~ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY ÓSMY~

Pakowanie się na wyjazd do Francji zajęło Evanowi zaledwie dwa dni. Jego ojciec mu w tym pomagał i wyglądało na to, że naprawdę ma zamiar puścić syna do innego kraju (przez pewien czas myślałem, że w ostatniej chwili okaże się, że to był tylko jakiś żart i Evan z nami nie poleci, ale w przeddzień wyjazdu wszystkie moje negatywne myśli zniknęły). Przez prawie całą noc nie mogłem spać, a było to spowodowane nerwami. Nie wiedziałem, dlaczego je odczuwałem, jednak gdzieś około północy udało mi się zasnąć (lot mieliśmy o szóstej rano, więc musieliśmy położyć się spać wcześniej). Poranna pobudka była dla mnie ciężka lecz w jakiś sposób spakowaliśmy nasze rzeczy do samochodu i wyruszyliśmy pod dom Evana. Czułem wielkie zmęczenie, ale ustaliłem sam ze sobą, że zasnę dopiero w samolocie. Chciałem wytrzymać aż do odebrania mojego chłopaka.

Mój organizm od razu po zobaczeniu domu Kosnackich stłumił chęć zaśnięcia. Gdy samochód się zatrzymał wyszedłem na zewnątrz, kierując się w stronę werandy drzwiowej, gdzie już stał Evan oraz jego ojciec. Przywitałem się najpierw z szatynem, a zaraz potem z jego ojcem. Ten odpowiedział mi lekkim uśmiechem, zaraz potem patrząc na samochód za mną. Ku mojemu zdziwieniu moi rodzice również wyszli z pojazdu. Wyglądało na to, że chcieli poznać ojca Evana (do tej pory jeszcze nie jedliśmy wspólnego obiadu, na którym by to zrobili). Mama chcąc nas odgonić kazała mi spakować rzeczy Evana do samochodu, więc obaj odeszliśmy, zostawiając dorosłych na osobności. Tak naprawdę wolałem nie wiedzieć na jaki temat nasi rodzice rozmawiają, dlatego to nawet lepiej, że mama nas odgoniła. Podczas pakowania przesadnie wielkiej walizki starszego ten poklepał mnie po ramieniu, chcąc bym na niego spojrzał.

"Myślisz, że nasi rodzice na oficjalnym obiedzie też będą się tak dobrze dogadywać?"

Przez wymigane słowa Evana zwróciłem wzrok na werandę jego domu. Moja mama prowadziła bardzo żywy monolg, a jego ojciec z zainteresowaniem tego słuchał. Co do mojego taty, to on stał z boku, udając że słucha. Pewnie była to kolejna historia z pracy, którą słyszeliśmy w domu wiele razy, więc nic dziwnego, że biedak się nudzi. Na moje usta wszedł uśmiech, ponieważ dorośli naprawdę lubili rozmawiać, a skoro nasi robili to od dobrych kilku minut, nie miałem żadnych obaw.

– Oczywiście. Założę się, że nawet na nim będą tacy gadatliwi.

Na usta Evana także wszedł uśmiech i kiedy tylko zamknąłem drzwi bagażnika zostałem obdarowany krótkim pocałunkiem w policzek. Z zawstydzenia spojrzałem na naszych rodziców, żeby wiedzieć, czy tego nie widzieli, jednak oni w dalszym ciągu nie zwracali na nas uwagi. Odetchnąłem z ulgą, ale wtedy ukazała mi się ta nieszczęsna piąta czterdzieści trzy na zegarku, a ona oznaczała, że mieliśmy niecałe trzydzieści minut na dotarcie do lotniska. Nie miałem zamiaru robić niepotrzebnego hałasu lecz moje ciało samo ruszyło do miejsca kierowcy z przodu samochodu i przez tą jedną sekundę zatrąbiło, by powiadomić dorosłych, że musimy już jechać. Usłyszeli to i z lekko rozgniewanymi minami zaczęli do nas wracać. Nie powiedzieli nic na mój samozwańczy gest po zajęciu miejsc. Pomachali ostatni raz panu Kosnackiemu i wtedy odjechaliśmy. Miałem wielką nadzieję, że zdążymy dojechać na lotnisko, które znajdowało się aż za miastem.

