Rozdział IX - Umiejętności

- Umiemy się obronić! I dobrze o tym wiesz!

Max razem z resztą za wszelką cenę chcieli mi pokazać że dali by sobie radę z każdym bandytą.

- Okej. Może się pomyliłam.

Moje zdanie wstrząsnęło wszystkimi. Patrzyli na mnie z nie dowierzaniem. Ale ja miałam już plan.

- Co powiecie na taki układ. Ten kto mnie pokona może jechać z nami.

Oczy wszystkich zamgliły się mgłą. Nie podobało im się to. Nie chciałam by do tego doszło, ale no cóż . Może oni mają rację, może są na tyle dobrzy by pokonać każdego? Czemu by tego nie sprawdzić?

Każdy mocno się zastanawiał czy przyjąć moją propozycję.

- No dobra, ja chyba jednak wolę zostać w domu i na was poczekać.

Ana pękła. Uśmiechnęła się do mnie mówiąc. ,,Wygrałaś, ale tylko tym razem.'' Za to właśnie ją lubiłam. Wiedziała kiedy odpuścić. W przeciwieństwie do Maxa i Toma. Którzy zgodzili się na wyzwanie.

Mieli zaatakować razem. Jeśli im się uda mnie pokonać pojedzie i Ana. Rinowi spodobał się ten pomysł bo po pierwsze trochę potrenują, a przecież właśnie trwa trening, a po drugie nie ważne kto wygra i tak będzie dla niego dobrze. Ja rzecz jasna nie zamierzałam przegrywać.

Stanęliśmy naprzeciw siebie. Ja przeciwko Maxowi i Tomowi. Czekałam na ich ruch. A oni czekali na mój. W końcu Max , a wraz z nim i Tom przemienili się w wilczą postać. I to był pierwszy błąd. Powinni to zrobić dopiero po pierwszym ruchu żeby zaskoczyć przeciwnika, a nie od razu mu pokazywać co zamierzasz. Pierwszy rzucił się na mnie Tom. Jego zęby ostre jak brzytwa chciał wbić w moją nogę, ale ja z łatwością nad nim przeskoczyłam w powietrzu odbijając się od jego grzbietu. Kiedy wylądowałam Max rzucił się na moje plecy. To również ominęłam tym razem podcinając wilkowi skrzydła łapiąc go za tylną łapę. Max upadł na ziemię z głośnym skomleniem.

- Nie atakuj tym samym sposobem co twój poprzednik Max. Musisz użyć zaskoczenia.

Postanowiłam że dam parę wskazówek. Teraz była moja kolej więc postanowiłam zrobić to w najprostszy sposób tak by dać im trochę łatwizny. Zaczęłam biec w stronę Toma po drodze przeskakując leżącego jeszcze na ziemi Maxa i w powietrzu zmieniając postać. Wylądowałam nad brązowym wilkiem jakim był oczywiście Tom. W jego oczach widziałam zdziwienie. Serio? Przecież to było do przewidzenia! Chłopaki skupcie się!

Max podniósł się i znowu na mnie rzucił. Serio? Przecież mówiłam żeby nie powtarzał ruchów , a on je powtarza. Czy chciał mnie teraz zaskoczyć? No cóż może, ale mu nie wyszło. Szybko się przemieniłam i w ludzkiej formie odbijając się od ziemi zrobiłam piękne przetoczenie pod skaczącym wilkiem, który właśnie wpadł na swojego sojusznika. Szybko wstałam i wyjmując pistolety ukryte wcześniej w spodniach wycelowałam w dwa wilki.

- Już byście nie żyli.

- Kurczę Agata! Czy ty zawsze masz dwie spluwy przy sobie?!

Rin wyrwał mnie z uczucia zwycięstwa. Spojrzałam w jego stronę jednocześnie chowając dwie jak to nazwał ,,spluwy'' z powrotem do spodni.

- A co myślałeś? Zawsze jestem czujna i gotowa.

Posłałam mu uśmiech. I usłyszałam jęki. Chłopaki leżeli teraz poobijani za ziemi. A przecież jeszcze nic się nie stało. Poprzemienili się już, a ich miny mówiły same za siebie że im nie dobrze.

- No i co? Mówiłam nie powtarzaj ruchów Max? Gdybyś na mnie nie skoczył może walka nadal by trwała, a tak to załatwiłeś siebie i Toma.

Chłopak posłał mi groźne spojrzenie. Tom też był nie za szczęśliwy.

-Dobra koniec.! Agata was pokonała, jasne więc że zostajecie tu razem z Aną. Tom będziesz przez ten czas alfą sfory, a Max twoim betą.

- A czemu nie ja jestem betą?

Ana się wzburzyła. Jeszcze tego mi brakowało.

