Stara znajoma

Skrzydlata botka o fioletowym lakierze i srebrnych optykach przechodziła po cichutku każdą celę i po kolei uwalniała małych więźniów. Zgodnie z jej przewidywaniami, „Szef"zgromadził w swoim niemal setkę Iskierek, dzieci ośrodku i nastolatków. Cała trudność polegała teraz na tym, że maluchy nie chciały zgodnie z prośbami Angel przejść do hali głównej, do przyjaciół Femme.

Po kilku mikrocyklach botka z ogonem zobaczyła idącą w jej stronę conkę o czerwonych optykach i czarnym lakierze z czerwonymi wstawkami. Nieznajoma była mniej-więcej w wieku Skrzydlatej i tuliła do siebie dwie, młodsze Femme. Jedna miała pomarańczowy lakier w czarne pasy, koci ogon, uszy oraz pazury, natomiast druga była czarno-fioletowa, smukła, ale zamiast skrzydeł, czy drzwi na plecach, posiadała kilka par odnóży, w tej chwili zgrabnie złożonych.

- Kim jesteś? - spytała wojowniczo najstarsza, mierząc nadchodzącą spojrzeniem - Gdzie ich prowadzisz?!

- Nazywam się... Angel. - powiedziała z lekkim ociąganiem - Jestem tu, by zabrać was wszystkich w bezpieczne miejsce.

- No, to powodzenia! Już widzę, jak Szefunio ci na to pozwala! - parsknęła.

- Ten bandyta nie żyje. Zabiłam go i cały personel. - odparła pewnie, wbijając swoje spojrzenie w przeciwniczkę - Jesteśmy wolni. Jeśli chcesz, możesz iść do wyjścia, zrobiłam wam dziurę w suficie. Ale jeśli staniesz mi na drodze, będę musiała cię zlikwidować.

Naturalnie skrzydlata blefowała. Nie zrobiłaby tego. Nadal miała mokre optyki po tym, jak musiała patrzeć na zgaśnięcie rodziców. Jednak to co powiedziała zrobiło wrażenie. Przez chwilę czerwono-optyka nic nie mówiła, ale w końcu uśmiechnęła się szeroko, prezentując ostre kły.

- Masz charakterek. Lubię cię. - zaśmiała się głośno - Jestem DeathPlay, a to Tygrysica i Arachnid...

Mała, pomarańczowo-czarna kulka spojrzała na nowo poznaną botkę zielonymi, wystraszonymi optykami i skuliła się. Natomiast Arachnid... ona przeszyła fioletową Femme drapieżnym spojrzeniem pełnym groźby. Nie ufała jej ani trochę.

- Pośpieszmy się. Nie wszystkich zdołałam załatwić. Mogą przysłać posiłki! - powiedziała srebrno-optyka, spoglądając w twarz czarno-fioletowej Iskierki - Jeszcze zdążymy się lepiej poznać i osądzić...

Ziewnęłam głośno i przeciągnęłam się. Otworzyłam optyki i uśmiechnęłam się delikatnie do siebie, rozglądając się po znajomym pomieszczeniu. Nagle zmarszczyłam łuki optyczne. Momencik... Przecież wczoraj spędziłam z Greenfire'em na pustyni! Jak ja się tu znalazłam? Podniosłam się do siadu. Hmm... najpewniej zasnęłam ze zmęczenia. Skrzywiłam się delikatnie. Nieprzyjemne to... mogło się ze mną stać cokolwiek, a ja tak po prostu zaufałam i usnęłam. Nie mogę sobie pozwolić na coś takiego jeszcze raz. To niegodne osoby z moją pozycją. Muszę dbać o moją opinię.

