Energon i łzy
Na powierzchni Cybertronu trwał środek dnia, jednak w rozpadlinie, pod grubą skorupą planety dalej było ciemno. Ułatwiało to sen członkom zorganizowanej grupy Beautifuldeath, którzy zazwyczaj wtedy głęboko spali. Była to też pora, gdy transformery u władzy nad całą organizacją, zbierały się na naradę. Trzynaście osób, zebranych wokół okrągłego, kamiennego stołu, obradowało nad tym, jak walczyć z Wielką Radą Primów. Ironia losu.
- Czy wszyscy są gotowi do wylotu? - spytał czarny, smukły mech.
-Nie mogę w to uwierzyć... ale tak. - odparła różowo-optyka botka z kilkoma ostrzami na plecach - Nareszcie opuszczamy tę zardzewiałą dziurę!
- Doskonale... - uśmiechnęła się lekko Ogoniasta i skinęła ręką na czerwono-czarną botkę po swej prawej - Wyruszymy za osiem cykli solarnych. W tym czasie niech wszyscy ruszą w teren. Zbierajcie tyle energonu ile dacie radę: surowego, w kostkach, płynnego, wszystko jedno. Jeszcze trochę paliwa nie zaszkodzi, zwłaszcza, że wczoraj przyprowadzono dwadzieścia nowych botów. Za cztery cykle ogłosimy naszą decyzję w sprawie wyjazdu.
- Proponowałabym za pięć. - wtrąciła Femme o zielonych, wesołych optykach i czarno-pomarańczowym lakierze - Będzie mniejsza szansa na to, że wyniosą wieść w miasto i Primowie zdążą się przygotować.
- Słusznie. - pokiwała głową botka o czerwono-złotych optykach, odpalając holograficzną mapę na stole.
- A cóż to znaczy?
- Deathplay wyszła przed radą z pomysłem ostatniego skoku, na pożegnanie Cybertronu. - wyjaśniła Ogoniasta, wskazując na znajome plany budynku - Kilka ton energonu z prywatnych zapasów Primów.
- A nie mogli byśmy zadowolić się energonem z tych zwykłych hangarów?
Nastała chwila ciszy... po czym wszyscy obecni wybuchnęli śmiechem.
- Oj Kociaku, ty to zawsze wiesz co powiedzieć by nas rozbawić! - zachichotał smukły, czarny mech, siedzący obok niej.
- Potwierdzam! Tygra to ma dar!
- No dobrze dobrze, ale wróćmy do planowania. - fioletowa Femme otarła lekko łzy śmiechu z kącików optyk - To ma być skok, jakiego nigdy wcześniej nie było, tak głośny i pokazowy, by Syrionowi silnik zdusiło.
- Mamy zgromadzone plany tego miejsca i szkic całej akcji, ale trzeba to jeszcze dopracować. - oznajmiła Deathplay - Wiemy gdzie trzymają energon i którędy wejdziemy, ale potrzeba nam wiadomości o tym ile mechów pilnuje tego biznesu, kiedy mają zmiany, czy w okolicy nie będzie jakiegoś niezapowiedzianego wsparcia, jak można wyłączyć kamery i możliwe drogi ucieczki.
- Brzmi dla mnie jak zwykły skok. - mruknęła ze znudzeniem botka o różowych optykach.
- O, wcale taki nie będzie. - uśmiechnęła się Skrzydlata - Prywatny skład Primów, który z pomocą gwiazd obrobimy w całości, w dodatku na dzień przed inspekcją właścicieli. Mamy się uwinąć na tyle sprawnie, by nikt się nie zorientował do samej inspekcji. Zastawiamy też kilka pułapek specjalnie na ich powitanie...
- Parę bombeczek, ukrytych laserów jednorazowego użytku i mój osobisty faworyt, marynowany olej z sokami Scrapleta i Insecticona. - wyliczyła Death, uśmiechając się złośliwie - Każdy kto przejdzie przez główne drzwi zostanie obryzgany, by żywi nieśli ten wstyd w miasto.
- Nadal nie brzmi to imponująco.
- Imponujące więc niech będzie to, że przy okazji rozliczymy się ze zdrajcą. - spojrzenie srebrno-optykiej stało się zimne - Macie potwierdzić wiadomość, czy tej nocy będzie miał spotkanie ze swoimi pachołkami o parę poziomów pod magazynem.
- Jego ciało zawiśnie na środku, na przestrogę innym...
- I to mi się podoba... - oblizała się różowo-optyka.
- Skupmy się. Ja i Deathplay mamy we dwie obrobić to miejsce w jedną noc. - przywódczyni zebrania przesunęła ręką nad mapą - Jesteście gotowi z Mostem?
- Oczywiście! Udało się go nareszcie naprawić. Jeszcze trwają ostatnie testy, ale wygląda na to, że się wyrobimy.
- Chwila chwila, chcecie obrobić to same? Tylko wy dwie?
- Tak, a co?
- Zwariowałyście?!
- Już dawno.
- Przecież tego tam jest tylko, że cała drużyna miałaby problem z obrobieniem całości w cały dzień!
- Ale my nie jesteśmy takie zwykłe, co Dżidżi? - wyszczerzyła się Deathplay.
