90.
Demon o potwornie bladej skórze, powoli otworzył oczy. Musiał mrugnąć szybko, kilka razy, by wzrok mu się w końcu wyostrzył. Skołowany, zmierzył chłodnymi ślepiami, pokryty runami i śladami po pazurach sufit. Nagle odruchowo chwycił czyjąś dłoń, która trzymając mokrą ścierkę miała dotknąć jego czoła. Warknął ostrzegawczo, podrywając się do siadu, mimo bólu jaki katował jego rany. Spojrzał na zaskoczoną Astaroth, która nie śmiała drgnąć.
Oboje zamarli w bezruchu. Patrzyli sobie w oczy, próbując wyczytać swoje zamiary.
Demon widząc, że Astaroth nie próbuje się bronić, lekko rozluźnił chwyt.
- Ty... - szepnął, w końcu powoli puszczając jej rękę.
- Spokojnie - rzekła łagodnie - Jesteś w bezpiecznym miejscu.
- Pomogliście mi? - zdziwił się - Dlaczego?
- Bo tego potrzebowałeś. Byłbyś łatwym celem, gdybyś tam został.
- Serio się tym przejęliście? - łypnął na Rimmone'a, który stając pod ścianą, z założonymi rękami, obserwował go z bezpiecznej odległości.
- Rimmone trochę ci nie ufa, ale wiedział, że i tak nie przekona mnie do zmiany zdania, więc pomógł mi cię tu przynieść - Podała mu ścierkę, by mógł przetrzeć twarz. - Już ci lepiej? Wciąż jesteś bardzo blady...
- Zawsze jestem blady - przetarł ranę na brodzie - Jakoś nie przepadam za opalaniem - uśmiechnął się, patrząc na nią wymownie.
Astaroth zaśmiała się pod nosem. Po chwili namysłu, wyciągnęła do niego rękę.
- Jestem Astaroth - uśmiechnęła się łagodnie.
- Wiem. Demony o tobie mówią, dziecino - odwzajemnił przyjazny uśmiech, delikatnie chwytając jej dłoń - A ja jestem Neberius.
- Miło mi cię... - nie dokończyła.
Nagle zabrzmiało głośne warczenie. Oboje spojrzeli na jego źródło. Vagirio... Demon szczerząc swe upiorne, czarne kły zbliżał się do nich powoli, patrząc zabójczym wzrokiem na intruza. Neberius pomimo osłabienia, przybrał swą zwierzęcą postać i kulejąc wyszedł Vagirio naprzeciw. Demony warczały i syczały na siebie groźnie. Jednak żaden z nich nie śmiał zaatakować pierwszy.
- Przestańcie - Astaroth stanęła pomiędzy nimi.
- Odsuń się, dziecko - warknął Vagirio - Nie zdajesz sobie sprawy, kogo żeś przywlokła - łypnął na Neberiusa - Sprowadziłaś tu najgorszą zakałę, wśród myśliwych!
- Nic nie wiesz, Vagirio - prychnął Neberius - Nie masz pojęcia, co się stało. Nie wiesz jaki jestem.
- Doprawdy? A to nie ciebie wygnali ze stada? I to za zabicie dzieciaka!
- Wierz mi, miałem dobry powód.
- Widać nie dość dobry, skoro wszyscy się ciebie wyrzekli - Vagirio znów zawarczał, a mięśnie jego pyska zadrżały - A teraz odsuń się od mojej córki i wynoś się stąd, nim rozszarpię cię na strzępy.
Neberius zasyczał groźnie, strosząc płetwy. Kulejąc, zaczął ostrożnie okrążać Vagirio, chcąc przedostać się do wyjścia. Wciąż mierzyli się morderczymi spojrzeniami. Każdy z nich był gotów się bronić, przed atakiem.
- Przestań, tato - rzekła Astaroth - Neberius musi odpocząć. Nic nam nie zrobi.