Wstałam i weszłam do małej łazienki. Szybko doprowadziłam się do porządku i gdy wyszłam, chwyciłam moją kostkę energonu. Spojrzałam z zaciekawieniem na detpad leżący na moim biurku. Dzisiaj ani jednego? A to ciekawe... Dokończyłam kostkę, odstawiłam ją na biurko i ruszyłam do drzwi. Już miałam wychodzić z pokoju, gdy ku mojemu zaskoczeniu, ujrzałam przed drzwiami dość duże pudełko. Opakowanie po energonie, wymyte do czysta, jednak trochę podrapane. Podniosłam je i wróciłam do pokoju. Powinnam już iść... ale jeszcze szybko sprawdzę co jest w środku. W końcu skoro nie mam ani jednego raportu czy sprawy... Podniosłam pokrywę i zerknęłam do wnętrza. Czy to nie...?

Poczułam lekkie zakłopotanie i zaintrygowanie. Włożyłam rękę do środka i wyciągnęłam kwiat bez łodygi. Sam rozwarty kielich, wykonany dość topornie z białego kwarcu. To chyba... Green... Lekko się zmieszałam. Nie mam tak na prawdę pewności, ale to bardzo prawdopodobne. Westchnęłam cicho i schowałam w kwiatek do pudełka. Niestety mój drogi... Zranię cię, ale muszę to odesłać.

Chwyciłam pudełko i spokojnie ruszyłam do CD z powagą na twarzy. Muszę się na razie skupić na problemach dzisiejszego dnia... Gdy tylko przekroczyłam drzwi tego pomieszczenia, w moją osobę wlepiło się 14 par optyk.

- Dzień dobry moi drodzy. - przywitałam się, idąc do tronu

- Królowo, wszystko w porządku? - wyrwał się Sunstreaker, który dziś miał pełnić wartę przy jednym z monitorów.

- Dobrze się czujesz pani?

- Wszystko ze mną w porządku. - odparłam, minimalnie unosząc łuki optyczne. Usiadłam na tronie - Czemu o to pytacie?

- Greenfire przyniósł cię wczoraj nieprzytomną ze zmęczenia...

- Może lepiej, żebyś zrobiła sobie dziś wolne?

To pytanie lekko mnie rozczuliło. Wstałam.

- Kochani, nie mam 80 milionów, żeby odpoczywać co chwilę. Czuję się dobrze, jestem pełna sił i energii. - oświadczyłam spokojnym, głosem – Miło, że się o mnie martwicie, ale nic mi nie jest.

- Ale...

- To, że wczoraj usnęłam, nie było spowodowane przepracowaniem. Użyłam bardzo dużo mocy. Przestańcie się tak o mnie martwić. - zrobiłam szeroki gest - Ja sobie dam radę.

Przez chwilę trwało milczenie. Usiadłam. Sunny, Shadow i kilka osób już chciało coś powiedzieć, ale ja ich ubiegłam.

- No dobrze, skoro to już jest jasne, podajcie mi te detpady. Muszę wykonać moje obowiązki. Aha, niech ktoś zwróci to pudełko do właściciela. – poprosiłam kładąc po mojej lewej prezent Greenfire'a.

Darkshadow spełniła moją prośbę i tablety znalazły się na moich kolanach, a pudło wyniesiono. Ze spokojem zaczęłam czytać raporty. Wydobycie na całkiem niezłym poziomie, ale zajęliśmy bardzo dużo złóż. To niedobrze. Możemy być zauważeni...

- Niech górnicy wzmogą ostrożność. Nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem nie zawitają do nas cony lub boty tak jak ostatnio...

- Bob już się tym zajął. - oświadczył Sunstreaker, a widząc moje pytające spojrzenie, dodał - Jeden z Vechiconów. Jest szefem wyszkolonych przez Beast oddziałów. Okazuje się, że są bardziej inteligentni, niż się wydaje.

Uśmiechnęłam się lekko i skinęłam głową. Następny detpad pochodził od ekipy budowlanej. To z bieguna południowego... Mają problem ze zmianą ekip, a są już przemęczeni...

- Ile botów jest w bazach na biegunach?

- Sześć lub pięć... to bardzo małe placówki.

- Macie zacząć szkolić rekrutów pod tym kierunkiem i zachęcić naszych do częstszych zmian z tymi biedakami. Nie wolno nam ich tak zamęczać! - powiedziałam, podnosząc wzrok - Kto jest za to odpowiedzialny?

