~ROZDZIAŁ STO ÓSMY~

To było w sumie dziwne, że Peter i Tobias niejako połączyli siły, żeby zrobić coś miłego dla mnie. Rozumiem jeszcze Petera, ale Tobias? Nasza relacja z wrogów zmieniła się na szkolnych kolegów, którzy jedynie mówią sobie przelotne "cześć" i na tym powinno zostać, przynajmniej do końca roku szkolnego. Potem na przykład możemy zapomnieć o Apostołach ze szkoły i normalnie się widywać, bez strachu, że ktoś mógłby nad zobaczyć w mieście (już raz taka sytuacja miała miejsce, dlatego od tamtej pory się pilnujemy). Co więc go tutaj sprowadzało?

Zdziwiłem się, gdy celem naszej podróży był dosyć ładny i wielki dom. Żaden z moich towarzyszy w nim nie mieszkał, dlatego tym bardziej nie miałem pojęcia, dlaczego staliśmy przed jego bramami. Wynająć go też nie mogli, gdyż nie byłoby ich na to stać. Już miałem im mówić, że tutaj raczej nie wejdziemy, jednak wtedy Tobias bez żadnego wysiłku otworzył główną bramę, prowadząc nas do drzwi budynku. Tam już zapukał, a otworzył nam... Oliver. Również był ubrany w dresy. Czy to była jakaś inicjacja?

- Nareszcie jesteście! Wchodźcie, śmiało! Tobias, ty pierwszy~ - powiedział starszy, na co wspomniany hiszpan zmarszczył brwi, raczej niechętnie wchodząc do środka. Ja i Peter weszliśmy za nim, uważnie przyglądając się zachowaniu najstarszego w grupie. Tutaj naprawdę dzieje się coś dziwnego...

Zaprowadzono nas przez dosyć duży hol domu do pomieszczenia, w którym znajdowały się praktycznie same książki, ale tak poza tym, na środku znajdował się stół od bilarda. Już nic dzisiaj nie mogło mnie zdziwić, więc grzecznie stanąłem na pokazanym mi miejscu. Reszta stanęła pod ścianą, szepcząc coś między sobą. Po chwili odwrócili się w moją stronę z kolejną kartką. Powoli zaczynam żałować, że tu przyszedłem...

"Witaj na jednym z najlepszych wieczorów twojego życia!"

Właśnie to było napisane na kartce. Powstrzymałem się od uderzenia ręką w swoje własne czoło, ponieważ całkiem mnie to bawiło, niżeli wprawiało mój mózg w ból przez głupotę tej sytuacji.

- No dobra, poddaję się. Będę się dzisiaj dobrze bawił, ale najpierw odpowiecie mi na kilka pytań - powiedziałem, starając się nie śmiać. Czterej faceci w kolorowych dresach w jednym pomieszczeniu to było dla mnie za dużo. W pewnym momencie puszczą mi hamulce i zaśmieję im się prosto w twarz z rozbawienia, ale ten moment na szczęście jeszcze nie nadszedł. - Czyj to dom? Co będziemy robić? Wiecie, że mam być w domu do dwudziestej drugiej? Nie ma tu alkoholu, ani innych używek, prawda?

Słysząc te słowa cała trójka wybuchła śmiechem, a ja jedynie stałem, nadal oczekując odpowiedzi na pytania, które zadałem. Po może minucie podszedł do mnie Oliver, klepiąc mnie po ramieniu. Próbował jednocześnie przestać się śmiać.

- Ale ty jesteś zabawny, Victor... To dom moich rodziców, czyli też tak jakby mój. No i nie ma alkoholu niestety. Jedyną używką w tym domu jest kawa! Serio musisz wrócić do domu o dziewiątej?

- Tak, serio.

- No nic, jakoś spędzimy te kilka godzin... Twój przyjaciel zaplanował dla nas wieczór gier. W co chciałbyś zagrać najpierw? Proponuję bilard, skoro stół jest już rozstawiony.

- Skoro nalegasz... Niech będzie bilard.

Zebrana grupa ucieszyła się, gdy ustaliliśmy w co będziemy grać. Sam odrobinę ekscytowałem się tą grą i cierpliwie czekałem aż pan domu ustawi wszystkie kule. Wydawała się to łatwa sprawa, jednak niekiedy kilka kul nie trzymało się na swoim miejscu, przez co pierwsza runda stała nieruchomo przez kilkanaście sekund. W końcu kiedy mogliśmy już zacząć, pozwolono mi wykonać pierwszy ruch. Popchnąłem długim kijkiem białą kulę, która rozproszyła pozostałe. Żadna na razie nie wpadła, jednak liczyłem, że to ja zdobędę najwięcej punktów.

- A tak w ogóle dlaczego milczący kolega zorganizował ten wieczór? Wiele szczegółów do mnie nie dotarło - powiedział po jakimś czasie Oliver, patrząc jak Tobias próbuje wbić kulę z numerem trzy do jednej z dziur. Ja również interesowałem się jego postępem, ale on patrzył mu centralnie na tyłek... Jakoś mnie to niepokoiło.

Chciałem odpowiedzieć, jednak ugryzłem się w język. Bo co miałem powiedzieć byłemu chłopakowi Evana, z którym de facto nie powinienem utrzymywać kontaktu? Jeśli Evan się dowie, będzie na mnie zły... Zamiast mnie odpowiedzi postanowił udzielić Tobias.

- Chłopak Victoria wyjechał na studia, a on tak za nim tęskni, że nie ma nawet sił na prysznic z rana.

- To nie tak, że wcale się nie myję... Przeszkadza wam coś? Śmiało, chętnie posłucham.

- Och, poważnie? Evan został studentem? Co studiuje? W jakim mieście? Daleko od nas? - zaczął wypytywać Oliver, a Peter z boku dawał mu znak, żeby już o nic nie pytał. Przynajmniej ja tak to rozumiałem. Starszy raczej nie, bo już miał zamiar dopowiedzieć coś jeszcze, ale Tobias nadepnął mu na stopę. To musiało go boleć...

- Weterynarię. Za rok zamierzam do niego dołączyć. Chociaż nie wiem jeszcze na jakim kierunku...

- To bardzo fajne plany... No a ty, Tobias...? Co zamierzasz robić po zakończeniu szkoły...?

- Trzymać się jak najdalej od ciebie.

Już od dawna było wiadome, że Tobias nie znosi Olivera, ale nie działa to tak samo na odwrót. Brunet wyraźnie flirtował z moim dawnym przyjacielem (lub bardziej próbował). Nie spotyka się jednak z pozytywnymi uczuciami niższego, dlatego mam nadzieję, że za jakiś czas da sobie z nim spokój. Jednak... jakim cudem Peter namówił Tobiasa, żeby przebywał w tym samym domu, co Oliver? To nie jedyna zagadka tego wieczoru. Na razie skupiłem się po prostu na grze, czując swoim szóstym zmysłem, że wydarzy się dzisiaj coś nieprzewidywalnego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top