- Ile razy mam ci powtarzać, że nie wolno ufać każdemu, kto ci stanie na drodze?! - warknął wściekły.
- Ale... Mam wrażenie, że skądś znam Neberiusa. Wygląda mi tak znajomo...
- Powiem ci czemu go kojarzysz. To brat Nefertari. Jej bliźniak, choć wygląda bardziej jak jej przeciwieństwo - znów skupił się na Neberiusie - Ale to nie zmienia faktu, że nie powinniście go tu sprowadzać! Pewnie jest kolejnym, który ma cię sprowadzić do Piekła!
- Po co miałbym to robić? - mruknął Neberius - Nie byłem w Piekle od lat i nie mam zamiaru tam wracać, a tym bardziej wyświadczać przysługę Belialowi.
- Tato... - Astaroth znów stanęła między nimi. - Ręczę za niego. Nic się nie stanie.
- Kiedyś ta ufność cię zgubi - syknął - Srogo tego pożałujesz - warknął, obracając się w stronę wyjścia.
Mimo, że opuścił piwnicę, to był w pobliżu na wypadek, gdyby jednak musiał ratować Astaroth z kolejnych tarapatów i stawić czoło Neberiusowi.
Zawrzało w nim, gdy usłyszał za sobą szelest piór. Łypnął na Rimmone'a, który miał zamiar załagodzić sytuację.
Zbliżył się do demona, chcąc rozpocząć swój monolog, gdy Vagirio nagle się obrócił, by chwycić go za gardło, a następnie przygwoździć go do najbliższej ściany.
- Nawet słowa - warknął wściekły - Nie waż się pisnąć, nawet słowa, bo wyrwę ci krtań - potrząsnął nim - Miałeś ją chronić! A nie pozwalać jej się ciągle narażać! Nie zdajesz sobie sprawy kogo sprowadziliście!
- Astaroth... - wykrztusił.
Vagirio lekko rozluźnił chwyt, pozwalając mu nieco odetchnąć. Jednak nie miał zamiaru jeszcze puścić chłopaka.
- Astaroth uznała, że trzeba mu pomóc. Mam przeczucie, że wie czy może komuś ufać. Chyba to wyczuwa.
- Brednie. Astaroth jest głupia i naiwna. W każdym widzi dobro, choć odrobinę, nawet jeśli go nie ma!
- A może to jest właśnie jej zaleta? Okazuje demonom sympatię, której im brakuje. Budzi w nich to, co dobre. Tą ludzką stronę, ukrytą głęboko w zwierzęcych ciałach. Nie dostrzegasz tego?
- A ty chyba już zapomniałeś, ile razy byście zginęli, przez demony. Sam masz o wiele więcej złych doświadczeń z nimi. I co? Puściłeś to wszystko w niepamięć?
- Ja też nie zawsze popieram Astaroth, ale staram się jej ufać. Stwierdziła, że Neberius zasługuje na pomoc. Kiedy się ocknął miał ją na wyciągnięcie ręki. Mógł ją skrzywdzić. Spokojnie zdążyłby rozpłatać jej gardło, nim zdołałbym się do nich zbliżyć. Ale nie zrobił tego. Nie widziałeś jego miny, gdy dotarło do niego, że bezinteresownie mu pomogliśmy. Stał się potulny, jak baranek, dopóki nie naskoczyłeś na niego.
- Teraz to ja jestem ten zły? - Vagirio zmarszczył pysk.
- Źle mnie zrozumiałeś. Neberius dopóki nie poczuł się zagrożony, był naprawdę sympatyczny.
- Albo dobrze udawał - w końcu puścił szyję chłopaka - Nie ufam każdemu demonowi, który się napatoczy. I dobrze na tym wychodzę. Miej Neberiusa na oku, dobrze ci radzę. To wygnaniec i łowca, więc naprawdę trzeba mieć się na baczności.
Tymczasem Astaroth patrzyła w stronę wyjścia, gdzie zniknął Vagirio oraz Rimmone. Z dezaprobatą pokręciła głową.
