"Wojna Dwóch Sióstr"
Na początku rozdziału chciałam tylko powiedzieć/przypomnieć, że Jadwiga miała zaledwie 13 lat:)Była jeszcze młoda, wydarzenia oraz to wszystko ukształtowało jej charakter. Wtedy także dopiero dorastała do roli wielkiej królowej.
"Twoja matka nie żyje..."
Ten głos odbijał się w głowie Andegawenki. Te słowa szumiały jej w głowie. Zadały bolesny cios prosto w serce. Jak sztylet czy miecz.
Królowa nabrała powietrza w płuca i głęboko odetchnęła. W oczach pojawiły się łzy, a serce zaczęło walić jak szalone.
Nie mówiąc nic Jadwiga szybko opuściła salę. Osoby, które widziały, że królowa opuściła ucztę, znieruchomiały. Jej Dwórki szybko poszły za władczynią. Sędziwój jako jedyny zachował jasność umysłu.
- Koniec uczty - rzekł głośno.
Poddani bez zadawania zbędnych pytań wyszli z sali. Jedynymi osobami, które zostały były: Spytek, Jan z Tęczyna, Jan z Kościelca, Dobiesław, Dymitr oraz Krystyn.
- Co się stało Sędziwoju? - zapytał Spytek. - Królowa wyszła tak nagle i szybko.
Wojewoda kaliski popatrzył się wymownie na panów jednak odrzekł.
- Królowa Węgier, Elżbieta Bośniaczka została zamordowana.
Panowie popatrzyli się na siebie z grobowymi minami.
- Jesteś pewien, że to prawda? - zapytał Jan s Tęczyna.
Sędziwój kiwnął głową.
- Boże przenajświętrzy...Biedna królowa, co ona musi teraz czuć? - rzekł Jan z Kościelca.
Panowie stali tak w milczeniu.
- A mogliśmy pozwolić wysłać wojsko nie zważając na skarbiec... - szepnął Dymitr.
***
Jadwiga jak burza wpadła na komnaty. Łzy leciały jej po policzkach. Słone łzy. Leciały jak wodospad. Zatrzasnęła drzwi od swojej alkowy i padła na łoże. Wpadła w niepohamowaną rozpacz, której nie mogła opanować. Zwijała się z bólu na pierzynie swojego łoża. Serce się złamało. Przebiła je włócznia. Włócznia śmierci.
Przez głowę przeleciały jej wspomnienia z matką. Te szczęśliwe i nieszczęśliwe. Wtedy kiedy dawała jej wisior z krzyżem, wtedy kiedy oddała tron Węgier Marii, a nie jej, jej długi, blond warkocz, który zawsze pięknie plotła. Oczy Jadwigi, które zawsze świeciły pięknie, nawet kiedy dowiedziała się o zerwaniu układu z Habsburgami, teraz straciły ten blask...
Jadwiga ledwo trzymając się na nogach podeszła do klęcznika. Wzięła różaniec i zaczęła się modlić.
- Matko Boska, Królowo Polski, proszę módl się za nami. Przebłagaj Boga, aby ukoił cierpienie Marii oraz moje. Przyjmij moją matkę do siebie, nawet jeśli okropnie zgrzeszyła...- na ostatnie słowa wybuchła płaczem.
Jej dwórki stały za drzwiami. Odezwała się Margit.
- Pani, nie płacz...
Królowa słysząc to pękła.
- Mam nie płakać? Nie płakać po śmierci mojej matki? Matki, dzięki której teraz tutaj jestem? Umarła przez to, że nie zrobiłam dostatecznie wiele! Mam dalej nic nie mówić, mam dalej być silna po tym co mnie spotkało? Po tym jak moja ukochana babka umarła? Po tym jak zmarł wybitny król Węgier, a zarazem mój ojciec Ludwik? Mam nie płakać po tym jak wydano mnie za mąż za obcego mi człowieka Jagiełłę i nie pozwolono mi zostać żoną Wilhelma? Musiałam się zgodzić zostać jego żoną, chociaż nie chciałam, ale czułam, że będzie to właściwy wybór. Jestem tutaj sama! Bez nikogo. Nawet bez męża, który wyruszył na Litwę ją chrzcić, a ja muszę poprowadzić wyprawę wojenną na Ruś. Muszę walczyć z własną siostrą, którą spotkało teraz coś takiego. Muszę być silna, chociaż już nie daję rady. Więc naprawdę mam nie płakać? Nie krzyczeć? - pytała. - A teraz zostawcie mnie samą...
Po policzku poleciała Śmichnie łza. Margit nie wiedziała co ma rzec. Erzabet nie wiedziała co ma zrobić, jednak w końcu razem z dwórkami wykonały rozkaz królowej.
Królowa oparła się plecami o drzwi.
"Boże, dlaczego ja?"
Zamknęła oczy. Pozwoliła łzom lecieć dalej.
W jej głowie pojawiła się odpowiedź.
"Jadwigo, w takim razie powiedz kto ma zająć miejsce Twojego cierpienia. Na kogo ma spaść to cierpienie?"
Jadwiga nie wiedziała co się stało, jednak znała odpowiedź na to pytanie.
"Nikt nie zasługuje na to cierpienie."
"Tak więc, królu, nigdy nie pytaj dlaczego akurat ty. Bóg nie daje rzeczy ponad możliwości danego człowieka. Pamiętaj, dasz radę, wytrwasz, ale tylko dzięki Bogu, który cię wesprze."
