17.
Lha-mo zmierzyła wzrokiem nieprzytomną Astaroth.
- Taka śliczna - zamruczała, muskając czubkami palców jej siny policzek - Taka słaba i krucha. Aż trudno uwierzyć, że to twoje dziecko, Vagirio - Odsunęła się nieco i spojrzała na towarzyszącego jej demona. - Przekręć ją na brzuch.
Gdy mężczyzna wykonał jej polecenie, pstryknęła palcami i sukienkę Astaroth pochłonęły iskry, odsłaniając jej ciało.
Vagirio odwrócił wzrok.
- Fascynujące - Lha-mo zatarła ręce. - Spójrz tylko - Łypnęła na demona. - Daj spokój. Od kiedy peszy cię kobiece ciało?
- To moja córka - mruknął Vagirio.
- No i? - prychnęła Lha-mo, po czym chwyciła szczękę demona i skierowała jego głowę w stronę Astaroth.
- O nie... - Mężczyzna łapczywie nabrał powietrza, dostrzegając sczerniałe żyły dziewczyny, przypominające spękania na jej bladej skórze. - To niemożliwe...
- Owszem możliwe - zarechotała Lha-mo, opierając ręce na biodrach - Zważając na to, że w jej żyłach płynie zarówno demoniczna, jak i anielska krew, to wcale mnie nie dziwi, że rosną jej skrzydła.
- Ale... U mieszańców to niezwykle rzadkie i mało który to przeżywa... - syknął, chwytając się za serce - Ona słabnie... Zrób coś!
- Daj rękę.
- Po co? - Vagirio uniósł brew, rzucając kobiecie podejrzliwe spojrzenie.
- Mam jej pomóc, czy nie?
Demon wyciągnął rękę w stronę kobiety, choć nie krył braku zaufania.
Lha-mo chwyciła jego nadgarstek. W jej wolnej dłoni pojawił się sztylet, którym w ułamku sekundy rozcięła dłoń Vagirio.
Ten syknął z bólu, próbując wyrwać rękę z uścisku kobiety.
Jednak Lha-mo mu na to nie pozwoliła. Zamiast ostrza w jej dłoni pojawiła się miseczka, do której zaczęła ściekać smolista krew Vagirio. Gdy jego rana powoli się zasklepiła, demoniczna kobieta w końcu go puściła i podeszła do Astaroth.
- Co to miało znaczyć? - mruknął Vagirio.
- Chyba nie sądziłeś, że oddam jej swoje siły - odparła Lha-mo, klękając przy nastolatce.
- To konieczne? - spytał demon, patrząc zniesmaczony, jak kobieta rysuje jego krwią dziwne symbole na plecach Astaroth - Nie wystarczą jakieś zioła?
- Wiem co robię. Nie wtrącaj się w coś, o czym nie masz bladego pojęcia - Odstawiła miseczkę i zaczęła szeptać nieznane Vagirio zaklęcia, trzymając zakrwawione dłonie tuż nad grzbietem Astaroth.
Demon uważnie obserwował poczynania Lha-mo.
Nagle zachwiał się, czując dziwne mrowienie w nogach. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Opuszczały go siły, aż w końcu nie był w stanie nawet ustać. Opadł na podłogę, ciężko dysząc.
Serce mu zamarło, gdy zabrzmiał przerażający wrzask Astaroth, która w tej chwili odzyskała świadomość.
Krzyczała bardzo głośno, jakby ktoś obdzierał ją ze skóry, zarazem wyrywając jej duszę. Wygięła się gwałtownie. Jej kręgosłup trzasnął głośno, mrożąc krew w żyłach Vagirio.
Skóra dziewczyny powoli wchłonęła posokę, którą była umazana, odzyskując przy tym normalny, lekko zaróżowiony kolor. Jednak w miejscach gdzie były namalowane piekielne symbole, jej ciało zaczęło się lekko mienić, jakby pod skórą tańczyły płomienie.