- Ostatnio tę funkcję pełnił Northbeetle, ale on miał dziś rano wypadek... Przy rozdawaniu energonu spadła na niego sterta kostek i ma złamany siłownik oraz wstrząs procesora.Nie za bardzo możemy się dogadać...

- Ech... no dobrze. Na razie przekazuję te obowiązki Speeddeath. Niech zorganizuje to lepiej.

- Tak jest.

Po godzinie został mi tylko jeden detpad. Zawierał szczegółowy raport ze zleconego szczególnego obserwowania przestrzeni kosmicznej i był o wiele dłuższy od poprzednich. Zaczęłam czytać z zainteresowaniem. Z każdym przeczytanym słowem moje łuki optyczne marszczyły się coraz bardziej, a pięść samoczynnie się zaciskała. W stronę naszej planety zbliżał się statek kosmiczny. Sygnatura energii dowodziła, że był to jakiś Cybertrończyk. Bez frakcji. I bez naszych oznaczeń. To może oznaczać tylko jedno - niebezpieczne typy zaczynają zmierzać do naszego domu.

Sprawdziłam dokładną datę tego raportu. Z wczoraj!

- Jak daleko od Ziemi jest ten statek? – spytałam głośno, podnosząc wzrok.

Przez długą chwilę nie uzyskałam odpowiedzi. Za długą chwilę.

- Jak daleko jest ten statek? – powtórzyłam głośniej.

Dopiero po niecałej minucie usłyszałam niepewny głos z tyłu:

- W nocy rozbił się w lesie... mała szansa na to, że ktokolwiek przeżył.

- Dlaczego nikt mnie nie powiadomił? – nie byłam zła. Byłam zaskoczona. Jeszcze nigdy w całej historii naszej Wyspy takie niedopatrzenie nie miało miejsca.

- Nie było okazji...

- Stańcie w prawdzie. Dlaczego? – wstałam i popatrzyłam po obecnych. W końcu Sunstreaker westchnął i wbił we mnie spojrzenie swoich błękitnych optyk.

- Powody są dwa. Chcieliśmy, żeby Królowa odpoczęła, a poza tym... Wspieraliśmy działania Greena.

Zmarszczyłam łuki optyczne.

- On nie jest mi przeznaczony, a wy wszyscy doskonale wiecie, że czy tak czy tak nie wolno mi kochać. – powiedziałam łagodnie, obserwując ich twarze.

Widziałam, że są smutni i naprawdę szczerze chcą mi pomóc. To wzruszające, ale nie wolno mi i już.

- No dobrze, gdzie jest ta kapsuła?

- Północna Rosja. – oświadczył Sunny – Wysłaliśmy tam Skyfightera.

Oj, niedobrze... to bardzo młody i niedoświadczony bot!

- Lecę tam. Otwórzcie mi most. – poprosiłam, przekręcając obręcz na moim prawym nadgarstku. Mój lakier zmienił się na czarny.

Już po paru sekundach miałam przed sobą zielono-niebieski wir. Weszłam do niego pewnym krokiem. Po drugiej jego stronie zobaczyłam ciemny, zimny las, spowity przez mgłę. Ziemia była brunatna i nieprzyjemna. Gdy spojrzałam przed siebie, dostrzegłam szczyty gór ukrytych za mgłą i chmurami. To nie było przyjemne miejsce,

Moją uwagę przykuł rysujący się z mojej prawej ogromny rów, po którego bokach leżały drzewa. Połamane i poprzewracane jak zapałki rośliny wskazywały na to, że powaliło je coś dużego. Skrzywiłam się mentalnie. Niezłe lądowanie. Transformowałam się w czarną panterę i ruszyłam biegiem tam, gdzie z pewnością wylądował.

- Halo, Mostek! Słyszycie mnie? - spytałam cicho, przeskakując nad jakąś zwaloną kłodą.

- Słabo, ale tak! Wszystko u ciebie w porządku Pani?

- Tak. Czy macie już odczyty otoczenia? Jest ktoś w pobliżu?

