Rozdział 14
Luis
Głos należał do Carniveau, nie mogłem zrozumieć, dlaczego nam pomógł.
-Tak właściwie to dlaczego okłamałaś kuzyna? - spytałem się ,gdy razem spacerowaliśmy po pięknym parku.
-Ma zaniki pamięci, nie chciałam go martwić, że znowu nie pamięta. A tak w ogóle to skąd to wiesz? - zapytała poważniej.
-Usłyszałem od Argona, gdy był w pobliżu. - spojrzała na mnie ,ale nie pytała o szczegóły i kontynuowała wypowiedź.
-Ostatnio jak Rey był u mnie podarował mi pupila, ale pies wrócił z nim do domu, bo to jego suczka, ale on o tym nie pamięta. Jest coraz gorzej, a jest taki młody.
-To przykre..., zdziwiło mnie to ,że podałaś mu błędną datę urodzin.
-Wiesz kiedy mam urodziny!? Czy wy wszystko wiecie? - zapytała lekko się śmiejąc.
-Nie, tego akurat się sam dowiedziałem. - odparłem dumnie.
-Demony mają jakieś choroby albo niedoskonałości? - zapytała zmieniając temat ujrzawszy niepełnosprawnego chłopca na wózku.
-Nie, poza tym że jesteśmy przeklęci i służymy panu piekieł. - puściłem jej oczko.
-Potraficie mieć złamane kości? Zachorować? Być brzydcy? - pytała szybko.
-Nie, nie i ... nie - powiedziałem przyglądając się liściom na drzewach, które niespokojnie się poruszały
-Dlaczego? - wyrwała mnie z obserwacji.
-Mamy być idealni, pod tymi względami, prawie nieśmiertelni, gdy przyjdzie nam walczyć. Zdrowi, bo choroby to słabości. Przystojni, by móc z łatwością odbierać dusze i radość.
Patrzyła na mnie i słuchała, jakby analizując każdy aspekt mojej wypowiedzi.
- W takim razie, dlaczego ty jesteś inny,... masz bliznę. - przekrzywiła lekko głowę i spojrzała na moją dłoń.
-Ingerencja drugiego demona sprawia ,że mam blizny - odparłem szybko, zastanawiając się czy nadal jesteśmy bezpieczni, ponieważ liście poruszały się, a wiatru nie było.
-A dlaczego... - nie było dane jej dokończyć.
-Ciiii - położyłem jej palec na usta, cieszmy się tym co mamy tu i teraz, na odpowiedzi przyjdzie czas.
-Zgoda - odparła i wpiła się w moje usta, oddałem pocałunek, zapominając o prawdopodobnym zagrożeniu.
Lea
Luis poszedł po gofry, które zamówiliśmy. Oglądałam jezioro, które w pewnym momencie zrobiło się niespokojne. Wydawało mi się że ktoś cały czas mnie obserwuje. Tak jak poprzedniej nocy.
Nie myliłam się.
Argon stał z drugiej strony jeziora, ale wraz z momentalnie silnym wiatrem rozproszył się i zniknął. Byłam przekonana ,że to był on. To nie były zwidy, widziałam go.
-Skarbię, coś się stało? -zapytał przejęty Luis, patrząc na mnie.
-Wydawało mi się, że widziałam Argona - odparłam zgodnie z prawdą.
-To niemożliwe, wyjechał, nie ma go ani tu ,ani w domu. - powiedział lekko poddenerwowany i podrapał się po karku, to zły znak.
-Skąd wiesz, że nie przyjechał akurat tutaj? - zapytałam lekko mrużąc oczy.
-Raczej udałby się do piekła, bo ... - urwał
-Bo co? - dopytywałam zaciekawiona
-Nieważne - odparł i posmutniał
-Ważne! Co dotyczy mnie dotyczy też ciebie! - odparłam sfrustrowana,jesteśmy w związku - dodałam
-Lea -ujął moją twarz w dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
-Nie ufasz mi, Dlaczego? - posmutniałam i spuściłam wzrok.
-Ufam, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, ale ta wiedza jest niebezpieczna - podniósł mój podbródek i uśmiechnął się lekko
-A co jest bezpieczne? Każda wiedza niesie za sobą pewny rodzaj niebezpieczeństwa! - odparłam zirytowana
-Zrozum, ja chcę cie tylko chronić, na tym mi zależy, jesteś osobą, której szukają zarówno demony jak i anioły.