- Możecie być pewni, że sobie poradzimy. - Skrzydlata błysnęła optykami i sypnęła snopem iskier z palców - Przejdźmy zatem do ogólnego planu...
Jasne kolory Mostu rozproszyły się, ukazując ciemne, ponure wnętrze mostka, dokładnie w chwili gdy zasunęłam osłonę na twarz. Lekko otrzepałam płaszcz, okrywający dokładnie moje ciało i dsyskretnie rozejrzałam się po znanym mi pomieszczeniu. Vechicony pracowały posłusznie cały czas, udając, że wcale na mnie nie zerkają ze strachem, Soundwave i Darkshadow stali tuż obok siebie, przy swoich niezmiennych stanowiskach, natomiast w centrum, dokładnie przede mną, na wielkim tronie siedział sam Lord decepticonów, wpatrując się we mnie przeszywającym spojrzeniem swych czerwonych optyk. Uśmiechał się, groźnie szczerząc kły. Odwzajemniłam uśmiech, podchodząc bliżej.
- Lordzie Megatronie... - skłoniłam się lekko.
- Beautifuldeath... - powstał z tronu i pochylił przede mną głowę - Czemu zawdzięczam twoją wizytę?
- Jest to rozmowa na cztery optyki panie. - mruknęłam cicho, nie spuszczając wzroku - O bardziej... prywatnej naturze.
Błysnęłam optykami, puszczając swobodnie ogon. Przesunął się on lekko po jego potężnych nogach, aż do ostro zakończonych bioder. Lubię się z nim drażnić. Ciekawe tylko czy zrozumie aluzję o bardziej dyskretnym miejscu...? Con uniósł lekko łuk optyczny, patrząc w moje na pół przymknięte optyki. Mrugnęłam do niego, uśmiechając się pod maską, na co odpowiedział cichym mruczeniem silnika. Nie odwracając ode mnie wzroku, mruknął do swego sługi:
- Soundwave, spocznij. Możesz odejść.
As wywiadu spojrzał na niego, jakby zaskoczony, ja natomiast uśmiechnęłam się pod maską zadziornie. Zmyślna bestia... Teraz oboje będziemy mieć nieco więcej swobody wyrazu. Wreszcie decepticon skłonił się i posłusznie ruszył do wyjścia. Shadow natomiast zerknęła na mnie, zaintrygowana. Skinęłam jej ręką i odsunęłam się nieco, ruszając za władcą. W milczeniu opuściliśmy mostek zaraz za Soundwave'em i ruszyliśmy szybko ciemnawym korytarzem w przeciwne strony.
- O czym chciałabyś porozmawiać? - spojrzał na mnie z szelmowską iskierką w optyce.
- O niczym. To była mała wymówka, by zostać sam na sam... - zamruczałam, rozprostowując skrzydła - Zdążyłam się stęsknić.
- Ja bardziej Aniołeczku... Myślałem tylko o tobie i twoich pięknych optykach. - wyszczerzył kły i objął mnie w talii, przyciskając lekko do swojego boku - Jesteś gotowa na wylot?
- Tak. Myślę, że jeśli polecimy tam bez pośpiechu, to zdążę nawet wydobrzeć na tyle, by ożywić wnętrze planety. - popatrzyłam po sobie z westchnieniem - Wciąż jeszcze trochę ciężko jest mi posługiwać się mocą, ale dam radę.
- Dobrze słyszeć... Chciałbym zobaczyć cię przy pracy, gdy będziesz powoływać nasze królestwa do życia. - rzekł z dumą - Ty i ja... nareszcie.
- Nastanie pokój... Nie będzie już wojny i nieszczęścia. - ścisnęłam jego dłoń czule.
Silnik mecha zamruczał nieco głośniej, a on sam ścisnął mnie w talii z pasją. Płaszcz szczęknął lekko pod jego silnym dotykiem. Zaczęłam miziać go lekko ogonem po nogach, gdy tak szliśmy spokojnie pustymi korytarzami. To naprawdę miłe uczucie, gdy trzyma mnie tak mocno przy sobie. Jakby naprawdę mu zależało...
- Angel, jak to jest: mieć moc? - spytał niespodziewanie, wpatrując się we mnie ciekawie.
Przymknęłam do połowy optyki, strzelając ogonem na boki. Przed optykami stanęły mi wspomnienia ujarzmionej potęgi, trzymanej w ręku jeszcze nie tak dawno. Och, gdyby tak znów to przeżyć... zamruczałam tęsknie, instynktownie kładąc dłoń na Komorze Iskier.
- To zależy od tego, co z nią robisz... Ale za każdym razem jest po prostu niesamowite. - stanęliśmy pod jakimiś drzwiami. Oparłam się plecami o ścianę, podczas gdy Megatron wstukiwał kod, słuchając mnie uważnie - Samo wyczuwanie własnej energii to jest już coś... Jakbyś nagle mógł wychwycić własną siłę, ale nieograniczoną, niemal boską. - położyłam dłoń na jego pancerzu i przesunęłam nią po nim aż do znaczka w centrum. Rzucił mi zaskoczone spojrzenie, jednak nie oponował, wpatrując się w moje optyki jak urzeczony - Czujesz jak krąży po ciele, jak Iskra wybija jej podniecający rytm. W procesorze kręci się od tego jak po dobrym stężonym, upajasz się własną potęgą, aż zatracasz poczucie miejsca, czasu i siebie samego. Jesteś czystą mocą... - powoli zbliżyłam się do niego, przesuwając dłońmi po klatce piersiowej mecha aż do ostro zakończonych ramion, zadrżał, lecz nie zerwał kontaktu wzrokowego - Czujesz ją wokół siebie, jak osacza cię i pochłania w słodką niewolę przyjemności. Aż nie zostaje nic, tylko ona...