- Mam nadzieję, że Vagirio nie przegryzie mi gardła, gdy stąd wyjdę - mruknął Neberius, zmierzając w stronę wyjścia.
- Zostań, proszę. Twoje rany są poważne i opornie reagują nawet na mój dar leczenia. Musisz odpocząć, nim ruszysz przed siebie.
- A więc jesteś uzdrowicielką, tak? - w jego ślepiach zagościł błysk zainteresowania - Wiesz, jak teraz rzadki to talent?
- Wśród mieszańców? Z pewnością.
- Nie tylko wśród mieszańców. Anioły, i to najczystszej krwi, też się coraz rzadziej rodzą z tą umiejętnością.
- A... Są jeszcze inne mieszańce, takie jak ja?
- Pół anioł, pół demon? Nie. Jesteś jedyna.
Astaroth spuściła wzrok. Liczyła, że jednak gdzieś tam, jest ktoś taki jak ona. Po chwili znów skupiła się na demonie, który z cichym stęknięciem położył się na starej poduszce, gdzie wcześniej odpoczywał. Tym razem jednak pozostał w swej demonicznej postaci. Astaroth przyglądała mu się przez chwilę. Patrzyła na poważne poparzenia znaczące jego mroczną skórę, zdobioną przez białe plamy. Vagirio miał trochę racji. Neberius wyglądał jak przeciwieństwo swojej siostry. Nie tylko przez odwrotne ubarwienie skóry. W przeciwieństwie do Nefertari, wyglądał groźniej. Był większy i potężniej zbudowany. Sam jego wygląd dawał jasno do zrozumienia, że n ie można go lekceważyć.
- To prawda co mówił mój ojciec? - spytała Astaroth - Naprawdę zabiłeś jakiegoś dzieciaka?
Neberius wlepił w nią swe lodowate ślepia, przez co przeszedł ją dreszcz. Szybko ogarnął ją dziwny niepokój. Wręcz zaczęła żałować, że ośmieliła się zadać to pytanie. Jednak to potworne uczucie zniknęło równie szybko, co się pojawiło, gdyż spojrzenie demona złagodniało.
- Tak - odparł zaskakująco spokojnym tonem - Ale nie bez powodu.
- A co było tym powodem, jeśli mogę spytać?
- Mój syn... Ten gówniarz przyczynił się do śmierci mojego syna.
- Współczuję...
Neberius smutno pokiwał głową.
- Co się z nim stało? - drążyła ostrożnie.
- Mój syn był inny... A ja zamiast próbować to zmienić, to jeszcze go wspierałem. Słono zapłacił za to, że różnił się od reszty łowców...
Astaroth przysiadła obok niego i położyła dłoń na jego ramieniu, chcąc mu okazać wsparcie. Nie przewidziała jednak, że zajrzy do jego wspomnień. Oczy zaszły jej mgłą. Duchem przeniosła się do wspomnienia demona.
Był w Piekle, co poznała po rozpalonym niebie i czarnych skałach, tworzących leże łowców.
Myśliwi ignorowali wrzaski, roznoszące się po wielkiej jaskini. W jednej z wielu wnęk znajdował się Neberius. W pół przemieniony, czuwał nad rodzącą już kolejną godzinę niewiastą. Towarzyszyła im jakaś dużo starsza kobieta. Trzymał dłoń swojej partnerki, niecierpliwie czekając aż staruszka nareszcie poda mu jego potomka. Każda kolejna sekunda i minuta była utrapieniem.
W końcu zabrzmiał ostatni wrzask i zapadła błoga, ale też i niepokojąca cisza. Neberius przerażony podszedł do kobiety, która trzymała w rękach jego synka. Ta oddała mu go bez słowa. Demon patrzył na nieruchomą, kruchą, maleńką istotkę, która niemal znikała mu w dłoniach. Czuł jak zaczyna drżeć, jednak wciąż czekał, aż noworodek weźmie głęboki wdech i krzyknie.
