Rozmowa z Soundwave'em

Skrzydlata Femme weszła do swojego pokoju, ciągnąc za rękę nieśmiałą botkę o niebieskich, przerażonych oczach i czarnym lakierze. Starsza zaciągnęła młodszą na swoje łóżko i usiadła razem z nią. Pogłaskała ją po dłoni.

- Spokojnie Shadow... chcę tylko, żebyś opowiedziała mi jak to się dokładnie stało. - uśmiechnęła się delikatnie i pokrzepiająco.

- N-no dobrze M-mam-mo... - zająknęła się niepewnie.

- Uspokój się Skarbie... - pogłaskała ją - Nabierz dużo powietrza. Kiedy będzie dobrze, opowiedz mi.

Botka pokiwała głową i przymknęła optyki, próbując wszystko ułożyć sobie w procesorze. Przez chwilę trwała cisza, aż wreszcie mała Femme odezwała się:

- To było wtedy, gdy miałam sprawdzić poziom energonu w dzikich Andach... Wszystko było w porządku, wykryłam głęboko pod ziemią sporo paliwa, ale w pewnej chwili usłyszałam grzmot i huk spadających głazów. Natychmiast uciekłam transformując się w samolot i obserwowałam z góry spadające kamienie. Kiedy przestały się poruszać, wylądowałam delikatnie na brzegu urwiska i wtedy usłyszałam cichy stukot pojedynczych głazów. Poszłam za tym dźwiękiem i odnalazłam go... ze skał wystawała tylko jego ręka. Udało mi się odrzucić kamienie i wyciągnąć Soundwave'a spod kamieni. Na szczęście nie był zbyt mocno pokiereszowany, ale i tak uznałam, że potrzebuje pomocy...

- Słusznie. Kontynuuj.

- No więc teleportowałam nas do ukrytej doliny w tamtej okolicy... zaopiekowałam się nim. Przez kilka dni nikt nic nie zauważył, bo przychodziłam do niego, kiedy kończyła się moja zmiana, albo gdy wszyscy spali... Przynosiłam mu trochę mojego energonu, łatałam rany i tak dalej... Zaprzyjaźniłam się z nim no i w pewnej chwili tak po prostu... my...

Skrzydlata Femme pogłaskała ją delikatnie i uśmiechnęła się.

- Już dobrze... powiedz mi tylko co czułaś przy nim.

- Nie, dam radę... opowiem do końca - westchnęła, przytulając się - Ostatniego dnia, kiedy przyszłam oddać mu całą kostkę... nie znalazłam go w kryjówce. Zrobiło mi się przykro, ale ostatecznie uznałam, że tak będzie lepiej. Chciałam wyjść i wtedy on nagle wyszedł zza drzew... trochę się wystraszyłam, mówiąc szczerze... Chciałam odwrócić się i uciec, ale mech w złapał moją dłoń swoją macko i przyciągnął mnie do siebie... Spojrzałam na jego twarz tam, gdzie normalnie znajdywały się optyki i poczułam się tak... to jest nie do opisania! - popatrzyła z entuzjazmem w optyki Królowej - Tak silne przyciąganie... bałam się, ale jednocześnie chciałam, żeby był ze mną już zawsze... Pragnęłam jego dotyku i pieszczot, i łez, i śmiechu, i... i... Po prostu chciałam go chronić... Iskra biła mi młotem... słyszałam, że jemu też... I on... rozsunął w pewnej chwili kawałek ekranu i pocałował mnie... Wtedy wiedziałam już, że to on jest mój, a ja jego...

Skrzydlata Femme o srebrno-granatowych optykach milczała, słuchając tego. Już wiedziała, że to jest bardzo poważna sprawa i  nie można jej bagatelizować. 

- Shadow... ty i Soundwave doświadczyliście więzi Iskier...

- Tak jak Beast i Barricade???

- Tak. - zaczęła ją głaskać po głowie - Oznacza to, że będziesz musiała podjąć pewne kluczowe decyzje sama... Cokolwiek się stanie, nie możemy jednak rozdzielić ciebie i jego.

