"Korona"
3 marca 1386 Kraków
Jadwiga siedziała na swoim łożu. W rękach trzymała krzyż, który znalazła w komnacie Jagiełły kiedy ostatnim razem z nim mówiła.
Bardzo była zadziwiona co ten krzyż robi u niego w komnacie. Skąd go ma, od kogo go dostał taki prezent. Książe przecież zanim przyjął chrzest nie posiadał krzyży. A z tego co wie nikt mu nie dał takiego osobliwego podarku.
Niedawno z jej komnaty zniknął wąż, który dostała od babki. Był w jej szkatułce. Jadwiga się obawiała, że ta pamiątka trafi w niepowołane ręce i obróci się to przeciwko niej.
Wstała z łoża, biorąc krzyż ze sobą.
Królowa wyszła z komnaty, aby spotkać się z księciem Władysławem i z nim pomówić o jego jutrzejszej koronacji.
***
Jagiełło siedział właśnie w swojej komnacie, przy stole. Przed nim leżał wąż, który znalazł w komnacie Jadwigi. Palcem gładził węża wysadzanego małymi klejnocikami. Nie rozumiał co ten wąż robił w komnacie tak pobożnej osoby.
Bał się, że ktoś chciałby podłożyć jej węża i oskarżyć ją o wiarę w jego starych bogów, aby im zaszkodzić.
Wziął do ręki węża i zaczął go obracać. Nie wiedział w czym miałoby mu to pomóc, ale czuł, że chce to zrobić.
Nagle ktoś zapukał i wszedł do komnaty. Władysław szybko schował za sobą wisior.
Do komnaty wszedł sługa.
- Książę - pokłonił się. - Królowa Jadwiga tutaj jest.
Chwilę później do komnaty weszła Jadwiga, a za nią Margit.
- Książę, musimy porozmawiać o twojej jutrzejszej koronacji.
- Dobrze pani - rzekł.
Za sobą trzymał węża. Miał nadzieję, że Jadwiga go nie zobaczy.
Jadwiga przyglądała się księciu. Widziała, że Władysław nad czymś się zastanawia.
Na szyi miała krzyż, który znalazła w jego komnacie.
- Książę, wszystko dobrze? - zapytała przyglądając się mu jeszcze dokładniej. - Widzę, że coś Cię trapi.
- Tak Jadwigo, wszystko dobrze. Ale miałbym do Ciebie prośbę, możemy pomówić sami?
Królowa kiwnęła głową na znak, aby Margit opuściła komnatę. Para została sama.
- Królowo, skąd posiadasz ten krzyż, który jest na twej szyi? - zapytał. - Ostatnio z mej komnaty zniknął takowy krzyż.
Jadwiga dotknęła krzyża. Miała na sobie swoją czerwoną suknię. Miała także już upięte włosy.
- Krzyż ten był w twojej komnacie - zaczęła. - Wzięłam go, aby zapytać się Ciebie skąd go posiadasz, ponieważ z tego co mi wiadomo nikt nie dał ci takiego podarka.
Jagiełło zastanawiał się chwilę, co miałby odpowiedzieć. Powiedzieć prawdę czy skłamać? Jednak po chwili powiedział prawdę.
- Krzyż ten dostałem na łożu śmierci od mego ojca, Olgierda. Nie wiem skąd go miał. Dając mi go, chyba chciał dać mi znak, abym przyjął chrzest - powiedział. - Jednak, ja do Ciebie także mam pytanie - mówiąc ostatnie słowa wyjął zza pleców węża.
Jadwiga popatrzyła się to na księcia, a to na węża. Nie wiedziała czy ma być zła ,czy szczęśliwa, bo jednak nikt kogo by się obawiała nie ukradł tego węża. Miał go książę, jej mąż.
- Pani, skąd masz tego węża?
- Dostałam go w podarku od mej babki, Elżbiety. Dała mi go w szkatułce z pięknym malowidłem o miłowaniu. Wtedy także opowiedziała mi o Tristanie i Izoldzie - rzekła. - Był to jej ostatni podarek dla mnie. Niedługo potem zmarła. Jednak, przed śmiercią prawiła, że wąż ten jest od jej dobrego przyjaciela.
Jagiełło słuchając opowieści Jadwigi, gorączkowo myślał nad tym czy wąż i krzyż to znak. Czy mogą mieć coś ze sobą wspólnego.
Jagiełło podszedł do Jadwigi. Wziął jej dłoń i wsunął w nią wisior z wężem. Drugą dłonią poprowadził ją do krzesła, aby mogli na spokojnie porozmawiać.
Jadwiga trzymała w dłoni węża, którego wsunął jej Jagiełło. Na szyi miała krzyż.
- Wąż należy do ciebie.
Jadwiga położyła węża przed sobą i przyglądała się mu.