- Nie.

- Mięliście jakieś informacje od Sky'a?

- Niestety nie. Nie odzywa się od dwóch godzin.

- Cholera... – przeklęłam cicho i przyśpieszyłam – Informujcie mnie o ewentualnych zmianach. Na pewno nie tylko my się zorientowaliśmy, że ktoś przyleciał na Ziemię.

- Tak jest!

W chwili gdy zakończyliśmy rozmowę, przeskoczyłam jakiś głaz i zaczęłam pędzić w rowie wytworzonym przez statek. W miarę jak zbliżałam się do wielkiego czarnego kloca, który zapewne był poszukiwaną przeze mnie zgubą, rów pogłębiał się, a na jego dnie dostrzegałam energon. Zatrzymałam się przy silniku, z którego powoli sączyło się życiodajne paliwo i wyskoczyłam na trawę. Hmm... Nie widzę tu żadnych oznaczeń. Ostrożnie przeszłam na przód statku. Oho, rampa jest spuszczona! Wyostrzyłam wszystkie potrzebne mi w tej chwili zmysły i zbliżyłam się bezszelestnie do wejścia. Cisza jeszcze bardziej się pogłębiła. Nie podoba mi się to...

- Pani, Cybertrończyk i człowiek się do ciebie zbliżają! – usłyszałam w komunikatorze.

Natychmiast wskoczyłam na kadłub i schowałam się za jednym z wystających fragmentów statku. Niedobrze. Jeszcze nawet nie wiem kto...

Nagle jednak zwietrzyłam pewien zapach... pociągnęłam nosem i cała się spięłam. To ktoś znajomy... ktoś, kogo znam od lat... to Ona. Wysunęłam pazury i rozejrzałam się. Nikogo nie ma w pobliżu... Może i skanery jej nie wykrywają, ale na 100% gdzieś tu jest... Muszę ją spacyfikować i zabrać na Wyspę zanim komuś stanie się krzywda. Jest pewnie nadal wściekła i sądzi, że to przeze mnie Death nie żyje...

Spojrzałam w dół. Arcee i Jack tu są... Schowali się za przewalonym drzewem, a po chwili botka ruszyła do statku. Cóż, niech będzie. Potrzebuję ich do walki.

- Nie kontaktujcie się ze mną w tej chwili, chyba, że będzie to naprawdę pilne. – powiedziałam cicho do komunikatora - Nie będę mogła odpowiedzieć.

- Tak jest.

Bezszelestnie zsunęłam się do rowu i zaszłam chłopaka od tyłu, podczas gdy niebieska Femme podchodziła do opuszczonej rampy. Stanęłam bez szmeru za szarą masą. Szesnastolatek mnie wyczuł, po obrócił się powoli. Na mój widok  próbował krzyczeć, ale osłoniłam mu twarz czubkiem ogona. Po chwili się uspokoił, bo przypomniał sobie kim jestem. Wtedy zabrałam mój "knebel".

- To tylko ty... uff... Tu panuje klimat jak w tym lesie samobójców... – mruknął.

Stanęłam przy nim i zaczęłam się rozglądać. Słyszałam jak przemykała w pewnej odległości. Strzygłam szerokimi audioreceptorami i cały czas trzymałam wysunięte pazury. Po chwili dostrzegłam, że dwukółka wchodzi ze statku, opierając się o niego ręką. Wyglądała, jakby spotkała tam śmierć... Co mogła tam zobaczyć?

- A-arce? - nastolatek pobiegł do niej, a ja ruszyłam za nim. Wciąż byłam bardzo czujna.

Coś bardzo ciężko przeżywała. Widocznie wróciły jej jakieś straszne wspomnienia z wojny... Spojrzałam na nią ze współczuciem.

- Ech Arcee, co jest!? - odezwał się chłopak.

- Wiem do kogo należy ten statek... - doparła poważnym głosem i wyprostowała się.

Na mój widok botka transformowała dłoń w blaster, ale ostatecznie powstrzymała się od strzału, widząc, że nie mam wrogich zamiarów. Obrzuciła mnie jednak nieufnym spojrzeniem.

