- Za zwycięstwo!
- Za dobrą imprezę!
- Za nauczenie moresu Primów!
Kostki stuknęły o siebie. Przyjaciele wychylili je jednym haustem i krzyknęli radośnie. Smukła, pomarańczowo-czarna botka chwyciła za ramię ciemnego mecha i zaczęła z nim tańczyć, podskakując radośnie w miejscu. Pajęczyca o fioletowych optykach roześmiała się okrutnie i usiadła na ławie, obserwując ich. Wkrótce dołączyła do niej żółto-czarna Femme i zatopiły się w rozmowie na temat trucizn. Wojowniczka o czarno-czerwonym lakierze wdała się w konkurs picia z rówieśnikiem o zielonych optykach. Bardzo szybko zebrało się wokół nich parę osób, kibicując swoim faworytom.
Natomiast poza tłumem siedziała skrzydlata botka, wychylając nieśpiesznie pijąc kostkę. Ostatnie tygodnie wyssały z nich siły... Wszystkie oddziały wypadowe zasłużyły na drobną imprezę dla obniżenia ciśnienia. Uśmiechnęła się do siebie, machając wesoło ogonem. Iskra w niej rosła, gdy patrzyła na własnoręcznie stworzoną rodzinę. Odetchnęła cicho, strzepując skrzydłami i wychyliła drugi pojemnik z przyjemnością.
- No chodź Dżidżi! Zaśpiewaj coś wesołego!
Zderzyliśmy się kostkami z Bladem i Dash, podczas gdy inni chłeptali energon. Jakby... jakby wspomnienia nałożyły się na rzeczywistość. W kompletnym bezruchu obserwowałam rozweselony oddział. To jest podobne... ale kompletnie inne. Czułam się dziwnie, jakbym stała obok własnego ciała i obserwowała Halę Główną przez jakąś kamerę. Uczucie dysocjacji wzmagał szmer łaskoczący nieprzerwanie audioreceptory. Mimowolnie zesztywniałam, zaciskając dłoń wokół pojemnika z błękitną cieczą. To wszystko jest niemożliwe... jak sen jakiś, albo halucynacja... Wszystkie dźwięki zaczynały się ode mnie oddalać, poza niezidentyfikowanym brzęczeniem w tle świadomości. Czy ja naprawdę jeszcze żyję...? Dopiero po dłuższej chwili poczułam, że ktoś uścisnął pewnie moją wolną rękę. Zerknęłam nerwowo na bok. Optimus uniósł kąciki ust do góry, podsuwając swoją kość. Wypuściłam powoli powietrze z wentylacji, skupiając się na nim. Nie zbłaźnij się... ty żyjesz. Odetchnęłam i odwzajemniłam słabo uśmiech. Stuknęliśmy się delikatnie, by wreszcie skosztować stężonego energonu.
- Wybacz, że to tyle trwało.
- Nie szkodzi. Wiedziałem, że w końcu mi pomożesz... – odparł cicho, popijając drobnymi łykami paliwo – Nie zostawiłabyś mnie.
- A skąd ty to wszystko wiesz, co? – zaczęłam go naśladować, machając leniwie ogonem.
- Mały predacon mi to zdradził. – pochylił się nieco w moją stronę, uśmiechając się.
Z niezręcznej sytuacji wybawił mnie Bust, skrzecząc z oburzeniem na Miko. Odwróciłam optyki w stronę przyjaciół, kryjąc niezręczność. Prime zwrócił się w stronę rodziców, którzy chcieli poznać jego zdanie na temat walki. Nie puściliśmy jednak swoich dłoni, w dodatku przysunęliśmy się nieco do siebie. Atmosfera znacznie się rozluźniła, stała się wręcz relaksująca. Wreckerzy zaczęli wspominać swoje ulubione bitwy, zwiadowcy sprzeczali się z medykami o to, kto tym razem zajmie się pijanymi zabijakami, oficerowie dyskutowali ciszej na temat przebiegu całej akcji oraz dalszych posunięć, gdy Prime powrócił. Ludzie mieszali się ze wszystkimi. Moontear wcinał słodki energon w formie kryształów. Wkrótce ze sklepu przyjechał pan Sparks i Karen, dostarczając ludzkie jedzenie. Ktoś puścił całkiem wesołą melodyjkę. Gwar rozmów, śmiechów i żartów działał uspokajająco na Iskrę. Tak jest... pij i nie myśl o niczym. Wychyliłam kolejny pojemnik stężonego, czerpiąc przyjemność z gorzkiej nuty, szczypania w gardle i miłej mgiełki, tłumiącej zmartwienia.
- Mamo mamo nudzi mi się! – poskarżył się nagle Moon – Pobawmy się trochę!
- Oj chyba już nie dziś... Mama jest trochę zmęczona. – mruknęłam przepraszająco, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Ale ja chciałbym się bawić. – założył ręce na piersi i zrobił zawiedzioną minkę – Obiecałaś, że jak skończysz pomagać tacie to się pobawimy!
- Co za rozpieszczona Iskierka... – burknęła Andromeda.
- Nie bardziej niż przeciętny mech w jego wieku. – wypalił w jej stronę Rachet, obserwując nas ciekawie.
- Moon, daj mamie odpocząć. – wmieszała się spokojnie, acz stanowczo Dash – Jutro na pewno wypełni swoje przyrzeczenie.
- Oczywiście. Nawet nauczę cię jak możesz zrobić większe światełko. – uśmiechnęłam się blado – Dziś naprawdę nie mam siłki... Ale mogę opowiedzieć ci bajkę.
- No dobrze. – był trochę niepocieszony, ale po chwili rozpogodził się – Opowiedz o tym jak dziś pomogłaś tacie! Tak jak opowiadałaś o potworze!
Obecni zwrócili ku mnie spojrzenia pełne niedowierzania. Lider autobotów uniósł lekko łuk optyczny, a Bustfire poskoczył na barierce z podekscytowaniem. Wzruszyłam ramionami, przymykając optyki, by uporządkować słowa w głowie.