Wentylatory Lorda zaczęły szybciej pracować. Wpatrywał się we mnie z niebezpiecznymi Iskierkami w optykach i zaskoczonym, ale zadowolonym uśmiechem ostrych kłów. Na oślep wcisnął ostatni przycisk, rozsuwając wejście i pociągnął mnie ze sobą do środka. Było to chłodne, szare pomieszczenie z ogromną koją, stojącą po środku, regałem z detpadami z jednej i przeszkloną szafą z mrocznym energonem z drugiej strony. Na regale leżało jeszcze pudełko grubych "kominów". Ach... więc zaprowadził mnie do swojej kwatery? Tym lepiej... Władca już otwierał usta, by coś powiedzieć, lecz uciszyłam go, kładąc na nich palec. Rozsunęłam maskę z twarzy, ukazując swój drapieżny uśmiech.
- Jeszcze lepsze jest leczenie... Wielu twierdzi, że jest jak złączenie Iskier. - zamruczałam, popychając mecha głębiej - Serce bije mocno, niczym młot, oszałamiając swą siłą. Znów wyczuwasz swoją moc, lecz tym razem też energię tego, który przed tobą leży. - w tym momencie były gladiator potknął się i padł na własne łóżko z lekkim hukiem. Patrzył na mnie oszołomiony, zaciskając szpony na moich biodrach. Uklękłam nad nim, sunąc rękoma wzdłuż jego boków - Ciało się rozluźnia... Zatapiacie się w swoim wzroku... Energon krąży coraz szybciej w przewodach... - wciąż lekko łaskotałam go ogonem po nogach, jednocześnie przesyłając własną energię do rąk. Położyłam obie na jego Komorze Iskier i pochyliłam się nad Władcą, rozchylając szeroko skrzydła. Patrzyłam na niego, niczym wygłodniała bestia na ofiarę - I czujesz, że to ty masz władzę... A nawet najbardziej harda Iskra przed tobą pada i oddaje swoją moc tobie w rozporządzanie. Bezbronna i posłuszna, niczym najwierniejsza kochanka... I nawet gdy się rozłączycie, chwilę jeszcze czujesz jak drży przed tobą.
Wentylatory wielkiego przywódcy decepticonów pracowały coraz szybciej, a jego silnik nie przestawał mruczeć. Jego optyki rozszerzyły się i zaszły jakąś mgłą, gdy się we mnie wpatrywał. Zapewne śni na jawie o swojej wielkiej władzy, którą będzie trzymał nad wszystkimi... uśmiechnęłam się groźnie, patrząc na niego z góry. Słodkie... Nie zrywając kontaktu wzrokowego przycisnęłam obie ręce do znaczka na środku jego piersi przesyłając skoncentrowaną energię wprost do jego Iskry.
Co ty wyprawiasz Angelbotko?!
To co widać... Błysnęłam zębami, wpatrując się w twarz Megatrona. Westchnął on z zaskoczenia i wytrzeszczył optyki. Nowe, nieznane dotąd uczucie mocy krążącej w jego przewodach oszołomiło go przyjemnością, a także odebrały resztki zdrowego rozsądku. Puścił mnie i odchylił głowę, poddając się rozkoszy. Błysnęłam lekko optykami, powstrzymując złośliwy chichot. Pamiętam jeszcze jego szumne deklaracje z areny, gdy krzyczał do tłumu, że nikt nigdy go nie zwycięży... a teraz niemal pada u moich stóp. Ni bestie, ni wojownicy nie zdołali rzucić słynnego gladiatora z Kaonu na kolana, a uczyniła to osłabiona Femme...
W końcu jednak musiałam przerwać tę słodką chwilę i zabrać ręce. Z rozbawieniem obserwowałam jak mech powoli podnosi się do siadu, patrząc na mnie szeroko otwartymi, zachwyconymi optykami. Pochyliłam się w jego stronę, kręcąc kółeczka na jego klatce piersiowej.
- Już wiesz, jak to jest mieć tę moc... Czyż to nie jest cudowne uczucie? - szepnęłam zalotnie do jego audiorceptora, patrząc na niego z lekko kpiącym uśmieszkiem.
Mech gwałtownie złapał mnie i obrócił się tak, że tym razem to ja znalazłam się pod nim.
- Cudowne Aniołeczku... A teraz moja kolej. - jego bas przyprawił mnie o ciarki.
Mech wpatrywał się we mnie swoimi rubinowymi optykami niczym głodny drapieżnik w ofiarę. Pod jego wpływem czułam się, jakbym leżała przed nim kompletnie naga i bezbronna, wydana na jego łaskę. Moje usta drgnęły, układając się w zaniepokojony grymas. To idzie w aż zbyt dobrze mi znanym kierunku...