- Dlaczego nie płacze? - wysapała matka chłopca.
Neberius położył uszy, bojąc się najgorszego. Odwrócił się nieco do kochanki, chcąc powiedzieć jej, że wydała na świat martwe dziecko.
- On...
Nie pozwoliła mu dokończyć. Uniosła dłoń, szybko odwracając wzrok.
- Zabierz go... Nie chcę na niego patrzeć...
Neberius rozumiał jej reakcję. Wiedział, że to było dla niej potworne, rodzić w bólach przez długie godziny, tylko po to, by zobaczyć zwłoki. Dlatego chciał jej oszczędzić tego widoku. Odwrócił się, by opuścić ich leże, gdy nagle maleństwo drgnęło. Uśmiechnął się nieco widząc jak malutka rączka chwyta go za palec, a w końcu małe usta nabierają powietrza, by krzyknąć.
Odetchnął z ulgą, widząc, że tak długo oczekiwane maleństwo jednak przeżyło. Z dumą zbliżył się do ukochanej, by pokazać jej niemowlę. Jednak uśmiech i ulga szybko zniknęły z ust kobiety, gdy zobaczyła dziecko. Patrzyła na nie z pogardą. Neberius nie spodziewał się takiej obojętności, a wręcz chłodu ze strony kobiety.
- Taki mały... - warknęła, patrząc na kruszynkę spoczywającą w ramionach demona - Taki słaby.
- Zobaczysz, wyrośnie na silnego łowcę.
- O ile przeżyje kolejne dni - prychnęła, uciekając wzrokiem w bok - Idź stąd. Chcę odpocząć.
Neberius warknął pod nosem, po czym szybko opuścił leże i jaskinię myśliwych. Z czułością patrzył na maleństwo, które choć słabo, wierciło mu się w rękach. Oddalił się od jaskini i poszedł do najbliższego jeziorka, w którym miał zamiar wykąpać chłopca.
Kucnął na brzegu, po czym ostrożnie, jedną dłonią, delikatnie mył brudną od krwi skórę synka.
- Gratulacje, braciszku - zabrzmiał ciepły, kobiecy głosik.
Neberius obejrzał się w stronę Nefertari. Łowczyni stała w bezpiecznej odległości, w swej zwierzęcej postaci i przyglądała się bratu, który uśmiechnął się słabo, po czym wrócił do kąpania niemowlaka.
- Ojej... - Egzekutorka zbliżyła się i zerknęła przez ramię brata na maleństwo w jego rękach - Jaka kruszynka...
- Zobaczysz, wyrośnie na silnego Egzekutora.
Nefertari łypnęła na niemowlaka, a następnie na swojego brata. Nie była pewna, czy jej mały siostrzeniec przeżyje choćby kilka dni i nie wiedziała, czy warto karmić Neberiusa fałszywą nadzieją. Jednak postanowiła nie niszczyć tej ,choćby bardzo krótkiej, chwili szczęścia.
- Jeśli wda się w ciebie, to będzie też wrednym dupkiem - zaśmiała się - A jak go nazwaliście?
- Dam mu na imię Liam - odparł Neberius, nie kryjąc smutku - I chyba sam go wychowam... Sytri nie chce na niego nawet patrzeć...
- Wiem, że to zabrzmi okrutnie, ale mówiłam ci, że Sytri nie jest najlepszym materiałem na żonę, a tym bardziej na matkę. Jej zależy tylko na pozycji w stadzie, którą mógłbyś jej zapewnić. Bo jakby nie patrzeć to jesteś silnym, młodym Egzekutorem, który może zajść naprawdę daleko.
- Nie mam zamiaru walczyć o tytuł alfy - spojrzał na czerwoną buźkę synka - Teraz liczy się dla mnie tylko Liam...
