Pożałujesz tego czerwony złomie

Fioletowy ścigacz i czarny myśliwiec niemal równocześnie rozpoczęły trzecie okrążenie. Obie Femme pędziły najszybciej jak mogły, gdyż każda chciała udowodnić, że jest najszybsza. Kibicowano zarówno jednej jak i drugiej. Każdy miał swoja faworytkę, na którą postawił pewną ilość pieniędzy i kibicował jej ze wszystkich sił.

Obie Femme szły łeb w łeb. Nie można było jednogłośnie ocenić która wygra. Raz czarna, raz fioletowa wychodziła na prowadzenie, ale ostatecznie to botka o czarnym lakierze przekroczyła metę jako pierwsza. Transformowała się na mecie i stanęła w pozie zwyciężczyni. Tłum krzyknął z entuzjazmem.

- Hahahaha! Mówiłam! Jestem najszybszym stworzeniem na tej planecie!

- Gratuluję Death. - fioletowa wyhamowała, transformowała się i uśmiechnęła, ale była jakaś taka przygaszona.

- No muszę ci powiedzieć, że dałaś mi popalić! - zaśmiała się botka i przytuliła ją, ale po chwili puściła - Jednak ostatecznie to ja jestem bestią przestworzy!

Fioletowa zaśmiała się głośno i kaszlnęła dwa razy. Ukryła przed przyjaciółką, że wypluła trochę energonu. W oddali dało się słyszeć dźwięk syren

- Zmywajmy się. Psiarscy już tu są. - syknęła DeathPlay, transformując się.

- Już już. - Angel również się transformowała i razem uciekły zanim ktokolwiek zdążył się zorientować.

Ja siedziałam w holoformie na dachu mojego alt-mode, Karen opierała się o swoją maszynę, a JetFire w normalnej formie siedział przy krawędzi klifu ze spuszczonymi w duł nogami. Patrzyliśmy na pustynię w nocy i piękne gwiazdy.

- Uff... co to był za wyścig! To było cudowne! - powtórzył kolejny raz mech, kładąc się na ziemi - Już od naprawdę dawna nie miałem powodu do odczuwania tylu emocji!

Uśmiechnęłam się, patrząc na bota. JetFire wciąż nie mógł się uspokoić i chociaż już od godziny siedzieliśmy na klifie, odpoczywając po wysiłku, ten dalej powtarzał jak bardzo podobała mu się nasza mała przejażdżka.

Cóż... muszę przyznać, że Karen naprawdę dała mi dziś popalić! Maszyna, jaką jej zbudowaliśmy miała świetny silnik i doskonałe dopalacze. Musiałam się postarać, by się z nią zrównać... Ale mimo wszystko dałam jej wygrać. Niech się cieszy z prezentu.

- Zmień płytę. - zachichotała Karen - Ale racja, to było niesamowite! Chociaż z drugiej strony nie sądziłam, że wygram! W końcu Angel ma pod maską chyba najlepszy silnik ze wszystkich transformerów!

- Nie prawda. Są lepsi niż ja.

- No. Na przykład Karen Sparks, która oficjalnie wymiotła cię z ulic! - klasnęła w dłonie i wskazała na siebie - Jestem oficjalną królową autostrad!!

Uśmiechnęłam się pod nosem. Dokładnie tak samo zareagowała DeathPlay. Zamyśliłam się. Tęsknię za nią... szkoda, że nie mogłabym jej zobaczyć chociaż ten jeden, ostatni raz... Ale to moja wina, że już jej nie ma.

- Halo!!! Angel?

- Słucham? - popatrzyłam na nich, lekko roztargnionym wzrokiem.

- Pytałam czy to jeden z twoich. - wskazała na drogę.

Spojrzałam tam i zmarszczyłam brwi. Piękny, czerwony Aston Martin ścigał Urbanę 500 przez pustynię. Natychmiast schowałam holoformę i transformowałam się.