-Jeśli to powód dla którego mam być nieszczęśliwa i chować się za każdym razem to wolę, aby mnie złapali! - odparłam wściekła
-Nie mów tak! Lea! - potrząsnął moimi ramionami i zmusił bym spojrzała mu w oczy
Natychmiastowo spuściłam wzrok.
-Nie jesteś przedmiotem, żadna strona nie może cię mieć. Jesteś kluczem pamiętasz?
-Nie życzyłam sobie takiego losu - odparłam spokojniej
-Niestety nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli - powiedział i wbił wzrok w ziemie, zauważyłam ,że był bliski... płaczu.
Delikatnie wtuliłam się w niego i oparłam głowę o jego klatkę piersiową, on schylił głowę i wtulił ją w mój bark. Czas jakby się zatrzymał, miałam wrażenie, że jego dłonie, które delikatnie gładziły mnie po plecach dawały mi swego rodzaju ochronę. Moglibyśmy tak trwać przytuleni w nieskończoność.
***
Luis spał blisko mnie, zdążył zasnąć, byłam wtulona w jego tors. Lekko błądziłam palcami po wyżłobieniach jego mięśni , kreśląc koła. Był taki spokojny kiedy spał, otulał mnie jedną ręką, drugą położył na brzuchu. Przyglądałam mu się nie mogąc zasnąć, zastanawiałam się ile przeszedł w życiu. Dlaczego nie chciał mi powiedzieć i co przede mną ukrywa, mam powoli dość ciągłego życia w niewiedzy.
-Lea posłuchaj - odwróciłam się w stronę spokojnego głosu
Moim oczom ukazał się Argon, chciałam krzyknąć, ale zasłonił mi usta dłonią
-Ciii - odparł łagodnie- Musisz mnie wysłuchać - dodał
Odkrył moje usta, a ja chciałam dowiedzieć się co ma mi do powiedzenia, więc słuchałam w ciszy, w tamtym momencie nie czułam strachu, bo on nie wydawał się niebezpieczny.
-Luis jest przebiegły, omotał cię. Wiesz dlaczego jesteś dla niego taka ,,ważna" - pokazał cudzysłów w powietrzu.
-Kocha mnie - odparłam jakby była to najnormalniejsza rzecz w świecie
-Dobry żart! To demon, one nie potrafią kochać.
-W takim razie ty... - spojrzałam na niego z niedowierzaniem
-Nigdy cię nie kochałem, zrobiłem to samo co robi teraz z tobą Luis. - odparł bez emocji
-Dokładniej? - zapytałam nie wiedząc co ma na myśli.
-Próbuję przekonać, że masz iść do piekła, do Lucyfera.
-On nie trzyma żadnej strony! - odparłam wściekle, wkurzona oskarżeniami
-Ach tak, jest demonem, zawsze musi trzymać stronę piekła - powiedział i uśmiechnął się szeroko ukazując białe jak śnieg zęby.
-Przyszedłeś zasiać we mnie wątpliwości? - zapytałam dumna z mojej dedukcji
-Posłuchaj, NIE SŁUCHAJ NIE! - krzyknął innym głosem - przepraszam, to tylko jęk ostatniej duszy - dodał i kontynuował - Jesteś kluczem , a ja z Luisem dostaliśmy zadanie od naszego pana, że przeprowadzimy cię przez bramy piekieł i w zamian za ciebie odzyskamy duszę. Jesteś kartą przetargową.
-To dlaczego już tego nie zrobiliście?! - zapytałam dociekliwym tonem.
-Musisz skończyć osiemnaście lat, wtedy będziesz kluczem. Chodź ze mną, ja przynajmniej mówię ci to teraz, wymarzę twoje wspomnienia z Luisem i może pan cię oszczędzi i nie zabije, póki jesteś młoda. A twój chłopak przyprowadzi cię ze złamanym sercem i ukończonymi latami.
-Nie zrobię tego! - postawiłam się i byłam gotowa uciekać.
-Pamiętasz twój ostatni sen z głową twojego ukochanego w roli głównej? - zapytał uśmiechając się
-Ty... - moja pewność i odwaga momentalnie spadła do minimum.
-Zabiję go, jeśli nie podążysz za mną - odparł i rozproszył się w powietrzu
***
Ach ten Argon milusi taki ^^
Mamy 1k wyświetleń <3 I tyle komentarzy w obydwu częściach, o gwiazdkach nawet nie wspominając, JESTEŚCIE NIESAMOWICI Dziękuję.
Niedługo pojawi się bardzo ciekawa perspektywa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top