Królowa wstała. Dotknęła krzyża. Uspokoiła się, jednak dalej czuła ten rozrywający ból w klatce piersiowej. Jadwiga zdjęła suknię. Wyjęła ozdoby z włosów. W samej koszuli położyła się na łożu i zapadła w głęboki sen.
***
"Jadwiga znalazła się na polanie. Niebo było szare. Mgła okalała wszystkie drzewa i krzewy w zasięgu jej wzroku. Gałęzie się łamały. Dokładnie tak jak w śnie z jej matką. Królowa miała na sobie zbroję oraz jej koronę, którą miała na koronacji. Jadwiga spojrzała za siebie. Zza mgły zobaczyła wojsko, którym przewodził Spytek. Armia kroczyła w kierunku króla. Kiedy znaleźli się tuż obok, królowa weszła na konia. Wszyscy ruszyli dalej, na Ruś. Kiedy tak jechali i jechali, Jadwiga zeszła z konia. Musiała rozprostować nogi. Odwróciła się, aby popatrzeć na armię, jednak jej tam nie było. Jej rumaka także nie było, a ona sama nie miała na sobie zbroi oraz znalazła się w swojej komnacie ubrana w czerwoną suknię ozdobioną perłami. W tle usłyszała coś co ją zasmuciło, coś co było zniewagą. Szybko wyszła z komnaty, aby zobaczyć kto mówi na nią takie oszczerstwa, jednak nikogo nie ujrzała. Dalej słyszała ten sam głos. Jeszcze później dołączyły do tego głosy innych oraz ich śmiechy. Królowa zaczęła chodzić po labiryncie korytarzy. Głosy raz cichły, a raz nabierały na sile. Nagle za jej plecami usłyszała swoje imię. Ów mężczyzna wymawiał je ze swoim wschodnim akcentem. Obróciła się. Zobaczyła Władysława. Patrzył się na nią z bólem w oczach.
- Czy to prawda? Czy to prawda co mówią? - rzekł.
- Oczywiście, że nie. Nie jestem żoną Wilhelma.
Jagiełło zbliżył się do niej. Mogła zobaczyć dokładniej jego rysy. Widać było po nim zmęczenie, stres oraz niepewność. Nigdy go jeszcze takiego nie wiedziała.
- Te pogłoski...Że jestem poganinem, że ty jesteś ladacznicą...Nie wiem już w co mam wierzyć...
Jadwiga słuchała tego jak otępiała. Najgorsze było to, że nie mogła się wybudzić.
- ...jednak nawet mimo wątpliwości będziemy musieli wygrać tę wojnę.
Król dotknął jej twarzy i pocałował ją w czoło, a następnie szturchnął ją nosem całując ją w policzek."
Jadwiga z ciężkim oddechem obudziła się. Jej policzki były rumiane, a twarz cała mokra.
Ten sen...Ten sen był taki żywy. Królowa wstała z łoża. Twarz obmyła w misy z wodą. Wyjrzała na zewnątrz. Świat dopiero budził się do życia. Był wschód słońca. Jadwiga nie mogąc już zasnąć podeszła do klęcznika i zaczęła odmawiać różaniec. Modlitwa zawsze ją uspokajała. Tym razem też zadziałała.
Jadwiga nie chciała jeszcze wychodzić z alkowy, jednak była świadoma, że prędzej czy później panowie będą wymagać od niej wyprawy wojennej. Wyszła więc z części, w której znajdowało się łoże i nakazała sprowadzić Margit. Niedługo później przyszła Margit. Dwórka nie mogła patrzeć na smutne i poważne lico swojej pani.
- Pani, proszę uśmiechnij się - rzekła.
Jadwiga zignorowała ją.
- Pójdź po moją czarną suknię bez zdobień. Na Wawelu rozpoczyna się żałoba.
Dwórka bez słowa poszła po suknię. Wzięła ją i podała Jadwidze.
Królowa z pomocą Margit ubrała się w suknię. Dwórka zablotła jej fryzurę. Żaden włos nie opadał jej na ramiona.
- Idę na mszę. Przekaż mojemu sekretarzowi, aby przygotował się, bo jeszcze dzisiaj spisze list, który potem wyśle do mojej siostry.
Jadwiga już stała przy drzwiach ,gdy rzekła.
- Rozumiem, że się martwisz kochana, ale moja matka nie żyje. Żałoba musi się odbyć - i wyszła.
Kiedy szła po korytarzu każdy się kłaniał. Cały zamek już wiedział co się stało. Wszyscy odbywali żałobę, ponieważ nie mogli patrzeć na smutek swojej królowej.
***
- Zacznij pisać - poleciła królowa.
Urzędnik wziął pióro i zamoczył w kałamarzu.
- Droga Siostro,
Dotarły do mnie wieści o śmierci naszej matki. O tej tragedii, której byłaś świadkiem. Chciałabym złożyć szczere kondolencje. Tak jak ty odbywam teraz żałobę. Niestety ja i król nie mogliśmy zrobić nic więcej. Zostałyśmy teraz same. Bez matki, bez ojca, bez babki. Musimy trzymać się razem. Dwie Andegawenki na dwóch tronach. Dwie siostry. Nie możemy teraz zostać strącone. Musimy stać po swojej stronie. Jednak jest jedna sprawa, która musi zostać rozwiązana. Ruś. Ruś powinna należeć do Polski. Tak jak za króla Kazimierza ,naszego wielkiego wuja. Proszę cię więc, abyś nie wystąpiła przeciwko moim wojskom. Nie chcę widzieć twoich wojsk na Rusi.