- To nie jest jeden z nas.... - przypatrzyłam się lepiej. Czy to nie ten...? O nie - Znam tę maszynę. Jetfire, Karen zabieramy się. 

- Dlaczego?

- Karen nie dyskutuj. To decepticon i autobot. - oznajmił Jet, transformując się.

- Decepticon? - spytała, patrząc na samochody i wsiadając na motocykl..

- Karen... - spojrzałam na nią, ale dziewczyny już nie było.

- Wracaj tu! To niebezpieczne! - krzyknął mech, ale nastolatka nie słyszała go. Pędziła za Urbaną, która wylała olej na drogę i uciekła conowi.

Zacisnęłam zęby i pięści. Ona jest głupia czy szalona? Przecież boty ją zmiażdżą!

- Jet, natychmiast  w powietrze. Jeśli będzie gorąco, udzielisz mi wsparcia. - rozkazałam poważnym głosem - Złapię ją.

Zeskoczyłam z urwiska w dół. Nabrałam sporej prędkości i w ostatniej chwili transformowałam drzwi na plecach w skrzydła. Rozpęd, jakiego nabrałam sprawił, że przeleciałam spory kawałek w krótkim czasie, szybując. Po chwili transformowałam się w samochód, wyświetliłam holoformę i warcząc silnikiem puściłam się w pościg za niepokorną dziewczyną.

Może i była szybka, ale ja byłam szybsza. Z lekkim trudem, ale dopadłam ją przed mostem.

- Stój! - krzyknęłam i obie wyhamowałyśmy. Syknęłam z bólu. Klocki hamulcowe...

W tej samej chwili zobaczyłyśmy, jak czerwony, przystojny decept wyciąga spod mostu jakiegoś szczeniaka. Podrzucił go, rzucił nam szybkie spojrzenie, uśmiechnął się wrednie i transformując się, zamknął go w swoim wnętrzu. Dziewczyna chciała podbiec i ratować chłopaka, ale powstrzymałam ją siłą

- Vince! - zdenerwowała się Karen, ale było już a późno.

Aston Martin odjechał. Oczywiście nastolatka chciała jechać za nim, ale moja holoforma ją powstrzymała.

- Czy ty się śmierci nie boisz?! - warknęłam na nią, chwytając za kierownicę - To decepticon! Gdyby chciał, to zmiażdżył by cię, albo usmażył!

- Dałabym sobie radę!

- Nie prawda i nie kłóć się ze mną! Wracamy do domu!

- Nie możemy! Porwał go! Kto wie co mu zrobią?!

Zacisnęłam zęby. Pyskata ma rację.

- K-karen? Co ty tu robisz?! - usłyszałam za plecami i obejrzałam się. Cholera, miałam ukrywać mój prawdziwy głos. Jeśli boty go usłyszą i puszczą Optimusowi, ten natychmiast mnie zdemaskuje.

- Zwiedzam wiesz?! Nie wkurzaj mnie i odsuń się!

Spojrzałam na nią i zobaczyłam, że w naszą stronę jadą autoboty. Niech to Rdza...

Nagle Sparks odepchnęła mnie na bok i szybko pojechała za porywaczem.

- Wracaj tu! Zakazuję ci! - krzyknęłam za nią, ale nawet się nie obejrzała.

Zwariowała?! Ten con ją zmiażdży! Przyskoczyłam do drzwi mojego alt-mode.

- Nie! Niech pani tego nie robi! - Jack złapał mnie za ramię, a zielone ATV zagrodziło drogę.

Chwyciłam chłopaka za rękę i rzuciłam nim w alt-mode grubego bota, po czym wskoczyłam do samochodu i zaczęłam jechać tyłem, niemal miażdżąc dwukółkę. Po chwili zmieniłam biegi i z pełną prędkością ruszyłam przez most, taranując Urbanę, która zagrodziła mi drogę. Jak dorwę tego bachora, to ją zabiję.

