Rozdział 17
Luis
Miłość to słabość, zarówno u ludzi jak u istot nadnaturalnych. Długo ukrywałem wszelakie uczucia. Życie było dla mnie brutalne, jak byłem mały straciłem prawie wszystkich w wypadku samochodowym. Została mi tylko ciotka, która zajęła się mną. Jednak los, nawet dla tak wielkodusznej istoty okazał się okrutny, zmarła na białaczkę, gdy ukończyłem 16 lat.
Od tamtej pory włóczyłem się po mieście, kradłem. Uciekłem od rodziny zastępczej, nie chciałem i nie umiałem docenić, że ci ludzie starają się dla mnie. Argon zawsze dostawał to czego chciał, jego rodzina wyjechała, ale miał pieniądze. Utrzymywali go, miał za co żyć. Moja rodzina żyła w biedzie, zawsze. W szkole to on zaproponował, abym z nim zamieszkał jako współlokator, ale wiedząc o mojej sytuacji materialnej nie wymagał ,abym płacił czynsz i tak robili to jego rodzice. Ale na co nam teraz rodziny, skoro pamięć o nas jest wymazywana, w dnu, w którym zostaliśmy demonami.
Motor to było moje marzenie, a zarobienie na niego, wręcz niemożliwe do wykonania. Jak nadarzyła się okazja, zrobiłem wszystko by móc spełnić pragnienie. Teraz wiem, że takie ślepe podążanie za czymkolwiek nie kończy się dobrze.
To miało być proste zadanie, proste wykonanie i łatwa nagroda, ale nawet jako demon nie potrafiłem tego dokonać. Nienawidziłem zarówno jej jak i zakochanego Argona, ja nigdy nie pokochałem i nie mogłem pokochać tak mocno, jak on potrafił, ale nawet w najgorszych snach nie życzyłbym ani śmierci Lei , ani opętania mojego przyjaciela. Jedno z tego się spełniło, nie pozwolę na to ,aby spełniło się drugie.
Boję się, że ją stracę, nie chciałem do tego dopuścić, uczucia były zagłuszane, do czasu. Jutro jest dwudziesty czwarty grudnia, dzień ,w którym wszystkie demony wracają do piekła, jakbym pozostał na ziemi, a anioły dopadły by mnie... nawet nie chcę myśleć o tym co mogło by się stać.
-Luis - szturchnęła mnie Lea, co spowodowało, że wróciłem myślami
-Hmm - powiedziałem cicho i odwróciłem głowę w jej stronę
-Patrz! - krzyknęła i wskazała przed siebie
Zauważyłem mężczyzn, którzy szli pewnym siebie krokiem w kierunku Jasmine. Co oni planują? Wyglądają na studentów, albo na starszych.
-Nie siedź tak, idź coś zrób! - popchnęła mnie Lea a ja skoczyłem na równe nogi, gdy spadałem z murku na którym razem siedzieliśmy.
Odwróciłem się w jej strony sztucznie naburmuszony, a ona pokazała mi serce ułożone z dwóch dłoni. Przewróciłem oczami i ruszyłem w kierunku damy w opresji.
-Idziesz z nami, teraz! - powiedział najwyższy chłopak i chwycił Jasmine za łokieć.
Podszedłem bliżej, to demony! Wyczułem to, umiem rozpoznać ich, widzę ich prawdziwą formę, co oni robią? Kogo to polecenie?
-Puść ją! - krzyknąłem stanowczo, a cała piątka odwróciła się w moją stronę.
Jeden z nich wyrwał się w moją stronę, ale zapewne lider ich ,,paczki" powstrzymał go. ruchem ręki.
-Przecież to nasz! - warknął do towarzysza.
-Co robicie? - zapytałem zaciekawiony, gdy zauważyłem ,że ich nastawienie do mnie się zmieniło.
-Nie dostałeś polecenia? Mamy wyłapać wszystkie anioły.
-Kogo to rozkaz? -zapytałem lekko oburzony.
-Lucyfera, powiedział, że planuje coś specjalnego.
-Ja dostałem inne zadanie - odparłem przygotowując w myślach ,jak odbić Jasmine.
-Jakie? - zapytali jednocześnie i odwrócili się w moją stronę.