Nastolatka znów wrzasnęła, gdy przez ciało przebiły się jej kręgi, w postaci ostrych kolców.
Jednak po chwili powoli wsunęły się z powrotem pod skórę.
Astaroth czując lekką ulgę, niemal natychmiast znów zmarła w bezruchu i ciszy. Po prostu zasnęła.
Demoniczne symbole zaczęły gasnąć, aż w końcu zupełnie zniknęły, nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu.
Lha-mo przestała szeptać. Uśmiechnęła się pod nosem, dumna z siebie, po czym podniosła się z kolan.
Wzięła głęboki wdech i po chwili z jej ust wydobył się siwy dym, który opadł na Astaroth i przeistoczył się w delikatny materiał.
- I po kłopocie - rzekła kobieta, podchodząc do regału.
- Co z nią? - wysapał Vagirio - Czemu się nie rusza?
- Śpi - odpadła Lha-mo, po czym otworzyła szafkę i wyciągnęła z niej kieliszek i kolejną karawkę, tym razem ze srebrną cieczą - Możesz być spokojny - dodała, podchodząc do demona - Najgorsze już za nią.
- To dobrze - Vagirio odetchnął głęboko, próbując w końcu uspokoić oddech.
Choć kosztowało go to wiele sił, to cieszył się, że Astaroth już nic nie groziło.
- Masz - Lha-mo podsunęła mu pod nos kieliszek ze srebrzystą posoką. - Szybciej dojdziesz do siebie.
Vagirio pokręcił głową, z trudem powstrzymując się od wypicia anielskiej krwi. Naprawdę chciał posmakować tej słodkiej posoki, która natychmiast postawiłaby go na nogi, ale...
- Wciąż myślisz o tej swojej Nadele? - spytała Lha-mo, siadając obok niego, na podłodze.
- Po co pytasz, skoro wiesz wszystko?
- Tak dla pewności. Normalnie tak łatwo nie wpuszczasz mnie do swego umysłu.
- Wydarłaś ze mnie niemal całe życie. Doprawdy sądzisz, że mam jeszcze siłę bronić głowę przed tobą?
- Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, byś mi rozszarpał gardło, gdybym spróbowała ci grzebać w myślach.
- Wtedy musiałem uważać, abyś mną nie sterowała, jak durną marionetką. Teraz wszystko mi jedno.
Lha-mo przyglądała mu się przez chwilę. To nie był ten sam Vagirio, co przed laty. Już nie był taki potężny i władczy. Poważnie osłabł i zatracił chęć do walki o przetrwanie. Teraz przy życiu trzymała go już tylko Astaroth. Nic więcej.
- Dlaczego ona? - rzuciła kobieta po krótkim milczeniu - Czemu Nadele?
- Sam nie wiem - Vagirio wzruszył ramionami. - Może dlatego, że była uosobieniem dobroci. Była taka niewinna, skromna i chciała wszystkim nieść pomoc - Spuścił głowę. - I potrafiła szczerze kochać. Bez względu na wszystko.
- I przypominała ci stare, dobre czasy, co? Kiedy jeszcze byłeś...
- To przeszłość, Lha-mo. Nie ma co do tego wracać - Spojrzał na Astaroth, która spokojnie spała. - Jesteś pewna, że przeżyje?
- A czy kiedykolwiek się pomyliłam?
Vagirio nie odpowiedział. Przygryzł wargę, gdy nastolatka przekręciła się na bok, pokazując plecy. Zaniepokoił go fakt, że dostrzegł małe guzki na jej łopatkach.
- Szybko się rozwijają - stwierdziła Lha-mo - Myślę, że jutro o tej porze będą już w pełni wykształcone.
- Normalne mieszańce cierpią wiele dni. Czasem nawet tygodni...
- Ale Astaroth nie jest byle mieszańcem, Vagirio. Jest wyjątkowa.