- Za to krzyż należy do ciebie panie.
Jadwiga zaczęła zdejmować krzyż z szyi, gdy książę jej przerwał.
- Od teraz jest twój.
Jadwiga jednak nie chciała się z tym zgodzić.
- Nie książę, krzyż należy do ciebie i nie chcę słyszeć sprzeciwień. Dał ci go twój ojciec, chcę aby krzyż pozostał w twych rękach.
Jednak Jagiełło także był uparty.
- Pani, jestem twym mężem, więc daję Ci ten krzyż.
Jadwiga wstała.
- Ale ja jestem królem, więc nakazuję ci przyjęcie tego krzyża z powrotem.
Jadwiga zdjęła z szyi krzyż i dała go księciu. Przy tym usiadła na krześle. Jagiełło zobaczył w Jadwidze ten upór. Z jednej strony zainponowało mu to, ale z drugiej?
Książę delikatnie się uśmiechnął.
- Przez te dwie niedziele mogłaś rozkazywać mi Jadwigo - podkreślił jej imię. - Ale jutro się to zmieni, będziemy na równi majestatem. Może wtedy także zaczniesz mówić do mnie Władysławie, a nie królu czy panie.
Jagiełło trafił w jej czuły punkt. Jadwiga specjalnie nie mówiła do niego jego imieniem. Szanowała go i nawet polubiła, ale nie poczuła jeszcze tego uczucia miłowania. I właśnie dlatego nie chciała mówić do niego jego imieniem. Władysław mówiąc do niej Jadwigo, mówi to z uczuciem. Z takim spokojnym uczuciem. A gdyby Jadwiga mówiła do księcia Władysławie, wyszłoby to prawdopodobnie bez emocji.
- Dałem ci czas pani i słowa tego dotrzymam - rzekł. - Nie chcę w żaden sposób ci zaszkodzić lub ci uchybić, jednak chciałbym abyś mówiła do mnie Władysławie.
Jadwiga kiwnęła głową.
- Możemy teraz pomówić o twojej jutrzejszej koronacji? - zapytała Jadwiga.
- Tak pani.
•
W taki sposób Władysław i Jadwiga rozmawiali na temat jutrzejszej koronacji księcia. Chwilami królowa uśmiechała się, kiedy książę nie rozumiał najprostszych rzeczy.
•
Kiedy zakończyli rozmowę, książę odprowadził swoją małżonkę do jej komnaty. Kiedy wrócił do swego apartamentu, siedział tam Skirgiełło.
- I jak tam braciszku układa ci się z Wegierką? - zapytał Skirgiełło, który opierał się o stół.
Jagiełło tylko parsknął śmiechem, bo zobaczył, że jego brat nie jest trzeźwy.
- Skirgiełło, dlaczego ty cały czas pijesz? Jutro moja koronacja. Proszę, nie zrób mi tam wstydu.
Skirgiełło się wyprostował, przynajmniej próbował się wyprostować i zaczął się tak śmiać, że cały Wawel chyba go usłyszał.
- Ja i wstyd? Te słowa się kompletnie nie łączą.
Władysław popatrzył się na niego z politowaniem. Podszedł do niego i złapał go za ramię.
- Bracie, wyśpij się porządnie. Jutro wielki dzień dla Litwy i Polski.
Skirgiełło tylko pokiwał głową. Zataczając się doszedł do drzwi.
Jagiełło wziął kąpiel, a potem poszedł do swej alkowy i padł na łoże zapadając w kamienny sen.
***
Cały Wawel był zajęty od przygotowań do koronacji. Zjeżdżają panowie polscy, biskupi, bracia Jagiełły.
Jagiełło był cały poddenerwowany, ale cieszył się. Wreszcie zostanie królem i zasiądzie na tronie. Zasiądzie na tronie obok swojej żony, Jadwigi, którą zaczyna darzyć coraz silniejszym uczuciem.
Jutro, już po jego koronacji, ma odbyć się rada panów. Mają uzgodnić jak teraz będzie wszystko wyglądać.
Jagiełło był w swojej komnacie. Nikogo nie przyjmował, nawet braci. Musiał się przygotować.
Miał na sobie prostą, białą koszulę. Niedługo przyjdą duchowni i zaprowadzą go do Kościoła, aby go koronować.
Przyszły król czekał, aż przyjdzie sługa i powie mu o przybyciu duchownych.
***
Śmichna razem z Elzabeth pomogły przyszykować się Jadwidze na koronacje jej męża. Uplotły jej włosy w elegancką fryzurę. Na głowę założyły jej koronę. Miała ma sobie długą suknię z herbem Andegawenów.
Na palcu miała pierścienie, jeden ślubny, drugi koronacyjny.
Jadwiga wiedziała, że od teraz nie tylko ona będzie rządzić królestwem polskim. U jej boku zasiądzie, przyszły król Władysław.