-Przysłali mnie po jednego anioła, który jest słabszy i nie potrzebuje grupy demonów, aby go schwytali, ma na imię Jasmine - niech to będą idioci i to łykną , błagam
-Jak masz na imię - zapytał lider grupy dziewczynę
-Jasmine - odparła słabo
-W takim razie weź ją, my musimy złapać jeszcze przynajmniej trzy, dołączysz się? - zapytał najwyższy chłopak.
-Chciałbym, ale wpierw muszę ją zaprowadzić do piekła - powiedziałem spokojnie
Podszedłem do Jasmine i wziąłem mocno za łokieć, aby nie mieli wątpliwości. Była rzeczywiście bardzo słaba i wykończona.
-Zrobiliście jej coś, że jest taka słaba? - zapytałem, gdy odchodzili
-Trochę nadszarpnęliśmy jej skrzydła, ale długo to nie potrwa, więc spiesz się - rzucił lider grupy nadal odwrócony plecami.
Spojrzałem na osłabioną dziewczynę , a gdy tylko spostrzegłem, że znikli to poluźniłem uścisk. Natychmiast podbiegła do niej Lea.
-Jest rozpalona - stwierdziła przykładając rękę do czoła Jasmine
-Co robimy? - zapytałem
-Zanieśmy ją do ciebie, masz najbliżej dom - pośpiesznie powiedziała moja dziewczyna.
-Dobrze - odparłem i wziąłem Jasmine w stylu panny młodej
Położyłem ledwo przytomną dziewczynę na sofie, a Lea przyniosła zimny ręcznik i położyła na jej czole, potem poszła po tabletki przeciwbólowe i podała je dziewczynie.
-Przecież ona tego nie potrzebuje - odparłem lekko rozbawiony troską Lei
Lea
-Jak to nie?! - rzuciłam wściekle
-To anioł... - powiedział obojętnie i przewrócił oczami
-Jak to... a...anioł - mówiłam jąkając się.
-Nie mówiła ci, serio, co to za przyjaciółka - odparł zażenowany
-To tłumaczy, dużo, dużo tłumaczy - powiedziałam bez większego sensu
-Co tłumaczy? - zapytał zainteresowany i skupił swoją uwagę na mnie
-Że Argon tak bardzo jej nie lubił, ze wzajemnością... - odpowiedziałam na pytanie mojego chłopaka.
-A to inny powód - prychnął Luis
-Jaki? - zapytałam
-Chcesz herbatki?, bo ona obudzi się za co najmniej pięć godzin - zapytał zmieniając temat
-Ale ja... - nie dokończyłam
-Zielona czy owocowa? - zapytał z kuchni, jak on tak szybko... nieważne
-Owocowa! - krzyknęłam ,wiedząc ,że muszę sobie poczekać na oczekiwaną odpowiedź.
Zaparzył herbaty i przyniósł koce z piętra, objął mnie i dał trzy koce, następnie włączył jakiś krwawy film
-O nie mój drogi, żadnych krwawych scen, na ten rok mam ich dość - powiedziałam przez śmiech i odebrałam mu pilota, przełączając na jakiś świąteczny film.
Luis
-Nie będzie mnie jutro, muszę zejść do piekła - odparłem sucho przy napisach końcowych filmu
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem, rozchyliła lekko wargi, ale powstrzymała się od wypowiedzenia, tego co zamierzała. Wysiliła się na niepewny uśmiech.
-Nie szkodzi, uważaj na siebie. Święta spędzę w domu, ale wróć do mnie - powiedziała i lekko musnęła moje wargi, a ja oddałem subtelny pocałunek
-Zawszę będę wracać - powiedziałem lekko rozłączając nasze usta.
Minęły cztery godziny, od końca filmu, Lea zasnęła opatulona kocami z uśmiechem na twarzy. Zbliżała się północ, przygotowywałem się powrotu do piekła. Nagle Jasmine otworzyła oczy, a ja zrozumiałem, że to moja szansa na odbicie Argona.
-Pomożesz mi? - spytałem Jasmine, gdy usiadła i zaczęła się rozglądać ,powoli odzyskując siły.
-Uratowałeś mnie, mam dług, który spłacę - odparła i wstała na równe nogi.
-Zgadzasz się na zejście do piekła? - dopytałem
Patrzyła na mnie na początku ze zdziwieniem, ale po chwili kiwnęła głową twierdząco.
***
Ciekawe co wymyśli Luis i czy Jasmine będzie tylko towarzyszką w misji, czy zakładnikiem. Dajcie znać w komentarzach co przeczuwacie <3.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top