Wrzuciłam wyższy bieg i pojechałam za moją podopieczną tak szybko, jak mogłam. Oboje jechali w stronę miasta, a Knockout strzelał do Karen. Zbladłam. Jeśli stanie się jej krzywda, to będzie to moja wina, bo jej nie upilnowałam! Z głośno bijącą Iskrą obserwowałam jak wymijała jego pociski, aż w końcu jeden z nich trafił w asfalt tuż obok niej. Czas dla mnie zwolnił. W zwolnionym tempie zobaczyłam jak motocykl leci na bok, obracając się wraz z jego właścicielką. Jeszcze trzymała się w siedzeniu, a specjalny system, w jaki był zaopatrzony jej prezent, wypchnął ją z siedzenia, gdy maszyna miała już ją przygnieść. Ciało nastolatki przeturlało się na bok, po czym znieruchomiało.

Momentalnie poczułam jak stężenie energonu w moich przewodach rośnie. Na podwoziu i karoserii rozbłysły moje tatuaże. Mój silnik zaryczał, gdy puściłam się za Knockoutem. W kilka sekund dogoniłam jego wspaniałą formę i tak mocno uderzyłam go w bok, że zaliczył dachowanie. Transformował się, uwalniając chłopaka, który przeturlał się po ziemi do skał.

- Rghaaa! Mój lakier! Zapłacisz mi za to węglowcu!!

Transformował dłoń w piłę tarczową. Chyba mu na procesor padło. Wysiadłam z alt-mode, trzaskając drzwiami i wskoczyłam na maskę.

- Masz tylko jedną szansę na ucieczkę. - oznajmiłam przyduszonym głosem. W mojej Iskrze kumulował się ból, wściekłość i moc - Inaczej pożałujesz tego czerwony złomie.

- Bo co? Uderzysz mnie? - zadrwił, podchodząc do mnie z piłą.

- Bo cię zabiję. - zdjęłam okulary, a granatowo-srebrne tęczówki zabłysły.

Mech nie przejął się tym i już miał mnie przeciąć na dwoje, gdy nagle pstryknęłam palcami, a jego broń rozpadła się na setki maleńkich kawałeczków. Otoczyły mnie, przemieniając się w małe ostrza.

Nagle rozległ się metaliczny trzask i czerwony decept poleciał daleko na bok. Zamiast niego zobaczyłam Jetfire'a.

- Zajmij się Karen. A ja poderżnę gardło tej puszce... - wysyczałam, czując palący mnie ból w piersi.

- Królowo, nie rób tego! - zasłonił go własnym ciałem - Nie pozwól gniewowi nad sobą zapanować!

- Czy ty kwestionujesz moje rozkazy?

- Nie zachowuj się jak Primowie!  - przyklęknął przede mną i wyciągnął przed siebie ręce - Teraz Karen cię potrzebuje, a tego gnojka możesz ukarać kiedy indziej!

Zacisnęłam zęby. Ma rację... straciłam kontrolę. Przez chwilę stałam nieruchomo, ale ostatecznie odpuściłam i metal upadł na ziemię. Jet odetchnął z ulgą i otarł skroplone olejem czoło. Bardzo się mnie bał...

Spojrzałam na czerwonego. Podnosił się po uderzeniu i teraz trzymał się za głowę. Jetfire stanął w bojowej pozycji, ale na szczęście nie musiał z nim walczyć. Niespodziewanie rozległ się dźwięk strzałów, które padały w okolice agresora i mojego przyjaciela. Ten pierwszy szybko odjechał, ale drugi jeszcze stał.

- Zmywaj się stąd. - rozkazałam - Na nic się tu nie przydasz. Przypilnuję Karen.

Były con skinął głową z szacunkiem i transformował się. Odleciał szybko poza zasięg strzałów. Ja natomiast ruszyłam biegiem do Karen, przy której już stały autoboty, a Jack próbował jakoś jej pomóc. Chłopaczyna sam nie wiedział co robił. Zacisnęłam zęby. Odepchnęłam go, stając przy nieprzytomnej z lekką zadyszką. Rzuciłam się na kolana.