- Dlaczego? Przecież Beast...

- Z nią jest inaczej... zauważ, że Cade nie darzy szczególną sympatią decepticonów i z chęcią się od nich odłączył. Oni mogą być razem u nas, ale... z milczącym conem sprawa jest bardziej skomplikowana. Kocha cię, to fakt, ale kocha też jak brata swego przyjaciela - Megatrona... nie opuści go nigdy. Natomiast jeśli ty dołączysz do decepticonów, prawdopodobnie zostaniesz zmuszona do walki z autobotami. Poza tym tamci zwrócą na nas niebezpiecznie uwagę i być może będą chcieli od nas opowiedzenia się po jednej ze stron.

Femme patrzyła na przełożoną ze strachem i smutkiem. Rozumiała już dlaczego to tworzyło aż taki problem. Spuściła głowę.

- A może dalej będziemy się potajemnie spotykać?

- Szybko przestanie wam to wystarczać... - westchnęła Królowa, ale po chwili delikatnie się uśmiechnęła - Ale nie bój się. Coś wymyślę, żebyście byli szczęśliwi.

- Naprawdę?

- Tak. No a teraz zmykaj. - zestawiła ją na podłogę.

Botka uśmiechnęła się radośnie i wyszła szybko z pokoju. A fioletowa Femme patrzyła za nią z kamienną twarzą. W jej Iskrze zagnieździł się głęboki smutek. To co opisała jej podopieczna zostawiło mocny ślad na jej duszy. Bowiem Skrzydlata wiedziała, że nigdy nie będzie mogła poczuć więzi Iskier, odczuć głębsze uczucia, czy zrobić czegokolwiek by się do kogoś bardziej zbliżyć. I chociaż skrycie pragnęła ciepła i bliskości musiała wciąż ukrywać, panować nad sobą oraz udawać. Bolało ją to, ale musiała. Dla dobra jej i całego świata.

Wiatr lekko muskał moje wewnętrzne pióra, gdy stałam na tarasie - wyjściu z naszej bazy od strony lądu. Przymknęłam lekko optyki, czerpiąc wiele przyjemności z łagodnej bryzy. Minęło kilka dni od mojego powrotu. Życie wróciło do normy. Moja zastępczyni od czasu opowiedzenia mi ich historii już nie poruszała przy mnie tematu swojej Bratniej Iskry, ale wiedziałam, że coś należy z tym zrobić. Nigdy nie wolno ignorować więzi Iskier...  Trzeba będzie jakoś się z nim ułożyć.

Otworzyłam optyki i stanęłam w rozkroku. Spojrzałam w dół, na równiny przede mną. Założyłam dłonie za sobą. Przede mną znajdowała się MysteriousBeast, która szkoliła kolejny oddział "rekrutów" - wyzwolonych klonów. Decepticony nie dawały im nawet minimalnego pojęcia o sztuce walki, jedynie pokazywali jak strzelać. To właśnie przez to podczas misji tak dużo ich ginęło... ale dość tego. Uciekinierzy trenowani przez kapitana mojej małej gwardii, byli w stanie się obronić i przeżyć, w przeciwieństwie do ich braci z Nemezis.

Ciekawi mnie to, że mimo powszechnego przekonania, iż cony są imbecylami myślącymi na rozkaz, mają oni własne charaktery, marzenia i własne zdanie na temat tego kim chcą być. Zabawne jest to, że większość, chcąc jeszcze bardziej odciąć się od przeszłości, zmienia lakier oraz elementy pancerza. Nie chcą wyglądać jak za czasów służby u Megatrona, tylko zyskać własny styl i szacunek do samego siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem, lekko machając ogonem na boki.

Nagle za sobą usłyszałam ciche kroki oraz syk siłowników. Westchnęłam w duchu.

- O co chodzi Shadow?

Femme podeszła bliżej i stanęła obok mnie, patrząc na mój profil.

- Soundwave chce się ze mną spotkać... teraz.

- Cóż... - uniosłam kąciki ust - Zaproś go na Wyspę... pokaż mu ją... Tylko omiń dyskretnie nasz arsenał, dobrze? - mrugnęłam lekko.