Królowa Polski Hedviga Andegaweńska
Urzędnik skończył pisać. Złożył list i przygotował pieczęć królowej. Jadwiga przycisnęła swoją pieczęć i rzekła.
- List ma dotrzeć jak najszybciej. Ma zostać wysłany już dzisiaj.
- Dobrze królowo - powiedział mężczyzna.
Jadwiga wyszła kierując się do sali. Czekali tam na nią możni. Kiedy weszła panowie spojrzeli na nią. Królowa zasiadła na tronie z powagą. Spytek odezwał się.
- Królowo, składamy ci szczere kondolencje.
Jadwiga kiwnęła głową i powiedziała mocnym głosem.
- Nakazuję, aby zaczęto szykować wojsko. Jeszcze przed wiosną wyruszymy na Ruś. Zdobędziemy ją bez rozlewu krwi, ale gdyby co dobędziemy mieczy.
***
17 luty 1387 Litwa
Jagiełło wylegiwał się w swojej wannie. Dzisiaj miał być wielki dzień. Miała się rozpocząć chrystianizacja Litwy. Miał zafundować biskupstwo w Wilnie.
Delektował się ciepłą wodą okalającą jego ciało, gdy nagle do komnaty wpadł Skirgiełło.
- Witaj bracie - rzekł Skirgiełło.
Jagiełło prychnął.
- Nawet kąpieli w spokoju wziąć nie można - powiedział. - Z czym przychodzisz?
Skirgiełło z dzbanem w ręku skoczył na ławę i zaczął się śmiać.
- Wreszcie mówisz jak Jogaiła.
Mówiąc to spoważniał.
- Litwę czeka wiele zmian, wiele zmian...
Władysław oparł głowę o wannę.
- Wiem. Będzie ciężko gasić ogniska, ciąć święte drzewa, karać ludzi, którzy nie wierzą w Boga, jednak to konieczne, aby utrzymać koronę Polski. Aby być królem.
Zapadła chwilowa cisza.
Król podniósł się z wanny. Opanasz podszedł do króla i osuszył go materiałem.
Kiedy Jagiełło ubrał się w swoje ubrania, Skirgiełło powiedział:
- Bracie, obiecaj mi jedno - powiedział. - Że się nie zmienisz.
Król mrugnął dwa razy. Zdziwił się tym żądaniem.
- Dlaczego to mówisz?
- Kiedyś ci powiem, ale obiecaj mi to.
Jagiełło podszedł do brata i położył mu ręce na ramiona.
- Dobrze, nie zmienię się, obiecuję.
***
Jagiełło szedł korytarzem do sali. Czekał tam już jego sekretarz.
- Spisz dokument fundacji biskupstwa. Przekażemy także hojne dary.
Urzędnik kiwnął głową. Jagiełło dyktował mu dokument, a on pisał. Po skończonej pracy Jagiełło przyłożył swoją pieczęć.
- Teraz tylko ogłosić kolejny przywilej...
***
20 luty 1387 Kraków
Dzisiaj miała odbyć się wyprawa na Ruś. Goniec z listem pojechał w tym samym dniu, w którym list został spisany.
Dymitr i Spytek szybkim krokiem chodzili po korytarzu. Melsztyński miał już na sobie część zbroi. Szli do Jadwigi. Kiedy dotarli do komnaty, weszli do niej. Stała tam Jadwiga z Erzebet. Jadwiga miała na sobie zbroję oraz koronę wysadzaną rubinami. Pod zbroją miała brązową, grubą suknię.
- Witajcie panowie - przywitała się. - Z czym do mnie przychodzicie?
Panowie popatrzyli się na siebie, a potem Dymitr się odezwał.
- Pani, powóz jest już gotowy.
- Został niepotrzebnie przygotowany.
Dymitr delikatnie pobladł. Nie rozumiał o co chodzi królowej.
- Ale...Ale Pani, jak to...niepotrzebnie?
Jadwiga podeszła do panów i powiedziała.
- Wolę jechać na rumaku niż być ciągnięta w powozie. Zresztą zapominacie, że jestem królem. Ja poprowadzę armię.
Spytek nie odzywał się. Patrzył się na królową i nie zgłaszał sprzeciwu. W duszy był dumny z tego, że ich królowa jest wojowniczą niewiastą. Tak jak kiedyś rzekł.
Dymitr chciał coś powiedzieć, lecz nie mógł wydusić z siebie słowa. Otwierał usta i je zamykał. W końcu pokłonił się i wyszedł. Spytek jednak nie wyszedł.
- Pani, mam wiadomość.
Jadwiga kiwnęła głową, aby mógł mówić dalej.
- Wiemy kto wydał uniwersał wzywający mieszkańców Rusi do walki z wojskami Korony - rzekł Spytek. - Jedynymi osobami, które mogły to zrobić były książę Władysław Opolczyk oraz twoja siostra Maria, jednak uniwersał został wydany z ziem Polskich, więc odpowiedź nasuwa się sama.
Jadwigą to wstrząsnęło. Poczuła się zdradzona przez własnego krewniaka.
- Zdradził.
- Nie można go o to posądzić.
- Zdradził występując przeciwko Polsce. Przeciwko mnie.
***
Jadwiga siedziała już na swoim rumaku. Poddani zebrali się, aby popatrzeć na swoją panią, która teraz wyrusza, aby zdobyć Ruś.
