Uczucia są trudne
Była to śliczna noc. Dwoje Cybertorńczyków siedziało na wzgórzach blisko kryjówki, która była ich domem.
- Jakie piękne gwiazdy... - rozmarzyła się Femme o granatowo-srebrnych optykach, patrząc na setki migoczących w górze światełek.
- Ty jesteś piękniejsza... - oświadczył mech o czerwono-złotych optykach obejmując ją czule.
Botka zarumieniła się i położyła mu głowę na ramieniu. Złączyła ich dłonie, uśmiechając się delikatnie.
- Wiesz... moi rodzice mówili, że w gwiazdach żyją nasi zgaszeni bliscy... Stamtąd patrzą na nas, opiekują się nami i chronią nas...
- Ciekawe...
- Ale najważniejsze jest to, że gdy będziemy ich potrzebować, oni przybędą nam z pomocą... Nigdy nas nie zostawią... - spojrzała na mecha - Tak jak ja nigdy nie zostawię ciebie...
- Ani ja ciebie... Zawsze będę przy tobie moja najpiękniejsza... - położył dłoń na jej płacie policzkowym.
Femme uśmiechnęła się i zetknęła z nim czołem. Po chwili para pocałowała się z miłością, obejmując się namiętnie, jakby już nigdy nie mieli wypuścić partnera z rąk.
Na spacerze spędziliśmy czas aż do wieczora. Wyjaśniałam wiele i opowiadałam Optimusowi wszystko co działo się ze mną... no dobrze, prawie wszystko. Nie wspomniałam o moim nowym wyznaniu, ani o tym, co jeszcze oprócz swoich przestępstw ukrywali Primowie. Moja przyszłość i przeszłość musi pozostać w cieniu... Ech... Aktualnie staliśmy w lesie i wsłuchiwaliśmy się w ciszę. Uniosłam głowę, wpatrując się w gwiazdy. Gdzieś tam... gdzieś tam daleko jest nasz dom... tęsknię za Cybertronem, chociaż nie miałam tam najłatwiejszego życia...
- Angel? Wszystko w porządku? Znów umilkłaś...
- Wszystko dobrze Optimusie... - kolejna sprawa. On jest... on wywołuje we mnie za dużo emocji. Ta troska w jego spojrzeniu... Ciężko mi utrzymać uczucia w ryzach - Chodź ze mną. Już czas na nasze ognisko.
Skinął głową i ruszyliśmy wydeptaną ścieżką w stronę wielkiej równiny. Milczeliśmy, ale dobrze nam było w tej ciszy. Już po kilkunastu minutach dotarliśmy do Wielkiej Równiny, gdzie wszyscy już się zebrali i świętowali zażegnanie przebudzenia Unicrona. Heh... jak zwykle. Pewnie znów wyciągnęli stężony energon. Podeszliśmy do granicy lasu i usiedliśmy obok siebie na dość dużym pniu starego drzewa, które kiedyś GreenFire ściął przez przypadek. Z oddalenia obserwowaliśmy rozbawione i radosne towarzystwo. Ktoś puścił muzykę - po rytmie poznaję, że tym razem była to Melody. Towarzystwo rozmawiało i popijało z kostek energon. Niektórzy podrygiwali w rytm muzyki.
- Twoi podkomendni uwielbiają świętować. - zauważył Optimus - Ale... czy to klony ze statku Megatrona? - uniósł brwi, przyglądając się ośmielonej grupce, która aktualnie rozmawiała z ożywieniem wraz z MysteriousBeast, Barricadem i kilkoma starszymi mechami.
- Tak. Zdecydowali, że wolą być w środowisku, które się o nich troszczy i nie traktuje ich jak bezwartościowe przedmioty... - kiwnęłam głową - Podobnie jak kilka mechów, które być może znasz...
- Barricade? - zdziwił się cicho, dyskretnie spoglądając na poważnego mecha, który trzymał za rękę Beast i aktualnie wyjaśniał coś zdziwionym klonom - Czy to możliwe? Jeden z najwierniejszych zauszników Megatrona tutaj? Myślałem, że zniknął gdzieś w kosmosie.