- Wiem.
- A wiesz, że mogłaby pokonać...?
- Nie ma mowy - warknął mężczyzna, nie pozwalając jej tym dokończyć zdania - Nauczę Astaroth korzystać z jej mocy, aby mogła z nimi normalnie żyć. Nie mam zamiaru wysyłać jej do... - urwał, gdy naszła go niepokojąca myśl - Przewidziałaś coś? Astaroth będzie z nim walczyć?
- Ja nie przepowiadam przyszłości. Widzę tylko to co może się wydarzyć i co obecnie drzemie w umysłach istot, które do mnie przychodzą.
- Jesteś mistrzynią manipulacji. Nie bez powodu przybrałaś postać lisa. Po tobie można się dosłownie wszystkiego spodziewać. Jestem pewien, że czegoś mi nie mówisz.
- Twój brak zaufania mnie rani - zamruczała, sięgając do jego koszuli.
- Co robisz? - Vagirio fuknął podejrzliwie, chwytając jej nadgarstek.
- Bez obaw - Uśmiechnęła się specyficznie. - Krzywdy ci nie zrobię.
- Śmiem wątpić.
- Choć raz mi zaufaj.
- Tobie? Już raz mnie zdradziłaś, Lha-mo. Wydałaś mnie i Aigora aniołom!
- A teraz chcę odkupić winy.
Choć Vagirio miał mieszane uczucia, co do intencji kobiety, puścił jej rękę. Nie podejrzewał, aby chciała wyczarować sztylet i go zadźgać. Po co miałaby to robić? Zresztą, gdyby chciała go zabić, to już dawno by to zrobiła.
Jednak uważnie obserwował jej poczynania.
Lha-mo rozpięła guziki jego koszuli, po czym wsunęła dłoń pod materiał i przyłożyła ją do brzucha demona, na którym pojawił się symbol, przypominający łańcuch.
Z ust Vagirio wydarł się cichy jęk, gdy skóra kobiety zaczęła go palić.
Ta nie puszczała go pomimo, że cały się napiął.
Dopiero po chwili w końcu przerwała jego cierpienie. Kiedy oderwała rękę od ciała demona, zniknęło piękno zawartego paktu.
- Czemu zerwałaś umowę? - spytał Vagirio, zapinając koszulę.
- Powiedzmy, że w ten sposób chcę cię przeprosić za nasłanie na ciebie aniołów. No i zaimponowałeś mi, a wiesz, że to nie łatwe.
- Niby co takiego zrobiłem?
- Nie zrobiłeś, a chciałeś zrobić. Wiem, że nie pozwoliłbyś mi utoczyć nawet kropli krwi Astaroth. Pomimo, że przez to miałbyś zostać moim niewolnikiem, podałeś mi dłoń, by zawrzeć pakt. Nie sądziłam, że jesteś zdolny się dla kogoś poświęcić. Po za tym twoja córka potrzebuje cię bardziej, niż ja kolejnej sługi.
- Mówisz, że chcesz przeprosić za zdradę - prychnął Vagirio, po krótkim namyśle - Mnie nie masz za co przepraszać, bo skończyłem tylko z blizną na plecach. Ale wiesz co spotkało Aigora?
- Wiem...
- A wiesz co się stało z jego dziećmi? - warknął - Jego córka, która jakimś cudem nie odziedziczyła po nim piekielnych talentów została zabita. Miała tylko siedem lat! A starszy syn, którego cudem wyrwałem z łap aniołów, skończył jako kaleka.
- Wiem... I bardzo tego żałuję...
- Ty żałujesz? Wielka kusicielka Lha-mo jednak ma serce?
- Owszem mam, ale tego nie okazuję - mruknęła dumnie, mierząc go wzrokiem - A ty strasznie osłabłeś przez te wszystkie lata - rzekła, chcąc zmienić temat - Nawet rany już się tak dobrze nie goją. Powinieneś wrócić do Piekła. Odzyskałbyś dawną potęgę.