Nagle Neberius i całe otoczenie zniknęło z oczu Astaroth. Dopiero po chwili znów dostrzegła mroczny, piekielny las. Padało. To była ulewa, której grozy dodawały potężne grzmoty.
Neberius w swej zwierzęcej postaci, leżał w norze pod pniem wiekowego drzewa. Nie przejmował się burzą. Czekał, aż rysy po pazurach, na jego paszczy się zagoją i odpoczywał po kolejnym dniu walki o spokój syna, który teraz leżał między jego silnymi łapami. Chłopiec pomimo lat, wciąż był drobniutki i zdawał się być kruchy jak sucha gałąź. Pomimo, że Neberius dbał, by jadł do syta, to wyglądał jakby był niedożywiony.
- Tato... - przerwał ciszę.
- Tak? - Spojrzał na niego swymi upiornymi, choć za razem wyjątkowo łagodnymi ślepiami.
- Czemu mamy nie ma z nami? - spytał smutno.
- To skomplikowane... Po prostu pokłóciliśmy się lata temu i wolimy nie wchodzić sobie w drogę.
- A nie możecie się pogodzić?
- Nie. Żadne z nas nie przyzna drugiemu racji. I choć dziwnie to zabrzmi, to dla twojego dobra.
- Więc chodzi o mnie? Mama pewnie wstydzi się, że jestem taki słaby... Ty pewnie też...
- Co? - zdziwił się - Och, nie - przytulił syna - Nie wstydzę się ciebie. To, że jesteś inny, nie znaczy, że trzeba się tego wstydzić. Pamiętasz, jak ci opowiadałem o Danjalu?
- O białym łowcy?
- Dokładnie. On też musiał się liczyć z docinkami, bo ma skórę białą, jak śnieg i rzuca się w oczy. Ale czy taka niespotykana barwa, jest powodem do wstydu?
- Moim zdaniem nie.
- No widzisz. Więc dlaczego miałaby nim być nieco drobniejsza sylwetka? Nie przejmuj się innymi, Liam. Po prostu dzielnie znoś docinki i pokaż wszystkim, że wbrew pozorom jesteś silny i mądrzejszy od nich.
Chłopiec pokiwał głową, po czym wtulił się w pierś ojca.
- Kocham cię, tato.
- A ja ciebie, synku - przytulił go.
Deszcz ucichł i kolejne wspomnienie rozpłynęło się, by przeistoczyć się w następne obrazy. Tym razem Astaroth patrzyła na drobnego łowcę, siedzącego na brzegu małego stawu. Młody demon, o czarnej skórze, zdobionej przez białe i pomarańczowe plamy, był drobny i potwornie chudy. Wyglądał jakby wszystkie mięśnie zanikły, przez tygodnie głodówki. Siedział zgarbiony, jakby oglądał swoje odbicie w gładkiej wodzie. Uszy miał położone i co rusz pociągał nosem.
- Tu jesteś - Neberius zbliżył się do niego, po czym przysiadł obok - Wszędzie cię szuka...
Nie dokończył. Słowa utknęły mu w gardle, gdy młody łowca obrócił nieco głowę, pokazując mu rozszarpaną skórę, a w rezultacie odsłonięte dziąsła oraz zęby.
Liam, pomimo, że był już dojrzałym młodzieńcem, to przy ojcu wyglądał jak mały dzieciak. Nie osiągnął nawet połowy jego rozmiaru.
- Znowu Riot? - Neberius obejrzał świeże obrażenia syna, po czym mimowolnie zerknął na stare blizny.
- A któż by inny? - Liam uciekł spojrzeniem w bok.
- Mam się znów rozmówić z jego ojcem?
- Nie. To tylko pogorszy sprawę. Wiesz, jaki jest Riot, gdy nie ma jego ojca w pobliżu... Zresztą niedługo nawet jego ojciec, nie będzie miał na niego żadnego wpływu.
- Może mu w końcu się postaw. To powinno załatwić sprawę.