- Przekonałam go, by został wraz z Femme, która bardzo chciała, żeby jej nie opuszczał. - uśmiechnęłam się nieznacznie - Beast i Cade wymienili Przysięgę Iskier. Są oficjalną parą...
- Jak to zrobiłaś? Jeszcze nie spotkałem żadnego decepticona, który by z własnej woli zmienił frakcję... - przyglądał mi się uważnie.
- Przyznaję, gdyby nie pewna drobna pomoc, nigdy by mi się nie udało ich przekonać. - kiwnęłam głową - Ale po prostu powiedziałam im prawdę i pokazałam, że tutaj nie ma strachu.
- Jesteś niezwykła Angel. - posłał mi delikatny uśmiech, przez który moja Iskra zadrżała i zakuła boleśnie - Udało ci się tu stworzyć zintegrowaną społeczność, solidarną, inteligentną i...
- Taką jak na Cybertronie w jego Złotej Erze... - westchnęłam cicho - Ale jeszcze ne do końca... oni wszyscy i tak muszą jeszcze walczyć o pokój... Muszą się narażać, by zapewnić bezpieczeństwo innym...
- Ale to i tak lepszy los niż to, co by ich spotkało, gdyby nie ty Dżidżi... - usłyszałam nad głową.
- BustFire, co ci mówiłam o podsłuchiwaniu?
- Ja nie podsłuchiwałem! Po prostu przypadkiem usłyszałem ostatnie zdanie. - odparł, zlatując z gałęzi i lądując na moim ramieniu.
- Dlaczego przyleciałeś?
- Bo miałem ci powiedzieć, że Karen i Jetfire wreszcie przybyli! - zaskrzeczał i poderwał się do lotu, gdy gwałtownie wstałam.
- Gdzie są?
- Przy ognisku i czekają na ciebie! Ale chyba powiem im, że wolisz spędzać czas ze swoim nowym chłopakiem! - zaśmiał się.
Westchnęłam, zażenowana. Znów to samo... gadające Animalboty są doprawdy nieznośne... Obejrzałam się. Optimus już wstał, ale docinki Bustfire'a nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Zignorował je i zbliżył się.
- Chętnie spotkam tego wojownika ponownie Angel. - powiedział spokojnie.
Uśmiechnęłam się leciutko i dałam mu znak, by poszedł za mną. Ruszyliśmy do rozochoconego towarzystwa, które właśnie okrzykami radości przywitało nadejście nowych towarzyszy. Wszyscy znali, lubili i szanowali Jetfire'a. Był on tu najstarszy, najbardziej doświadczony i... najbardziej energiczny ze wszystkich moich poddanych. Jego donośny głos było słychać już z oddali.
W chwili, gdy zauważono mnie w towarzystwie, wszyscy rozsunęli się z szacunkiem i lekką niepewnością, widząc mnie z Optimusem. Zarówno ciemnowłosa nastolatka, jak i jej opiekun, widząc nas popatrzyli ze zdziwieniem w moje optyki.
- Witaj Jetfire. Cześć skarbie... - pogłaskałam Karen jednym palcem.
- Hej! Podobno nieźle nastraszyłaś wszystkich! - zaśmiała się lekko dziewczyna, obserwując uważnie Optimusa.
- Dobry wieczór Królowo. - stary mech posłał mi uśmiech, kiwając głową. Następnie zwrócił się do Prima - Witaj Optimusie... nie widzieliśmy się od bitwy pod Vos Star...
Lider autobotów milczał, patrząc poważnie na byłego cona. Po chwili odezwał się:
- Jetfire... jak to się stało, że zostawiłeś swego pana?
- Masz na myśli WarLorda? - zaśmiał się rubasznie - To była kwestia czasu... zniewalał nas po kolei, ale nie będzie Scraplet w wiadrze pluł nam w optyki!
Wszyscy się zaśmiali, a ja cicho westchnęłam z rozbawieniem.
- Dobrze cię widzieć. - podałam mu dłoń, a stary mech ją ucałował - Martwiłam się...
- Nie tak jak my wszyscy o ciebie Pani... - posłał mi uśmiech.
Tymczasem Karen zdążyła już zsunąć się z ramienia mecha i przeskoczyć z jego dłoni na grzbiet mojej. Chwyciłam ją ogonem i posadziłam na swoim ramieniu.
