21
KIRISHIMA
Wtuliłem się bardziej w klatkę piersiową śpiącego Katsu i westchnąłem ciężko. Przypłynąłem na ląd by uratować przyjaciela, a znalazłem miłość...i chyba nie chce wracać do swojego dawnego życia. Patrzyłem na twarz śpiącego chłopaka. Jednak czy ta miłość może istnieć? ja i Bakugo jesteśmy z innych światów prędzej czy później...prawdopodobnie zostanę na lodzie... tak samo jak książę... a blasty znajdzie sobie osobę ze swojego świata...Westchnąłem przymykając oczy.
-czemu nie śpisz shitty hair?-usłyszałem głos blondyna o którym tak teraz myślałem.
-jakoś nie mogę spać...a co jeśli jutro nam...nie wyjdzie-popatrzyłem mu w oczy- czy nie będziesz mieć przez to kłopotów?
-czy mi kiedyś coś nie wyszło?
-....eeeee nie?
-oczywiście, że tak debilu-prychnął- nie ma takiego człowieka...czy stworzenia, któremu wszystko wychodzi-prychnął kolejny raz patrząc w sufit
-co ci takiego nie wyszło w życiu?-zapytałem na co ten pstryknął mnie w czoło.
-nie będę gadać z sardynką o takich rzeczach i to jeszcze w środku nocy-burknął
-...blasty...-westchnąłem cicho. Jednak nagle poczułem, że ten łapie mnie za naszyjnik, który mi podarował. Przyciągnął mnie do siebie i musnął moje usta lekko, lecz z uczuciem.
-tylko mi tu nie rycz debilu -przytulił mnie do siebie i zamknął oczy-już niedługo wracasz do swojego głupiego świata -burknął. Chwile leżeliśmy już w ciszy...żadne z nas nie zamierzało się odezwać...tak ma wyglądać nasza ostatnia wspólna noc?-dobra kurwa wystarczy tulenia-rzucił mnie na materac i zawisł nad mną- to nasza ostatnia noc trzeba jakoś to wykorzystać-ugryzł mnie w ramię
-Katsu~
DEKU
-co ty odpierdalasz debilu-usłyszałem głośny szept, więc podpłynąłem do szyby. Uśmiechnąłem się widząc mojego przyjaciela i jego wybranka serca. Czyli jednak mnie tu nie zostawili....całe szczęście...znaczy...to nie tak, że ja myślałem, że oni mnie zostawili i tak naprawdę nigdy już nie wrócę do oceanu nigdy nie zobaczę mojego ukochanego i on z kimś się ożeni no i zostanie królem...t-to nie tak!
-deku- usłyszałem wołanie z góry. Ciągle mnie ciekawiło skąd oni mają klucze, jeśli tylko mógł tam wejść pracownik tego "więzienia". Wypłynąłem na górę i na nich popatrzyłem, blondyn w ręku miał plik kluczy, a Kirishima stał przy wózku na którym przed chwilą jeszcze go widziałem. Było bardzo wcześnie jeszcze nikogo oprócz ich nie było dziś, a zazwyczaj były tu tłumy dwunogów, którzy przychodzili by sobie na mnie lub na inne morskie zwierzęta popatrzeć.
-ciągle mnie zastanawia jak wam się tu udaje wejść...a szczególnie teraz, jeśli jest jeszcze zamknięte -mruknąłem spokojnie patrząc na nich. W ciągu tego tygodnia, który dosyć szybko minął przychodzili do mnie kilka razy, jednak dziś naprawdę wcześniej przyszli
-już ci mówiłem, że znam debila, który tu pracuje i zajebałem mu zapasowe klucze-prychnął
-wracamy dziś do domu cieszysz się?-czerwono włosy wyszczerzył się, a blondyn spokojnie mnie wyłowił i od razu rzucił mną na wózek.
-bardzo się cieszę-uśmiechnąłem się -chlapiąc lekko wodą podczas wyłowienia
-i co żeś zrobił!? Jestem cały mokry...-powstrzymał się od krzyków lecz nieprzyjemnie głośno szeptał.... jak widać nadal nie zbyt mnie polubił.
-przecież byłem w wodzie, a woda jest mokra to normalne, że..
-morda-warknął i kucnął przy moim ogonie, by zdjąć z niego "brązolete' którą mi nałożyli, zanim mnie tu wpuścili-zdychaj!-wrzucił ją z pluskiem do wody
-jesteś już wolny deku- Kirishima szybko mnie przytulił. Jak ja się cieszę
-teraz tylko go wywieść...najtrudniejsza część...mamy tylko godzinę, zanim się zorientują, że cię tam nie ma-pokazał na zbiornik wody-i że my tu weszliśmy
-ale jak my to zrobimy?-pokazałem na swój ogon
-tak jak ja wcześniej to robiłem-wyciągnął z torby kilka rzeczy i położył je na podłogę - tym kocem zakryjemy ci ogon -pokiwałem na znak, że rozumiem, a on robił to co mówił oczywiście blondyn po nim poprawiał. Co jakiś czas patrząc czy nikt tu nie idzie- to ubierzesz na siebie-ubrał mi....worek z dziurami na głowę i ręce
-a to by schować twoje jebane zielone kudły-warknął zdejmując swoją czapkę i nakładając mi ją na głowę
-widzisz? damy radę!-krzyknął radośnie.
-ciszej debilu, bo ktoś tu jeszcze przyjdzie!-walnął go w tył głowy karcą go
-przepraszam blasty...
///
oto mój wielki powrót! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top