- Czyli że...?!

- Na co czekasz? - Położyłam dłoń na jej policzku i pogłaskałam go - Tylko sprowadź go do mnie na początku tej wizyty... chcę sobie z nim porozmawiać przez kilka minut. Potem będzie cały twój.

Shadow uśmiechnęła się szeroko.

- Och tak! Dziękuję!!

- Nie ma za co. A teraz leć do niego.

Botka otworzyła portal z panelu na nadgarstku i pobiegła. Westchnęłam cicho i ponownie spojrzałam w dół. Klony starały się jak mogły najlepiej wykonywać polecenia Beast, trenując nowe ciosy, a pani Kapitan chodziła między nimi i poprawiała ich postawę. Westchnęłam cicho.

- Oj Dżidżi... czy to aby na pewno był dobry pomysł? - spytał Bust, lądując na moim ramieniu.

- Tak. - pogłaskałam go po grzbiecie - A teraz pomóż mi i leć do Beast. Niech przybiegnie do mnie. Mamy mało czasu.

Ptak zaskrzeczał i zgodnie z moją prośbą poleciał do Femme. Zaskrzeczał coś do niej i botka natychmiast podbiegła do mnie.

- O co chodzi pani?

- Za chwilę przyjdzie tu Soundwave. Musisz albo ich zabrać, albo wszystko wyjaśnić, żeby się nie przestraszyli...

- Soundwave!?

- Tak. Wytłumaczę to wszystkim dziś na wieczornej odprawie. A teraz biegnij. - rozkazałam.

Femme zasalutowała i gwizdnęła. Szybko poszła po Ustawione na baczność Vechicony. Westchnęłam cicho. Będą kłopoty...

- Nadal jesteś pewna Dżi? - wylądował przede mną i pochylił łepek.

- Tak. - znów założyłam ręce za plecami - A teraz słuchaj: prawdopodobnie Leaserbreak zostanie wypuszczony. Masz za zadanie się nim zająć, żeby przypadkiem nie wleciał gdzie nie trzeba.

- No ok...  - wzleciał do góry - Swoją drogą stoją już za tobą i czekają.

Odwróciłam się spokojnie. Wiedziałam o tym. Cichy szpieg trzymał za rękę Shadow i patrzył na mnie w milczeniu. Młoda botka strasznie się denerwowała.

- DarkShadow... - posłałam jej wymowne spojrzenie na które skinęła głową i pośpiesznie odeszła do MysteriousBeast. Mech "patrzył" za nią, jakby pragnął za nią iść - Soundwave... chcę z tobą porozmawiać.

Con zwrócił się w moją stronę, a na monitorze wyświetlił znak zapytania. Westchnęłam bezgłośnie i skinęłam na niego ręką. Podszedł nieco bliżej, ale wiąż utrzymywał dystans.

- Soundwave... Shadow opowiedziała mi o tym jak się poznaliście... - patrzyłam przed siebie, obserwując oddalające się szybko Vechicony - Jesteś dość młodym, ale inteligentnym mechem, więc mam pewność, że wiesz co się dzieje z tobą i moją podopieczną.

Decepticon skinął głową, podchodząc jeszcze o krok bliżej. Na jego ekranie nie wyświetlało się zupełnie nic.

- Przede wszystkim musisz wiedzieć, że jeżeli masz zamiar zrobić jej krzywdę, to poznasz nowy wymiar bólu. - oświadczyłam spokojnie, zaciskając lekko dłoń na balustradzie - Opiekuję się nią od Iskrzenia i kocham ją jak własną Iskierkę. Jestem też za nią odpowiedzialna jako Pani tej Wyspy. Nie mam zamiaru jej narażać, tak jak nie mam zamiaru narażać ciebie. 

Mech, który do tej pory zaciskał pięści, rozluźnił się i wyświetlił znak zapytania. Nie domyśla się? Dobrze.

