~ROZDZIAŁ STO JEDENASTY~
Evan w końcu przyjeżdżał do domu. Ta informacja bardzo mnie cieszyła. Nie mogłem przez to skupić się na lekcjach, co zdarzało mi się rzadko. Nie mogłem nic poradzić na to, że czułem szczęście, znów mogąc go przytulić, pocałować i po prostu zobaczyć. Ostatnie dwa dni siedziałem jak na szpilkach i nie mogłem się doczekać końca dnia. Kiedy tylko pomyślę, że zostało zaledwie kilka godzin do przyjazdu szatyna, jeszcze bardziej nie mogłem się tego doczekać.
– Victor, przypomnisz może całej klasie, co zadałem na poniedziałek? – zapytał nagle nauczyciel francuskiego, a ja z lekkim rozkojarzeniem na niego spojrzałem. Nie spodziewałem się, że mnie o coś zapyta, dlatego przez kilka sekund starałem się przypomnieć sobie jego wcześniejsze słowa. Było to trudne, ponieważ wyobrażałem sobie Evana. Jego wyimaginowany widok mnie rozproszył.
– Ten... Ćwiczenia...
– Na której stronie?
– Ja... Nie pamiętam... Przepraszam...
– Strony od osiemnastej do dwudziestej. Zostań proszę po dzwonku, porozmawiamy w cztery oczy.
Doskonale czułem wzrok klasy na sobie, gdy nauczyciel skończył to mówić. Zrobiło mi się głupio i przez te ostatnie końcowe minuty lekcji starałem się ignorować ciekawskie spojrzenia moich kolegów. Gdy wszyscy w końcu wyszli, podszedłem do biurka starszego mężczyzny, który patrzył na mnie jakby współczującym wzrokiem. To była tylko jedna chwila zapomnienia, a on zamierzał mi ją teraz wypominać?
– Czy coś się dzieje, Victorze? Zazwyczaj jesteś bardzo skupiony na lekcjach, a przynajmniej na francuskim. Może to ze zmęczenia? – zaczął pytać, porządkując jakieś papiery. Miał na swoim biurku bałagan i aż sam miałem ochotę wyciągnąć do niego ręce i mu pomóc, jednak powstrzymałem się. Nie należało dotykać cudzych rzeczy bez jego zgody.
– Nie, ja... Dzisiaj po prostu zobaczę się z kimś, kogo przez dłuższy czas nie widziałem...
– Och, więc chodzi o miłość!
– Mniej więcej...
– Rozumiem. No dobrze, mam jeszcze tylko jedno pytanie. Bo widzisz, odkąd przyszedłeś do szkoły, jesteś wręcz wzorowym uczniem, jeśli chodzi o język francuski. Masz z niego najlepsze oceny w całej szkole, występowałeś kiedyś na kilku olimpiadach... Jak bardzo lubisz ten język?
– Cóż, ja... mam rodzinę we Francji, więc to normalne, że uczono mnie go od małego. A jeśli pan pyta, czy go lubię... Tak. Uwielbiam go – odpowiedziałem, a nauczycielowi aż zaświeciły się oczy przez tą informację. Poprawił się na krześle i jeszcze raz na mnie spojrzał, ale tym razem inaczej. Wyraźnie miał mi coś ważnego do przekazania.
– Myślałeś może o pójściu po liceum na filologię francuską? Jestem pewny, że poradziłbyś sobie na niej.
Zaniemówiłem, gdy taka propozycja została mi podsunięta. Do tej pory nie myślałem nad tym, żeby moja przyszłość opierała się na języku francuskim. Ta rozmowa z nauczycielem dała mi wiele do myślenia i przez nią zacząłem wyobrażać sobie samego siebie, jak chodzę po tej samej uczelni, co Evan, właśnie na filologię francuską. Wizja takiego planu bardzo mi się podobała, jednak z decyzją na pewno się jeszcze wstrzymam. Ale... czy na pewno powinienem z tym zwlekać?
– Zastanowię się jeszcze nad tym. Bardzo dziękuję za rozmowę.
– Ależ nie ma za co. Przyjdź do mnie, jeśli już będziesz pewniejszy, co do mojego pytania. Miłego weekendu.