Mówiła z nim wczoraj. Przekazała mu wszystko co powinien wiedzieć i to o co pytał.
Jadwiga była podekscytowana. Można nawet rzec, że szczęśliwa.
- Śmichno, Elzabeth chodźmy do Kościoła. Zaraz odbędzie się ceremonia.
***
Władysław leżał na łożu. Przed nim stał arcybiskup Bodzęta. Bodzęta podał mu dłoń, aby zaprowadzić go do Kościoła, tak jak dwie wiosny wcześniej, Jadwigę.
***
- Chcesz zachować katolicką wiarę i służyć uczynkom sprawiedliwości?
- Chcę.
- Chcesz królestwo dane ci od Boga strzec i stawać w jego obronie?
- Chcę.
Arcybiskup zwrócił się do poddanych.
- Chcecie być mu poddani, jako swemu królowi i spełniać jego rozkazy?
- Radzi! Radzi! Radzi!
Arcybiskup znowu zwrócił się do Władysława.
- Powtarzaj za mną.
Arcybiskup powiedział przysięgę. Teraz powtórzyć miał ją książę.
- Przysięgam wobec Boga i jego świętych aniołów. Będę strzegł prawa i sprawiedliwości. Będę zachowywał pokój świętego Kościoła Bożego. Poddanym według możności okazywał miłosierdzie, a biskupom i prałatom Kościoła oddawał część należną, amen.
Arcybiskup namaścił Władysława na króla.
Reszta się przeżegnała.
Biskup Jan Radlica razem z innymi duchownymi nałożyli na Jagiełłę szaty koronacyjne.
Arcybiskup rzekł.
- Przyjmij płaszcz, który oznacza cztery strony świata poddane mocy Bożej.
Arcybiskup wziął miecz. Uniósł go do góry.
- Pobłogosław Panie, ten miecz, aby słóżył obronie Kościoła, ojczyzny, wdów, sierot i wszystkim Bogu służącym przeciw napaściom nieprzyjaciół.
Bodzęta podał Jagielle miecz. Ten wstał i zamachnął się mieczem w każdą stronę świata.
Następnie oddał miecz arcybiskupowi i uklękł.
Arcybiskup wziął pierścień i nałożył go na palec Jagiełły.
Arcybiskup wziął koronę i razem z innymi duchownymi nałożyli ją na głowę Władysława.
- Przyjmij koronę królestwa, która oznacza moc i chwałę twego panowania.
Arcybiskup wziął berło i podał je Jagielle.
- Przyjmij berło mocy i posług sprawiedliwości, abyś kochał słuszność i miał w nienawiści nieprawość.
Jan Radlica wziął złote jabłko i podał je Jagielle.
Bodzęta złożył ręce jak do modlitwy i rzekł.
- Niech cię błogosławi i strzeże Bóg, który cię ustanowił królem ponad narody. Aby dawał ci pomyślność w życiu doczesnym i aby uczynił cię uczestnikiem wiecznego szczęścia. Amen.
Władysław wstał i obrócił się w stronę poddanych.
Arcybiskup Bodzęta krzyknął.
- *Rex vivat aeternum et ultra!
Poddani krzyczeli.
- Niech żyje! Niech żyje! Niech żyje!
Teraz nie było już śladu po dawnym pogańskim księciu Jogaile. Teraz był król Władysław, król Polski i Litwy. Duchowni wzięli od króla berło oraz jabłko. Władysław spojrzał się na Jadwigę i się uśmiechnął. Ona także. Król usiadł na tronie obok królowej. Ich spojrzenia się skrzyżowały, a następnie spojrzeli się na swych poddanych. Od dzisiaj na tronie Polskim i Litewskim gościło dwóch króli, którzy mieli być zapisani w kartach historii jako władcy miłosierni i sprawiedliwi. Mieli rządzić silnymi państwami, które w przyszłości stanął się jednym.
W dzisiejszym dniu Władysław był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Został królem i od teraz będzie rządził razem ze swą małżonką. W tle zostawia przeszłość. Najważniejsza była dla niego teraźniejszość.
***
*Niech żyje król na wieki wieków!
Wiem, idealna pora na dodanie rodziału
Witam serdecznie wszystkich. Wybaczcie mi, że nie dodawałam rozdziału, aż przez tydzień, ale kompletnie nie miałam weny do pisania czegokolwiek🙄Gdzieś uciekła. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podobał i że będziecie czekać na kolejny.
Chciałam także zaznaczyć, że w tej opowieści nie skupimy się tylko na wątku Jadwigi i Jagiełły, ale także skupimy się na wątkach historycznych. Napiszcie czy chcielibyście, abym skupiła się TYLKO na wątku J&J czy mam także skupić się na wątku historycznym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top