~ROZDZIAŁ DZIEWIĘDZIESIĄTY~

Przez pewien czas między naszą piątką było niezręcznie. Mama stawiając na stole nasz posiłek miała chyba nadzieję, że się bardziej ożywimy, ale nawet pani Garcia nie przejawiała już tak dużego entuzjazmu, jak na początku. Zawsze była energiczna, prawie tak jak mama, jednak w przeciągu kilku lat, kiedy jej nie widziałem stała się bardzo zapracowaną kobietą (miała lekko podkrążone oczy i dlatego tak pomyślałem). Gdy zacząłem lepiej się przyglądać jej twarzy, starsza zaczęła pić wodę ze szklanki w geście odwrócenia uwagi. Udawało jej się.

Mój tata jako pierwszy wziął posiłek. Pani Garcia widząc to "zaproszenie" również wzięła się za nakładanie sobie oraz Tobiasowi jedzenia. Chłopak oczywiście zbeształ ją zawstydzonym wzrokiem, a ja podświadomie uznałem, że takie zachowanie było pocieszające. Dotąd nie widywałem takich ekspresji na twarzy Tobiasa i wręcz musiałem przyznać, że lepiej było widzieć go takim, a nie kiedy przeklina, krzyczy oraz próbuje mnie bić. Dzisiaj jednak nie powinien się tak zachowywać, dlatego czułem w mniejszym stopniu spokój. Innym uczuciem, które właśnie czułem nadal była niepewność, co do powiedzenia się planu rodziców. Nie wiem, czy zdawali sobie z tego sprawę, ale w jeden dzień nie naprawimy naszej dawnej relacji.

- Może zamiast po prostu jeść, zaczniemy już niewygodny dla nas temat? Chcę szybciej wrócić do domu - powiedział nagle Tobias, czym raczej wszystkich zdziwił. Dla mnie jednak najdziwniejszym był fakt, iż nie brzmiał aż tak jadowicie, jak zazwyczaj. Po kilku sekundach jego mama podniosła rękę i pociągnęła go za ucho, najwyraźniej w celach ukarania go. Chłopak os razu wydał z siebie dźwięki bólu.

- Nie tak powinieneś mówić przy gospodarzach! Przepraszam za niego, od jakiegoś czasu strasznie pyskuje...

Mimo że ja oraz moi rodzice wzdrygnęliśmy się przez zaistniałą sytuację, przez resztę posiłku niekiedy rozmawialiśmy na temat drobnostek, takich jak pogoda, oceny w szkole, miłość... Wolałem nie dzielić się z mamą Tobiasa wiadomością, że jestem gejem, ponieważ istniała pewna możliwość, że mogła zareagować jak jej syn (co przy fakcie, iż była dorosła było w sumie mało prawdopodobne). Po prostu nie chciałem tego mówić, jeśli taka informacja nie była jej do niczego potrzebna. Tobias także nic nie dopowiedział, co w jakimś stopniu sprawiło we mnie ulgę.

Tobias i ja skończyliśmy jeść niemal w tym samym czasie. Nasi rodzice uznali to za okazję do zaczęcia porozumienia między nami i kazali nam iść do mojego pokoju. Nie musiałem pokazywać czarnowłosemu drogi do niego, ponieważ kilka razy w młodości do mnie przychodził. Po wejściu do pomieszczenia Tobias położył się plecami na moje łóżko. Wydawał się zadomowić na nim i pewnie nawet gdybym go poprosił, nie zszedłby. Taka była już jego natura.

- Uprawialiście na tym łóżku seks, prawda? Ohyda, ale całkiem wygodne.

Nie miałem zamiaru odpowiadać na komentarz Tobiasa. Dobrze wiedziałem, że robił to, żeby mnie wkurzyć, więc tym bardziej po poznaniu prawdy nie powinienem już w nic się z nim angażować. Mimo to przebywałem z nim w jednym pomieszczeniu, chcąc wyjaśnić z nim wiele spraw. Powinniśmy zachowywać się jak dorośli w takiej sytuacji.