- I po co mi to? Dobrze jest, jak jest. Zresztą nie mogę tam wrócić. Doskonale wiesz dlaczego.
- A co z Astaroth?
- A co ma być?
- Gdy będzie gotowa, co dalej?
- Wtedy zrobi to co uzna za słuszne. Może wróci do tych śmiertelników, u których dorastała. A może wyruszy gdzieś daleko stąd?
- Wiesz jakie jest jej przeznaczenie, Vagirio. Nie zmienisz tego.
- Astaroth nie stanie do pojedynku z Belialem. Nie pozwolę jej na to.
- Jeśli nie stanie przeciw niemu, to pójdzie z nim. Wiesz, że Belial potrafi omamić każdego. Masz dwa wyjścia. Albo jej wszystko powiesz i przygotujesz ją do walki, albo... - Spojrzała na nastolatkę. - Będziesz musiał ją zabić.
- Nie skrzywdzę jej.
- Bo nie pozwala ci na to obietnica złożona Nadele?
- Bo to moja córka! Astaroth to ostatnie co mi zostało po Nadele. Po za tym...
- Zależy ci na niej - Lha-mo dokończyła za niego - Przez lata czuwania nad jej bezpieczeństwem, przywiązałeś się do niej - Uśmiechnęła się słabo. - Ale kiepsko jej to okazujesz.
- Wiesz, że nigdy nie byłem zbyt wylewny. Po za tym nie oczekuj czułości od demona.
- Przecież nie zawsze nim byłeś - Poszerzyła uśmieszek.
- Zebrało ci się na wspominki? - prychnął Vagirio.
- Przyznaj, że tęsknisz za starymi czasami. Żałujesz swych decyzji, które zrobiły z ciebie potwora i ostatecznie zepchnęły na samo dno - Spojrzała mu prosto w oczy. - I że żal ci brata.
- Dosyć, Lha-mo.
Kobieta zarechotała upiornie.
- Możesz uciekać przed przeszłością ile chcesz, ale ona i tak cię kiedyś dopadnie. Masz parę niedokończonych spraw, które jeszcze dadzą o sobie znać.
Nagle uśmiech zniknął jej z ust. Złote tęczówki zatraciły pełen życia blask, a spojrzenie stało się nieobecne. Umknęła duchem na parę chwil, oddając się wizji, która właśnie nawiedziła jej umysł.
Po chwili jej oczy znów miały żywą, złotą barwę i zaczęły się wpatrywać prosto w ślepia Vagirio.
Zbladła znacznie, a na jej licu zagościł... smutek?
Vagirio jeszcze nigdy nie widział, by Lha-mo otwarcie okazywała emocje. Zawsze kryła swe uczucia pod chytrym uśmieszkiem.
A teraz? Ukazała choć kawałek swego prawdziwego oblicza.
- Co? - spytał w końcu, nie wytrzymując napięcia.
- Ja... Okłamałam cię...
- A bo to pierwszy raz? - prychnął Vagirio.
- Powiedziałam ci, że nie przewiduję przyszłości - powiedziała, ignorując uwagę demona - Ale czasem widzę to co nieuniknione...
- Przewidziałaś coś? - Napiął się, jak struna. - Chodzi o Astaroth?
- Nie. O ciebie...
- O mnie?
Lha-mo pokiwała głową, spuszczając przy tym wzrok.
- Co mi przewidziałaś?
Jej uszy lekko odchyliły się w tył. Wargi delikatnie zadrżały, niezdolne wypowiedzieć nawet słowa.
Powieki kobiety powoli opadły, pozwalając umknąć samotnej łzie.
Serce Vagirio zamarło.
Lha-mo pierwszy raz od setek lat uroniła łzę. To był bardzo zły omen.
- Śmierć... - szepnęła - Czeka cię śmierć...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top