31 [...]"-Ruspol?"[...]

Per. Ruspola

Obudziłem się w swoim łóżku. Nie pamiętałem, żebym się kładł. Podniosłem się do pół siadu. Przypomniałem sobie sytuację ze wczoraj.

-Polrus. Braciszku, co ja najlepszego nawyprawiałem?- powiedziałem sam do siebie. Spojrzałem w bok. Ujrzałem tam wujka Niemca. Od razu przytuliłem się do niego i zacząłem bardziej płakać.

- Już nie płakusiaj. To nie twoja wina Ruspol. Przysięgam.- powiedział przytulając mnie. Pocałował mnie w czoło.- Chcesz iść do szkoły?- zapytał. Pokręciłem głową.

-To moja wina. To wszystko moja wina. Gdyby nie ja to mojemu bratu nic by się nie stało. To ja powinienem być pod kołami tego tira, a nie on. Nie powinienem żyć.-Niemiec ciągle głaskał mnie po placach.- Mogę iść go odwiedzić? -zapytałem.

- Kochanie. Nie teraz. Twój brat leży obecnie w śpiączce. Jest osłabiony. Nie martw się. Twój tata jest przy nim. A ty? Widzę ,że też nie czujesz się najlepiej. Twoje zdrowie psychiczne mocno ucierpiało. Odwiedzimy go , ale na pewno nie dziś. Gut?- zapytał . Pokiwałem głową.- Jesteś głodny?- zaprzeczyłem. Widać było , że mój wujek był nie zadowolony z mojej odpowiedzi, lecz także nie był zły. Puścił mnie i wyszedł na chwilę. Powrócił z talerzem na którym były kanapki. Położył talerz przede mną . Zaczął głaskać mnie po głowie. Patrzyłem się na talerz, lecz nie miałem ochoty jeść.- Kochanie, zjedz coś . Bitte. - przytulił mnie, a ja zacząłem płakać.

* Skip time*

Od tego incydentu minął tydzień. Wróciłem do szkoły, ale nie pogodziłem się z faktem , że brat przeze mnie leży w szpitalu. To moja wina. To ja powinienem leżeć w tym szpitalu , a nie on. Siedziałem pod ścianą, miałem założone słuchawki, słuchałem muzyki i ledwo powstrzymywałem łzy. Nagle poczułem ,że ktoś siada obok mnie i opiera się o moje ramię. Spojrzałem się w bok. Obok mnie siedziała Porspa.

- Hola.-powiedziała swoim słodkim głosem.- Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie.

- No pewnie.- odpowiedziałem.

- Co się stało z twoim bratem? Nie widziałam go od tygodnia. Ty też taki nie wyraźny. Jesteś strasznie blady i smutny.- nie wytrzymałem . Wstałem i wybiegłem. Przy wyjściu ze szkoły napotkałem Niemca .Rzuciłem na jego szyję. On również mnie przytulił, a ja się rozpłakałem.

- Zwolnić cię z reszty lekcji?- pokiwałem głową. Zszedłem z szyi Niemca i skierowałem się w stronę samochodu. Po chwili pojawił się również mój wujek.- Ruspol. Jedziemy do domu?- zapytał.

-Chcę do Polrus'a. - powiedziałem , a po policzku spływały mi łzy.

- Kochanie to nie jest najlepszy pomysł.- powiedział głaszcząc mnie po głowie.

-Chcę do Polrus'a.- powtórzyłem a po policzkach zaczęło spływać jeszcze więcej łez. - To przeze mnie on tam leży. Ja tam powinienem być a nie on. Chcę do Polrus'a . - powtarzałem cały czas. Wujek ciężko westchnął. Odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę szpitala. Gdy byliśmy pod budynkiem to praktycznie wbiegłem do środka. Gdy byłe na korytarzu to uświadomiłem sobie , że nie wiem gdzie on leży. Podbiegłem do recepcji.

- Gdzie leży Polrus?- spytałem powstrzymując się od zalania łzami.

- A ty to niby kto?- odpowiedziała mi chamsko .

- Jego brat, ale w tym momencie to jest najmniej ważne. Gdzie leży Polrus?!- powiedziałem podnosząc ton głosu. Widocznie się mnie wystraszyła. Wnioskowałem to po jej minie.

