4
Kiedy zobaczyłam przez okno w kuchni, że Sylwester zbliżał się do mojego domu, od razu złapałam za kurtkę i wyszłam mu naprzeciw. Nie wiem dlaczego, ale miałam nadzieję, że nie będzie chciał wejść do środka. Nie chciałam, by do tego doszło. Musiałabym go wtedy przedstawić rodzicom... Od razu zaczęły by się pytania, o to kim był, skąd się znamy, jak dobrze się znamy, co to za rodzaj relacji i w ogóle... A bardzo tego nie chciałam, szczególnie, że nie byłam pewna, jaki mam stosunek do Sylwestra. W dodatku byłam pewna, że mamie akurat się nie spodoba. Nieustannie narzekała na to, jak wyglądałam i byłam pewna, że gdyby go zobaczyła, z pewnością nie byłaby zachwycona. Taki cały ubrany na czarno, z rozwianymi włosami i tatuażami... totalnie nie jej typ!
– Cześć! – powiedziałam, kiedy stanęliśmy koło siebie przed moim domem.
– Cześć – odpowiedział po prostu i zapytał: – Gotowa?
Pokiwałam głową, a Sylwester uśmiechnął się lekko.
– To chodź.
Chłopak odwrócił się i tak po prostu ruszył w pole na przełaj do zniszczonego domu obok mojego. Przestraszyłam się. Nie zdążyłam jeszcze odnieś pamiętnika na miejsce! Nawet jeszcze go nie przeczytałam! Na pewno zauważy, że go nie ma!
– Hej! Co jest? – zapytał Sylwester, kiedy zauważył, że nie poszłam za nim, tylko wciąż stałam na chodniku. – Idziesz czy nie? Myślałem, że chcesz się dowiedzieć...
Znów pokiwałam głową i z duszą na ramieniu pobiegłam za nim. Szliśmy dalej w milczeniu, a Sylwester co jakiś czas odwracał się, by sprawdzić, czy na pewno za nim idę. Kiedy dotarliśmy pod dom, od razu skierował się do otwartego okna i popchnął je, by otworzyło się szerzej. Dobrze wiedział, jak dostać się do środka. Odwrócił się w moją stronę i powiedział:
– Wskakuj! – Złożył dłonie tak, bym mogła oprzeć na nich nogę. Chwyciłam się go jedną ręką za ramię, a drugą za parapet. Położyłam stopę na jego dłoniach. Kiedy znalazłam się już wewnątrz, Sylwester szybko i bez najmniejszego problemu wdrapał się na parapet i również wskoczył do środka. Najwyraźniej nie była to dla niego pierwszyzna...
W milczeniu stałam koło okna czekając na to, co Sylwester zamierzał teraz zrobić. Chłopak rozejrzał się dookoła, jakby kogoś szukał. Albo czegoś. Przeszedł przez pomieszczenie i wyjrzał na korytarz, jednak nie poszedł dalej. Zamiast tego zawołał:
– Kinia!
Cisza.
– Gdzie się podziałaś?
Wrócił na środek pokoju i znów rozejrzał się.
– Kinga?
Ton głosu Sylwestra wyraźnie informował mnie, że był coraz bardziej zaniepokojony zaistniałą sytuacją. Patrzyłam na niego zdezorientowana, nie rozumiejąc, o co mu chodziło. Już miałam zapytać, co on wyprawia, kiedy znów się odezwał, ale tym razem jakby bardziej do siebie niż do mnie, czy do kogokolwiek innego:
– No nie, coś jest nie tak...
Skierował się do półki z szufladami. Wstrzymałam oddech. Sylwester od razu sięgnął do trzeciej. Otworzył ją i okazało się, że była pusta, tak jak dwie pozostałe, które później natychmiast sprawdził. W milczeniu obserwowałam, jak na jego twarzy coraz wyraźniej pojawiał się lęk. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam:
– Sylwester, bo ja tu byłam wczoraj w nocy...
Popatrzył na mnie zaskoczony.
– Co? – Wskazał na półkę. – Znalazłaś zeszyt? – zapytał i kiedy pokiwałam głową, zadał kolejne pytanie: – Co z nim zrobiłaś?
– Zabrałam do siebie, bo... – zaczęłam, ale Sylwester przerwał mi:
– Chyba sobie jaja robisz! – Przeczesał włosy dłonią. – Ja pierdolę... Po co to zrobiłaś? – zawołał i skierował się do okna. Wskazał na nie dając mi znak, bym stamtąd wyszła.
– No bo wcześniej dawałeś mi wyraźnie do zrozumienia, że coś tu jest nie tak z tym domem... – powiedziałam i zeskoczyłam z parapetu na zewnątrz. Kiedy Sylwester znalazł się obok mnie kontynuowałam: – Powiedziałeś, że sama jestem w stanie rozwiązać, o co chodzi!– przypomniałam.