- Dlaczego biłeś się z Evanem? - zapytałem, choć niezupełnie to chciałem powiedzieć. Zabrzmiało to jakbym całkowicie obwiniał go o ich zamieszanie wczorajszego dnia, co w sumie było prawdą. Evan jest zbyt dobry, żeby z własnej woli móc kogoś pobić, w dodatku bez powodu.

- Bo tak. Opowiedzieć ci ze szczegółami o czym rozmawialiśmy?

- Zrobiłbyś to?

- Oczywiście, że nie! Jesteś za głupi, żeby znać powód!

Zacisnąłem dłoń w pięść, gdy Tobias skończył mówić. Czułem się przez niego poniżany, a raczej nikt nie lubił tego uczucia. Usiadłem na krześle, podsuwając się bliżej łóżka, żebym mógł jeszcze raz zacząć z nim rozmawiać. Jeśli zajdzie taka potrzeba, zacznę podnosić na niego swój głos. Obym nie musiał, ponieważ rodzice będą ciekawi, czemu jest u nas tak głośno. Lepiej, żeby nam nie przeszkadzali (chyba nawet nie zamierzali, o ile nie zaczniemy się kłócić).

- Powiesz mi w końcu, dlaczego mnie nienawidzisz?

- Nasłałeś na mnie Nancy, więc może od niej się dowiedz?

- A powiedziałeś jej?

- Nie - Tobias zaśmiał się wrednie pod nosem, zakładając ręce za kark. Rozłożył się teraz na całym łóżku, niszcząc przy tym idealnie położoną pościel. Gdy zejdzie najpewniej będę musiał nie tylko wszystko poprawić, ale później też uprać. Tak, na pewno tak zrobię.

- No tak... Więc teraz to zrób. Ja... naprawdę nigdy nie patrzyłem na ciebie z góry. To bardziej ty patrzysz tak na mnie.

- Żebyś wiedział. Jesteś do kitu w bieganiu. Zawsze byłeś.

- Nieprawda.

- Prawda. Nudzisz mnie, idę do domu - powiedział czarnowłosy, zaczynając wstawać. Kiedy przeszedł kilka kroków, również wstałem z krzesła i złapałem go za nadgarstek, żeby nie wyszedł. Nie mogłem pozwolić na to, żeby nasza rozmowa kolejny raz tak się zakończyła.

- Nie odchodź. Dokończmy rozmowę.

- Chuja tam! Puszczaj!

- Nie. Chcę poznać twoje prawdziwe uczucia, nawet jeśli to jedynie nienawiść!

Zaczęliśmy się szarpać. Tobias próbował z całych sił zabrać nadgarstek z mojego uścisku, a ja coraz mocniej go ściskałem. Musiało go to boleć, jednak na chwilę o tym zapomniałem. Zacząłem przyjmować od niego ciosy w klatkę piersiową, ale nie zadawały mi one dużo obrażeń. Były one lekkie, jakby tym razem półhiszpan się powstrzymywał. W pewnym momencie chłopak złapał mnie za kołnierz koszuli. Z gniewnym wyrazem twarzy pociągnął mnie do siebie i myślałem, że dostanę od niego z główki, jednak tak się nie stało. Zamiast tego agresywnie mnie pocałował.

Przez szok nie byłem w stanie reagować. Po prostu tak stałem, czekając aż Tobias się odsunie. Kiedy to zrobił, zobaczyłem jego czerwoną twarz, jednak było to spowodowane tym, że miał ochotę płakać. Doskonale widziałem łzy w jego oczach i zamiast czuć do niego żal za to, co zrobił, nie mogłem się powstrzymać i przytuliłem go. Nie oddał tego gestu, ale oparł się o moje ramię, zaczynając je moczyć swoimi łzami. Nie krzyczał, ani mnie nie bił. Tobias po prostu potrzebował czyjegoś wsparcia. Chyba już od dawna.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top