- Na co Płomyczku? - zrobiłam niewinną minkę, kładąc prawą dłoń na jego policzku, a palcami lewej kręcąc kółeczka na jego napierśniku.
Niski pomruk był niedbałą odpowiedzią. Megatron uśmiechnął się przebiegle tak, że zabrakło mi przez chwilę tchu w wentylatorach i zatopił kły w kablach na mojej szyi, delikatnie je skubiąc i gryząc. Zamruczałam mimowolnie, kładąc dłonie na jego ramionach. On tymczasem zaczął gładzić mnie po skrzydle kciukiem, ściskając je boleśnie pazurami.
- Zawsze ciekawiło mnie, czy te skrzydła są tak wrażliwe, jak Seekerskie?
Westchnęłam rozkosznie, niezdolna powstrzymać drżenia głosu, gdy przesunął po nich pazurami. Niech cię... wiesz dobrze gdzie uderzyć... Syknęłam, gdy drapnął mocniej i położył palce na zapięciu mojego płaszcza.
- Piękny... ale zbyt dużo zasłania. - wyszczerzył trójkątne zęby w zniewalającym uśmiechu.
Burza uczuć zagrzmiała w mojej Iskrze. Mech doskonale wiedział jak mnie rozpieścić i część mnie chciała posunąć się nieco dalej z pieszczotami, lecz zarazem wkradła się we mnie panika. To wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko! Chcę go podrażnić, ale nie mam zamiaru iść tak daleko!
- Nie! - posunęłam się mocno w tył, rozszerzając lekko optyki.
Jego łuki optyczne uniosły się w grymasie niezadowolenia.
- Nie? - mruknął nisko, ponownie nachylając się tym razem do mojego audioreceptora. Odwróciłam głowę, gdy powrócił do swojego rozbrajającego, głębokiego tonu - Ależ wydawało mi się, że jeszcze przed chwilą byłaś bardzo... bardzo chętna.
- Ja... - zawahałam się, próbując wymyślić jakiś powód, jednak jego dłonie na moich skrzydłach skutecznie mi to utrudniały - Byłam... Jestem! Po prostu nie chcę się śpieszyć... - jęknęłam nerwowo, gdy przegryzł jeden z kabli. Wciąż trzymał twarz w zagłębieniu mojej szyi. Westchnęłam mimowolnie, dodając słabo - Nie... nie czuję się gotowa...
Niespodziewanie usłyszałam od niego cichy, mroczny chichot. Śmieje się ze mnie? Dla niego to zabawne?! Błysnęłam nerwowo optykami. Wiem, że on jest bardziej doświadczony, ale... o co mu chodzi? Zawahałam się, przypatrując się mu badawczo. Strach zszedł na dalszy plan.
- Zawsze musisz spróbować popsuć chwilę prawda? - powoli przesunął szponami po mojej szyi, by ostatecznie zamknąć ją w czułym uścisku. Próbowałam odpowiedzieć, lecz zniewalające spojrzenie jego optyk uciszyło mnie natychmiast. Znów patrzył na mnie, jakbym była nagą ofiarą, przysłaną dla zaspokojenia jego żądz - Czy byłaś gotowa na wszystko co wydarzyło ci się w przeszłości?
- Ja...
- Nawet ja nie byłem do końca gotów na przejęcie tytułu... - mówił delikatnie, z nieobecnym, niemal nostalgicznym wyrazem twarzy. Patrzyłam na niego zdezorientowana, lecz rozproszył moją uwagę, przesuwając pieszczotliwie pazurami po skrzydle. Zamruczałam przymykając na chwilę optyki, a gdy je znów otworzyłam, zderzyłam się z jego wygłodniałym, władczym spojrzeniem - Nie jestem pewien, czy byłem gotów na ciebie. Na to co do ciebie czuję. Ale teraz wiem, że właśnie na kogoś takiego jak ty czekałem całe eony.
Szorstkimi ustami zaczął składać pocałunki na mojej szyi, a ręką wrócił do rozpinania mojego płaszcza. Ach... Przymknęłam optyki, nie czując się na siłach, by go powstrzymywać. Iskra trzepotała mi w piersi, gdy powoli sunął pazurami w górę mojej szyi, aż do warg, o które delikatnie zahaczył, nachylając się nade mną.
- Czy nie czujesz tego samego? - spytał kusząco, zbliżając usta do moich warg.
Patrzyłam na niego spod na wpół przymkniętych optyk, całkowicie poddana jego czarowi. Megatronusie... Położyłam dłonie na jego policzkach, czule głaszcząc je kciukami. Chciałabym... chciałabym zapomnieć na chwilę kim się stałeś... i znów poczuć się jak za dawnych lat, przed wyborem nowego Prima. Nie mogąc wydobyć z siebie głosu, skinęłam lekko głową, nie odrywając wzroku od jego hipnotyzujących optyk.
Lord natychmiast pocałował mnie zachłannie, przyciągając bliżej siebie. Po chwili znów wrócił do nadgryzania mojej szyi i rysowania pazurami szlaczków na mojej Komorze Iskier. Na wpół przytomna z przyjemności, położyłam dłonie na jego plecach, tuląc się do mecha. Część mnie krzyczała wręcz, że to co robię jest złe, że powinnam go odepchnąć, bronić się... ale nie jestem w stanie tego zrobić. Ponownie jęknęłam tęsknie, zaciskając palce na jego potężnych plecach. Jego emocje... uczucia... coś, czego nigdy na prawdę nie będę mieć.