Nie lubię tego, ale muszę czasem poudawać... Zbliżyłam się i otarłam się o jej nogi kocim ruchem, lekko machając ogonem. Zaskoczona Femme przyjrzała się mi, ale po chwili otrząsnęła się i zadzwoniła.

- Arcee do bazy. Potrzebny nam Most. Natychmiast!

- Cz-czekaj dlaczego?! Czyj to statek??

Po minie botki odgadłam, że w środku musiał podróżować jej śmiertelny wróg... lekko się zmieszałam. Czyżbym się pomyliła? Czyżby to nie była Arachnid?

- Baza, słyszycie mnie? - odpowiedziały jej szumy - A niech to! Łącze siadło! Statek emituje pulsację na wysokich częstotliwościach...

Ponownie otarłam się o nią. Nagle jednak moją uwagę przykuły pewne dziwne odgłosy. Spojrzałam na prawo i zmarszczyłam brwi. Coś tam się ruszało... Botka ruszyła nieco w prawo, do wejścia statku.

- Arcee, słuchaj, trochę mnie przestraszyłaś.

- Zostań tu... - przerwała mu, obserwując mnie - Ty pójdziesz ze mną... o ile rozumiesz co mówię.

Spojrzałam na botkę i kiwnęłam łbem, po czym spojrzałam na las. Coś się tam czai... We dwójkę ruszyłyśmy do przodu. Z niepokojem obserwowałam porysowane drzewa. Mogłabym przysiąc, że to Arachnid, ale ona była dobrą, chociaż nieufną Iskierką... Stąpałam bezszelestnie, węsząc. Czułam świeży energon. Zerknęłam na towarzyszkę, ale ona niewidzącym wzrokiem patrzyła przed siebie, kucając przy śladach. Zrobiło mi się jej żal. Zgrywa twardą, a w rzeczywistości musi być niezwykle wrażliwa, skoro czas nie zabliźnił ran...

- A-arcee? - nastolatek naturalnie nie posłuchał i poszedł za nami.

Botka momentalnie się transformowała.

- Wskakuj! - rozkazała głosem, który zdradzał jej prawdziwe emocje..

Ledwie nastolatek zdążył na niej usiąść, ta już ruszyła. Niepokoiło mnie jej zachowanie, ale pobiegłam za nią, licząc na to, że nie wpakujemy się w coś gorszego. Próbowałam dotrzymać jej tempa, ale ona jechała zbyt szybko.

Nagle poczułam silne uderzenie w bok i ohydna, kleista masa przylepiła mnie do drzewa. O jasna cholera... Szarpnęłam się mocno, ale nic to nie dało. A autobotka i człowiek niczego nie zauważyli, bo byli zajęci pędzeniem jak wariaci. Nawet nie mogę ich ostrzec!

- Proszę proszę, a któż to wpadł w moją sieć... – usłyszałam nad sobą kpiący głos. Gdy podniosłam głowę, ujrzałam parę różowo-fioletowych optyk, które wbijały we mnie spojrzenie pełne ponurej radości.

- Arachnid... – spojrzałam na nią. Z jednej strony powinnam ją zabić na miejscu, zanim ona zabije mnie, ale przecież ona jest wciąż jedną z nas... nigdy jej nie przekreśliłam – Co tu robisz robaczku? To ty przyleciałaś tym statkiem?

Puściła się drzewa i wbiła swoje kończyny dookoła mojego ciała. Była hybrydą potwora i cybertrończyka. Miała czarno-żółty lakier. Smukłe, pajęcze odnóża wystające z jej pleców przypominały z oddali szkielet skrzydeł obdarty z części.

- Nie nazywaj mnie tak. – syknęła, zaciskając dłoń na moim pysku - Za to co zrobiłaś DeathPlay powinnam cię wypatroszyć... Zdradziłaś nas wszystkich.

Wyrwałam się i spojrzałam na nią z prośbą, ale i smutkiem.

- To nie prawda i dobrze o tym wiesz.