– Tak! – zgodził się ze mną i ruszył szybkim krokiem w stronę mojego domu. – Ale nie od samego środka! Rany, ale jestem głupi. Powinienem był jej posłuchać i od razu wszystko na spokojnie ci wyjaśnić, a nie bawić się jak kretyn w jakieś głupie tajemnice i podchody! – zawołał.
– Kogo posłuchać? – zapytałam.
– Zaraz sama się dowiesz – powiedział tylko.
Czułam się coraz bardziej zaniepokojona. Nie tylko słowami, które powiedział Sylwester, ale jego zachowaniem i tym, że najwyraźniej miał zamiar sam zabrać pamiętnik z mojego pokoju... Prawie biegłam obok niego, próbując za nim nadążyć. Wyraźnie widziałam, że był zdenerwowany. Nie byłam tylko pewna, czym bardziej. Tym, co zrobiłam, czy tym, że źle wszystko rozegrał.
Kiedy znaleźliśmy się pod drzwiami frontowymi, wyprzedziłam go i otworzyłam je. Modliłam się w duchu, by rodziców jeszcze nie było. Na szczęście w domu było pusto. Magda miała jakieś dodatkowe zajęcia po lekcjach, a rodziców pewnie zatrzymało coś w centrum miasta.
Poprowadziłam Sylwestra do mojego pokoju. Kiedy znaleźliśmy się w środku, od razu zauważyłam pod oknem stojącą ciemnowłosą dziewczynę. W pokoju było bardzo zimno, jakby okno było otwarte. Wszystkie jednak były pozamykane.
Już miałam ruszyć w stronę obcej z krzykiem i wygonić ją z domu, jednak Sylwester złapał mnie za rękę i powstrzymał mnie. Postąpił krok do przodu i powiedział:
– Kinia?
Obca odwróciła się w naszą stronę i uśmiechnęła się szeroko. Od razu rozpoznałam dziewczynę ze zdjęcia. Zdziwiłam się. Była dokładnie taka, jak na zdjęciu. Skoro Sylwester był starszy, to czy ona też nie powinna być starsza?
– Sylwek! – zawołała podchodząc do niego, objęła go. Chłopak odwzajemnił uścisk. Na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi. Stałam w milczeniu i obserwowałam ich, niepewna, co właściwie powinnam teraz robić i co się działo.
– Sylwek, ktoś u mnie wczoraj był, ale nie zwróciłam uwagi kto... Jak się tu w ogóle znalazłam? – zapytała Kinga, kiedy wypuścili się z objęć.
Sylwester ruszył przez mój pokój wskazując na mnie:
– Weronika cię tu przyniosła – powiedział przyglądając się dokładnie mojemu biurku i półkom z książkami.
Chwila, co? Przyniosłam ją tu? Zaraz, zaraz, co?
– Gdzie on jest? – zapytał Sylwester.
– Co? – zapytałam zdezorientowana.
– No zeszyt? Gdzie jest? Nie chcę ci grzebać po szafkach! – zawołał poirytowany.
Podeszłam do półki koło mojego łóżka i z szufladki wyciągnęłam zeszyt. Podłam mu go. Na twarzy Sylwestra odmalowała się jeszcze większa ulga. Tymczasem ja nie wytrzymałam i zawołałam:
– No dobra, czy ktoś łaskawie wytłumaczy mi wreszcie, o co tu chodzi?
Sylwester i Kinga popatrzyli na siebie. Dziewczyna wskazała na mnie.
– To ona? Czyli jest w stanie mnie zobaczyć? – zwróciła się do swojego brata. – Dziwne, jest równie silna, co ty, a nie ma o niczym pojęcia...
– No nie? – Sylwester uśmiechnął się lekko. – Jakby wcześniej ją coś blokowało... Może przyjazd tutaj coś zmienił. Wiesz, jak tu jest...
Dziewczyna pokiwała głową.
– Jesteś pewny, że poradzi sobie ze wszystkim? Skoro to dla niej nowość, to garnie to?
– Nie bardzo, ale to przecież ty mi o niej powiedziałaś... Nie jesteś pewna?
Kinga wzruszyła tylko ramionami. Obserwowałam ich i słuchałam ich rozmowy. Czułam przy tym jak narastała we mnie coraz większa złość. Gadali o mnie tak, jakby w ogóle nie było mnie w pomieszczeniu. Byli w moim pokoju, a zachowywali się jakby byli u siebie!
– Hej! Ja tu jestem! I dalej nic nie rozumiem! Teraz to nawet bardziej, niż wcześniej! – zawołałam poirytowana.
Sylwester podszedł do mnie i wskazał na moje łóżko.
– Siadaj – powiedział.
Zrobiłam, co kazał, a on usiadł obok mnie. Wciąż trzymał w ręce zeszyt. Popatrzył na swoją siostrę, która podeszła tymczasem do okna i milczał przez chwilę.