-Piętro drugie. Sala 240.-odpowiedziała już mniej pewna siebie. Wszedłem do windy i wcisnąłem odpowiedni guzik.

*Mini skip time*

Biegłem korytarzem gdy nagle ujrzałem mojego tatę. Stał przed salą i podobnie jak ja był zalany łzami. Przytuliłem go.

- T- tato. Mogę wejść do Polrus'a?- powiedziałem z sekundy na sekundę płacząc coraz bardziej.

- Kochanie. Co ty tu robisz? Miałeś być w szkole. -powiedział również mnie przytulając.- Miałeś go pilnować. Co on tu robi? Mówiłem ci , żeby tu nie przychodził bo nie wytrzyma tego psychicznie!- tata puścił mnie i zaczął opieprzać wujka który dopiero przyszedł z samochodu.- Zaufałem ci. Dałem ci szansę a ty ją zmarnowałeś!- zaczął krzyczeć na Niemca. Przytuliłem go od tyłu.

- Tato nie krzycz na niego. Ja go ubłagałem , bo chciałem być obok Polrus'a. To moja wina że tu leży. - tata zaniemówił.

- Dobrze idź do niego.- powiedział po paru minutach milczenia. Wszedłem do sali. Na samym środku pomieszczenia było łóżko na którym leżał Polrus. Podszedłem do niego i usadłem na taborecie który był obok łóżka. Delikatnie chwyciłem jego dłoń. Zacząłem ją głaskać. Ciało mojego brata było całe w szwach , siniakach oraz bandażach.

-Cz-cześć Polrus.- wyjąkałem.- Jak tam braciszku, lepiej? Przepraszam cię. To moja wina. To wszystko moja wina. To ja powinienem tu leżeć, a nie ty. Taki śmieć jak ja nie zasługuje na życie. Przepraszam. Przepraszam. Tak strasznie przepraszam.- spojrzałem na monitor funkcji życiowych. Jego serce powoli zwalniało.- Polrus, co się dzieje?- spytałem a łzy z powrotem napływały mi do oczu. Do pokoju weszła pielęgniarka razem z lekarzem. Po prosili mnie żebym wyszedł. Po wyjściu z sali przytuliłem się do wujka który czekał na korytarzu. Zacząłem płakać jak nigdy dotąd. Nagle usłyszałem pisk monitora z sali mojego brata.

- Cholera, mamy NZK!- krzyknał lekarz. Tata osunął się na podłogę. Nie zemdlał, ale wyglądał jakby zobaczył ducha.

- Tato co się dzieje?- powiedziałem schodząc z kolan wujka. Usiadłem na podłodze obok ojca i przytuliłem go. Po chwili wujek wstał z krzesła na którym siedział i ukląkł przy nas.

- Chodźcie. Jedźmy do domu.- powiedział Niemiec.

- No ty żeś chyba oszalał! Dosłownie w sali obok reanimują mojego syna, a ty chcesz żebym go zostawił ?!- wykrzyczał mu prosto w twarz.

- Polen jesteś zmęczony. Nie spałeś parę dni. Od tygodnia nic nie jadłeś i jedziesz na samych energetykach i kawie. Bitte jedźmy do domu.- tata popatrzył się na mnie. Położył dłoń na moim policzku i pogłaskał go. Na koniec pocałował mnie w czoło.

-Zabierz Ruspol'a do domu. Chłopak musi odpocząć bo idzie jutro do szkoły. I przypilnuj go , żeby coś zjadł.

- A ty ?- zapytał zdziwiony.

- Zostanę jeszcze parę godzin. Z niedługo Rosja powinien przyjechać. Popracuję trochę i wrócę do domu.- powiedział najspokojniej jak się tylko da. Wujek wstał, chwycił mnie za rękę i zaczął iść w stronę samochodu.

*Skip time do następnego dnia*

Szedłem korytarzem gdy zobaczyłem jak grupka uczniów otoczyła Porspe . Dziewczyna mówiła coś , zaśmiała się , a później wskazała na mnie. Cała grupka obróciła się w moją stronę i zaczęła się śmiać. Byłem dość zdezorientowany. W końcu Porspa podeszła do mnie.