- Ach tak?! Tyle, że twoje wyjaśnienia nie trzymają się kupy! – warknęła – Jednak to, że cię teraz zabiję, nie nasyci mojej chęci zemsty... Na razie tu sobie posiedzisz, całkiem sama, a ja załatwię porachunki z tą małą rdzą i jej zwierzaczkiem.

- Więc chcesz zabijać dla czegoś tak płytkiego? – westchnęłam i szarpnęłam się – Nie tego się u mnie i Death uczyłaś.

Powietrze świsnęło, a metal zazgrzytał o metal. Na moim policzku pojawiła się płytka ranka.

- Nie jesteś godna wypowiadać jej imię! – wyszczerzyła się złowrogo – Ale powisisz tu sobie to zmiękniesz. Dokładnie jak ten twój młody szczurek. Do zobaczenia „Królowo Zdrajców".

Podskoczyła i uczepiła się gałęzi nad nami, ami energon odpłynął z twarzy.

- Co zrobiłaś ze Skyfighterem?! – mimowolnie podniosłam głos.

- Z ty młodzikiem? Ach nic takiego... po prostu skręciłam mu kark, obdarłam z pancerza i zawiesiłam sobie jego ciało jako worek treningowy... – zachichotała – To przez ciebie zginął. Było go tu nie przysyłać złomie.

Ruszyła szybko przed siebie, zostawiając mnie samą. A ja czułam jak buzował we mnie gniew. Może i była jednym z naszych... ale zabiła tego młodego seekera, którego wszyscy uwielbialiśmy. Zacisnęłam zęby, czując, że Iskrę rozrywa mi potężny ból. Mały Sky opuścił nas na zawsze... właśnie przez nią. Ryknęłam głośno, wyprężając siłowniki. Po chwili rozerwałam sieć, jednak przylepiła się ona do mojego grzbietu. Właśnie wtedy  o kilka metrów przede mną przejechała autobotka i nawet się nie zatrzymała! Popatrzyłam za nią z szokiem, ale po chwili przywołałam się do porządku. Zaraz za nią pójdę. Telekinetycznie pozbyłam się reszty lepkiej mazi, po czym transformowałam się i wstałam. Nasunęłam maskę na twarz i wysunęłam ostrza. Najpierw zabiorę ciało Skyfightera, a potem rozprawię się z tą sadystką.

Ruszyłam szybko z powrotem, a moją Iskrę wypełniała zimna wściekłość i ból. Rozłożyłam skrzydła i szybko poleciałam do statku, utrzymując się na niskim pułapie. Moje optyki świeciły srebrno-granatowo.

Po chwili wylądowałam przed statkiem i wczołgałam się do środka. Tu jest straszliwie wąsko... Światło z moich optyk wystarczyło bym mogła się rozeznać w ciemnym wnętrzu. Kiedy ujrzałam „kolekcję" Arachnid, zrobiło mi się nieco niedobrze. Po prawej i lewej stronie, podświetlone na zielono, w oleistej zawiesinie „pływały" głowy najobrzydliwszych stworów jakie można było sobie wyobrazić. Patrzyłam na nie z obrzydzeniem. Nie mogę uwierzyć, że właśnie tym zajmowała się mała conka, którą uratowała moja Death... To była taka dobra Iskierka, taka delikatna!

Otrząsnęłam się ze wspomnień i spojrzałam na główną część pokładu. Zgodnie z tym, co mi powiedziała, ciało młodzika wisiało na dwóch łańcuchach, umocowanych na suficie. Wyglądało strasznie. Całe oblane olejem i energonem. Protoforma została wypalona kwasem hybrydy w taki sposób, że widać siłowniki mecha, a także egzoszkielet. Większość kabli była pocięta. Jego skrzydła zostały podrapane do kabli i naderwane. Zwisały smętnie z pleców zgaszonego bota. Obdarte kawałki zbroi leżały na podłodze w kałużach cennego paliwa. Z niepokojem zauważyłam, że ciało jest pozbawione głowy. Po krótkich poszukiwaniach znalazłam ją pod jedną ze ścian. Nie była co prawda uszkodzona, ale wyrażała potworne cierpienie.

