Rozdział XX - Koniec
Moja podróż trwała cztery dni. Ani razu nie przemieniałam się w człowieka. Przez te cztery dni byłam wilkiem, najprawdziwszym dzikim wilkiem. Kiedy poczułam tą wolność i to że nic mnie do niczego nie zmusza chciałam zostać tam gdzie jestem już całe życie. Jednak tęskniłabym za Rinem, za Markiem, Kolsonem, Aną , Maxem i Tomem. Zdążyłam się już tak bardzo z nimi zaprzyjaźnić i zżyć.
Kiedy zobaczyłam przed sobą znaną mi część lasu poczułam coś na kształt ulgi i zakłopotania. Ale zgrabnie pobiegłam do domu. Nawet nie zdążyłam otworzyć drzwi, a Rin już mnie całował. Zachwiałam się bo cztery dni bez przemiany zadziałały na moją równowagę na dwóch nogach.
Kiedy tylko się od niego odsunęłam posmutniał , ale mocno mnie jeszcze przytulił.
- Rin ja...
- Nie ważne. Po prostu jestem szczęśliwy że nic ci nie jest i że żyjesz. Tak strasznie tęskniłem.
Uśmiechnęłam się miło, ale wciąż ogarniał mnie smutek. Odkleiłam się od alfy i spojrzałam na sforę. Patrzyli się na to z uśmiechami ulgi i radości w jednym.
- Tak strasznie się o ciebie martwiliśmy.
Ana powiedziała to za wszystkich, na co się tylko zgodzili kiwając głowami.
- Przepraszam was, po prostu... to co tam się wydarzyło... to co mi powiedział...ten profesor.... Po prostu nie umiałam...
Rin złapał mnie za rękę, a ja głośno westchnęłam. Byłam szczęśliwa ze wróciłam. Weszłam do środka i od razu skierowałam się do salony , gdzie czekała mnie niespodzianka. Marek stał i wpatrywał się chwile we mnie jakby nie dowierzał.
- Agatko.. proszę nie rób tak więcej.
Pierwsze słowa powiedział spokojnie, ledwo słyszalnie. Jakby po chwili dopiero wszedł w swój normalny władczy ton.
- Nie wolno ci już nigdy zrobić czegoś takiego. To rozkaz od samego szefa, więc uważaj bo..
Nie zdążył bo mocno go przytuliłam.
- Dzięki. Za wszystko. Tylko proszę powiedz co z profesorem, czy go..
Mój ojciec chrzestny natychmiastowo zareagował przerywając moje pytanie kiwając przecząco głową.
- Nie zadręczaj się nim już. Nieźle go poturbowałaś , ale żyje. Wyzdrowieje.
Uśmiechnęłam się. Nie chciałam by zginął , nie chciałam stać się tym za kogo on mnie ma. Nie byłam mordercą . I nie zamierzam nim być.
- Muszę wracać do agencji, ale zobaczymy się wieczorem na spotkaniu tak?
Chciałam odpowiedzieć, ale oczywiście mi przerwano.
- Dziś nigdzie już mi nie wychodzisz. Jako alfa zabraniam , masz odpocząć po tym wszystkim, a ja już o to zadbam.
Wszyscy lekko się zaśmiali na władczy ton Rina. Ale w końcu przyznałam mu rację.
-------- --------- ----------- --------- ---------- ---------
Dopiero następnego dnia poszłam do agencji. Spisałam kilka ważnych spraw i pogadałam z kilkoma ważnymi osobami. W końcu mogłam porozmawiać też z Markiem, tak na osobności w jego gabinecie.
- No to co? Świetnie wykonana misja agentko ,,wilk''.
Uśmiech na twarzy mojego szefa mi się udzielił, ale miałam cichą ochotę się rozpłakać. Wciąż plątały mi się w głowie wszystkie dziwne sytuacje i gry z mojego życia.
- To serum , które podał mi profesor. Czemu nie działa?
- Zadziałało. Z tego co wiem tylko chwilowo, bo twoje krwinki szybko je zwalczyły. Twój chłopak mówił mi jak dosłownie zniknęłaś mu z oczu. Ale to tylko chwilowo . Profesor Mike nie przewidział ,aż tak szybko rozwijających się krwinek. Z łatwością pokonywały serum.
- To dobrze, choć ból i tak był straszny. A co będzie z tymi na których już zadziałał?
Przez chwile znów się uśmiechnął.
- Udało nam się odwrócić proces serum. Jedyny skutek to to że nie będą pamiętać nic z życia jako marionetki. A byli nimi już ponad dwa lata.
- Dużo ich ominęło.
Kiwnął głową, na co ja się zamyśliłam. Wszystko wydawało się układać. Szkoda , ze moja głowa tego nie potrafi tak uporządkować. Słowa profesorka wciąż plątały mi w głowie, śmierć rodziców. To o to się martwię, to tego się boję , że to prze zemnie zginęli. Że to ja byłam temu winna.
- Została jeszcze jedna sprawa.
Spojrzałam na Marka pytająco. O co może chodzić?
- Muszę wiedzieć dlaczego się tak zdenerwowałaś.
Wstrzymałam oddech.Spodziewałam się tego pytania, ale na pewno teraz się z niego nie cieszyłam.
- Wspomniał o śmierci rodziców.
Nic więcej nie powiedziałam. To co tam usłyszałam wiem tylko ja i profesor. Niech tak pozostanie. Nawet Rin niech nie wie. Muszę to do siebie przyswoić. Za dużo tego wszystkiego , po prostu za dużo.
Ale wszystko się udało, każdy był szczęśliwy. Ja też bo miałam świetną sforę, pracę, przyjaciół i co najważniejsze miałam chłopaka. Najcudowniejszego na świecie. Kochałam go i czułam też miłość od niego. Moje życie nareszcie miało swoje podparcie u kogoś bliskiego mojemu sercu.
Może i ta sprawa się skończyła, ale przecież jest jeszcze mnóstwo innych. Napędzana miłością Rina , obiecuję że będę chronić wszystkich i wszystko. Jako agentka i jako zwykła Agata. Przeciętna dziewczyna o dwóch obliczach.
==================================================================================
Krótki, zwięzły. Końcowy rozdział, który sprawia że czuję ulgę, radość i smutek. Ta cała historia była też częścią mnie i mojego życia, może nie jestem agentką czy wilkołakiem, ale zdecydowanie opowiadanie , które napisałam zmieniło moje życie.
Proszę piszcie co myślicie o książce, komentujcie ją całą, bym mogła poprawić swoje błędy . Wiem ze była krótka, ale dlatego są dwie części.
Z góry jak zawszę dziękuję i pozdrawiam KasiaAS.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top