A jednak stracisz dziewictwo Angelbotko... kto by pomyślał, że pogardzany Lord dokona czegoś, czego nie był w stanie jego wielki mistrz?
Głos Ciemności podziałał na mnie jak kubeł wrzącego oleju. Co ja wyprawiam?! Zaczęłam się wiercić, delikatnie usiłując odepchnąć mecha. Nie mogę mu pozwolić na połączenie! W odpowiedzi decepticon przycisnął mocniej moje skrzydło, kierując uwagę na moją Komorę Iskier.
- Megatronusie... - jęknęłam, czyniąc paniczne wysiłki, by się uwolnić z jego objęć.
Lecz on ignorował mnie... Nie dbał o uczucia swej zabawki. Próbowałam zasłonić się wolnym skrzydłem, lecz on nagle chwycił moje nadgarstki i przyszpilił je do łóżka. Zawarczał, zirytowany.
- Co? Co znowu? - sarknął, lecz zamilkł, widząc drobne łzy zranienia w kącikach moich optyk. Nie potrafię już dłużej grać!
- Zostaw mnie w końcu! - warknęłam dobitnie, odzyskując rozkazujący ton.
- Co z tobą!! - zadrżałam z zaskoczenia, gdy krzyknął - Po co mnie więc tu zawlokłaś!? Myślisz, że mam czas na twoje zabawy!?
Jego ręka zaciskała się mocniej na moich rękach. Drapnął wściekle skrzydło, wywołując mój jęk. Otworzyłam szeroko optyki, w nagłej realizacji: nie mam jak mu uciec... ma mnie w swojej mocy! Po chwili decepticon uspokoił się i błysnął przerażająco zębami:
- Sama nie wiesz czego chcesz Aniołeczku... Pozwól, że ja zdecyduję za ciebie. - mruknął, przyprawiając mnie o dreszcz grozy.
Nie... Moja klatka piersiowa się zapadła, gdy jego pazury delikatnie jej dotknęły. Nie nie nie nie! W panicznym odruchu uderzyłam go z całej mocy skrzydłem w głowę, aż stęknął. Ogłuszony decepticon zwalił się na mnie jak kłoda. Panicznie odepchnęłam go od siebie, wyskakując wręcz z koi i uciekając w kąt pokoju. Trzęsącymi się dłońmi, na oślep zapięłam płaszcz pod szyję, kryjąc ślady "zabawy". Drobne łzy zabłysły w moich optykach. To już nie jest mój Megatronus... Wpatrywałam się w jego ciało jak w transie, drżąc cała. On... on prawie... Sama myśl nie chciała mi przejść przez procesor.
Z tego otępienia wyrwała mnie upragniona wiadomość w komunikatorze:
- Mamy ich Królowo.
Zamrugałam kilkakrotnie i wyprostowałam się. Muszę stąd uciekać... Już chciałam opuścić pomieszczenie, gdy nagle jeden z detpadów zawibrował i rozświetlił się. Powiadomienie? Przyzwyczajenie było silniejsze od strachu. Podniosłam urządzenie, sprawdzając o co chodzi. Dostał wiadomość od... Iskra mi podeszła do gardła. Boże Wszechmogący... Syrion?!
Natychmiast odblokowałam tablet, klikając w kanał wiadomości wymienianych z moim Stwórcą. Kable zesztywniały mi na głowie. Od miesięcy prowadził korespondencję z Primami i donosił im na mój temat... I zgrał z nimi atak na moją kolonię?! Najnowsza informacja brzmiała:
"Lecimy więc w stronę Ziemi. Za trzy cykle gwiezdne powinniśmy dotrzeć na miejsce. Dopilnuj, by Bestia do ostatniej chwili nie wiedziała co się dzieje. Ma być w idealnym stanie na wymianę."
Hoho, tego i ja się nie spodziewałam Angelbotko... Śmiał odwrócić się od ciebie i wybrać Primów!
Spojrzałam na nieprzytomnego Megatrona. Zdrajca... Chciał mnie im sprzedać tym roziskrzonym blacharzom?! Nienawiść zapłonęła w mojej Iskrze, wypierając strach. Wysunęłam kły z sykiem. Powinnam cię rozszarpać tu i teraz na karmę dla Scrapletów! Palący ból rozdarł mi Iskrę.
Zasługuje na to...
Wypuściłam głośno powietrze przez wentylatory. Bez wątpienia. Lecz mnie nadal obowiązuje przysięga złożona Stwórcom, a zgaszenie tego nurzanego w oleju rdzewiarza więcej mi zagrozi. Primowie nie mogą dowiedzieć się, że już wiem. Odwróciłam od niego głowę z odrazą. Niech więc razem ze swoimi sojusznikami sądzi, że jestem ślepa. Tym łatwiej wpadną w kły Bestii Cybertronu! Chciałam jeszcze przejrzeć inne wieści, lecz w tym momencie rozległo się głośne wycie alarmu. O nie... Wyłączyłam komunikator, razem z detpadem, odkładając go dokładnie na miejsce, zgarnęłam paczkę dymiarzy z biurka, po czym transformowałam się w panterę cybertrońską i wyskoczyłam z pokoju, natychmiast kierując się prędko na dach, na punkt zbiórki. Napotkaną po drodze grupkę Vechiconów przeskoczyłam bez najmniejszego problemu, przyśpieszając jeszcze. Mam tylko nadzieję, że Shadow już dotarła bezpiecznie na górę...