Podniosłam powoli odciętą część ciała i patrzyłam w martwe optyki jak w transie. Bardzo długo wpatrywałam się w głowę mecha, który jeszcze nie tak dawno. Ona go.... ona go torturowała... to wszystko... ona to zrobiła zanim mech zgasł... Poczułam coś dziwnego, co spłynęło z mojego policzka. Bez mojej wiedzy, cyjankowe łzy spływały z moich optyk. Iskra piekła mnie, a ból przeszywał ja na wskroś. Powoli wstałam i podniosłam wzrok. Rozpacz zmieniła się we wściekłość. Arachnid zapłaci mi za to... Podeszłam do bezwładnego ciała i odczepiłam je bez trudu. Wzięłam na ręce nieszczęsnego bota, układając resztki srebrnej zbroi i głowę na brzuchu ofiary. Wyszłam ze statku, rozpychając sobie wyjście mocą i jednocześnie rozbijając wszystkie gabloty z potwornymi głowami.

Gdy tylko stanęłam przed statkiem, rozejrzałam się. Nikogo w pobliżu. Martwa cisza. Doskonale. Przeszłam wzdłuż rozbitego kadłuba i spojrzałam na plamę energonu w głębi rowu. Przyjrzałam się silnikowi. Fatalne lądowanie uszkodziło przewody i napęd. W kadłubie ziała spora dziura.

Odeszłam dość duży kawałek do tyłu i ostrożnie złożyłam trupa przyjaciela za jednym ze zwalonych pni.

Następnie transformowałam prawą dłoń w blaster i wycelowałam w dziurę. Oddałam jeden precyzyjny strzał, po czym transformowałam się w pumę i pobiegłam za śladami opon Arcee. Podmuch wybuchu dosięgnął mnie, gdy przeskakiwałam zwaloną kłodę i dodał mi rozpędu. Biegłam tak szybko jak mogłam, a wściekłość mnie napędzała. Ból w Iskrze był nieprzyjemny, ale do wytrzymania.

Już po paru chwilach usłyszałam głośny okrzyk strachu i rozpaczy:

- Uciekaj!

Mam złe przeczucia. Wyskoczyłam wysoko, transformowałam się i rozsunęłam szeroko skrzydła. Jeśli skrzywdziła jeszcze chociaż jedną żywą istotę...

Lecąc nadziemią, zauważyłam tego nastolatka, oglądał się za siebie, uciekając przedczymś. Po chwili sieć przygwoździła go do drzewa. Wyminęłam go w locie, zrobiłam salto w powietrzu i złożyłam skrzydła. Wylądowałam efektownie, w pozycji bojowej.

Zobaczyłam Arachnid nad przyklejoną do ściany Arcee. Obie Femme spojrzały na mnie z zaskoczeniem. Jedna dlatego, że nie wiedziała, kim jestem, druga dlatego, że nie spodziewała się mnie tu zobaczyć.

- Proszę proszę... więc jednak zdecydowałaś się pokazać mojej drogiej przyjaciółce... – powiedziała, uśmiechając się. Zeskoczyła ze skały nad autobotką.

- Kim ty jest... – Arcee nie zdołała nic odpowiedzieć, bo ogłuszono ją jednym mocnym ciosem

- Cicho skarbie...

- Wysadziłam twój statek i twoją kolekcję. – powiedziałam głośno, tak samo zmienionym głosem jak kiedy rozmawiałam z dzieciakami przy kradzieży Żniwiarza Energonu. – Nie masz gdzie uciekać.

- Bo też nie zamierzam... – odparła z jadem i transformowała się tak, by ustawić ponownie nogi na ziemi – Kiedy tylko utnę ci głowę, zabiorę się za partnera tej rdzy...

- Dobrze wiesz, że nie uda ci się zgasić BeautifulDeath... – powiedziałam dumnie i transformowałam ręce w ostrza

Pajęczyca zasyczała z uśmiechem.

