Rozdział 9


Argon

Odzyskałem serce, ale na co mi ono jak Lea mnie nie kocha. Gdy na mnie spojrzała widziałem jej rozpacz,ból ,każdą przepłakaną noc, wszystko. W jej oczach byłem stracony. Darzyłem ją tak dużym uczuciem, że wyrwanie jej reszty serca było ogromnym bólem, porównywalnym do tego jak ja się czułem tracąc jej miłość. Dlaczego to zrobiłem? To proste Luis odebrał mi ją. Wiedziałem, że wybrałaby jego, a to wszystko przez to ,że nie miałem serca. Chciałem jej się wytłumaczyć, ale jakkolwiek bym nie próbował nie udało by mi się. Demony nigdy nie powinny się zakochać, ale jak już im się uda i stracą tą osobę zamieniają się w bestie. 

Czułem się skrzywdzony, a złość potęgowała ten ból. Nie wiem czy mam zniknąć, czy zostać i zacząć życie na nowo, bez Luisa, bez Lei , bez serca. Nie miałem go tak długo, a teraz mam ochotę się go pozbyć, ale muszę wiedzieć, zanim odejdę co mnie łączyło z tą dziewczyną. Moje serce wróciło na miejsce, ja zamknąłem oczy i zobaczyłem wiele wydarzeń, które zostały mi odebrane, wspomnienia, które były tak ważne. Jej oczy patrzyły na mnie z nadzieją, jej głos był najcudowniejszym dźwiękiem na świecie. Widziałem momenty w których się bała, momenty w których nie wierzyła, momenty w których byliśmy razem.

 Ból był nie do opisania, gorszy od tortur piekielnych, gorszy od pisków i krzyków dusz, gorszy od rozrywania ciała na małe kawałeczki. Krzyczałem wniebogłosy klęcząc na środku lasu. Nie obchodził mnie chłód ziemi, ani to czy ktokolwiek to usłyszy. Wiedziałem ,że nie mogę zatrzymać serca. Chciałem jednego, zemsty. Zemsty na Luisie, za wszystko co mi zrobił, za ból który sprawił, za uczucia, które odebrał.

Luis

Zabrałem ją do domu, jej rodzice dziwnie by się zachowywali, gdyby dowiedzieli się ,że ich córka znowu zemdlała. Położyłem ją delikatnie na sofie i musiałem podarować jej moje serce. Tak, cały czas miałem je w domu, cały czas było u mnie w komodzie, w specjalnym pudełku, które powodowało, że nigdy nie przestało bić. Nie było mi potrzebne, czułem do niej więcej ,niż mógłbym pomyśleć. Bez serca, wiedziałem ,że nie dałbym rady jej skrzywdzić. Ta dziewczyna miała normalne życie, dopóki trzymaliśmy się z daleka. Teraz jej już nie opuszczę, ale trzeba było zostawić tą robotę komuś innemu, może nadal nie mielibyśmy szansy na człowieczeństwo, ale za to nie pokłócilibyśmy się tak bardzo. 

Oddałem jej całe serce, ona z uwagi na to ,że jest tylko pół-demonem nie może funkcjonować bez serca. Wiem ,że urodziny ma dopiero na początku stycznia, że oszukała kuzyna, ale dlaczego? Jej moce ujawnią się dopiero w dniu osiemnastych urodzin i będzie mogła bronić się przed wyrwaniem serca. Argon się nie bronił, bo się tego nie spodziewał, bo... miał do mnie zaufanie.

Poczułem czyjąś dłoń która lekko dotknęła moją

-Lui... - zakaszlała

-Ciii - uciszyłem ją kładąc palec na jej ustach.

Przetarła oczy i rozglądnęła się

-Gdzie ja..? -zaczęła podnosić się na łokciach

-Spokojnie, jesteś u mnie w domu - odparłem

-Argon!, Luis on może gdzieś tu być - wystraszona spojrzała na mnie

-Nie ma go - odpowiedziałem spokojnie i usiadłem koło niej

Wtuliła się we mnie i powiedziała:

-Nie zmieniaj się tak jak on, zostań ze mną ,proszę - wyszeptała bardzo cicho i uścisnęła mnie mocniej

-Nie mam zamiaru - odpowiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy

-A tak właściwie co się stało? - spytała i podniosła głowę patrząc na mnie swoimi błękitnymi oczami

-Argon wyrwał ci serce w złości - próbowałem powiedzieć to subtelnie, ale jakkolwiek próbowałem to układać w głowie to wychodziło na gorsze.

-Należało do niego - powiedziała smutno

-Ale nie powinien tego robić w taki sposób, mógłby cię zabić! - odparłem nie rozumiejąc spokoju w jej głosie

-Przestałam go darzyć uczuciem - odparła 

-A darzyłaś? -zapytałem ,chociaż wiedziałem jaka jest odpowiedź

-Tak, zanim się zmienił, kochałam go.

Jej ostatnie słowa bardzo mnie zabolały, odebrałem miłość przyjacielowi. Miałem okropne wrzuty sumienia.

-Lea... -zacząłem ,chociaż wiedziałem ,że moje słowa ją zranią

-Tak -zapytała i spojrzała na mnie z zainteresowaniem

-Jestem potworem, łatwiej byłoby ci żyć beze mnie. Skrzywdziłem tak wielu ludzi, tak dużo osób przeze mnie zginęło. A teraz ty cierpisz, znajdę to serce, oddam ci je i odejdę - mówiłem drżącym głosem i schowałem twarz w dłoniach. Wiedziałem ,że to prawda, że tak muszę postąpić

Lea

Chwyciłam go za dłonie, a one drżały, pierwszy raz widzę jak Luis okazuje uczucia, jak dużo musi wytrzymać, jak wiele go to kosztuje

-Może i było by mi łatwiej, ale zrozum, że nie mogę już teraz żyć bez Ciebie. Wspierałeś mnie,gdy Argon zajmował się sobą. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą

-Ale ja, Lea ja... - zaczął się jąkać

Usłyszeliśmy huk i zerwaliśmy się na nogi. Luis spojrzał na mnie zdezorientowany i przestraszony

-Zostań, ja sprawdzę - powiedział i i zatrzymał mnie gestem ręki

Wyszedł przed dom, ale zostawił uchylone drzwi, więc podeszłam do nich i nasłuchiwałam

-Czego chcesz? - powiedział groźnie do osoby ubranej w czarną bluzę z kapturem

-Wiesz czego - odpowiedział głosem ,który gdzieś już słyszałam 

-Zapomnij - odparł Luis i odwrócił się w stronę drzwi

-Lepiej oddaj mi ją po dobroci, inaczej...

-Inaczej co? - rzucił pod nosem, gdy wchodził do domu

-Zginiesz - odparł i zniknął

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top