Jadwiga odezwała się.
- Wyruszamy na wojnę, aby zdobyć Ruś, która powinna należeć do Polski tak jak kiedyś do mojego wielkiego wuja, do waszego wielkiego króla, Kazimierza. Jadę tam jako Andegawenka, jako król Polski.W głębi serca żywię nadzieję, że nie rozlejemy krwi ludzi, ale gdyby co dosięgniemy miecza - na ostatnie słowa podniosła miecz.
Poddani pokłonili się królowej. Wiedzieli, że będą się modlić, aby nic nie stało się ich władczyni.
Jadwiga opuściła miecz. Kiwnęła głową i ruszyła. Poddani patrzyli się na oddalającą się królową. Będą jej wyczekiwać.
***
20 luty 1387 Litwa
*Dzisiaj odbędzie się zjazd bojarów litewskich. Jagiełło wie, że to jest jedyny sposób, aby przyjęli chrzest, bo z własnej woli tego nie zrobią. Obieca im dziedziczenie ich ziem za przyjęcie chrztu.
Wie jednak, że z mieszczanami i chłopak i będzie trudniej. Nie będzie można ich przekupić. Miał nadzieję, że na Litwę przybędzie Jadwiga, istota czysta, która pomogłaby mu z chrztem.
W tej chwili chodzi po komnacie ze swoim naczyniem, w którym ma wodę. Czekał, aż przybędą wszyscy bojarzy. Nagle do komnaty wpadł Witold.
- Jogaiła.
Jagiełło postawił naczynie z wodą na ławie i rzekł.
- Władysław.
Witold jakby w ogóle się tym nie przejął mówił dalej.
- Jesteś pewien?
- Czego?
Witold pokręcił głową.
- Chrztu. Chrztu Litwy. Wyprzesz się tego wszystkiego? Wyprzesz się wiary naszych przodków? Naszych ojców? - zapytał. - A gdzie twoja żona, Jadwiga?
Witold trafił w czuły punkt Jagiełły wspominając o ojcu oraz o żonie. Król jednak nie dał po sobie tego poznać.
- Tak - powiedział. - Wyprę się tego wszystkiego ostatecznie. Każdy z nas się wyprze. Każdy poddany z osobna przyjmie chrzest i zacznie wierzyć w Boga. Będą podążać za mną. Za Bogiem. Po za tym czemuż pytasz kuzynie? Przyjąłeś razem ze mną chrzest.
Witold pokręcił głową.
- Gdyby ojciec cię widział.
- Widzi mnie - rzekł i pokazał na sufit. - Jest tam w niebie.
Witold parsknął.
- Od kiedy ty to taki wielki chrześcijanin, że mówisz jak prawdziwy uczony?
Władysław podszedł do Witolda i oparł się o stół.
- Jadwiga, Mikołaj, Jan Radlica. Oni pomogli mi znaleźć właściwą drogę.
- Jadwiga? To gdzie teraz jest? Dlaczego nie ma jej w Wilnie?
Król spoważniał.
- Królowa pojechała zdobywać Ruś. Przybędzie tutaj, ale później.
Witold chciał coś powiedzieć gdy drzwi się otworzyły.
- Panie - rzekł sługa kłaniając się. - Wszyscy bojarzy już przybyli. Czekają.
- Rozumiem.
Sługa pokłonił się i wyszedł.
- A więc widzisz Witoldzie, czas iść.
Jagiełło wyszedł zostawiając Witolda samego.
- Jogaiła...Ty zniszczysz ten kraj. Po co bratałeś się z Polską? Oprócz korony i Jadwigi co ci to przyniesie? Gdybym ja zasiadł na stołku książęcym... - szeptał Witold.
*20 - 22 luty: odbył się zjazd bojarów litewskich. Bojarzy, którzy przyjęli chrzest mieli gwarancję, że ich ziemie będą dożywotnio ich oraz ich potomków.
***
22 luty 1387 Wilno
Bojarzy przystali na warunki króla. Dzisiaj miały się odbyć chrzty możnych litewskich. Kilka biskupów właśnie szykowało chrzcielnicę. Władysława Jagiełłę czekało także drugie trudne zadanie, zgaszenie świętych dla Litwinów ognisk. Był z nimi w jakiś sposób związany, ponieważ po śmierci ojca często chodził do kapłanów aby mu powróżyli, a teraz musiał je ugasić.
Król z pomocą sługi zaczął się ubierać. Już niedługo, o zachodzie słońca, odbędą się chrzty oraz gaszenie ognii.
- Pójdź po Mikołaja - zarządał Jagiełło.
Sługa potulnie kiwnął głową i szybko wyszedł z komnaty. Chwilę później do pokoju wszedł kapelan.
- Witaj panie - przywitał się. - Po co zadałeś mnie wezwać?
Twarz króla nie wyrażała żadnych emocji.
- Chcę się wyspowiadać przez chrztami.
Mikołaj zasiadł do stołu i czekał. Król także usiadł.
- Jesteś pewny, że jest to właściwa droga?
Mikołaj zamknął oczy. Wziął wdech i powiedział.
- Nigdy nikt nie może być wszystkiego pewny, jednak droga z Bogiem jest jedyną właściwą drogą.
Jagiełło jedną z dłoni dotknął swoją drugą dłoń, na której były dwa pierścienie. Jeden ślubny, a drugi koronacyjny. Nagle poczuł się czysty, bez wątpliwości. Poczuł się tak jakby miał zaraz góry nosić. Czuł, że podąża właściwą drogą chociaż nie będzie ona prosta.