- Pewnie chciałbyś się rozejrzeć?
- Nie. Tym razem chcę tylko porozmawiać z liderem autobotów... - kiwnął mi głową.
- Jeśli i on będzie tego chciał, to nie widzę przeszkód. - delikatnie skinęłam ręką - Miłej zabawy.
Ruszyłam do mojego miejsca, blisko stanowiska DJ-a. Nastolatka zeskoczyła z mojego ramienia na moje ręce i uśmiechnęła się szeroko.
- To był ten sławny Optimus Prime?
- Tak Karen. Ten, który był moim przyjacielem.
- Ładnie wyglądacie razem. - oświadczyła, siadając na moich dłoniach - Jak dobrana para.
- Ale nie jesteśmy i nigdy nie będziemy razem Skarbie. To niemożliwe.
- No tak... A nie możesz czegoś z tym zrobić? - wskazała na moją Komorę Iskier.
- Niestety nie. Tylko czas mógłby mi pomóc. - zaczęłam ją ostrożnie głaskać i przyglądać się zabawie.
- Szkoda... - westchnęła.
Milczałam. Co mam jej odpowiedzieć? Nie mogę... po prostu kiedyś czułam wszystko, teraz nie mogę okazywać niemal nic... Wyprostowałam się lekko, patrząc na resztę. Wszyscy już śmiali się wesoło i rozmawiali poza grupką byłych autobotów, które oddaliły się jak mogły od Prima. Nie chciały być zauważone. Nie dziwię się. Lider mógłby poczuć się dotknięty... Odwróciłam wzrok i spojrzałam na Jetfire'a. Rozmawiał z poważną miną z Optimusem, którego twarz wyrażała smutek. Ciekawe o czym mówią...
- Ha! Cześć małą wariatko! - Bustfire usiadł na moim prawym przedramieniu i zbliżył głowę do Karen.
- No nie! To znowu to przebrzydłe ptaszysko! - zaczęła się śmiać i pogłaskała głowę ptaka - Co ty tu robisz papugo?
- Czaję się na twoją głowę!! - zaskrzeczał śmiesznie i próbował ją dziobnąć, ale dziewczyna uskoczyła ze śmiechem i wskoczyła mu na grzbiet. Zaczęła go ujeżdżać.
Obserwowałam ich z delikatnym uśmiechem. Jak dzieci... Po kilku minutach poczułam czyjś wzrok na sobie. Uniosłam optyki i dostrzegłam, że Prime się we mnie wpatruje. W milczeniu patrzyliśmy sobie w oczy. Moja Iskra przyśpieszyła delikatnie bicie.
- Halooo! Angel!!! - spojrzałam w dół, na rozbawionego Busta.
- Co jest?
- Czemuż to tak tęsknie patrzysz an lidera botów? Czyżbyś się zakochała?
- Bust... jeśli chcesz jeszcze kiedykolwiek dostać stężonego energonu, to przestań. - zmroziłam go spojrzeniem.
- Oj weź! Zerkacie na siebie co chwilę i udajecie, że nic się nie dzieje... - zaśmiała się nastolatka.
- A a a!!! Dosyć tego dobrego! - uśmiechnęłam się nikło i wstałam. Ptak musiał wzlecieć do góry, by nie upaść - Za dużo filmów romantycznych oglądacie! A sio!
Ruszyłam przez środek tłumu w stronę plaży. Im szybciej znajdę się daleko od niego, tym lepiej dla mnie. Minęłam GreenFire'a, ale nagle dostałam od tyłu cios jego dłonią w siłowniki nóg i poleciałam do przodu. Niech to!
Ktoś tuż przed upadkiem złapał mnie za nadgarestek i pociągnął ją do góry, jednocześnie chwytając drugą dłonią za siłowniki barków. Uniosłam łuki optyczne, gdyż już po chwili miałam przed sobą twarz Optimusa. Poczułam delikatne rumieńce na płatach policzkowych. Mech zachowywał poważną twarz, ale w jego optykach widziałam, że był skrępowany tą sytuacją. Powoli pomógł mi się wyprostować i po chwili zabrał ręce. Patrzyłam na niego z uniesionymi brwiami i delikatnymi rumieńcami. Wszyscy na nas patrzą...
