11
Pogoda była ładna, słoneczko grzało lekki wiaterek dmuchał, a wkurzony Katsu przeklinał.
-daleko jeszcze....-zamarudziłem kręcąc się-gdzie my w ogóle idziemy...
-na koniec świata i jeszcze dalej-prychnął, a ja westchnąłem-widzisz tam tam daleko ten dom?-pokazał na bardzo oddalony budynek
-to nam zajmie ponad dwie godziny-było mi już niewygodnie na wózku co gorsza sucho chciałem w tej chwili tylko wrócić do oceanu lub wanny... popatrzyłem na słońce, ale szybko zasłoniłem oczy ręką. Zaczęło mi się robić tu coraz duszno, a mój oddech zrobił się szybszy i głębszy.-....czy tu...nigdy n..nie pada?-słabo popatrzyłem na baku, który....zmartwiony szukał czegoś w reklamówce
-uwaga deszcz!-nagle poczułem jak na moją głowę leci dużo zimnej wody. Uśmiechnąłem się nagle poczułem, że spowrotem żyje...tego było mi trzeba -zmarnowałem na ciebie całą butelkę wody-mruknął wyrzucając ją do śmietnika obok którego szliśmy
-dzięki-mruknąłem odchylając głowę do tyłu
-głupia sardynka-prychnął odwracając wózek i całując mnie namiętnie. Uśmiechnąłem się zarzucając ręce na jego szyję, przyciągnąłem go do siebie -następnym razem debilu mów, że potrzebujesz wody-musnął znowu moje usta, ale w pogłębieniu pieszczoty przeszkodził nam człowiek
-Bakuś! Kiedy ślub?!-krzyknął z ganku domu, przy którym staliśmy
-jeśli wszystko pójdzie dobrze to jeszcze dziś! Ale twojej mordy nie chce tam widzieć!-warknął wyciągając z torby jakąś paczkę. Cukier? A czy nas cel nie był gdzieś tam
-ej, a nie mieliśmy iść...-wskazałem palcem na oddalone domy
-żartowałem -prychnął czochrając moje mokre włosy
-na pewno tego nie zrobisz bez swoich najlepszych kumpli! Będę waszą druchną!-zaśmiała się jakaś dziewczyna opierająca się na kijach, na prawej nodze miała gips. Kiedyś miałem złamaną rękę....jak to jest złamać nogę której się nie ma?
-zrobił bym to z największą ochotą! A gdzie ten trzeci?-warknął
-mówiłem Ci przecież, że chory
-ty też, tylko ty od urodzenia-warknął rzucając blondynowi cukier-a teraz wracamy do domu-prychnął
-ale co nie przystawisz nam swojego chłopaka?-uśmiechnęła się znacząco dziewczyna
-dobra to jest idiota-pokazał na mnie- a tam nie rozgarnięty, a tamta to głupia-mruknął- super fajnie już? To idziemy
-Blasty...-popatrzyłem na niego lekko zły. Chce znać jego przyjaciół!
-cześć jestem Kaminari Denki!-poszedł do mnie - Najlepszy przyjaciel Bakusia, tam jest Mina też jego przyjaciółka. W domu śpi jeszcze Sero ale go poznasz jak wyzdrowieje -zaśmiał się- Wiesz znamy go od małego-pokazał na baku- więc lepiej uciekaj póki cię nie zabił -zaczął ostanie zdanie "szeptać" opierając się o płot
-żebym zaraz ciebie nie zabił!-krzyknął waląc go po głowie Zacząłem się trochę rozglądać, to jest ciekawa okolica. Weszliśmy za furtkę, a baku zaczął się kłócić z tym chłopakiem
-ale to śliczne- zachwyciłem się rośliną, odjeżdżając sam od kłócących się chłopaków
-wiem-podeszła do mnie dziewczyna-jestem bardzo dumna z moich róż
-pięknie pachnie-uśmiechnąłem się. Więc tak wyglądają róże
-poczekaj chwile-szybko poszła do domu. Nie musiałem czekać długo, ona znów wróciła tym razem z nożyczkami w buzi. Odstawiła kije i ścięła kilka kwiatów, po czym związała je wstążką, którą zdjęła ze włosów-proszę bardzo-uśmiechnęła się-to dla ciebie
-dziękuję-uśmiechnąłem się-jestem Kirishima Eijiro
-oj oj oj ktoś ci tu chłopaka kradnie-zaśmiał się Kaminari obejmując baku ramieniem
-zabije zaraz was wszystkich!!
-w sumie niezły jesteś -objęła mnie ramieniem śmiała się a ja razem z nią
-nie bawię się w trójkąty, a zwłaszcza z tobą-warknął podchodząc do mnie odpychając dziewczynę, która z powrotem stanęła na kijach. Chyba zazdrosny Bakuś położył mi rękę na głowie. Zaśmiałem się szczerząc w ogóle zapomniałem o tym, że powinienem nie ruszać ogonem by ten się nie odkrył. Na całe szczęście baku szybko stanął przede mną i pocałował mnie. Jednocześnie zakrył mój ogon kocem...chyba za nim oni to widzieli-będziemy się zbierać...mamy inne plany na resztę dnia-mruknął idąc ze mną w stronę furtki
-spoczko~ wytresuj porządnie naszego baku w tym łóżku Kiri!-zaśmiała się głośno
-wytresować?-przekręciłem głowę w bok patrząc nie zrozumiale
-nawet jakbyśmy mieli iść się pieprzyć to na pewno nie dam się nikomu zdominować!-warknął pchając mój wózek
-tak tak-machała nam, ale Denki był jakiś cichy. Patrzył się na mnie jakby zdziwiony.
-debil-walnął mnie w głowę-mogli zobaczyć-warczał gdy odeszliśmy od ich domu
-o co chodziło Minie?-mruknąłem
-nie zwracaj na nią uwagi za dużo yaoi się na oglądała-prychnął idąc dalej
///
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top