj, ale dziś przyjaciele nie chcieli wysłuchać.

-Rozumiem.

-Bo ja przepraszam i zaraz sobie pójdę, ale jak pani chce, mam w planach wódkę i wieczór w tej szarudze, można dołączyć. Głupio sie przyznać, jestem samotny.

-Jasne, czemu nie?- dziewczyna stara się uśmiechnąć, co jej nawet wyszło.

-Ma pani chwilę? Opowiem chętnie jak łatwo można sie tu przejechać na fejmie.

-Pewnie. Możesz mówić śmiało, ale może najpierw wejdziemy do pociągu? Właśnie przyjechał.

-Tak jasne.

Weszliśmy razem do pociągu. Naszczęście mamy ten sam przedział i siedzenia naprzeciwko siebie. Pomogłem jej dać bagaż na górę i sam tam dałem swój wcześniej.

-Dobra teraz już możesz mówić- powiedziała lekko uśmiechnięta.

***

-Przepraszam bardzo, pani mówiła, że on był chyba draniem?- dziewczyna kiwnęła głową na tak- też byłem draniem i głupio mówić ja też kłamałem. Niech pani się nie martwi, nie chcę przelecieć. Ja jestem wierny tylko jednej kobiecie. To trochę głupie, ona ma życie beze mnie, w którym ja jestem jedynie starym błędem.

-Spokojnie. Wiele osób ma takie problemy. Ufam ci mimo iż się znamy tylko jakieś cztery godziny- powiedziała uśmiechnięta.

-Cieszę się. Ja też ci ufam. Jest strasznie zimno. Pieprzona jesień. Mi zawsze o tej porze się życie jebie- powiedziałem przygnębiony- z zawody jestem w sumie chyba artystom- dodałem.

-Nas zawsze dwa razy mocniej raniło wszytko- wtrąciła Dominika.

-Ostatnio już tu na kolegów nie liczę. Bo pani wie. Byłem imprezowiczem. A teraz nie mam siły na balety i szlaufy. Drineczki kolorowe, wymuszone żarty.

___________________________
Witam!
Witam Was bardzo serdecznie w moim nowym opowiadaniu z Filipkiem tym razem!
Mam nadzieję, że ten pierwszy rozdział się Wam spodobał mimo jest krótki dość.
Kolejny mam nadzieję będzie dłuższy.

W tym rozdziale była rozmowa naszego Filipka i Dominiki na
"Dworcu Kraków", która jest w tymże kawałku, który jest w mediach.

A poza tym to już chyba wracam na Wattpada po chyba dwutygodniowej przerwie, nie licząc tych rozkminkowych rozdziałów.

Dobra to tyle.
Salute!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top