Kapelan widząc to uśmiechnął się.
Władysław wstał od stołu i podszedł do kominka. Zdjął pierścień ślubny z palca i zaczął go obracać w palcach.
- Mówiłem, że królowa Jadwiga to istota czysta.
Jagiełło jakby ktoś go przywołał do rzeczywistości odwrócił się. Na twarzy przywołał swój lekki uśmiech.
- Jadwiga...Tak...
I nic więcej nie powiedział, bo nie był w stanie powiedzieć. Na palec szybko założył pierścień.
***
- Piotrze, ja Ciebie chrzczę. In nomine Patris, et Fili, et Spiritus Sancti. Amen - mówiąc to kapłan polewał bojarowi głowę wodą święconą. Kto jest twoim ojcem chrzestnym?
- Ja - rzekł król.
- Przysięgam, że będę wierzył w Pana Jedynego, który począł się z Ducha Świętego. Że będę wierzył w dekalog i wyznawał prawdę Bożą.
Piotr był ostatni. Teraz nadszedł moment symbolicznego gaszenia ognia. Jagiełło wziął od kapłana dzban z wodą święconą i podszedł do palącego się ognia. Wziął głęboki wdech. Przeżegnał się i pochylił dzban nad ogniem wylewając wodę święconą na płomienie. Słychać było syk wody, która gasiła ogień. Kiedy król wylał całą zawartość dzbana, z pozostałości płomieni unosiła się para. Nikt się nie uśmiechał. Każdy stał z poważnymi minami. Oleńka i Maria stały obok siebie obserwując Jagiełłę. Bojarzy wiedzieli, że Litwa już nie będzie taka sama, a Jagiełło wiedział, że to dopiero początek.
***
6 marca 1387 Lwów
Każda wieś i każde małe miasto bez oporu oddawało się wojskom Korony. Najwyraźniej musieli pamiętać jak dobrze im się żyło za czasów króla Kazimierza, jej wuja. Jednak pod Stubnem zobaczyli wrogie wojska. Nie było tam Marii, która dalej była w więzieniu. Jadwiga poczuła ukłócie w sercu. Przecie powinno być jej łatwiej - nie widziała swej siostry, jednakowoż dalej była w zamknięciu.
W tej chwili było to nieuniknione. Musi rozlać się krew. Spytek od razu wiedział co ma robić. Spojrzał się na Jadwigę. Ta kiwnęła głową. Swój wzrok przerzuciła jeszcze raz na wrogie wojska, a następnie zawróciła i odjechała do obozowiska z eskortą kilkunastu rycerzy. Za sobą słyszała marsz ludzi, tętęt kopyt oraz świst powietrza.
Kiedy dojechała do obozowiska razem z eskortą kilku żołnierzy, zeskoczyła z konia, pogładziła go po pysku i skierowała się do swojego namiotu, aby się pomodlić. Weszła do namiotu i położyła się krzyżem na ziemi. Na policzku czuła chłód. Królowa modliła się zażarcie, aby wiele ludzi nie zginęło. Nie wiedziała ile już tak się modli, czas mijał bardzo wolno. Nagle ktoś wszedł do namiotu.
- Pani...
Był to zduszony okrzyk Jana Radilcy.
- Proszę cię wstań, już po wszystkim. Ile tutaj leżysz? - mówiąc ostatnie słowa wziął Jadwigę za ramię i pomógł jej wstać.
Jadwiga stanęła i otrzepała swoją suknię z piachu.
- Nie wiem Janie - rzekła.
- Usiądź, jesteś blada. Poproszę, aby zaparzyli ziół.
- Nie jest to konieczne. Czuję się znakomicie. Ile ludzi zginęło?
- Tego nie wiem pani. Spytek już przybył. On odpowie na twoje pytania. Jesteś pewna, że niczego nie potrzebujesz?
Jadwiga lekko się uśmiechnęła.
- Tak, jestem pewna, poproś Spytka.
Jan z niepewnością spełnił wolę Jadwigi i już niedługo później wszedł Spytek. Był cały brudny. Na twarzy i dłoniach miał liczne zadrapania. Z ramienia ciekła strużka krwi.
Jadwiga widząc to od razu powiedziała.
- Spytku, ktoś musi cię opatrzeć.
- Nie musisz się martwić pani. To tylko powierzchowne draśnięcia.
Jadwiga niezbyt przekonana zapytała.
- Ile ludzi zginęło?
- Niewielu. Mieliśmy ogromną przewagę. Widząc to zawrócili wojska. Wyczuli, że nie mają szans - na ostatnie słowa uśmiechnął się. - Zdobyliśmy Ruś Czerwoną.
Jadwiga słysząc nowinę pozwoliła sobie na uśmiech. Zginęło niewiele ludzi, była to dla niej wspaniała wiadomość.
- Mam nadzieję, że zabraliście ciała naszych, zmarłych ludzi i zapewnicie im pochówek.
- Oczywiście Pani.
- Tak więc możemy świętować.
Spytek pokłonił się i już zmierzał do wyjścia.
Jadwiga go zatrzymała.
- Spytku, idź do medyka.
Wojewoda kiwnął głową i szybko poszedł do medyka.