- I co dziś też masz zamiar iść do tego swojego braciszka?- zapytała ironicznie po czym zaczęła się śmiać.

- S- skąd ty to wiesz?

- Ooo śmieć zaczął się jąkać . Śmieszne prawda? A odpowiadając na twoje pytanie. Mam swoje sposoby. -cała grupka zaczęła się że mnie śmiać. Najchętniej bym im przywalił tak jak mnie uczyła ciocia Wicia i wujek "Szwagier" ale nie miałem na to siły. Nie spałem całą noc i nie jadłem od kilku dni. W moich oczach zebrało się parę łez.- I co teraz masz zamiar płakać? Beksa lala!- krzyknęła wskazując na mnie palcem a grupka powtórzyła po niej. Miałem dość. Najchętniej zakończyłbym to życie ale wiem że gdybym to zrobił to Polrus byłby smutny. Po policzku spływały mi łzy których już nie kontrolowałem . Zrobiłem w tył zwrot i wybiegłem ze szkoły. Pobiegłem na przystanek autobusowy i wsiadłem w owy pojazd który na szczęście przyjechał na czas. Zapłaciłem za bilet i pojechałem w stronę szpitala.

*Mini skip time*

Pobiegłem do sali w której znajduje się mój brat. Położyłem głowę na jego klatce piersiowej. Zacząłem płakać.

- Porspa to suka. Jakim cudem ja się w niej zakochałem?- powiedziałem do niego.- Jak to dobrze że mam ciebie.- przymknąłem oczy. Wsłuchiwałem się w jego bicie serca.

- Ruspol? - usłyszałem nagle. Otworzyłem oczy. Mój kochany brat obudził się. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom.- Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w szkole?- zapytał zdziwiony. Ja za to nic nie odpowiadałem . Przytuliłem go . Młodszy oddał przytulasa. Lecz przytulił mnie tylko jedną ręką. Puściłem go i podniosłem się. Polrus wyciągnął rękę spod kołdry. Mój brat miał odcięte całe przedramię lewej ręki. Nie zauważyłem tego wcześniej bo zawsze siedziałem po jego prawej stronie.

-Polrus? Co ci się stało?-zapytałem a po policzku spłynęła mi łza.

- Najpierw ty odpowiedz na moje pytania.

- Powinienem być w szkole , ale z niej uciekłem . Porspa jest straszne wredna.-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- Słyszałem jak mówią, że tir który mnie potrącił strasznie zmasakrował mi rękę. Podobno kości miałem całkowicie zmiażdżone i ręka zaczęła ropieć , a następnie gnić z nie wiadomo jakich przyczyn. Musieli mi ją amputować , żeby uratować resztę ręki. A co do Porspy. Wiedziałem wcześniej. Chciałem ci powiedzieć , ale w tedy wszedłeś na ulicę i sam wiesz co stało się dalej. Podobno w dawnej szkole tak znęcała się na innymi uczniami , że miała sprawę w sądzie, którą wygrała. Udawała miłą tylko po to , że jak kogoś wyśmieje to , żeby tą osobę bardziej bolało.- powiedział po czym uśmiechnął się. Nagle ktoś wszedł do sali. Na moje nieszczęście to nie był ani lekarz , ani pielęgniarka, tylko papa i tata. Tata podszedł do Polrus'a powiedział mu coś na ucho. Niestety nie usłyszałem tego. Za to podszedł do mnie mnie przytulił. Odwzajemniłem przytulasa.

-Mogłeś mi powiedzieć , że ktoś ci dokucza zamiast uciekać ze szkoły. - powiedział po krótkiej chwili milczenia.- Zadzwonili ze szkoły i powiedzieli , że widzieli jak jedna dziewczyna ci dokucza i jak uciekasz ze szkoły. Nie jestem zły ale mogłeś mi powiedzieć o tym.

- Bracie co by nie było to pamiętaj. Zawsze jestem z tobą.

___________________________________________

Słowa: 1519

Mam wrażenie że to był jeden z gorszych rozdziałów jakie napisałam. Macie pomysły na następny rozdział?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top