- Nie sądzę, by była to odpowiednia opowieść dla młodego. – stwierdził ostrożnie agent Fowler.
- Przyznasz sama, że było to dość brutalne... – zauważyła pani Sparks.
- Oj nie niszcz zabawy! – zaśmiał się Blade – Jestem ciekaw jak Dżidżi opowie tę „bajkę".
- Mama zacznij! – Moon podskoczył na miejscu, moszcząc mi się na kolanach.
Mruknęłam potakująco, unosząc jedną powiekę. Zapaliłam prawy reflektor i uniosłam ręce z ogonem, tworząc mały teatr cieni na ścianie nad ludźmi. Malec westchnął z podziwem, a ja zaczęłam nucić w równym rytmie, ku uciesze części zebranych.
„Ja, Królowa Królów, Śmierć Najpiękniejsza
Ze wszystkich władców Najpotężniejsza.
Hej w górę serca i w górę szkło,
Tchórzy za drzwi, a zdrajców na dno!
Z królem bez pamięci tam wstępuję
Gdzie się charakter władców wykuje.
Hej w górę serca..."
Nucąc półgłosem, poruszałam rękoma, odtwarzając koślawymi cieniami wydarzenia dzisiejszego dnia. Nie ryzykowałam użycia magii, posługując się tylko swoimi umiejętnościami manualnymi. Moontear aż westchnął z zachwytu, patrząc z rozdziawioną japką na poruszające się postaci na ścianie, tymczasem Blade gwizdnął przez zęby i śpiewał refren razem ze mną.
„Wpierw ta potęga, potem szpila zimna
Ogniste oko i strzała przez serce.
Hej w górę serca...
Nie pójdę bez walki. Daję potęgę
Królowi, niech zdobędzie przewagę.
Hej w górę serca..."
Inne boty dołączyły się z rozbawieniem, tupiąc w rytm. Z ciekawością przyglądali się widowisku. Moon trzepotał lekko skrzydełkami, klaszcząc razem z innymi. Przyśpieszyłam nieco rytm śpiewu, gładkimi ruchami odtwarzając podwójny wymiar bitwy.
„W sercu dwa smoki w polu strony,
Dwie bitwy, a mi potrzeba obrony.
Hej w górę serca...
Strach pokonuję, Bliźniaków rozgramiam,
Lorda zwyciężam, lecz śmierci nie ujarzmiam.
Hej w górę serca..."
Westchnienia napięcia rozległy się po pomieszczeniu. Nawet dowódcy zdawali się być poruszeni. Moon wtulił się we mnie, jakby chciał się upewnić, że tu jestem. Prime z resztą również przysunął się nieco bliżej, dotykając piór za plecami. Zwolniłam nieco tempo ostatniej zwrotki, by na samym końcu przyśpieszyć nieco.
„Czekałam cienia z sercem spokojnym,
Lecz Król mnie ratuje sposobem tajemnym.
Hej w górę serca...
Znów się podnoszę, powracam na tron,
Prostuję skrzydła, wrogom zwiastuję zgon.
Hej w górę serca i w górę szkło
Tchórzy za drzwi, a zdrajców na dno!
Pijmy za żywych! Zgasłych pomścili
Bracia, co wrogów już zwyciężyli!"
Ostatni refren zaśpiewałam razem z pozostałymi z dziarskim okrzykiem, by wreszcie zgasić reflektor i otworzyć drugą optykę. Przez moment cisza brzmiała w audioreceptorach, lecz wreszcie June zaczęła klaskać. To otrzeźwiło innych ludzi, którzy przyłączyli się do oklasków. Miko gwizdnęła łobuzersko, a zawtórował jej, ku memu zaskoczeniu Tom. Boty zaczęły tupać, Bust gwizdnął z dumą.
- No i tak trzeba sobie radzić Dżidżi! Mój energon! – skrzeknął z przerysowaną wręcz aprobatą. Patrzył na mnie jednak z czujnością godną drapieżnika.
- Nie inaczej. – błysnął zębami Blade, ton jego jednak był dwuznaczny.
- Mamo, ale dlaczego walczyłaś z dwoma predaconami? – zmartwił się Moon.
- To nie były prawdziwe smoki. – rzekłam uspokajająco, uśmiechając się do młodego – To taka metafora Słoneczko... to była bitwa o Iskrę.
- A co to znaczy? – wczepił się we mnie z całej siły jaką miał w swoich małych rączkach.
- Tyle, że Mama walczyła o kontrolę nad magią i zwyciężyła. – odparłam enigmatycznie. Czułam na sobie wzrok wielu botów, ale tylko te z lewej mnie martwiły. Dałam im niemy znak, by odpuścili. I tak obiecałam im wszystko opowiedzieć...
- Ale to było super to z rękoma! – pisnął Bumblebee, wykonując nieokreślony gest rękoma – To były czary?
- Nie ma czegoś takiego jak czary! – obruszył się Rachet. Dostrzegłam, że kącik ust Optimusa drgnął w tłumionym uśmiechu.
- Nie ma! – zgodziła się Blue, patrząc na mnie podejrzliwie – Ale chyba nie korzystałaś ze swoich umiejętności?
- Nie potrzebuję magii, by zadziwiać. – błysnęłam zębami i poruszyłam lekko dłońmi – Robiłam teatr cieni dla Moona nie raz nie dwa.
- Śpiewasz też ewidentnie nie od dziś Królowo. – zauważyła pani Dearby, przyglądając mi się niepewnie.
- Po imieniu pani doktor... – machnęłam ogonem, kręcąc głową – Tego wieczora jesteśmy na ty.
- A więc... June. – pokiwała głową.
- Nieźle śpiewasz. – mruknął na to nieco niezręcznie Bulkhead.
- To było ekstra! Niesamowite, że tak szybko to wymyśliłaś! – ekscytowała się Miko.
- Żebyś ty słyszała jaką dla mnie ułożyła po mojej akcji! – trąciła ją Karen, wyciągając do góry sztuczną rękę.