Z lekkim poślizgiem wzięłam ostatni zakręt przed wyjściem na dach statku i wyskoczyłam, uderzając ogonem w panel otwierania włazu. W ostatniej chwili zdołałam uciec nim właz odciął dach od reszty statku zawarł się na dobre. Na dachu stał potężny statek Blackblade'a, gotowy już do wylotu. Autoboty prowadziły właśnie do niego Bee i... Optimusa. A więc w tym też mnie oszukał... Nie! Skup się Angel! Potem będzie czas na emocje. Drapnęłam gniewnie podłogę, transformując się w biegu. Stanęłam zaraz obok botów, ignorując westchnienia pełne zaskoczenia.
- Jak się mają? - rzuciłam prędkie spojrzenia na rannych. wspomagając niebieską Femme we wnoszeniu Trzmiela.
- Źle. Obaj potrzebują pilnej pomocy medycznej. - odparła szybko Arcee.
Nieszczęsny zwiadowca wyglądał, jakby go wyciągnięto z gniazda Insecticonów - cały zlany własnym energonem, pancerz miał ponacinany i powgniatany do środka, a liczne zadrapania i płytkie rozcięcia świadczyły o tym, że zajmował się nim sam Lord. Torturował go z przyjemnością, jak sądzę... Żywił się jego cierpieniem, niczym Unicron zniszczeniem. Zgrzytnęłam zębami, zerkając na Prima. Wyglądał on nieco lepiej. Chociaż również nosił liczne wgniecenia na sobie, to jednak wszystkie jego rany zostały opatrzone. Zdawało się, że najbardziej ucierpiała jego twarz i klatka piersiowa. Niestety prócz tego posiadał również bardzo głębokie nacięcie w boku, z którego pulsacyjnie wypływało cenne paliwo. Spojrzałam na obu ze współczuciem. Przepraszam... powinnam była dopilnować waszego bezpieczeństwa.
- Pośpieszcie się amatorzy. - mruknęła Seadasch, przejmując ode mnie Trzmiela - Wleźli jak predacon do składu narzędzi.
- Było ich za dużo. - warknął Bulkhead.
- Nie mięliście prawa się na nie nadziać... - stwierdziła spokojnie botka.
Odpowiedź zagłuszył głośny szczęk, jakby ktoś walił młotem w blachę. Obejrzałam się natychmiast na drzwi. O nie... Ktoś raz po raz walił w nie z całej mocy, usiłując utorować drogę. Szlag by to trafił... nie mamy dość czasu! Nie zdążymy wystartować.
- Beauty! - usłyszałam nagle z góry. Dasch rzuciła mi dwa detonatory - Wszystko podłączone, zgodnie z instrukcjami. Biały się spisał.
Skinęłam jej głową, chowając je i przelotnie zerknęłam na Wheeljacka. Wyszczerzył się na chwilę, lecz po chwili znów skupił na prowadzeniu lidera do statku. Byli już w połowie rampy.
- Zamknąć wejście. - zeskoczyłam na dół, ruszając nieśpiesznie na przeciw wroga.
- Mamy cię tak tu zostawić?! - zdziwił się Bulkhead.
- Nie ma mowy!
- To jest rozkaz. - rzuciłam gniewnie przez ramię - Czekajcie na znak do wylotu!
Mrukliwe potakiwanie było jedyną odpowiedzią. Wejście statku zaczęło się zamykać. Spojrzałam śmiało na drzwi, krocząc przed siebie bez lęku. Trzeba kupić im trochę czasu.
I jak dokładnie zamierzasz to zrobić?
W tym momencie drzwi wywaliło z wielką siłą od środka i oddział trepów pod wodzą Breakdowna i granatowo-żółtego mecha wypadł na lądowisko, oddając kilka strzałów. Nie byli jednak przełamać tytanowego wręcz poszycia Screwdriver'a. Transformowałam się znów w panterę i wydałam z siebie ogłuszający ryk soniczny, który niemal zmiótł pierwszy szereg żołnierzy. Na mój widok wstrzymano ognień, a skonsternowane cony popatrzyły po sobie. Niech cię o to twoja nabłyszczana nie boli... Jak widać potrafię o siebie zadbać. Wróciłam do podstawowej formy, zasuwając maskę na twarz. Żołnierze zadrżeli nerwowo, nawet mój znajomy porucznik. Break zrobił najbardziej tępą minę, jaką w życiu widziałam.
- Popełniliście śmiertelny błąd... - warknęłam głucho, błyskając optykami. Usłyszałam, że boty dopiero zaczęły zamykać właz - Nikt nie podnosi bezkarnie ręki na Bestię z Cybertronu.
