15
Dekuś
Tu było jednym słowem okropnie! Pływałem w kolko nie wiedząc co mam robić. Tą "ciekawą" czynność przerwał mi krzyk jakiejś dwunożki.
-mamo jaka ona śliczna! Chcę tu przychodzić częściej!-przecież ja jestem chłopakiem...popłynąłem do szkła, chcąc zobaczyć o co jej chodzi -woo~-popatrzyła na mnie nagle zobaczyłem blask, który mnie oślepił. Co to jest?! Szybko się odsunąłem odpływając od nich. Schowałem się za kamieniem i dziwną roślinnością. Usłyszałem pukanie i krzyki niezadowolenia. Ja nie chce tu być! Chce do domu.... Skuliłem się lekko siedząc w ukryciu. Mam nadzieje, że Kirishima nie wymyśli czegoś głupiego.
Kiriś
-że co? Za wejście tu trzeba płacić?-popatrzyłem na chłopaka jak na debila
-taa muszą jakoś zarabiać i wykarmiać ryby i inne stworzenia- Weszliśmy do środka, szliśmy pomiedzny dużymi...jak to Baku nazwał akwariami? W nich pływały naprawdę różne ryby.
-ja tego nie rozumiem...-mruknąłem po chwili
-czego?-podniósł brew patrząc na mnie
-tego wszystkiego...czym oni wszyscy się tu zachwycają?-patrzyłem na rodziny pary czy innych ludzi, którzy patrzyli na zwierzęta
-ty masz to na co dzień u siebie. Niektórzy ludzie nie widzą różnych gatunków i teraz tak naprawdę mogą je podziwiać i zobaczyć, jakie są piękne.
-to, czemu kłamią o ratowaniu?
-skąd wiesz, że kłamią? Może chodziło im o to, że uratowali twoją szprotkę od łap złych ludzi? -mruknął idąc za znakami prowadzącymi do deku.
-nie wiem tego... ale jak już uratowali to mogli wypuścić-mruknąłem
-mamooo! Dlaczego ona się chowa!-dziewczynka walnęła ręką w szybę. Podjechaliśmy wózkiem bliżej niej, dziecko było bardzo głośne dlatego każde wodne stworzenie w tym akwarium po prostu się bało. I mogliśmy oglądać tylko wodę i rośliny.
-bo do takiej ...-zasłoniłem usta baku wiedząc, że powie coś nie odpowiedniego i że może nie być za ciekawie
-bo się ciebie boi-mruknąłem cicho i położyłem ręce na szkle-i to nie syrena, tylko tryton..-mruknąłem cicho- jak mogli zrobić taki błąd...-popatrzyłem na plakaty, które były przyklejone na szkoło. Już po chwili zobaczyłem zieloną czuprynę i zielone paczałki wystające zza zielonej rośliny. Gdy nasze oczy się spotkały uśmiechnąłem się w swoim stylu, a on do mnie od razu podpłyną zapłakany. Położył swoje ręce na moich i coś mówił jednak ja go nie słyszałem
///
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top