- Naprawdę? – Raf patrzył na nią z ciekawością.
- Aż dziw, że do tej pory nie słyszeliśmy żadnego kawałka. – zaśmiał się Wheeljack.
- Nie było okazji, ani atmosfery. – rzekłam krótko, wzruszając ramionami. Cień przebiegł po twarzach oryginalnego składu i części ludzi, ale nie skomentowali tego. Prime słuchał, nieco spięty.
- Ale mi śpiewałaś kołysanki... – wymamrotał Moon, wciskając buzię w tors.
- Naprawdę? Nie pamiętam. – zażartowałam, przeciągając skrzydła. Lider zdał się nieco rozluźnić, czując poruszające się za nim pióra.
- Ale ja pamiętam! – wciął się nagle Bust, trzepocząc się na barierce – I chcę jeszcze usłyszeć!
- Właśnie Dżi! Pośpiewaj nam jeszcze! – dołączył się niespodziewanie Tom.
- Aż tak się stęskniliście? – parsknęłam cicho, głaszcząc Iskierkę. Sięgnęłam po następną kość.
- A kto ma śpiewać? Skrzekacz? – Dash uniosła kącik ust.
- Znasz coś z czasów Cybertronu? – zainteresował się Smokescreen, choć drgnął pod ciężkim spojrzeniem Ultra Magnusa.
- Znam sprzed wojny, żołnierskie, ziemskie... – wymamrotałam, upijając kolejny łyk gorzkiego płynu. Przyjemne ciepło rozlało się po przewodach, aż mruknęłam z ukontentowaniem. Optimus rzucił mi zachęcające spojrzenie, relaksując się przy mnie– A co mi tam. Niech wam będzie!
Rozległy się gwizdy, a wkrótce i tupot, gdy wspólnie zaczęliśmy śpiewać stare piosenki. Wkrótce małżeństwa i przyjaciele poszli w tany ku uciesze zgromadzonych. Cała baza trzęsła się od rozradowanych tupnięć i gromkich śmiechów. Nawet dowódcy się rozluźnili. Rodzice Optimusa nawet pozwolili sobie na jeden taniec. Prime natomiast nie opuszczał mojego boku, obserwując z małym uśmiechem swoje boty. Jego zrelaksowana postawa ostatecznie uwolniła mnie od nerwowego spięcia kabli. O tak, to jest to, czego potrzebowałam...
Kostka za kostką mijał wieczór. Wreszcie jednak Moon zaczął ziewać, tak jak i dzieciaki, a stężony energon się skończył. Pijani wojownicy zostali odprowadzeni przez zwiadowców do swoich kwater, ludzie odeszli do pozostałych, żołnierskich kwater w bazie, w hali głównej pozostałam tylko ja, moi przyjaciele i kryjący się w korytarzu Thunderbolt.
- Więc jutro? – zagadnęła Dash, unosząc na mnie łuk optyczny.
- Jutro. – skinęłam głową, podnosząc się z wielkim wysiłkiem i przytulając ją mocno jedną ręką. Po chwili tak samo pożegnałam Blade'a. – Przyślijcie mi Harmonię na noc.
- Czemu? – mruknął nieco podejrzliwie, ściskając mnie mocno.
- Testy. – uśmiechnęłam się ze zmęczeniem, klepiąc go po ramieniu – Podzieli się z wami jutro.
- Ja nie wracam... wolę mieć na ciebie oko Śliczna. – zaskrzeczał najciszej jak mógł Bust, przysiadając w zatoczce medycznej.
Uśmiechnęłam się tkliwie, tuląc usypiającego Moona do piersi. Małżeństwo pożegnało się z sztywnymi skinięciami głowy z Primem i poprosili Harmonię o zdalny teleport do domu. Już po chwili zniknęli, a na ich miejsce wskoczyła czarna botka, ściskająca w dłoni detpad medyczny. AI natychmiast chwyciło mnie pod ramię.
- Dobranoc Optimusie.
- Dobranoc Angel... Mam nadzieję, że przed wyjazdem znajdziesz chwilkę, by rozwiać pewne moje wątpliwości. – pochylił głowę z szacunkiem, po czym ruszył na spoczynek.
Zostaliśmy sami. Harmonia pomogła mi położyć się na kozetce i ułożyć Moona na moim boku tak, by nie przeszkadzał.
- Czego mam szukać Pani? – spytała spokojnie, szykując już specjalny kabel łącza korowo-hippokampowego.
- Ogólny skan ramy, z naciskiem na Iskrę, procesor i sensory... – wymamrotałam, pocierając czoło – Blue na pewno zrobiła co mogła, ale nasz sprzęt jest lepszy... Szczególną uwagę poświęć również ewentualnym sygnaturom Unicrona i Primusa.
- Tak jest Wasza Wysokość. – zaczęła mnie podpinać pod machinerię.
W tym czasie skupiłam się i wśliznęłam gładko do swego umysłu. Huh... od razu wytrzeźwiałam. Widać to ograniczenie rzeczywistego ciała. Rozprostowałam skrzydła, rozglądając się po rozoranym ugorze podświadomości. Ślady walki i dziwaczny, brązowawy nalot pokrywały tę przestrzeń. Natomiast Las Pamięci zdawał się być znacznie gęstszy niż wcześniej. Interesujące, ale na razie nieistotne. Później się temu przyjrzę.
- No dobrze sukinsyny. – warknęłam do siebie, strzelając ogonem na boki. Zaciśnięte pięści rozpaliły się energią, skrzydła strzepnęły cieniem – Słyszałam wasze szmery... Pora ostatecznie się z wami rozprawić.