Chłopak chciał zaprotestować, ale rzuciłam mu szybkie spojrzenie, które natychmiast go wyjaśniło. Uśmiechnęłam się w duszy. Nadal wzbudzam strach samym spojrzeniem... cudowna umiejętność. Autoboty w milczeniu przypatrywały się temu co robię. A ja chwyciłam ją za nadgarstek, by wyczuć puls. Przez chwilę nic nie wyczuwałam. Boże błagam cię na wszystko ocal ją... nie pozwól umrzeć... Na szczęście w końcu udało mi się wyczuć bardzo słabe bicie serca. Odetchnęłam i przyłożyłam dłoń do jej piersi. Zeskanowałam ją.

- Dzwonić po karetkę? - chłopak zaczął panikować - Tylko co im powiemy?

Westchnęłam i pokręciłam głową. Spojrzałam mu głęboko w oczy i położyłam mu dłoń na ramieniu, starając się bez słów przekazać mu, że wszystko będzie dobrze. Następnie wskazałam dłonią na nieprzytomnego rudzielca. Chłopak skinął niepewnie głową, a następnie wstał i poszedł do Vince'a. Żółty bot pobiegł za nim.

Zrzuciłam hełm z głowy Karen. Ta dziewczyna ma jakieś niepojęte dla mnie szczęście... Żadnych urazów wewnętrznych. Skończy się na wielu siniakach i zwichniętej kostce... No i na wstrząsie mózgu. Tylko jak? Powinna mieć co najmniej kilka złamań! W najlepszym wypadku przez kilka miesięcy nie mogłaby ruszać nogami i rękami. Musi mieć kości ze stali! Chyba, że... Spojrzałam na jej motocykl i przywołałam wspomnienie z wypadku. Widocznie cała energia z wyrzutu poszła w krótki, równoległy do ziemi lot, a kiedy zetknęła się z ziemią, siła uderzenie nie była aż tak mocna. Parsknęłam cicho i przytuliłam ją do siebie. Jak dobrze, że nic jej nie jest...

- I... co z nią? Żyje? - spytała mnie niepewnie Arcee, przychylając się. Skrzywiła się.

Kiwnęłam głową z ulgą, po czym podniosłam Karen w stylu panny młodej i pocałowałam z radości w czoło.

Botka spojrzała na Bulkheada, a ten rozłożył ręce. W tym momencie dostrzegłam jadącą w naszym kierunku ciężarówkę. Niech to Rdza... Ruszyłam w stronę samochodu, tuląc do piersi dziewczynę. Powoli uspokajałam się po tym, co się stało. Może i jest żywa, ale naraziła mi się. Nie wykonała rozkazu, naraziła swoje życie i jeszcze pokazała nas botom! Teraz będziemy musiały jechać do ich bazy. Jeszcze przydzielą nam strażnika. To znaczy, to dobrze, że troszczą się o ludzi, którzy niestety ich zobaczą, ale akurat my nie potrzebujemy tego. Zmarszczyłam brwi. No i jeszcze ta moc, która pali mnie w środku... kaszlnęłam przed siebie i lekko zbladłam. Krew... jak na wyścigu z Death! Warknęłam na siebie. Muszę się przede wszystkim uspokoić.

Gdy dotarłam wreszcie do samochodu, włożyłam dziewczynę na tylne siedzenia i zabezpieczyłam ją. Muszę wywieźć nas w bezpieczne i spokojne miejsce. Może uda mi się wymknąć? Niestety głośne, dudniące kroki przekreśliły moje nadzieje. Westchnęłam w myślach i zamknęłam drzwi, po czym nałożyłam z powrotem ciemne okulary na nos. Spojrzałam na Optimusa.