Wreszcie odwróciłam od niego wzrok i zmarszczyłam łuki optyczne.
- GreenFire, tyle razy ci mówiłam, żebyś uważał! Machasz rękoma na prawo i lewo, nie patrząc na to, że możesz kogoś uderzyć!
- Wybacz Królowo... to było niechcący... - powiedział, patrząc na mnie niepewnie.
- Kontroluj się! - zmierzyłam go zimnym spojrzeniem, po czym ruszyłam na plażę.
On to zrobił chyba specjalnie... Westchnęłam w duchu i szybkim krokiem ruszyłam na brzeg. Po kwadransie udało mi się dotrzeć do celu. Zapatrzyłam się w wodę. Odbijały się w niej gwiazdy i Księżyc. Wiatr delikatnie wiał w moją twarz. Transformowałam drzwi na plecach w skrzydła i rozłożyłam je lekko, przymykając optyki. Poczułam delikatne drżenie ziemi i westchnęłam.
- Czemu za mną poszedłeś?
- Chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku. Wyglądałaś na poruszoną...
- Ach tak... - otworzyłam optyki i wpatrzyłam się w horyzont - Nie przestraszyłeś się moich skrzydeł? Byłeś blisko gdy je odkrywałam...
- Nie.
- Nie przeszkadzają ci???
- Wcale. - podszedł bliżej i stanął tuż obok mnie - Pamiętasz jak odnajdywaliśmy gwiazdozbiory na niebie Cybertronu?
- Oczywiście, że tak... Lubiłam to. - zerknęłam na niego - A gdy przybyłam tutaj, odnalazłam i inne konstelacje... znasz je?
- Tak... gdy tylko podłączyliśmy się do ludzkiego Internetu, sprawdziłem mapę nieba... - umilkł na chwilę, po czym spojrzał na mnie i spytał głosem tak poważnym, jakby mówił o sprawie życia i śmierci - Popatrzymy?
Kiwnęłam głową, ale po chwili odwróciłam wzrok.
- A na pewno nie będzie ci przeszkadzał taki stwór jak ja? – zapytałam niemal niedosłyszalnie, wzdychając cicho.
- Nie i nie jesteś potworem Angel... nie mów tak o sobie. - położył mi dłoń na ramieniu.
Nie miał tego usłyszeć... nigdy nie lubił kiedy tak o sobie mówiłam. Spuściłam wzrok i zawróciliśmy. Usiedliśmy na trawiastym fragmencie lądu, z dala od irytującego piachu. Po kilku minutach złożyłam skrzydła.
- Dlaczego je chowasz?
- Nie chowam ich... po prostu składam je, bo nie za bardzo mogę nimi poruszać... nie mogą być zbyt długo rozłożone.
- Ach tak... - popatrzył na nie - Są bardzo piękne i silne.
Uśmiechnęłam się lekko i zwróciłam wzrok na niebo.
- Tam jest Wielki Wóz... - wskazałam do góry.
- A tam mały.
- A wiesz, gdzie jest Gwiazdozbiór Oriona?
- Jest stąd widoczny?
- Tak. Popatrz tam.
- Widzę... - nagle jego rysy twarzy opadły - Moja drużyna pewnie się martwi...
- Mogę cię do nich odesłać kiedy zechcesz. - odparłam natychmiast.
- Naprawdę? Ale... czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczymy?
- Na pewno Optimusie... na pewno... - posłałam mu delikatny uśmiech i wstałam. Pstryknęłam palcami i otworzyłam most - To na bocznej drodze, w jakimś lesie Ameryki Północnej.
- Dziękuję. - wstał i zbliżył się do mnie. Chwycił moją dłoń i pocałował ją - Do zobaczenia następnym razem Królowo...
- Do zobaczenia Wielkoludzie... zachowaj nasze spotkanie w sekrecie... - delikatnie się uśmiechnęłam.
- Oczywiście.
Po chwili mech transformował się i odjechał do portalu. Zamknęłam go i westchnęłam cicho, patrząc na dłoń, którą pocałował. Nie dziwię się, że tyle botek się w nim zakochało... Delikatnie się zarumieniłam. O czym ja myślę?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top