* * *
Był wczesny ranek. Słońce jeszcze nie wstało nad tą częścią świata. Wszyscy spali, nawet Bust drzemał na barierkach. Panowała martwa cisza, doskonale oddająca mój stan, tak kontrastujący z wczorajszym spokojem. Dziś Iskra ciążyła mi w piersi niby kamień, a jednocześnie zdawała się być lodowatą, czarną dziurą, pochłaniającą mnie powoli. Patrzyłam pusto na Harmonię, tłumaczącą jeszcze wyniki badań:
- ... poza tym zdrowa. Wszystkie sensory sprawne, odczyty procesora w normie. Natomiast zmieniła się znacząco sygnatura energetyczna i pamięć siłownikowo-podświadoma została aktualizowana. Zdaje się, że dokonałaś kopii Pani, nie transferu, przy przekazywaniu materiału z Vectora Sigmy. Natomiast jej zawartość powiązana jest z pierwszą przemianą. – odwróciła swój detpad w moją stronę. Na wykresie widać było cztery różne linie rysujące odmienne szlaki. Jeden zdawał się być kwintesencją całej trójki – Archiwalny zapis energii Primusa, najnowsze badania nad mocą Unicrona oraz twoje starsze odczyty zmieszały się do obecnej postaci.
Wpatrywałam się w ciszy na słupki numerków. Wiem już o tym. Udało mi się zamknąć Ich na dobre, mam zaszyfrowane dane w procesorze... podświadomości? Ale to nie tłumaczy tych przeklętych szeptów...
- Zdaje się jednak, że to pewien plus w tej sytuacji. – ciągnęła, nie zrażając się milczeniem – Zdaje się, że wczoraj Optimus Prime ustabilizował twoją Iskrę Pani, w tej jednak chwili niewskazane jest korzystanie z mocy. Jest niezbalansowana i niebezpieczna. Póki nie znajdziemy sposobu na jej regulację...
Więc jestem zupełnie bezużyteczna... Będę jak zbity z planszy pionek, gdy do tej pory byłam królową. Dlaczego wszystko dobro, które usiłuję wyrządzić obraca się przeciw mnie? Zacisnęłam pięść... lecz nagle zorientowałam się, że nie czuję rozpaczy. Zamiast łez paliła mnie bezradna wściekłość. Poświęciłam życie na ćwiczenia ramy i procesora, usiłowałam czynić dobro wbrew przeznaczeniu, a tak ma się to skończyć?! Nie zgadzam się na to! Zgrzytnęłam zębami, aż poczułam iskry w ustach. Świat dał mi znów w pysk? Pora mu oddać! Nie zostałam władczynią przez płacz! Niespodziewanie ktoś uścisnął moją dłoń. Skrzydła zatrzepotały i małe pazurki wbiły się w moje ramię.
- Wasza Wysokość nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
- Nie wiem jaka jest sytuacja, ale na pewno nie będzie źle Dżidżi... – zaskrzeczał cicho Bust, okrywając mą głowę skrzydłem – Wszyscy będziemy z tobą.
Zamarłam, powoli podnosząc wzrok. Harmonia pochyliła się nade mną z litościwym... nie, współczującym wyrazem twarzy. Ptak otarł się łebkiem o skroń. No oczywiście... jak mogłam dać się aż tak zmanipulować? Wszyscy liczą na mnie, wierzą, ale i stoją za mną murem. Gniew zmienił się w zimną, zajadłą furię. Nie tylko o siebie dbać powinnam, ale też o nich. Odetchnęłam cicho, rozprostowując palce i popatrzyłam na nich.
- Wiem... Wiem. Trzymam się. – wyprostowałam plecy, przybierając naturalnie królewską pozę – Musicie mi pomóc. Zrobiłabym to sama, ale... W każdym razie. Harmonio, spakuj nasze rzeczy z pokoju i przygotuj do wyniesienia, ale jeszcze nie wzywaj pomocy. – rozkazałam, głaszcząc Moona po główce – Bustfire, zaprowadź ją pod drzwi i leć poszukać miejsca, gdzie jest korona. Zakładam, że autoboty ją zabezpieczyły z innymi reliktami. Ma wrócić razem z nami.
- Rozkaz Wasza Wysokość. – zgodzili się jednocześnie, patrząc po sobie.
- Ale Dżi... naprawdę wszystko jest dobrze? – Bust popatrzył na mnie z niepokojem. Harmonia dalej trzymała rękę na moim ramieniu.
- Tak... chyba tak. Ale chyba dziś wieczorem powtórzę naszą wysokoprocentową terapię... – uśmiechnęłam się słabo – Idźcie już... muszę zebrać myśli.
Skinęli na to głowami i znikli w mrocznym korytarzu. Ja natomiast zamknęłam optyki, pracując równo wentylatorem. Nie jestem wcale taka słaba, ani bezbronna. Sama pokonałam obu Bliźniaków, niemalże boskie istoty! Wśród żywych nie ma potężniejszych. Ja jestem Angelbotem Śmierci, największym ze wszystkich żyjących. Zacznę od mojego zdrowia, wzmocnię się, a potem zamknę ostatnie sprawy. Myślą, że połkną mnie za jednym kęsem? Złamią sobie szczęki! Każdy bot stanie im w gardzieli ością! Moontear poruszył się na kolanach, ziewając uroczo. Spojrzałam na niego i przytuliłam do siebie, przymykając optyki.
- Bóg mi światkiem, że nie pozwolę ci wyrządzić krzywdy. Tobie, ani nikomu. Choćbym miała kłamać, kraść, oszukiwać, zgasić... Będziesz żył wśród wolnych botów słoneczko i nigdy nie dam was zniewolić. – przysięgłam, czując jak nowe siły wstępują w moje ciało.
Niespodziewanie z korytarza dało się słyszeć ciężkie kroki i trzepot skrzydeł. Bust przyleciał do mnie z zakłopotaniem wymalowanym na dziobie.
- Tak jakby... Mamy towarzystwo. – rzekł niezręcznie, wskazując głową w korytarz.
- Można wiedzieć co się dzieje? – lider autobotów brzmiał dość chłodno. Spojrzenie przygasił zawód. W dłoni ściskał koronę – Znów znikasz?