***
Gościli teraz w Lwowie, w którym ludzie stawiali na początku lekki opór, lecz słysząc, że bitwę wygrały wojska polskie wpuścili wojsko do miasta. Mieszkańcy miasta ugościli królową bardzo dobrze. W tej chwili Jadwiga jadła uroczystą kolację powitalną. Od dawna nie mogła zjeść pysznego posiłku, jednak nie narzekała. Była wręcz zadowolona z tego, że mogła ćwiczyć silną wolę.
Do królowej podszedł Spytek. Nachylił się nad uchem Jadwigi i szepnął jej parę słów.
Jadwiga słysząc to wstała z gracją. Poddani widząc to nakazali ciszę.
- Dobiegły mnie słuchy, że obawiacie się o swoje pozycje. Możecie być pewni, że potwierdzę wasze przywileje i nie będziecie się musieli bać. Od teraz wszystkie urzędy będą piastować Polacy, a nie Węgrzy. Usłyszałam także, że macie wątpliwości komu macie służyć. Od teraz będziecie służyć Koronie, Bogu oraz Litwie, a nie Węgrom - przerwała widząc przerażone spojrzenia. - Nie bójcie się, Litwini nie są tacy dzicy na jakich wyglądają. Wiedzą komu teraz mają służyć. Mojego męża nie ma teraz tutaj z nami z powodu chrystianizacji Litwy jak zapewnie sami wiecie.
Po sali przebiegły szepty. Następnie królowa zasiadła na swoje miejsce i wciągnęła się w rozmowę. Urzędnicy uspokojeni deklaracją królowej znowu porwali się w rozmowy, śpiewy oraz jadło.
Po posiłku królowa w swojej granatowej sukni wyszła, aby wziąć kąpiel. Leżąc w wannie uroniła kilka słonych łez. Nie tak dawno temu zmarła jej matka. Teraz wspominała jak ostatnio zobaczyła swoją siostrę.
Po spożyciu kąpieli, która była jej bardzo potrzebna rozczesała swe długie, lśniące włosy. Była w samej koszuli. Podeszła do klęcznika umieszczonego w jej komnacie i zaczęła się modlić.
- *Credo in Deum, Patrem Omnipotentem...
Po skończonej modlitwie poszła spać.
*Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego po łacinie.
***
8 marca 1387
- *My Hedviga z Andegawenów oraz Władysław Jagiełło z Bożej Łaski królowie Polski uroczyście potwierdzamy wszystkie nadane przywileje dla Lwowa. Przypieczętywowujemy to królewską pieczęcią, która od teraz przez wieki będzie zdobić ten dokument oraz będzie potwierdzeniem przynależności ów miasta do Korony. Tak nam dopomóż Bóg.
*dokument ten został wydany przez Jadwigę dnia 8 marca 1387 we Lwowie.
***
20 marca 1387 Litwa, Wilno
Jagiełło siedział w swojej kancelarii razem ze swoim kapelanem, który uczył go polskiego i łaciny. Szło mu to nawet dobrze.
Jego naukę przerwał jeden z urzędników.
Pokłonił się.
- Panie, przybył posłaniec z listem z Krakowa. Mówi, że musi go dostarczyć do rąk własnych.
- Dobrze, proś.
Mężczyzna skłonił się i sprężystym krokiem wyszedł z komnaty, aby przyprowadzić posła z listem.
Gdy wszedł pokłonił się i szybko podał list królowi. Jagiełło jako, że nie umiał czytać podał go Mikołajowi.
Kapelan przełamał pieczęć i przeczytał go w myślach.
- Jest jeszcze jakaś wiadomość? - zapytał Jagiełło.
- Nie panie - odpowiedział posłaniec.
- W takim razie cię nie zatrzymuję. Idź zjedz i wypocznij.
Kiedy mężczyzna wyszedł Władysław zwrócił się do kapelana.
- Co jest tam napisane?
Mikołaj z przygnębioną miną zaczął czytać.
"- Królowa Jadwiga wyruszyła już na Ruś, jednak zanim ów wydarzenie się stało nastąpiła tragedia. Królowa Węgier, a zarazem matka Najaśniejszej Pani została zamordowana na oczach siostry królowej, króla Marii."
Jagiełło skamieniał. Królowa Węgier została...Została zamordowana? Rękami oparł się o stół. Jedynymi myślami, które w tej chwili miał w głowie było co teraz z Jadwigą? Pamięta jak przeżył śmierć ojca, który był dla niego autorytetem i właśnie jego wyznaczył na Wielkiego Księcia. A co teraz ona musi cierpieć?
Odezwał się Mikołaj.
- Panie...
Jagiełło przerwał mu.
- Musimy napisać list do Jadwigi.
Na te słowa rozkazał przynieść pergamin, pióro i tusz.
- Mikołaju, pisz, ja ci dyktuję.
Kapelan rozłożył przed sobą czysty pergamin, zamoczył pióro w atrameńcie i czekał, aż Jagiełło zacznie dyktować mu słowa listu.
***
22 marca 1387
Jagiełło był zmęczony po dzisiejszym dniu. Dzisiaj odbyła się lokacja Wilna na prawie magdeburskim. Było to potrzebne zagranie. Umocniło pozycję Wilna.
Do głowy znowu wpadł mu pomysł, co mógłby zrobić, aby Litwą nikt nie rządził z Wilna jakby wyruszył do Polski. Cały czas się wahał czy ta decyzja jest prawidłową decyzją...Czy powinien oddać namiestnictwo Skirgielle?