Znam swoją wartość... Sam strach utrzyma ich na dystans. Decepticony poruszyły się nerwowo. Niszczyciel natychmiast przemienił młoty w ręce, czym zasłużył sobie na gniewne spojrzenie oficera. Reszta conów patrzyła na niego, nie wiedząc co dalej czynić. Granatowo-żółty wojownik popatrzył na mnie, mrużąc optyki. Myśli, że ma jakiekolwiek podstawy do sprzeciwu? Słodkie... i głupie.
- Nie widzisz, że znacząco przewyższamy cię liczebnie? - warknął, mierząc do mnie swoim działem.
- Nie rozśmieszaj mnie. - machnęłam ogonem w górę i w dół, dając sygnał. Blade odpalił silniki - Zapamiętaj sobie gładka blaszko, nie można złapać, przechytrzyć, ani pokonać Beautifuldeath... Choć raczej był to twój ostatni błąd.
Wcisnęłam przyciski, detonując ładunki zapalające na skrzydłach, wzdłuż lądowiska i blisko silników. Rozdzieliła nas ogromna ściana ognia. Vechicony, ogarnięte przerażeniem i szokiem, rzuciły się do ucieczki, wgłąb statku, nie zważając na krzyki oficera. Break pognał za nimi, a wkrótce dołączył do niego drugi przywódca. Równocześnie z tym Screwdriver poderwał się do lotu. Przypatrz się Megatronie! Innego losu już twoje ukochane Nemezis nie zazna, możesz być pewien. Odwróciłam się plecami od wejścia i ruszyłam biegiem do krawędzi.
- ANGEL!!! - usłyszałam za sobą wściekły ryk.
Nie oglądając się za siebie, wyskoczyłam do góry, wzlatując wysoko w powietrze. Mimowolnie zerknęłam za siebie. Lord stał w płomieniach, patrząc za mną gniewnie swoimi rubinowymi optykami. Zacisnęłam zęby i zmusiłam się do odwrócenia wzroku. Trzeba oddalić się jak najprędzej, jeszcze zanim zdecyduje się czy mnie ścigać, czy gasić swój skarb. Rozwiązanie przyszło w kilka sekund później, z ogromnym hukiem i lekką falą uderzeniową. Zdaje się, że wybuchł mu któryś silnik. Przyśpieszyłam znacząco, starając się dogonić swój statek. Iskra zaczęła znów piec, ale czujnik przeciążonej Iskry cały czas się nie włączał.
- Jesteście cali? - rzuciłam do komunikatora.
- Tak. Jak poszło? - spytała spokojnie Dasch
- Pożar powinien zająć ich na tyle, by dali nam spokój. Ale i tak trzeba się śpieszyć. - mruknęłam, a po chwili milczenia rzekłam - Gratuluję rozmieszczenia ładunków. Fachowa robota.
- Wheeljack mi pomagał. - wyznał Blackblade. Gdzieś w tle usłyszałam zadowolony z siebie śmiech.
- Dobra robota. - rzekłam z uznaniem, wznosząc się ponad chmury.
Wreszcie dostrzegłam statek w oddali. Wzniosłam się odrobinę wyżej i rzuciłam się ostrym ślizgiem w jego stronę. Dobrze... Jeszcze chwila i ich dogonię. Jak tylko odstawimy rannych do Racheta, trzeba będzie zwołać naradę wojenną i... i...
Nieważne jak bardzo chcesz wyprzeć myśl o nim. W końcu cię dopadnie i zagryzie.
Stęknęłam boleśnie, ocierając optyki. Dokonał wyboru. Zdradził i oszukał w taki sposób, że nie zasługuje na mój żal. Nie ma co nad nim płakać... ani myśleć... Poczułam się, jakby moja Komora Iskier zapadła się w sobie. Przez chwilę nie byłam w stanie złapać powietrza. Znów mi to robią... Znów mech, którego obdarzyłam uczuciami wbija mi nóż w plecy. Spazm płaczu wstrząsnął moimi ramionami, a Iskra zaczęła mnie szczypać boleśnie, przypominając o ranie. Argh... Przełknęłam energon, kładąc instynktownie dłoń na klatce piersiowej. Łzy wbrew mojej woli spłynęły po moich policzkach. Chciałabym chociaż raz poczuć, że komuś zależy na mnie nie dlatego, że mam moc, a ponieważ naprawdę mnie chce...
Mażesz się jak gładka blaszka. Weź się w garść Angelbotko, bo spalisz sobie obwody!
Zacisnęłam zęby, przelatując przez chłodną chmurę i przecierając optyki. Nie było mi ani odrobinę lepiej, jednak próbowałam się uspokoić. Masz rację... Nie mogę okazywać słabości, szczególnie teraz. Iskra boli, ale trzeba unieść głowę i uśmiechnąć się. Spojrzałam na bliski już statek, wciąż pędzący przed siebie. Jestem ich tarczą i mieczem, jeśli ja się złamię, oni będą zgubieni. Gdy pozostanę sama, pozwolę sobie na emocje. Stęknęłam ostatni raz i wypuściłam powoli powietrze przez wentylatory. Skup się Angel...
* * *
- Idźcie przodem. Dołączymy do was później. - rzuciłam cicho, patrząc na zadowolone, spokojne małżeństwo.
- No dobrze... - mruknął Bulk, drapiąc się po głowie.