Optimus... gniew zagrzebał się głęboko w Iskrze. Odetchnęłam powoli, wpatrując się w mecha. Zawsze wierny Optimus. Trwał przy moim boku, choć byłam ślepa. Nie żądał ode mnie nauki o mocach Primusa, mimo iż miał do nich prawo. Ocalił mi Iskrę. Opiekował się mną zarówno jako Orion, jak i Prime. Stukrotnie udowodnił, że można na nim polegać. Rozluźniłam zmęczone siłowniki. Ostatnie moje decyzje nie były najlepsze... ale tej na pewno nie pożałuję. Wyciągnęłam do niego rękę. Bot westchnął i podał mi klejnot, lecz ja odłożyłam go na bok, łapiąc lidera. Uniósł lekko łuk optyczny, jednak posłusznie zasiadł przede mną. Uścisnęłam jego dłoń bez słów, wolną ręką ściskając dalej mojego synka. Autobot przyglądał się dłuższą chwilę, ale w końcu odwzajemnił uścisk oburącz.
- Sprawdzę czy Harmonia mnie nie potrzebuje. – zaskrzeczał Bustfire i odleciał z głupkowatym uśmieszkiem na dziobie. Zostaliśmy sami.
- Optimusie... – zaczęłam miękko, patrząc na niego bez zażenowania – Nie możemy... nie mogę już nigdy powrócić do kompletnej izolacji. Wybrałam stronę i będę się jej trzymać do końca. Nie będę mogła co prawda zostać w bazie, ale będę w ścisłym kontakcie z tobą. – uniosłam delikatnie kącik ust – W końcu muszę cię przygotować na moje zastępstwo lepiej niż przez kilka nagrań.
Mech patrzył na mnie szeroko otwartymi optykami, z bladym odcieniem błękitu na płatach policzkowych.
- Masz na myśli przekazanie mi stanowiska twojego zastępcy?
- Prawda jest taka, że potrzebuję pomocy, a nie mogę wyobrazić sobie nikogo innego u mojego boku. – przyznałam, spuszczając wzrok.
- Angel...
- Jeszcze nie. – rzekłam szybko, ściskając go mocniej – Nie... nie teraz. Przepraszam, wiem, że to wygląda jakbym się bawiła twoimi uczuciami, ale potrzebuję trochę czasu, by ochłonąć po wszystkim. Wiem jednak, że to ty jesteś moim wyborem. Ugh, przepraszam, nie potrafię tego wyjaśnić. – żachnęłam się, kompletnie zażenowana brakiem władzy nad przetwornikiem.
- W porządku... – przerwał mi opanowany głos mecha, który uśmiechał się do mnie ciepło - Tyle czekałem, cóż więc znaczy jeszcze poczekać jeszcze trochę?
Uniosłam spojrzenie i uśmiechnęłam się z ulgą. Bot przysunął się nieco bliżej i przycisnął nasze ręce do Komory Iskier. Chwilę trwaliśmy w milczeniu, aż wreszcie odetchnęłam i podjęłam znów cicho:
- Jako mój zastępca będziesz nie tylko uczył się władzy administracyjnej, ale również poznasz pełnię swoich możliwości. – machnęłam lekko ogonem, kiwając nieznacznie głową – Mamy dużo do omówienia, lecz należałoby chyba zacząć od ciebie. Wczoraj wspomniałeś, że masz jakieś wątpliwości. Słucham więc.
- Czy jesteś przekonana na temat swojego wyboru? – spytał ostrożnie, gładząc powoli moją dłoń – Do tej pory dowodziłem tylko oddziałami na wojnie...
- Masz w sobie więcej potencjału i majestatu niż podejrzewasz. Poradzisz sobie ze wszystkim. – odparłam z pewnością siebie i ucałowałam jego palce, machając powoli ogonem.
- Tata... – mruknął sennie Moon i wtulił się w moje ramię.
Mimowolny uśmiech zabłysł na naszych twarzach. Rozmowa dalej potoczyła się gładko. Prime wypytywał mnie o szczegóły wczorajszej wizji, niektóre ruchy użyte podczas walk, parę kluczowych wspomnień, jakie otrzymał ode mnie, a także sposób, w jaki udało mi się opanować obu Bliźniaków. Ja natomiast byłam ciekawa czy on również otrzymał aktualizację pamięci i słyszał te same szmery co ja. Szybko rozmowa zeszła jednak na szczegóły współpracy między autobotami, a wyspiarzami oraz na kwestię jeńców zamkniętych w kosmicznym więzieniu. Ani się obejrzeliśmy, a do pomieszczenia powróciła Harmonia z Bustfire'em. Ich widok przypomniał mi o najpilniejszym problemie jaki trzeba było rozwiązać. No tak. Nie jest dobrze. Teoretycznie wiem jak sobie z tym poradzić, ale nie wiem czy wystarczy mi na to sił. Chyba, że...
- Optimusie, chciałabym cię prosić o pewną przysługę...
* * *
Chmury przykrywały nocny nieboskłon. Ocean ryczał gniewnie pod klifem, na którym stanęliśmy. Ostry wiatr dął przenikliwym zimnem.
- Tutaj Dżidżi? – zdziwił się Bustfire, rozglądając się ciekawie z wysokości mojego ramienia.
- Na pewno. Nam nie przeszkodzi, a nikt nas tu nie zobaczy. Poza tym lepiej by skok energetyczny zarejestrowano na bezludziu niż w bazie botów. – odparłam spokojnie, poprawiając koronę na głowie – No leć. Uchwycisz wszystko do późniejszych badań. Tylko uważaj na siebie.
- Jak sobie życzysz Szefowo. – zaskrzeczał zabawnie, ocierając się o mnie łepkiem i wzleciał w stronę lądu.
- Jesteś pewna, że to zadziała? – spytał mech za moimi plecami.
- Na 83%. – westchnęłam ze zmęczeniem, wspierając się na jego ramieniu – Trzymaj mnie mocno i nie puszczaj... nawet jeśli coś cię przerazi. Inaczej może się to źle skończyć.