- Zawsze szanowałam Więź Iskier oraz pragnęłam szczęścia moich podopiecznych. Chcę, żeby była szczęśliwa. A ty możesz jej to szczęście zapewnić. - oznajmiłam, wpatrując się w horyzont - Jednak ta sytuacja jest trudna zarówno dla mnie jak i dla ciebie. Ty nie opuścisz decepticonów, a ona nie może dołączyć do waszej frakcji. - westchnęłam - Szanuję twoją lojalność mojemu przyjacielowi, ale nie chcę się wam ujawniać...

Mech dotknął mojego ramienia i odpowiedział mi miksem głosów Vechiconów:

- Może się... u mnie... ukrywać...

- Wasz Komandor może ją znaleźć. - pokręciłam głową - Chciałabym ci zaproponować takie rozwiązanie: na razie spotykajcie się w tajemnicy, a kiedy wreszcie przywrócicie Megatrona do stanu używalności, spróbuję przemówić do jego sumienia i przekonać go do wpuszczenia Shadow na Nemezis.

- Ale jak... możesz... tego... dokonać? - spytał głosem Steve'a, Starscreama i Megatrona.

- Znam go od dawna. - uniosłam kącik ust - To na moją prośbę ukrył cię u siebie gdy wybiłeś szybę w pałacu Primów.

Mech "patrzył" na mnie, nie poruszając się nawet o milimetr. Widocznie jest w szoku.

- To wszystko co miałam i do powiedzenia... resztę powie ci Shadow podczas waszego spaceru. - oświadczyłam, zwracając się w jego stronę - A, jeszcze jedno... nie będę cię przekonywać do przyłączenia się do Bezfrakcyjnych, ani do ujawniania jakichkolwiek sekretów decepticonów. Zrozum tylko to jedno: gdy jesteś tu, nie wolno ci zranić nikogo z moich poddanych.

Mech pokiwał głową na znak zgody, a ja uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłam w stronę wejścia do Wyspy. Przyłożyłam dłoń do skanera i weszłam do środka. Ciekawi mnie, jak wiele zapamięta. Barricade już za pierwszym podejściem chciał uciekać, bo myślał, że będę drugim Megatronem. Swoją drogą ciekawy pomysł... przecież ja w ogóle go nie przypominam! Chyba że... nie. Nie jestem wyrachowana i się nie rządzę...

- Hej, Królowo! - usłyszałam przed sobą.

Podniosłam wzrok. Co do...?! W ostatniej chwili uchyliłam się przed jakimś dziwacznym pociskiem, który rozbryzgał farbę na połowie korytarza. Co jest? Spojrzałam w miejsce, z którego pocisk wystrzelono.

- Czy możecie mi to wytłumaczyć?

- To nie miało być do końca tak... - Sideswipe drapał się po karku.

- Chcieliśmy urządzić tak Cayde'a... obiecaliśmy mu to. - wyjaśnił Sunstriker - Nie wiedzieliśmy, że to ty...

- Ach tak? - uniosłam dłoń do góry i po chwili cała farba podniosła się z ziemi i uformowała nad moją dłonią w mokrą kulę.

- Pani?

- Schować mi to, ale już. A skoro wzięła was chętka na figle, to pojedziecie ze mną na patrol. - oznajmiłam, przysuwając kulę w ich stronę.

Boty popatrzyły po sobie po czym szybko nadstawiły wiadro. Puściłam farbę, która z lekkim pluskiem wróciła do pojemnika.

- Chodźcie. Muszę jeszcze coś załatwić w Centrum Dowodzenia. - ruszyłam przed siebie, krocząc z uniesioną głową.

- Ale naprawdę pojedziemy z Panią na patrol?!

- Ależ tak.

- Świetnie! - uśmiechnął się szeroko Sunstriker - Gdzie pojedziemy??

- To jeszcze zobaczymy, ale być może będzie okazja na mały wyścig... - weszłam na mostek i zbliżyłam się do Whiteclawa - Ja i bliźniaki pojedziemy sprawdzić co z Jetfire'em. Czy jest jakaś misja do wypełnienia w tamtym rejonie?

- Nie pani. - odparł młody taktyk, patrząc na mnie - Mamy nad wszystkim kontrolę...