- Musicie pojechać z nami. - powiedział, przyklękając - Ponieważ poznałyście nasz sekret, musicie wejść pod naszą opiekę.

Westchnęłam i skinęłam głową. Miały być miłe dwa dni odpoczynku, a będzie udręka...

- Wiem, że twoja... przyjaciółka jest ranna. Możemy ją zawieźć do szpitala. - pokręciłam głową i wskazałam na siebie - Sama możesz jej udzielić pomocy? - skinęłam głową - Dobrze więc... pojedziemy zatem do naszej bazy, a tam wszystko wyjaśnimy.

Ponownie skinęłam głową i wsiadłam do alt-mode. Oparłam się o fotel i zakryłam oczy dłońmi. Gdybym tylko jechała szybciej... Na pewno udałoby mi się uratować moją Karen. Cóż... już tego nie zmienię. Muszę patrzeć w przyszłość. Obejrzałam się. Dziewczyna wciąż była nieprzytomna i blada. 

No dobrze, muszę ją przetransportować do tej nieszczęsnej bazy. Ale najpierw... Odpaliłam silnik i podjechałam do botów, które jeszcze rozmawiały. Żołnierze byli ewidentnie karceni przez Optimusa. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do poobijanego, ale sprawnego motocykla. Podniosłam go i obejrzałam. Karoseria porysowana i dwa mocne wgniecenia, ale poza tym nic się nie zepsuło. Ha... Transformium. Tylko jak ja sobie poradzę z przewiezieniem tego... chwyciłam si za brodę i podparłam łokieć drugą ręką. Nie mam przyczepy, a nie mam zamiaru przyczepiać go do mojego, jakby nie patrzeć, ciała. Jedyną opcja jest Most Ziemny, ewentualnie ktoś poprowadzi to maleństwo.

Spojrzałam na boty, ale te właśnie transformowały się do trybu vechikularnego. Cóż... najwyraźniej muszę poczekać na Jacka... Nie podoba mi się pomysł oddawania mu tego motocyklu, ale jeszcze mniej pasuje mi oddawanie mu pod opiekę mojego alt-mode... jeszcze nigdy, żaden człowiek nie ośmielił się nawet dotknąć mojego siedzenia kierowcy. Westchnęłam cicho i podprowadziłam maszynę do samochodu.

Na szczęście chłopaczyna szybko wrócił. Widziałam błysk w jego oczach, gdy zobaczył motocykl.

- Czy to ten słynny Kawasaki Ninja???

Skinęłam niechętnie głową i kiwnęłam na niego. Gdy chłopak niepewnie podszedł, wskazałam szerokim gestem na siedzenie, po czym weszłam do siebie, zamykając drzwi. Dearby aż zaniemówił z radości i bardzo ostrożnie dotknął kierownicy.

Po chwili wszyscy ruszyliśmy w milczeniu. Co prawda chłopak starał się do mnie mówić, ale nie odpowiadałam, więc odpuścił i cieszył się jazdą tym modelem. Obserwowałam jego i resztę zza przyciemnionych szyb. Mechy milczały, dowódca prowadził, a motocykl... mogłabym przysiąc, że cały czas obserwowała mnie i Jacka. Z niechęcią patrzyła na motor. Czyżby była zazdrosna o przedmiot martwy? Ciekawe... Uśmiechnęłam się w duszy. Skoro jest zazdrosna o tak błahy, chwilowy przedmiot, to znaczy, że łatwo nią manipulować. Wystarczyłoby się nią zainteresować, odkryć odpowiednie fakty z przeszłości, a byłaby prawdziwą marionetką!

Ból w klatce piersiowej nasilił się. Skrzywiłam się i zaczęłam masować klatkę piersiową. Obawiam się, że zarówno ona jak i ja będziemy potrzebowały opatrunku...

No dobrze... małe ogłoszenie: części będą się pojawiały żadziej, bo jestem trochę zajęta. Ale postaram się napisać coś do końca miesiąca :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top