Prime mruknął silnikiem i ścisnął mnie mocniej w talii, wspierając zupełnie o swoją klatkę piersiową. Wzięłam głęboki wdech wentylacją, składając ręce razem. Czas na przedstawienie. Zaczęłam powoli, płynnie poruszać rękoma, budząc stopniowo potęgę z głębi piekącej Iskry. Gesty na razie przypominały baletowe figury, ale wszystko musiało odbywać się w swoim czasie. Nie mogłam znów narazić się na szok przeciążenia. Atmosfera gęstniała, znajomy lód przeszył obolałą pierś, natomiast świat zrobił się ciemniejszy. Zgęstniałe chmury poruszały się z wolna wokół nas. Naraz zmieniłam technikę, wprowadzając bardziej energetyczne, kanciaste ruchy, zachowywałam jednak ten sam styl. Powietrze zaczęło się momentalnie elektryzować, a piekielny gorąc zapanował w Komorze Iskier i promieniował do rąk, z których zaczęły sypać się Iskry. Wypełniały przestrzeń niepokojącymi odblaskami. Gdzieś daleko błysnęło i dało się słyszeć opóźniony ryk gromu. Lider Autobotów uścisnął mocniej moje biodra, lecz nie poluźniał uścisku. Trzymaj mnie... Zmęczenie było już wielkie, musiałam polegać w pełni na Primie. Wkrótce zaczęłam powoli, na przemiennie stosować obie techniki, starając się utrzymać równowagę między nimi. Nieśpiesznie zwiększałam tempo ruchów i zamian, budując coraz większe napięcie w powietrzu. Pogoda pogarszała się z każdą minutą. Rozszalałe fale biły wściekle o klif, aż istny deszcz kropel wzlatywał pod nasze stopy. Niebo i ziemia zwarły się w straszliwej walce. Zbliżał się akt drugi.
Zakręciłam obolałymi ramionami, tworząc spiralę w powietrzu. Na przemian świeciłam i gasłam, jak gwiazda na nieboskłonie. Gwałtownie rozłożyłam omdlewające ręce na boki, machając nimi okrężnie. Przeciwne bieguny mocy poruszyły się ze mną, zniżając tak bardzo, że udało mi się złapać jej końce palcami. Prawica rozpaliła się, a lewicę ogarnął cień. Iskra drżała, bijąc boleśnie. Kończyny omdlewały. Już prawie... jeszcze trochę. Wyprostowałam się dumnie, stawiając jeden krok przed siebie. Czułam fizycznie niszczycielską bitwę odmiennych potęg, niemalże rozrywającą mnie na pół.
Naraz ostrze błyskawicy przecięło powietrze, przed nami, rycząc wściekle. Wystawiłam na przeciw niej rękę, pochłaniając energię, a zarazem podnosząc cienie. Dwukrotnie podniosłam dłonie ku niebu, nadając fizyczny kształt potędze Wielkich Braci. Za trzecim razem znów zaczęłam kręcić ramionami młynki w powietrzu. Wicher zawył, ziemia zadrżała, zakręcone chmury przedarły błyskawice, a ocean zaryczał jak predacon, spryskując słonymi kroplami twarze. Wokół nas utworzyło się tornado nieprawdopodobnej mocy. Wielka ta mieszanka, z początku niestabilna, zaczęła przyśpieszać, wślizgując się posłusznie w narzuconą formę. Iskra biła jak szalona, lecz nie piekła więcej. Wir pulsował w jej rytm, puchnąc coraz bardziej i bardziej. Akt trzeci...
Przyciągnęłam pięści do piersi, otwierając je wreszcie i szarpnęłam nimi na boki, wypinając Komorę Iskry w przód. Skrzydła rozłożyły się gwałtownie, osłaniając mego przyjaciela. Optimus niespodziewanie uniósł mnie w powietrze. Tornado przeciwstawnych żywiołów uderzyło we mnie z pełną mocą. Każdy przewód wypełnił się oszałamiającą energią. Rozpychała się, by utworzyć nowe miejsce, dodatkowe kończyny. Wśliznęła się nawet w klejnoty korony. W tym samym momencie wizję przesłonił mi widok błyszczącego nieboskłonu, wołania z trzewi przestrzeni. Widziałam całe galaktyki, blednące wobec siły pulsującej w całym ciele. Materia wszechświata drżała pod palcami. To... to jest prawdziwa władza. Życie i śmierć, kreacja i zniszczenie, kosmos i atomy leżą w moich rękach. Sama myśl może transformować strukturę rzeczywistości. Czułam wszystkie istnienia w świecie, a on ze mną... Jasna gwiazda błyszcząca u mego boku. Jej światło zagłuszyło wezwanie z kosmosu, ściągając mnie z powrotem na Ziemię. Strzepnęłam potężnie rozpalonymi skrzydłami, otwierając szerzej rozbudzone optyki. Tornado zostało kompletnie pochłonięte, lecz moc buzowała wciąż w nas obojgu. Uniosłam ręce do Iskry i znów szarpnęłam nimi, tworząc falę uderzeniową, która uspokoiła burzę i pioruny. Machnięcia kolejnymi parami skrzydeł rozproszyły wiatr, uspokoiły rozszalały ocean i odsłoniły nam granatowy nieboskłon, na którym przepięknie migotały gwiazdy. Każdy ruch odbierał cząstkę energii od nas obojga, aż wreszcie uspokoił rozszalałe Iskry. Lider autobotów obrócił się ze mną w ramionach i powoli opuścił na ziemię. Usiłowałam stanąć o własnych siłach, jednak zakręciło mi się w procesorze ze zmęczenia i oszołomienia. Nogi ugięły się pode mną. Prime zdołał jednak złapać bezwładne ciało. Jego optyki błyszczały oślepiająco, niczym słońce, emocjami wręcz nie do opisania. Uśmiechnęłam się delikatnie i westchnęłam cichutko, czując w siłownikach zmęczenie, jakbym dopiero co stoczyła ciężką walkę. Mech mruknął potakująco, gładząc lekko omdlałe skrzydła. Klejnoty korony wibrowały jeszcze od nagromadzonej energii. Trwaliśmy chwilę w milczeniu, słuchając wyciszającego szumu fal. Wtuliłam głowę w ramię Prima, zbyt zmęczona na jakiekolwiek działanie. Udało się... Po jakimś czasie usłyszeliśmy trzepot małych skrzydeł i spanikowanie skrzeczenie:
- Dżidżi! Wszystko w porządku? Ależ to było widowisko! Prawie mnie zmiotło! I te pioruny! Waliły równo, jakby kto im kazał! – ptak trajkotał tak głośno, że słychać go było wszędzie. Wreszcie wylądował na ramieniu Optimusa i pochylił się ku mnie – Jak się czujesz? To wyglądało bardzo groźnie! – mruknęłam bezsilnie, spoglądając w jego stronę. Mechaniczny sokół aż podskakiwał z przejęcia – Ale to było niesamowite! Cała planeta musiała cię odczuć! I te twoje dodatkowe skrzydła! Kiedy się tego nauczyłaś?