- Nie. Mówiłem ci już. Nie chcę walczyć. Nie chcę zabijać. Po prostu nie chcę rozlewać krwi.
- To wolisz, by cię dręczyli?
- I tak już długo nie pożyję - wzruszył ramionami.
- Co ty bredzisz?
- Przecież niedługo idziemy na samodzielne polowanie, a później będzie pojedynek na alfę. Nie przeżyję tego, bo...
- Nie masz zamiaru walczyć... - Neberius położył uszy - Naprawdę pozwolisz im się zabić?
- A mam jakiś wybór?
- Tak. Możesz walczyć!
- Ja nie chcę walczyć. Nie potrafię. Nie umiem się na nikogo rzucić. Nawet, gdy Riot mną rzuca, jak chce, to nie potrafię nawet mu oddać. Po prostu nie chcę...
- Rozumiem... Choć nie ukrywam, że ciężko mi się patrzy, na to jak cię krzywdzą.
- I tak niedługo to wszystko się skończy...
- Nie.
- Co?
- Nie staniesz do walki.
- Jak to?
- Tak to. Gdy Upiory wypuszczą cię z Piekła na polowanie, uciekaj. Jak najszybciej i jak najdalej. Wtedy nie będziesz musiał walczyć, ani z Riot'em, ani nikim innym. Już nigdy więcej.
Liam wyraźnie ożył. Ucieszył się na myśl, że będzie mógł odejść ze stada i żyć tak, jak chce. Czyli bez polowań i pojedynków. I tak nie lubił mięsa. Często przeszukiwał mroczny las, w poszukiwaniu jakiś roślin zdatnych do jedzenia. I wtedy najczęściej padał ofiarę ataków ze strony rówieśników. Tak jak tego dnia.
Jednak jego radość nie trwała długo. Szybko powróciło przygnębienie, znów się przygarbił i położył uszy. Chciał uciec. Pragnął tego z całego serca. Lecz jego ucieczka przyniosłaby hańbę jego ojcu. Wtedy to Neberius stałby się ofiarą ciągłych ataków i kpin.
- Ale... - spojrzał na ojca - Co będzie z tobą?
- Mną się nie przejmuj. Dam sobie radę. Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy. Żebyś nie musiał udawać kogoś, kim nie jesteś.
- Dzięki tato - Liam oparł głowę o jego ramię - Jesteś najlepszy.
Obraz znów się rozmył, a zastąpiło go wspomnienie z dnia, gdy młodzi łowcy ruszali na swoje pierwsze, samodzielne polowanie. Liam pożegnał się z ojcem, łącząc ich czoła. Nie powiedział nawet słowa, nie chcąc się zdradzić przed innymi co zamierza. Jednak jego wzrok zdradzał wszystko. Same ślepia chłopaka mówiły rodzicielowi, jak bardzo jest mu wdzięczny.
- Powodzenia, mały - Neberius szepnął, gdy Liam wraz z innymi myśliwymi zniknął w jaskini Upiorów.
Łowy zakończyły się, gdy w świecie ludzi nastał świt, a w Piekle zapadała potworna ciemność. Młodzi łowcy wracali z polowania, jeden po drugim, ciągnąc za sobą swe zwierzyny. Neberius również czekał pod grotą, choć wiedział, że Liam nie wróci. Jednak musiał stwarzać pozory. Leżał w bezpiecznej odległości od jaskini Upiorów i patrzył jak młodzi myśliwi przechodzą przez piekielne bramy i powracają do oczekujących na nich rodziców.
Neberius znudzony położył pysk na łapach i przymknął oczy, jakby nie chciał by komukolwiek zdradziły jego smutek. Wolałby mieć syna przy sobie. Przynajmniej byłby pewien, że nikt go nie skrzywdzi.
