~ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY SIÓDMY~

Namówienie moich rodziców na zabranie z nami Evana do Francji było banalnie łatwe. Oboje od dawna go lubili, a słysząc moją prośbę mamie pojawiły się gwiazdki w oczach (zupełnie jak Evanowi, kiedy bez namysłu zaproponowałem mu tą długą podróż). Zgodzili się pod warunkiem, że jego ojciec również wyrazi na to zgodę. Właśnie przez tą jedną rzecz zacząłem odczuwać wątpliwości, czy nasz mały wakacyjny plan się uda. Pan Kosnacki może i mnie zaakceptował, jednak puszczenie syna do innego kraju może być dla niego przesadą. Nie było opcji, że się zgodzi. Musieliśmy więc wymyślić pewien sposób, by przekonać go, że ze mną Evan będzie bezpieczny. Niestety bawienie się z małą Marią w pokoju szatyna wychodziło mi lepiej, niż rozmawianie z tatą mojego chłopaka.

Do Evana przyszedłem z jego prośby. Za niecałe trzy dni miałem polecieć z rodzicami do Paryża i przynajmniej do jutra musiałem dać odpowiedź, czy chłopak wybierze się tam z nami. Nie do końca wiedziałem, jak zacząć rozmowę z panem Kocnackim na ten temat, bo z tych nerwów czuję się, jakbym prosił jego syna o rękę (to pewnie nie sposobało by się mężczyźnie bardziej). Niedługo tata Evana wróci i tak, czy inaczej będę musiał opowiedzieć mu o naszych małych planach. Gdyby tylko istniała magiczna wróżka, która załatwia wszystkie problemy za pomocą swojej różdżki...

– Ostre masz pazurki, Mario – powiedziałem do kotka, którego trzymałem od jakichś kilkunastu minut na swoim brzuchu. Evan siedział przy biurku i zajmował się swoimi sprawami. Maria za to robiła mi dziury w otrzymanej od rodziców koszuli letniej (to oczywiście nie jedyny prezent, który dostałem od nich na urodziny). Właściciel pokoju w przeciągu może trzech sekund zabrał ode mnie kota i podarował mi kartkę z napisanymi na niej słowami. Puścił Marię wolno, żeby położyła się w swoim posłaniu przy szafie na ubrania.

"Tata jest już w drodze powrotnej, więc będziemy mogli zapytać, czy się zgodzi na wyjazd do Francji. Masz pomysł, jak go przekonać? A może poprosimy twoich rodziców o rozmowę z nim?"

– Wiedziałem, że ten moment nadejdzie... Raczej nie powinniśmy tego odwlekać. Chcę, żebyś z nami poleciał i coś na pewno wymyślę. Daję słowo.

"Dziękuję, że się tak dla mnie starasz."

Evan po tej odpowiedzi zszedł z krzesła i uklęknął przy łóżku. Ja akurat leżałem, dlatego zniżył swoją głowę do mojej twarzy, całując mnie. Była to najpewniej nagroda za moje "starania". Potem odsunął się, wziął moją rękę, zmuszając mnie do wstania. Westchnąłem wtedy, ponieważ pozycja, w której leżałem była bardzo wygodna.

Gdy pan Kosnacki wrócił do domu, mocno zdziwił go widok nas witającego go pod drzwiami. Zdejmując buty nie powiedział żadnego słowa i jedynie czekał na nasze kolejne ruchy. Obaj się denerwowaliśmy i jedyne, co zrobiliśmy było chodzenie za mężczyzną w milczeniu. Najpierw była kuchnia, a potem salon. Starszy usiadł na kanapie, patrząc na nas podejrzanie. Analizował pewnie, czego od niego chcemy. Bez powodu stać tu nie mogliśmy, to fakt. Najtrudniejsza część rozmowy właśnie nadeszła...

– Chciałbym z panem porozmawiać... A właściwie o coś poprosić – powiedziałem, wycierając lecący mi po szyi pot. W pomieszczeniu zrobiło się gorąco lecz chyba tylko ja to odczuwałem.

– O co konkretnie?

– Cóż... Są wakacje i wie pan... Wraz z rodzicami za kilka dni lecę do Francji, żeby odwiedzić dziadków... Myślę, że warto podróżować w młodym wieku, zwiedzić inne kraje, poznać ich kulturę...

– Chcesz zabrać tam ze sobą mojego syna?

– Dokładnie tak... – pokiwałem mężczyźnie głową, a Evan wtedy złapał moje przedramię. Tak jak ja czekał na odpowiedź ojca, która w większej procentowości mogła być negatywna. – Chciałem tylko dodać, że wyjazd Evana trwałby maksymalnie tydzień, wróciłby do domu z moją mamą...

– Nie ma mowy.

Od samego początku spodziewałem się takiej odpowiedzi. Pan Kosnacki najwyraźniej nie chciał puszczać syna gdziekolwiek indziej, niż na miasto i nawet jeśli mnie połowicznie zaakceptował poczułem się z tego powodu urażony. Nie znaczy to jednak, że tak łatwo poddam się z namawianiem mężczyzny do zmiany zdania. Jeszcze kilka miesięcy temu bym się poddał, a teraz zamierzam walczyć o te miłe, wakacyjne wspomnienia z ukochaną osobą.

– Ale dlaczego? Nie ufa pan Evanowi? Będzie pod stałą opieką moich rodziców, a ja biegle posługuję się francuskim, więc...

– Evan nie pojedzie nie będąc odpowiednio spakowanym – dopowiedział po chwili mężczyzna, uśmiechając się delikatnie. Evan i ja stanęliśmy w osłupieniu i nie mogliśmy uwierzyć, że jego ojciec naprawdę się zgodził na ten wyjazd. A może to była tylko moja wyobraźnia i pan Kosnacki wcale tak nie powiedział?

– Czyli Evan może jechać...?

– Tak. Masz się nim opiekować, rozumiesz?

Moja głowa zaczęła machać się w geście zgody, a zaraz potem spojrzałem na Evana. Uśmiechał się i chyba sam nie wiedział, jak miał podziękować ojcu. Pan Kosnacki natomiast nie oczekiwał podziękowań, ponieważ pokazał nam ruchem ręki, że możemy już odejść, co zrobiliśmy bardzo szybko. Wróciliśmy do pokoju Evana, gdzie po zamknięciu drzwi zaczęliśmy skakać z radości (szatyn robił to częściej i wyżej). Na koniec tej naszej radości wpadliśmy sobie w ramiona. Było w końcu co świętować. Evan poleci ze mną do Francji i na sto procent będzie to najlepszy tydzień, jaki razem spędzimy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top