- No bo tak chcę ja. W dodatku jakbyś ty była betą to rozstawiła byś ich po kątach , a chyba nikt tego nie chcę.

Tak , może i racja. Ana jest bardzo miła i skromna, ale jeśli da się jej choć odrobinę władzy ona zmienia się w królową wszystkiego co żyje. Lepiej by nie była ani alfą ani betą tej sfory. Nie zrobimy tego chłopakom.

- Ej ale ona miała spluwę to nie fair!

Max wciąż się dąsał. Chcę powtórkę? Czemu nie. Tylko że ja zawsze mam pistolety czy mu się to podoba czy nie.

- ,,Pokonam każdego bandytę! '' Pamiętasz? To twoje słowa. A tak się składa ze każdy bandyta ma właśnie pistolet. Więc on by się z tobą nie bawił tylko od razu zastrzelił.

- No i co! Jestem wilkołakiem nie? Przecież to jasne że to minie nie zabiję.

Serio będzie stawiał tylko na to że ma wilcze geny? Przecież to wcale nie sprawi że od pocisku nie zginie. Kto wie , może ten właśnie bandyta będzie miał srebrne kule? Nie można tak sobie zakładać że się nie umrze.

- Ale da wystarczająco dużo czasu by bandyta mógł cię dobić.

Przez chwilę milczeliśmy. Po czym zaczęłam swoją wypowiedź.

- Słuchajcie. Nie powiem ze naprawdę wasza pomoc i obecność by mi się przydała na tej misji, ale to jest nie bezpieczne. Nie chcę was narażać. Wystarczy już że nie będę mogła spać z myślą że zostawiłam was tu samych podczas kiedy wasz alfa jest ze mną. Tak będzie lepiej. Z Rinem szybko załatwimy sprawę i zobaczymy się zanim zdążycie się zorientować.

Rin uśmiechnął się do mnie miło , a Ana mocno mnie przytuliła.

- Nie martw się o nas. Poradzimy sobie. Na pewno szybko wrócicie.

Odwzajemniłam uścisk i mocno się uśmiechnęłam do całej sfory. Max już odpuścił za co byłam mu bardzo wdzięczna. Zrozumiał że tak musi być i już.

--------- ------------ ------------ --------------

Trening skończył się trochę później niż było to planowane. Razem z Rinem wróciłam do domu kiedy pani Maria i pan Norbert już smacznie spali. Położyłam się do siebie do łóżka i próbowałam zasnąć. Dziś nie musiałam jechać do agencji, Marek kazał mi odpocząć. Ale i tak nie mogłam spać, po głowię chodziły mi wszystkie sprawy na raz. A co jeśli ktoś właśnie teraz próbuje wymyślić plan jak tu zabić Ane , Toma lub Maxa? A co jeśli ja nie zdołam ich uratować? Co jeśli ktoś będzie chciał zabić Rina? Nie! Nie pozwolę na to by komukolwiek z moich najbliższych coś się stało.

Do mojego pokoju cicho wszedł Rin. Udałam że śpie i że nie zauważyłam jak wszedł. Chłopak cicho podszedł do mojego łóżka. Przez chwilę mi się wpatrywał.

- Agata? Śpisz?

Szeptał. Nie chciał mnie obudzić. Ja nie zdążyłam odpowiedzieć jak Rin zrobił to za mnie.

- Ok, czyli tak. To dobrze. Ja nie mogę spać, pomyślałem więc że przyjdę do ciebie.

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Alfa powoli i jak najostrożniej wsunął się pod moją kołdrę i objął mnie ramieniem. To było cudowne uczucie. Takie miłe. Już kiedyś tak robił. Zawsze kończyło się to tym że śniły mi się sny z jego udziałem. Kocham go. Dlatego bez wahania odwróciłam się do niego mocno się wtulając w jego tors.

- Dobranoc Rin.

Chłopak dał mi buziaka w czoło lekko się śmiejąc.

- Wiedziałem że nie śpisz. Dobranoc mój wilku. Kocham cię.

I tak bezsenność minęła. Bo usnęłam zaledwie w kilka minut. I tak jak to było zawsze kiedy Rin spał ze mną, ten sen był o nim. Był o tym jak bardzo go kocham. Tak te słowa wypowiedział cichym szeptem kilka sekund przed moim uśnięciem. I jestem pewna że to były szczere słowa.

=====================================================================================

No i to tyle jak na dziewiąty rozdział. Mam nadzieje że się podoba. W następnym rozdziale misja naszej pary. Będą w nowej szkole, w nowym miejscu. Ciekawe co ich tam spotka i jak poradzi sobie te kilka dni sfora?

Dziękuję za gwiazdki i komentarze pozdrawiam KasiaAS.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top