Wzdrygnął się, gdy nagle ktoś stanął tuż nad nim. Zaskoczony poderwał głowę i spojrzał na młodego demona, który zakłócił jego spokój. Zawarczał głośno, podrywając się z miejsca. Wlepił wrogie spojrzenie w młodego Egzekutora, o brązowej skórze, zdobionej przez plamy o różnych odcieniach brązu i zieleni. Idealnie maskował się w lasach i na łąkach. Łowca był dobrze zbudowany, dość wysoki, a jego mięśnie były wyćwiczone, pełne siły. Miał potężną szczękę, z wystającymi przednimi zębiskami i dwie pary przednich łap. Jedną z nich miał splecioną pod brzuchem, jak ludzie mają w zwyczaju krzyżować ręce na piersi. Uśmiechał się okrutnie, szczerząc zakrwawione zębiska. Był to Riot. Neberius go nienawidził. Nie tylko dlatego, że ten młokos dręczył jego syna. Uważał Riota za zadufanego w sobie głupca, który brak ogłady i inteligencji, nadrabiał tylko i wyłącznie siłą mięśni.
- Czego chcesz, szczeniaku? - warknął Neberius.
- Twój syn - mruknął - Nie dość, że przynosi wstyd wszystkim łowcom, to jeszcze zwykły tchórz. Wiesz, co chciał zrobić, twój drogi Liam? Chciał zbiec. Lecz nie udało mu się to.
- Gdzie on jest? - Neberius przerażony położył uszy.
Stało się to, czego się najbardziej obawiał. Liam został przyłapany na próbie ucieczki... A teraz czekała go sroga kara.
Riot widząc strach starszego łowcy, zaczął się okrutnie śmiać. Jego ponury rechot rozniósł się echem po okolicy, zwracając na nich uwagę wszystkich demonów w okolicy.
- Gdzie jest Liam?! - ryknął Neberius, ignorując łowców zbierających się wokół nich.
- Dostał to, na co zasłużył - Riot rozłożył łapy, splecione pod brzuchem, by odkryć skrytą w nich... czaszkę...
Serce Neberiusa zamarło. Położył uszy, patrząc szklistymi oczami na dość drobną czaszkę i charakterystycznie powiększone kły. Cały zadrżał. Był niemal pewien, że patrzył na szczątki syna, choć w duchu błagał los, aby jednak się mylił.
- A to dowód, że to truchło twojego syna - rzucił mu pod łapy ochłap czarnej skóry, z białymi i pomarańczowymi przebarwieniami - Szkoda, że tylko łeb zdążyłem przywlec do Piekła.
- Zabiję cię... - z trudem zmusił głos do posłuszeństwa - Zabiję! - ryknął, czując narastający gniew - Rozszarpię cię na kawałeczki!
Z rykiem rzucił się na Riota. Młodzieniec zapiszczał żałośnie, gdy jego kły zatopiły się w jego karku. Nie spodziewał się tak nagłego i brutalnego ataku ze strony Neberiusa. Próbował się wyrwać ze szczęk starszego Egzekutora, lecz jego starania kończyły się jedynie coraz głębszymi ranami. Neberius powalił go, chcąc rozszarpać mu gardło, lecz nie dane mu było dokończyć swego zamiaru. Kolejni łowcy oderwali Neberiusa od Riota, po czym przygnietli go do ziemi, by go uspokoić. Egzekutor szarpał się zawzięcie, jednak nie miał szans wyrwać się dwóm silnym myśliwym, który przygwoździli go do ziemi, korzystając ze swej siły i ciężaru.
Wlepił żądne krwi spojrzenie w dumnego z siebie Riota.
- Zapłacisz mi za to! - wrzeszczał - Zapłacisz!