- Chwila chwila, a co wy będziecie tu robić? - zmrużyła optyki Arcee.
- Musimy złożyć raport. - machnęłam ręką, odwracając głowę - Idźcie już
- Niebieska, nie bądź taka i pomóż nam! - odezwał się niespodziewanie Wheeljack.
Z ociąganiem, ale botka pomogła wreckerom wyprowadzić ze statku ułożonych na naszych noszach rannych. Imponujące, jak pomagam im cały czas, a nie ufają mi za krztynę energonu. Rozumiem ostrożność, ale nie skrajną nieufność czy wścibstwo. Poczekałam aż się zabiorą, po czym odwróciłam się do pozostałych z poważną miną
- Shadow jest na statku?
- Tak, ale zaszyła się gdzieś. - Dash przyjrzała mi się uważnie - Wszystko dobrze?
- Jesteś dość... blada. - stwierdził Blade.
- Jest w porządku. - odparłam ze zmęczeniem, zaciskając palce na skroni - Niech Harmonia wyśle wiadomość do kolonii. Musimy przeprowadzić videokonferencję tak szybko jak się da.
- Co się stało?!
- Powiem przy wszystkich, czego się dowiedziałam. I nie będą to najlepsze wieści.
- A nie powinniśmy się w międzyczasie zająć autobotami?
- Nie. Teraz wszystko w rękach Racheta i Bluespark. - odwróciłam się do nich plecami - Dajcie znać Harmonii i poczekajcie na mnie.
- Jak chcesz Dżidżi.
Ruszyłam na poszukiwania niebiesko-optykiej botki. Ona w przeciwieństwie do autobotów, bardzo potrzebuje teraz towarzystwa. I nie ważne co dzieje się ze mną, muszę przy niej być. Tylko się nie rozkleić i skupić... Ciche chlipanie dobiegło ze składzika na energon. Natychmiast po cichu weszłam do środka, rozglądając się. Mała Femme siedziała w kącie pomieszczenia, cichutko wylewając swój żal w samotności. Nie podniosła głowy nawet na dźwięk moich kroków, ani gdy ukucnęłam przy niej. Mimo własnego cierpienia, poczułam ogarniające mnie współczucie dla nieszczęśliwej. Delikatnie przytuliłam ją, okrywając jednym skrzydłem. Shadow od razu odwzajemniła uścisk, wylewając łzy w moje ramię. Zaczęłam ją uspokajająco głaskać po plecach.
- Ciii... już dobrze. - szepnęłam, wpatrując się w ścianę za nią - Przepraszam, że cię w to wciągnęłam... nie było innego wyjścia.
- Tak, wiem... - chlipnęła, ściskając mnie, trzęsącymi się ramionami - Ale... ale boli mnie, że już się... nie zobaczymy...
- Nie martw się. Nie żegnasz się z nim na zawsze. - schowałam ją pod skrzydłami, klękając. Powstrzymywałam własne łzy - Znajdziemy sposób, byście mogli pozostać razem.
- Obiecujesz Mamo? - spojrzała na mnie zapłakanymi optykami.
- Obiecuję. - nieprzerwanie głaskałam ją po plecach, spoglądając na nią.
Femme popatrzyła na mnie niepewnie. Zmusiłam się do pokrzepiającego uśmiechu, ocierając delikatnie jej łzy. Botka zacisnęła powieki i znów przywarła do mojej klatki piersiowej, tuląc się mocno. Moja mała... przykro mi, że straciłaś możliwość spotykania się z nim, ale naprawdę nie było innej opcji. Jego kłamstwa i manipulacje do tego doprowadziły.
Jeszcze chwilę cichy szloch rozlegał się w pokoju, aż wreszcie ucichł i tylko drżenie ramion oraz nieregularna praca wentylatorów zakłócała ciszę. Ciaśniej okryłam ją skrzydłami, machając powoli ogonem. A wszystko to przez Więź Iskier... Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, jak niebezpieczna i bolesna potrafi być. Przełknęłam z trudem energon, kryjąc twarz we własnym skrzydle.
Nie rozklejaj się Angelbotko. Musisz być twarda i gotowa na ciężką pracę. Mamy mniej czasu na twój trening, a będziesz musiała dopilnować wszystkiego, bo ta twoja nędzna organizacja nie będzie miała szans przeciwko regularnej armii.
Wiem... Zacisnęłam mocno powieki. Nikomu nie dam się pokonać i zdobyć. Prędzej dam sobie wyrwać skrzydła! Wypuściłam cicho powietrze przez usta i zaczęłam mruczeć słowa starej piosenki, trochę dla Shadow, a trochę dla siebie. Czasem... czasem myślę, że całe to cierpienie jest lepsze niż jego brak. Dobra jest zdrada i śmierć moich partnerów, nim zdołają skusić mnie Więzią. Gdybym się z kimś takim połączyła... to byłby mój koniec.
Hej hej
Założyłam sobie w tym miesiącu chociaż siedem części wrzucić. Zobaczymy, czy uda się to zrobić hah... Bardzo bym chciała skończyć tę opowieść w wakacje, bo przyszły semestr jawi się bardzo... pracowicie.
Miłego dnia/popołudnia/wieczoru/nocy kochani.
~Angel
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top