- Przypuszczam, że będzie to o wiele łatwiejsze niż sobie wyobrażasz... – uśmiechnęła się szeroko.

Zaczęłyśmy krążyć wokół siebie, obserwując każdy ruch przeciwniczki. Wreszcie skoczyłyśmy ku sobie. Zadawałam szybkie i pewne ciosy raz prawą ręką, raz lewą, ale zawsze odpierała ataki jednym ze swoich odnóży. W pewnej chwili spróbowałam ją podciąć, ale właśnie wtedy transformowała nogi, stając tylko na swoich 6 nogach, po czym wskoczyła na drzewo i zaczęła do mnie strzelać swoimi sieciami. Zrobiłam salto w tył bez rąk, a po chwili przewrót w bok. Trzeba ją wywabić...

Rzuciłam się biegiem w stronę lewego wyjścia z wąwozu. Wiedziałam, że pobiegnie za mną.

- Wracaj tu i walcz tchórzu! I tak nie uciekniesz! – natychmiast skoczyła za mną, strzelając pajęczynami.

Sprawnie unikałam każdego pocisku, udając że biegnę tak szybko jak mogę. Conka była ode mnie szybsza, dlatego bardzo szybko udało się jej mnie dogonić, ale w chwili gdy już miała zatopić pazury w moim kręgosłupie, odwróciłam się gwałtownie i ucięłam jej dwie przednie kończyny. Towarzyszył temu okrzyk bólu z jej strony. Wzięłam odpowiedni rozpęd i z pół obrotu uderzyłam ją noga w twarz, jednocześnie przemieniając ostrza w ręce. Chcę mieć ją żywą... Uderzyłam ją pięścią z prawej oraz lewej, po czym kopnęłam ją w brzuch. Decepticonka cofnęła się nieco w tył, a wtedy rozpędziłam się i podskoczyłam, rozkładając ramiona szeroko na boki. Prawą nogę miałam ugiętą w kolanie. Wyprostowałam ją na odpowiedniej wysokości, kopiąc w szczękę hybrydy, a następnie złapałam się grubej gałęzi, do której skakałam, Zrobiłam na niej obrót i z kolejnego rozpędu wykopałam byłą wspólniczkę. Siła, z jaką to zrobiłam, rzuciła wroga daleko w tył. Lecąc, przełamała trzy drzewa, a czwarte przekrzywiło się pod jej ciężarem. Padła, sparaliżowana bólem.

Ruszyłam w jej stronę, chcąc to zakończyć, lecz zanim zdążyłam do niej dotrzeć, wstała i... zaczęła się wwiercać w ziemię?! Ruszyłam do niej biegiem, ale nic to nie dało. Zdołała przede mną uciec.

- Arachnid... – warknęłam z wściekłością i włożyłam całą moją moc, ból i siłę w to, by oddać pięć strzałów w dziurę. Niestety, była ona za wąska, bym mogła ją ścigać.

Zgrzytnęłam zębami i rozejrzałam się. Nastolatek wciąż znajdował się tam, gdzie sadystka go przykleiła. Dwukółka nadal była nieprzytomna. Ruszyłam do niej i sięgnęłam po jej komunikator. Zadzwoniłam.

- Halo, Arcee? Wszytko u ciebie w porządku?

Hmm... nie powinnam odpowiadać, ale z drugiej strony trzeba ich ostrzec.

- Optimusie Prime... – zaczęłam normalnym Cybertrońskim, ale po chwili płynnie przeszłam w starożytny język Primów – Arcee jest nieprzytomna, może nawet ranna. Lepiej będzie jeśli ją zabierzesz. Arachnid jest na Ziemi.

- Angel, o czym ty mówisz?! – odparł po dłuższej chwili w tym samym języku

- Pośpiesz się.

Puściłam ją i teleportowałam się do miejsca, w którym zostawiłam ciało Skyfightera. Podniosłam je i otworzyłam sobie portal do CD. Wściekłość mieszała się w mojej Iskrze z bólem. Złapię cię żmijo...

:)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top