***

Mimo moich obaw jakoś udało nam się dotrzeć na nasze miejsce docelowe, w dodatku dwadzieścia minut przed czasem. Zanim jednak zaparkowaliśmy samochód na lotniskowym parkingu upłynęło kolejne pięć, czy sześć minut. Trzeba było w końcu za niego zapłacić, gdyż będzie tu stał cały tydzień. Po zostawieniu auta mama wszystkich pospieszała, mówiąc że jeśli się spóźnimy będzie na nas zła. Mówiła tak aż do miejsca, w którym pokazywano bilety, żeby można było wejść na pokład samolotu. Wtedy ucichła, pytając Evana, czy to jego pierwszy lot samolotem. Szatyn pokiwał jej głową na "tak" i następnie przytuliła (najpewniej żeby przestał się stresować). Nie miałem jej za złe, że pocieszała mojego chłopaka, ale to była raczej moja rola.

Wejście na pokład nie zajęło nam długo. Evan tym razem trzymał się blisko mnie, ponieważ miał miejsce obok mojego. Rodzice siedzieli fotel przed nami i bardzo się z tego powodu cieszyłem. Nie będą nas obserwowali przez cały lot, jednak nadal pozostawali inni pasażerowie, którzy mogli na nasze zachowanie w niemiły sposób zareagować. Postanowiłem się tym nie przejmować i kiedy tylko usiedliśmy na nasze przydzielone miejsca (Evan siedział przy oknie, a ja po jego lewej stronie) złapałem starszego za rękę. Być może być to mały przejaw mojej chciwości lub egoizmu, ale naprawdę tego potrzebowałem. Chłopak był wyraźnie zdziwiony moim gestem i zrobił pytającą minę. Miałem zamiar mu odpowiedzieć, jednak odrobinę się bałem, gdyż obok mnie siedziała jakaś kobieta. Miała na uszach słuchawki lecz czy nas nie słyszała pewności nie miałem.

– Mogę cię trzymać za rękę przez całą drogę? Po prawdzie przy starcie trochę mi niedobrze, a tak na pewno zrobi mi się lepiej – powiedziałem, lekko się uśmiechając. Evan w odpowiedzi położył mi drugą rękę na moją dłoń, kiwając w geście zgody głową. W jego oczach za to widziałem zmartwienie, które na pewno z czasem zniknie.

Kilka minut później usłyszeliśmy komunikat o starcie. Ścisnąłem rękę Evana mocniej, zamykając w tym samym momencie oczy. Naprawdę robiło mi się niedobrze podczas odlotu, ale trzymając za rękę Evana uspokajałem się. Prawie w ogóle nie czułem, że samolot się wznosi. Otworzyłem oczy dopiero po usłyszeniu oklasków i razem z szatynem dołączyliśmy do nich (pasażerowie robili to, gdy uda się wzlecieć i to samo zrobią przy lądowaniu, żeby podziękować kapitanowi za bezpieczny lot).

Evan po skończeniu oklasków ponownie złączył nasze ręce, pokazując drugą na moje prawe ramię. Nie miałem pojęcia, o co mu chodziło, ale kiedy położył na nim swoją głowę zrozumiałem przekaz. Chłopak miał zamiar pójść spać, a moje ramię posłuży mu jako poduszka. Z lekkim rozbawieniem pozwoliłem mu na to i obserwowałem zasypiającego Evana dopóki sam nie zasnąłem ze zmęczenia.

__________

Przepraszam za tak długą nieobecność!

Koniec wakacji oraz lenistwo przejęło nade mną kontrolę i z tego powodu nie mam pomysłu jak mogłabym zacząć następne wątki. Do rozpoczęcia szkoły na pewno coś wymyślę, to opowiadanie tak szybko się jeszcze nie zakończy, obiecuję~♡

Życzę wszystkim miłych ostatnich chwil relaksu~

Do zobaczenia~!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top