***
28 kwietnia 1387 Wilno
- "Ja z Bożej Łaski król Polski oraz Wielki Książę Litewski, przekazuję mojemu bratu Skirgielle namiestnictwo na Litwie. Będzie pełnił władzę na Litwie w czasie kiedy mnie by tutaj nie było. Będzie wykonywał moje rozkazy oraz pełnił obowiązki. Będzie mi wierny. Tak mi dopomóż Bóg."
Na dole dokumentu były przyczepione dwie pieczęcie, jedna królewska, druga książęca. Wybór namiestnika nie spodobał się Witoldowi. Uważał to za zły wybór. Czuł w sobie wściekłość, że znowu jest pominięty, że znowu coś mu odebrano.
***
30 kwietnia 1387
Skirgiełło wyruszył już z wojskiem na Połock. Królewski brat był przeszczęśliwy. Wreszcie czuł się doceniony.
W tej chwili Jagiełło razem z Mikołajem siedział w jego komnacie. Kapelan czytał list od królowej.
"...Ruś Czerwona zdobyta. Dokument wystawiony. Mam nadzieję, że chrzest Litwy idzie po naszej myśli. Żywię nadzieję, że jesteś w pełni zdrów.
Hedviga z Andegawenów"
Jagiełło się uśmiechnął.
"Dobre wieści" - pomyślał.
- Nie spodziewałem się, że Jadwiga to taka waleczna niewiasta.
Mikołaj uśmiechnął się.
- Jeszcze wiele panie o niej nie wiesz...
- Mam nadzieję, że w przyszłości poznam przynajmniej część jej sekretów - na te słowa uśmiech zbladł. - Myślisz, że nie jestem jej godny?
Kapelan osłupiał.
- Skąd takie przypuszczenia?
Władysław mruknął.
- Ona jest taka mądra, piękna i dobra...A ja jestem tylko byłym poganinem...
- Królu, nie możesz tak mówić. Jesteś władcą wielkiego państwa. Jesteś godny królowej.
Król nic nie powiedział. Zaglębił się w swoich rozmyślaniach.
***
30 kwietnia 1387 Lwów
"...Składam Ci kondolencje. Bardzo chciałbym teraz być przy tobie, jednak niestety nie mogę. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze. Liczę dni, aż zobaczę cię obok mnie na Litwie i poznasz moje siostry."
Jadwiga czytając list miała na twarzy delikatny uśmiech. Zrozumiała absurd tej sytuacji. Posłowie musieli się minąć dostarczając listy i prawdopodobnie Jagiełło dopiero teraz dowiedział się o zdobyciu Rusi Czerwonej.
"Dlaczego nie ma szybszego transportu niż koń?" - myślała z rozżaleniem Jadwiga.
Szybko jednak przestała zaprzątać sobie tym myśli i podeszła do swojego kufra. Oprócz sukni, biżuterii, kosmetyków, Jadwiga schowała tam księgę. Otworzyła skrzynię, pogrzebała chwilę w odzieży i wyjęła grubą księgę. Przetarła ręką okładkę i otworzyła na pierwszej stronie. Były tam piękne ikony, które przykuwały wzrok. Tekst był po łacinie. Gdyby ktoś przyglądał się Jadwidze, pomyślałby, że ona po prostu przegląda stronice księgi, ale ona czytała. Uwielbiała czytać, uważała, że w księgach drzemie prawdziwa mądrość.
Kiedy przeczytała księgę, zamknęła ją bardzo delikatnie jakby była to jej najcenniejsza rzecz pod słońcem. Nie można jej winić, ponieważ była to księga od jej babki przez którą bardzo często wieczorem zasypiała...
***
4 maja 1387
Skirgiełło z mieczem w ręku, na rumaku razem z wojskiem, wyjeżdżał do Wilna. Mężczyźni byli zmęczeni, poranieni, ale szczęśliwi. Udało im się zdobyć Połock z rąk Andrzeja Garbatego. Na księcia czekał już Jagiełło. Widząc uśmiechającego Skirgiełłę sam się uśmiechnął.
-"Kolejny problem z głowy." - pomyślał.
***
15 maja 1387
- Witoldzie, mam dla Ciebie zadanie.
Witold z kuflem w ręku opierał się o stół w komnacie Jagiełły.
- Słucham królu - Witold zaakcentował ostatnie słowo.
Jagiełło puścił to mimo uszu.
- Razem z wojskiem pojedziesz wesprzeć Jadwigę. Zdobędziesz Halicz.
Kiejstutowicza zatkało.
- Ale jak to? Mam opuścić Wilno?
- Tak, przysłużysz się.
- Mam pomóc...Polakom? - ledwo co wymówił ostatnie słowo.
Jagiełło lekko znużony kiwnął głową.
- Właśnie tak Witoldzie. Właśnie tak.
- To jakaś kara?
Król prychnął.
- Nie, to żadna kara, wręcz przeciwnie, to nagroda. Przysłużysz się Litwie i Polsce...Zdobędziesz chwałę.
Na ostatnie słowa Witold się ożywił.
- Więc mam pomóc niewiaście...
Władysław przerwał mu.
- To nie jest zwykła niewiasta, jest królową. Nie lekceważ jej, bo ona tylko jednym spojrzeniem cię zamroczy, zabije.
Kuzyn roześmiał się.
- To dlaczego jeszcze tutaj stoisz? Jak to możliwe, że żyjesz?
Jagiełło wstał.
- Załóżymy, że jako jeden z nielicznych umiem otrząsnąć się z jej uroku i mądrości. A teraz ostatnia rzecz - powiedział. - Jeśli jej się coś stanie to ty za to odpowiesz.