Moje co? O czym on paple? Usiłowałam podnieść głowę, ale nie byłam w stanie. Nie mam nawet sił mówić...
- Wracajmy do bazy. Misja wykonana. – mruknął poważnym tonem Optimus, usłyszałam w nim jednak subtelną nutkę radości.
Mech niespodziewanie chwycił mnie pod kolanami i podniósł bez wysiłku. Bust zaskrzeczał z rozbawionym zaskoczeniem i zleciał z niego ze szczękiem. Portal zaszumiał charakterystycznie, zakołysałam się w ramionach autobota. Nim się spostrzegłam już byliśmy w kąciku medycznym, gdzie czekała na nas Harmonia z Moonem. Prime zajął się śpiącą iskierką, a moja wierna zastępczyni zaczęła przeprowadzać testy.
- Obniżony poziom energonu, Iskra nosi znaki przemęczenia... odczyty bólu w normie... – mamrotała, czytając wyniki – Miałaś rację pani. Zagrożenie minęło, ale ta poprawa nie zmieni twojej sytuacji fizycznej. Przykro mi.
Mruknęłam cicho, kiwając nieznacznie głową z uśmiechem. To nic... skoro mogę oprzeć się teraz na nim, na nich i na sobie... W nieco ponad godzinkę później Harmonia zakończyła badania, zebrała sprzęt i wróciła do domu. Bust umościł się w ciemnym miejscu pod sufitem, a my przenieśliśmy się na puste kostki na moim stanowisku. Odetchnęłam cicho, zupełnie zrelaksowana tą ciszą i spokojem. Dochodziło wpół do ósmej.
- Dzień dobry kochanie... jak ci się spało? – zamruczałam cichutko, głaszcząc ziewającą Iskierkę.
- Dzień dobry... – maluch przeciągnął się i popatrzył na nas – O tata! Byłeś dziś z nami?
- Owszem. Dziś z mamą odjeżdżacie, chciałem więc wykorzystać należycie nasz czas. – rzekł spokojnie ściskając moją dłoń.
- Musimy? Ja bym chciał tutaj zostać. – rzekł z niechęcią mały.
- Niestety Słoneczko. Tak trzeba. Ale pamiętaj, że dziś będzie bardzo ciekawy dzień... będę mogła z tobą poćwiczyć korzystanie z mocy. – przypomniałam.
- No tak... Ale zabierzmy tatę ze sobą! – poprosił, patrząc na mnie dużymi, smutnymi optykami.
- Tata jeszcze nie raz będzie miał okazję nas odwiedzić, nieprawdaż? – uśmiechnęłam się do niego.
- Naturalnie. – mruknął nisko, aż ciarki przeszły mi po plecach.
- Super! Wreszcie pokażę chłopakom! – malec podskoczył mi na kolanach.
- Pokażesz im? Czyżby ktoś był niegrzecznym niedowiarkiem? – nie przestałam się uśmiechać, ale postawiłam czujnie audioreceptory. Co te dzieciary mówią mojemu synkowi?!
- Eee... nie! Ani trochę! A pokazać ci coś super?! – mały smok natychmiast zmienił temat, wiercąc się trochę nerwowo - To jest coś, czego żaden mój kolega nie umie! – przechwalał się z dumą. Nim zdołałam odpowiedzieć, Optimus uścisnął moją dłoń i rzekł:
- Chętnie Moon. – rzucił mi przy tym znaczące spojrzenie.
- No dobrze... – westchnęłam cichutko. Niech mu będzie...
Malec zeskoczył na ziemię i stanął przede mną, składając rączki przy piersi. Spiął się cały, pomrukując z wysiłkiem, lecz w moment rozpogodził się i wyciągnął do nas piąstkę. Na jej wierzchu świeciła wesoło pomarańczowa iskierka. Uniosłam łuki optyczne, obserwując cząsteczkę energii. Prime przyglądał się jej z zainteresowaniem. Była niezbyt duża, ale stanowiła świadectwo możliwości malucha. Tkwi w nim większy potencjał niż podejrzewałam... Iskierka nagle ześliznęła się z jego palców i zaczęła latać wokół niego, ostrymi, niezbyt stabilnymi ruchami. Moontear pisnął i rzucił się w pogoń.
- Zdolny jak jego stwórczyni. – zamruczał bot ze skrywanym rozbawieniem.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę. – mruknęłam, unosząc kąciki ust.
- Widzisz mama? Widzisz?! Ja też umiem tak jak ty! – smoczek nareszcie złapał niepokorne światełko i trzepotał radośnie skrzydełkami.
Uśmiechnęłam się blado, patrząc na niego z czułością. Moje słoneczko... Przycisnęłam dłoń do piersi, która delikatnie zabłysła. Światło prześliznęło się przez ramię na rozprostowane skrzydło, aż zaczęło dosłownie ociekać energią. Machnęłam nim szeroko, podnosząc tuman iskierek w powietrze. Te popędziły przez pomieszczenie, jakby wiatr je gnał. Okrążyły Moona, wystrzeliły w niebo i rozpostarły się nad nami, by po chwili zacząć spadać lotem płatków śniegu.