Pożegnałem się z nauczycielem francuskiego krótkim "Do widzenia" i dosyć szybkim krokiem ruszyłem w stronę wyjścia. Lekcje już się skończyły i teraz mogłem całkowicie skupić się na czekaniu na Evana. Wsiądzie w pociąg o godzinie szestanej, a przyjedzie koło dziewiętnastej. To oznacza, że właśnie jest już w drodze i dzieli nas już tylko czas. Podczas drogi do domu myślałem jeszcze raz o słowach nauczyciela. Filologia francuska... wcale nie brzmi tak źle.
***
Już po kilku godzinach cały w skowronkach stałem na peronie, czekając aż pociąg Evana w końcu przyjedzie. Miał lekkie opóźnienie, ale kilka minut nie zrobi mi różnicy. Widząc pojazd z daleka, nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Kiedy stanął, od razu zaczęli wychodzić z niego ludzie, ale ja szukałem jedynie Evana. Nie mogłem go przegapić, bo stałem na tyle blisko, żeby i on był w stanie mnie zobaczyć, nawet jeśli by wyszedł z tyłu pociągu. Gdy w końcu go zobaczyłem, nie mogłem się powstrzymać i podbiegłem do niego, przytulając go przy wszystkich na peronie. Raczej obaj nie mieliśmy nic przeciwko temu.
– Tak się cieszę, że w końcu cię widzę – powiedziałem, czując jak jedna z jego rąk również oddaje mój uścisk. Odsunęliśmy się dopiero gdy mieliśmy dość (czyli po naprawdę wielu sekundach). Ręka starszego, którą mnie obejmował powędrowała na moją głowę. Evan pogłaskał mnie po niej, jakbym był jego pieskiem. Wziąłem wtedy od niego walizkę, ponieważ chciałem go niejako odciążyć.
"Ja również za tobą tęskniłem. Odprowadzisz mnie do domu?"
– Jak najbardziej.
Po mojej odpowiedzi Evan również szerzej się uśmiechnął i stanął na palcach, żeby mnie pocałować (niestety krótko, bo gonił nas czas). Ucieszyłem się jednak z tego i obiecałem sobie w myślach, że gdy będziemy już sami, wycałuję go za całe dwa tygodnie.
Do domu Evana pojechaliśmy taksówką. Całkowicie zapomniałem, że nie będziemy w stanie iść tam na piechotę i wtedy pojawił się w mojej głowie pomysł, żebym zapytał rodziców o kurs na prawo jazdy. Umiejętność jazdy samochodem na pewno mi się przyda i będę mógł jeździć z Evanem w różne miejsca. Na razie musieliśmy sobie radzić w taki sposób. Po podjechaniu pod dom starszego nadal niosłem jego bagaż. Po chwili weszliśmy do domu za pomocą kluczy, a w wejściu przywitał nas pan Kosnacki. Wydawał się onieśmielony, a ja doskonale wiedziałem dlaczego. Skinieniem głowy dałem mu znak, żeby zaczynał. Miał pewną niespodziankę dla Evana.
– "Dzień dobry, synu" – zamigał pan Kosnacki, a mina Evana wyrażała naprawdę wielkie zdziwienie. Patrzył z zapytaniem to na mnie, to na swojego ojca, chyba próbując dojść do tego, co się właśnie wydarzyło. Zaśmiałem się na reakcję szatyna. Tak myślałem, że będzie zdziwiony.
– Niespodzianka! Twój tata od kiedy wyjechałeś uczy się migowego pod moim okiem. Całkiem nieźle mu wychodzi.
– Na razie umiem się tylko przywitać i pożegnać. Z czasem chciałbym poznać więcej znaków i móc z tobą porozmawiać, Evanie – powiedział tym razem starszy, podchodząc do syna. Położył mu rękę na ramieniu, tak jak w dniu, kiedy chłopak wyjeżdżał. Poczułem nostalgię. – Teraz chodźmy zjeść kolację. Victor może zostać na noc.
Evan po tych słowach zamigał do swojego taty "Dziękuję", co mężczyzna oczywiście zrozumiał. Potem nasza trójka poszła do salonu, gdzie na stole stało pudełko z pizzą. Rozbawił mnie ten widok, jednak żaden z nas raczej nie pogardzi takim posiłkiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top