- Królowo, a DYNGUS? - odezwała się nagle Speeddeath - Dziś wieczorem pani White ma go przetestować na wybrzeżu...

- Dobrze, że mi przypomniałaś... - zmarszczyłam brwi i pokiwałam głową - Najpierw pojedziemy więc do Jeta, a potem na testowanie DYNGUS-a. Powinniśmy dojechać tam przed południem, ale zostaniemy, by sprawdzić aktywność decepticonów i autobotów. Jeśli coś by się wydarzyło, powiadomcie mnie.

Wszyscy skinęli głowami z szacunkiem, a ja otworzyłam portal i weszłam do środka, chowając skrzydła. Bliźniaki naturalnie ruszyły za mną i we trójkę stanęliśmy przy jaskini mojego przyjaciela. Zapukałam lekko w metalową ramę ukrytego statku.

- Jetfire, jesteś tu?

Odpowiedział mi stukot przewróconych pojemników. Wkroczyłam do środka i ujrzałam leżącego na ziemi mecha, którego przykrywał stos pustych kostek. Byłe autoboty zaczęły się śmiać, ale podeszły i pomogły wstać staruszkowi.

- Oj Jet...

- Hihihi, czyżby te puszki cię zaatakowały?

- Nie bądź taki mądry Sunstriker. - prychnął na niego, wstając - Jak będziesz w moim wieku i też będziesz chciał odgrzebać kostkę spod takiego stosu, to pogadamy!

- Nie masz już energonu? - zmartwiłam się i zbliżyłam się. Podniosłam mecha, który niemal tak ciężki jak Rachet i posadziłam go na fotelu pilota.

- To nie to Królowo! Mam energon i przerabiam go, ale zapominam umieścić go potem w kostkach...

- Nie brzmi to przekonująco staruszku! - zachichotał Sideswipe, ustawiając mur z pustych pojemników.

Podeszłam do maszyny o której mówił, ale nie znalazłam ani kropli paliwa. Westchnęłam cicho i sięgnęłam po komunikator.

- Whiteclaw, jeszcze dziś wyślesz GreenFire'a z zapasem energonu do kryjówki Jetfire'a. Bez odbioru.

- Tak jest Pani! - usłyszałam w słuchawce i odwróciłam się do mojego przyjaciela.

- Nie możesz tego ignorować. Jeśli brak ci paliwa, to powiedz nam o tym! - położyłam mu dłoń na policzku - Nie chcę stracić i ciebie przyjacielu...

- No dobrze... - stary bot westchnął, ale uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową.

- Może postaraj się następnym razem nie ściągać  na siebie gniewu puszek. - zachichotał Sideswipe, a ja mruknęłam pod nosem i wyprostowałam się.

- Czy poza tym wszystko u ciebie w porządku? - spytałam z troską, przykucając i patrząc na niego uważnie - Może jednak chcesz się przenieść do nas na Wyspę?

- I opuścić tę małą rozrabiakę? Nie ma mowy! Będę zatruwał jej życie aż do studiów! - uśmiechnął się z rozrzewnieniem - Ale dziękuję ci Pani za troskę.

- Jesteś istotną częścią naszej Wyspy Jet. - pogłaskałam go po głowie - Zawsze będę troszczyć się o ciebie. - wstałam i popatrzyłam po lekko znudzonych braciach - No dobrze, jedziemy na wybrzeże. Pora przetestować naszą zabaweczkę!

- Hurra!! - ucieszyli się i wyszli szybko ze statku.

- Do zobaczenia Jet. - rzuciłam przez ramię, idąc za nimi.

- Niech Bóg nad tobą czuwa ma Królowo. - zaśmiał się delikatnie i pomachał mi.

Na zewnątrz już czekały na mnie dwa sportowe samochody, warczące silnikami. Uśmiechnęłam się lekko i sama przybrałam postać terenówki.

- Jazda!

Ruszyłam do wyjazdu z doliny, a oni natychmiast pognali za mną. Zapowiada się ciekawa wycieczka...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top