- Kiedyś będziesz tak umiał skarbie... – rzekłam miękko do zachwyconej Iskierki – Musisz tylko trochę poćwiczyć.
- Kiedy ty to robisz, to wydaje się być takie proste. – mruknął mój przyjaciel, obserwując spadające skry – Prawdę mówiąc usiłowałem przywołać wcześniej moc Matrycy, ale nigdy mi się to nie udawało... nawet wtedy.
- Nie twoja wina. Nie miałeś pojęcia co robić, a przecież początki nie są takie oczywiste. – pocieszyłam go – Ale skoro i tak mamy złączyć siły, to pokażę ci jak zacząć. Chyba, że wolisz następnym razem...?
- Im szybciej zaczniemy tym lepiej. Mów co mam robić. – skinął mi głową. Spojrzałam znacząco na małego i odwróciłam się do niego w pełni.
- Zamknij optyki. Skup się na biciu Iskry. – dotknęłam ostrożnie jego piersi. Mech powtórzył posłusznie ruch – Poczuj jak równo bije, jak pompuje energon. Wyczuj masy drzemiącej w niej energii. Nie istnieje nic więcej, tylko ty i twoje wnętrze. – odetchnęłam cicho, obserwując przyjaciela. Przez chwilę miał trudności z wypełnieniem polecenia, ale wreszcie rozpogodził się. Moon powtarzał z nami to, czego już go nauczyłam – Niech wentylacja pracuje powoli. Rozluźnij się. A teraz poczuj przepływ mocy w twoich przewodach. – przesunęłam powoli palcami od Komory Iskier, przez jego ramię, aż do otwartej dłoni. Bot drgnął, ale spięte kable rozprostowały się z miłym szelestem. Światło powoli przesunęło się posłusznie za mną i skupiło we wnętrzu ręki – Wyobraź sobie teraz mały ogień... i otwórz optyki.
Mały płomyczek ogarnął pięść Prima i zakołysał się lekko. Optimus przyglądał mu się z milczącym zachwytem. Poruszył ręką i z ciekawością skonstatował, że porusza się razem z nim. Gdy zacisnął palce, ogień wystrzelił wyżej.
- Spokojnie! Spokojnie... Wszystko jest dobrze. Teraz pociągnij tę energię do siebie, niech schowa się z powrotem. – nie spuszczałam wzroku ze światła. Mech posłusznie wykonał polecenie i zgasł. Pracował nieco szybciej wentylacją, obserwując pustą rękę – Gratulacje. Właśnie po raz pierwszy skorzystałeś z mocy.
- Ja też takie zrobiłem! – pochwalił się mały, pokazując mi wesoły ogień na pięściach.
- Ślicznie. Ale musisz jeszcze go rozproszyć. – przypomniałam małemu.
- To było... takie proste... – rzekł zaskoczony lider autobotów.
- Tak, ale tylko dlatego, że już wcześniej obudziłeś w sobie potęgę... I dzisiaj połechtałam cię własną. – zarumieniłam się lekko. Dziwnie to zabrzmiało.
- Pokaż mi coś jeszcze. – poprosił, przerywając niezręczną ciszę.
- To może wyczuwanie energii... To była dość prosta lekcja. I już wcześniej to zrobiłeś. – przypomniałam mu spokojnie – A potem pokażę ci jak zawiązać moc tak, żebyś nie musiał obawiać się wyrwania jej spod kontroli. Teraz skoncentruj się i spróbuj wyczuć moją moc.
Mech skinął głową i skupił się razem ze mną. Nie wiedział tego, ale sama spróbowałam zrobić to samo. Muszę nauczyć się robić to z własnej woli, a nie impulsu. Jednak minuty mijały i czułam rozproszone sygnały, nic konkretnego. Mój przyjaciel również zdawał się mieć problemy, choć starał się ze wszystkich sił.
- Spróbujmy inaczej... – wyciągnęłam dłoń w jego stronę, zatrzymując ją przed jego piersią. Prime spojrzał na mnie i niepewnie powtórzył gest, próbując dalej. Mruknęłam z aprobatą, zamykając optyki – Poczuj ciepło, energię, puls, światło... Całe moje istnienie.
Oboje wysilaliśmy się, gdy nagle bot dotknął mojej Komorze Iskier. Drgnęłam, lecz po chwili sama pochyliłam się i położyłam rękę na jego osłonie. Natychmiast poczułam pod palcami jego silną, pewną Iskrę. Wypuściłam powoli powietrze, spoglądając na niego. Autobot przyglądał się mojej klatce piersiowej jakby tkwił w niej najczystszy klejnot. Oboje spojrzeliśmy na siebie, uśmiechając się delikatnie.
- I już... – mruknęłam miękko, przechylając głowę.
- Już. – pochylił się w moją stronę.
- Co tu się wyprawia?! – wrzasnął wysoki, oburzony głos.
Moon pisnął i podskoczył, łapiąc mnie za kolano. Drgnęłam, odwracając się w stronę dźwięku. Andromeda patrzyła na nas zdenerwowana i przestraszona. Thunderbolt wytrzeszczał lekko optyki, a Rachet mamrotał do siebie coś o najwyższym czasie. Zwróciłam się z powrotem do Optimusa, a on do mnie. Mimowolny, zażenowany uśmieszek wkradł się na nasze usta. To ci heca...
Hej hej !
Wreszcie nareszcie! Uwierzcie mi, robię co w mojej mocy, by jak najszybciej dopisywać kolejne rozdziały. Niestety te wakacje nie są dla mnie łaskawe.
Cóż, mam nadzieję, że spełniłam wasze oczekiwania. Już blisko koniec ;) Do zobaczenia, miejmy nadzieję, jak najszybciej!
Miłego dnia/popołudnia/wieczoru/nocy kochani!
~Angel
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top