Witold usiadł z hukiem.
"- Niewiasta miałaby mnie omamić? Dobre sobie - pomyślał Witold."
***
18 czerwca 1387 Lwów
Jadwiga czekała w sali. Siedziała tam na jednym z tronów w burgundowej sukni. Czekała tam na księcia Witolda, którego jak każe obyczaj, trzeba godnie powitać. Po prawicy stała Erzebet. W sali stał także Spytek. Chwilę później oczom Jadwigi ukazał się kuzyn Jagiełły, którego ostatnio widziała na koronacji jej męża. Nie zmienił się prawie w ogóle oprócz jego stroju. Nie był już taki odświętny jak ponad wiosnę temu.
Witold skłonił się.
- Pani.
- Nie musisz się mi kłaniać - rzekła Jadwiga.
Witold spojrzał na jej lico. Zauważył, że jej twarz spoważniała. Rysy zrobiły się ostrzejsze, włosy urosły i zrobiły się bardziej lśniące, a jej oczy spochmurniały, nie miały już takiego blasku jak pierwszy raz kiedy ją zobaczył.
"- Lata lecą, wydarzenia się dzieją i będą się dziać..." - pomyślał Witold."
- Tak nakazują maniery, a zwłaszcza jeszcze stać przed taką piękną niewiastą...Już rozumiem dlaczego Jogaiła miał taki zamglony wzrok.
- Władysław. Nie Jogaiła - rzekła. - Bardzo dziękuję książę za tak miłe słowa, ale nie robi nic dla mnie pochlebstwo. Ważne są czyny, a nie puste słowa.
I kolejny raz Witold przyznał w duchu rację Jagielle, po czym od razu się skarcił.
Widząc tak bezbronnego księcia Jadwiga rzekła.
- Jestem rada, że przybyłeś tutaj pomóc wojskom Korony zdobyć Halicz. Jestem pewna, że Bóg ci wynagrodzi. A teraz idź odpocznij w swoich komnatach. Kiedy nadejdzie wieczór, odbędzie się uczta, wtedy najesz się do syta.
- Dziękuję pani - powiedział Witold po czym skierował się do wyjścia.
***
27 lipca 1387
Wojsko szykowało się na Halicz. Witold już w zbroi w myślach pomyślał, aby udało im się zdobyć ziemię. Zaczynał coraz bardziej tęsknić za córką i żoną. Próbował także sobie wmówić, że Jadwiga jest zwykłą niewiastą, ale w głębi duszy wiedział, że to kłamstwo.
Mieszkańcy Lwowa patrzyli na maszerujących żołnierzy oraz na mężczyzny dosiasających konie. Szeptali, że wśród nich są Litwini. Litwini kojarzeni byli w tym miejscu jako barbarzyńców. Teraz wszystko miało się zmienić. Szli ramię w ramię, Polacy i Litwini po Halicz.
Jadwiga kazała odprawić mszę za pomyślność wyprawy. Królowa przeżegnała się gdy mężczyźni odjeżdżali. Widać było jak Erzebet powstrzymuje się od płaczu. Chwilę wcześniej za jego prośbami dała.mu swoją wstążkę.
Królowa razem z dwórką czekały, aż ucichnie marsz. Kiedy nie było już nic słychać wróciła do zamku.
***
25 sierpnia 1387
- Pani, dobre wieści z Halicza. Ludzie oddają ziemię prawie bez oporu. Żołnierze wyganiają teraz węgierskich urzędników zastępując ich naszymi zaufanymi ludźmi.
Jadwiga siedząc na tronie uśmiechnęła się.
Były to dla niej szczęśliwe wieści. Czekała na nie już tyle czasu...
***
27 sierpnia 1387
- Musimy ruszać jak najszybciej do Lwowa - rzekł Jagiełło. - Hospodar Mołdawski ma nam złożyć hołd lenny.
Przez ten czas czas stało się wiele. Hołd lenny złożył Janusz Starszy. Król zaczął także układać się z Siemowitem. W jego planach było wydać jego siostrę Oleńkę za ów mężczyznę. Miałaby przyjąć chrzest i zostać księżną Mazowsza. W posagu podarowałby mu Bełz, Lubaczów, Busk i Horodło. Sojusz ten jest dla króla bardzo korzystny, ponieważ w tej chwili Krzyżacy nie mają sojusznika wśród książąt mazowieckich. Na początku jego matka była sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, jednak w końcu uległa.
Skrzynie zostały już spakowane. Konie oporządzone. Litwą miał teraz zająć się Skirgiełło.
"- Czas zobaczyć Jadwigę, przyjąć hołd lenny, a potem wrócić do Wilna na ślub Oleńki i Siemowita..."
***
Witajcie🖐
Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą dość długą nieobecność, ale osoby, które piszą opowiadania, piosenki, rysują, malują, grają itp zrozumieją, że jak nie masz weny do pisania to po prostu nie ruszysz z opowiadaniem. Jak możliwe, że zauważyliście ten rozdział jest dłuższy niż zwykle. To taka mała rekompensata za moją nieobecność i nie wstawianie rozdziału przez ok. 2 tygodnie. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał i zostawicie szczerą opinię na temat tego rozdziału. Starałam się naprawdę bardzo mocno, aby ten rozdział miał ręce i nogi oraz ,aby wam się podobał😁
Pozdrawiam także serdecznie wszystkich, bo wiem, że ta kwarantanna nas wykańcza:(
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top