Wszystko pochłonęła ciemność. Ryki demonów zastąpiła przytłaczająca cisza. Neberius nie był już przed jaskinią, w której czaiła się horda Upiorów. Znajdował się w krypcie łowców. Każdy członek stada był tam grzebany, o ile cokolwiek pozostało z jego ciała. Krypta znajdowała się w świątyni, wyrytej w jednej z wielu, mrocznych gór. Lecz tu nie mieszkali myśliwi. W tym labiryncie, pełnym szczątek, żyły demony, wyglądające jak żywe truchła. Kochali oni wilgoć, ciemność i smród stęchlizny oraz woń rozkładu. Byli strażnikami. Dbali, by nikt nie zakłócał spoczynku poległych łowców, w zamian samemu ciesząc się spokojem w tych upiornych katakumbach.
Neberius patrzył na lnianą chustę, w którą zawinięto czaszkę Liama. Jedyną cząstkę, jaka po nim została. Otaczały ją świece i dary w postaci piekielnych owoców. Było ich niewiele. Młodego łowcę przyszedł pożegnać jedynie Neberius, Nefertari i... Sytri...
- To twoja wina - mruknęła matka Liama, szykując się go opuszczenia grobowca.
- Słucham? - warknął Neberius.
- To przez ciebie zginął. Przez ciebie był taki słaby. Rozczulałeś się nad nim, odkąd się urodził, zamiast zrobić z niego prawdziwego mężczyznę.
- Miałem go zmusić do zabijania?! Był inny i nie było w tym nic złego!
- Czyżby? - spojrzała wymownie na miejsce spoczynku jej syna - Dlatego musiał znosić lata upokorzeń?
- Nie udawaj, że cię obchodzi, to przez co przeszedł. Nigdy cię przy nim nie było! Odtrąciłaś go jak tylko się urodził! Nigdy się nim nie interesowałaś! Teraz pewnie też jest ci obojętne, to co się stało!
- Szczerze mówiąc, to tak. Liam i tak by długo nie pożył, z taką wątłą budową i tak słabym charakterem.
- Jak możesz być tak podła? - warknął, wlepiając spojrzenie w małych łowców biegających między kryptami - Lepiej wracaj do swojego alfy i dzieci, które choć trochę cię obchodzą.
- Taki mam zamiar - prychnęła, zmierzając w stronę swoich pociech.
Neberius patrzył nienawistnym wzrokiem na odchodzącą Sytri. Po chwili został sam. Znów zrobiło się cicho i pusto. Demon jeszcze raz spojrzał na miejsce spoczynku Liama. Łza spłynęła mu po pysku. Chłopak nie zasłużył na taki los. Zginął tylko dlatego, że był drobny i nie chciał walczyć. Pragnął tylko spokoju, a jedyne co otrzymał od losu to wyzwiska, ból i okrutny koniec.
Nagle na paszczy Neberiusa pojawił się upiorny grymas. Ogarnęła go furia.
Wybiegł z katakumb, chcąc dopaść tego, kto odebrał mu kochanego syna...
Kolejne wspomnienia były tylko zlepkiem na pozór przypadkowych obrazów. Astaroth usłyszała pisk, a po chwili dostrzegła Neberiusa, stojącego nad rozszarpanym ciałem Riota. Jego szpony i kły ociekały czarną krwią zabitego łowcy.
Następnie dziewczyna dostrzegła jak łowcy skazują Neberiusa na wygnanie. Nie przejął się tym zbytnio. Dumny z tego, że pomścił syna, odszedł ze stada, a następnie opuścił Piekło, by rozpocząć samotną tułaczkę po świecie śmiertelników.
Astaroth w końcu ocknęła się ze wspomnień Neberiusa. W ciągu kilku chwil poznała jego pełne bólu życie. Oderwała rękę od jego ramienia, nie chcąc ryzykować, że dostrzeże coś jeszcze.
Neberius nie przejmował się jej dotykiem. Leżał i patrzył pustym wzrokiem gdzieś przed siebie. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że Astaroth właśnie przejrzała jego wspomnienia. Albo po prostu to ignorował.
Dziewczyna postanowiła nie poruszać tego tematu. Wstała, po czym odsunęła się na bezpieczną odległość, dając demonowi upragniony spokój i pozwalając mu w końcu odpocząć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top