– Nie będę owijał w bawełnę, bo tak czy siak, pewnie i tak mi nie uwierzysz od razu... To są rzeczy, które musisz zobaczyć na własne oczy i na własnej skórze się przekonać, żeby uwierzyć! Ale... – zaczął w końcu i urwał na chwilę. Westchnął głęboko i podjął od nowa:
– Ja i ty jesteśmy tacy sami. Już ci to kiedyś mówiłem, pamiętasz? Potrafimy widzieć rzeczy, których nie widzą zwykli ludzie. Na przekład duchy. – To mówiąc, wskazał na swoją siostrę. – Kinga nie żyje od pięciu lat... Pamiętasz, jak wracaliśmy razem do domu i powiedziałem, że mam wyciągnięte z życia dwa lata? Cóż, to było wtedy, kiedy sam zauważyłem, że potrafię je widzieć. Duchy w sensie. Zamiast zachować to dla siebie, powiedziałem o tym rodzicom. Moja otwartość w tym temacie skończyła się tak, że wylądowałem w zakładzie psychiatrycznym. Kiedy tam byłem, dotarło do mnie, że nie powinienem był o tym gadać na prawo i lewo. Zamknąłem się wreszcie i za jakiś czas mnie wypuścili. Od tamtej pory, poza Romkiem, nikomu o tym już nie mówiłem. Dopiero teraz tobie... – Wskazał na mnie.
Rany, co on gadał? Rzeczywiście było z nim coś nie tak, ale to nie byłą kwestia duchów. Jeśli rzeczywiście trafił do zakładu psychiatrycznego, z pewnością miał urojenia. Może dalej je ma, ale nauczył się jakoś to ukrywać?
Poczułam się nieswojo i niepewnie. Nagle zapragnęłam, by zniknął z mojego domu i z mojego życia. Wystraszyłam się nieznacznie. Skoro gadał takie rzeczy, jakie inne głupoty mogły mu jeszcze strzelić do głowy?
No dobrze. Tylko spokojnie. Trzeba się ich jakoś pozbyć... Odetchnęłam głęboko zbierając się w sobie.
– Poważnie? Skoro już chcecie sobie ze mnie żartować, wymyślcie coś lepszego. Duchy nie istnieją... Przecież Kinga stoi tu, widzę ją, poza tym przed chwilą objęliście się... Gdyby rzeczywiście była duchem, to chyba nie powinno wam się to udać. Duchy są bezcielesne... – zauważyłam.
– Łał, zaskakująco nieźle zareagowała... Spodziewałam raczej się wybuchu złości, czy coś... No i okazuje się, że jakieś tam pojęcie jednak ma... – powiedziała Kinga.
Sylwester spojrzał na siostrę i pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
– No, tak wielkie, że prawie w ogóle... – powiedział drwiąco i zwrócił się do mnie: – Tak jest, kiedy z duchami mają do czynienia zwykli ludzie. Zdarza im się czasem zobaczyć echo ducha. Dla nich właśnie są niematerialne. Dla nas są prawie jak zwykli ludzie, z tą różnicą, że nie zmieniają się, nie starzeją, cały czas są tacy sami. Nie muszą jeść, spać i zaspokajać jakichkolwiek potrzeb. Po prostu są...
Rany, on to alej ciągnął. W dodatku tak poważnie i pewnie. Zupełnie, jakby w stu procentach wierzył we własne słowa! co to za psychiatryk, skoro go wypuścili? Przecież powinien tam dalej siedzieć!
Chciałam się go pozbyć, ale jakoś nie potrafiłam. Cisnęło mi się na usta, by go wygonić, ale nie byłam w stanie ich wypowiedzieć. W dodatku... w jakimś dziwnym stopniu te głupie żarty mimo wszystko zaczynały mi się podobać. Może byłam głupia, ale postanowiłam pociągnąć to dalej. Skoro tak chcą się ze mną bawić, to proszę bardzo!
– Jakoś mnie to nie przekonuje – stwierdziłam wzruszając ramionami. Ciekawe, co więcej jeszcze powiedzą?
– To jak wytłumaczysz, że Kinia wygląda tak samo, jak na zdjęci sprzed sześciu lat? – Wyciągnął z zeszytu stare zdjęcie, które widziałam w nocy i kontynuował: – I to, że jest w twoim pokoju? I ten chłód?
Wzruszyłam ramionami.
– Może po prostu wolniej się starzeje, może się jakoś włamała. Pewnie właśnie przez okno, skoro jest tu tak zimno... – mówiłam, a rodzeństwo kręciło głowami.
– A może po prostu naprawdę nie żyję i jestem duchem? – zasugerowała Kinga.
– No dobrze, wracamy do domu Kinia... – powiedział Sylwester podnosząc się z mojego łóżka. Zauważyłam, że wciąż trzymał w dłoni zeszyt. Trochę mnie to zastanowiło. Nie dał go siostrze, tylko wciąż go trzymał... Potem Sylwester skierował się w moją stronę wskazując na mnie ręką: – Chodź z nami.
Bez przekonania pokiwałam głową i ruszyliśmy do wyjścia.
*
Kiedy zamykałam za nami drzwi frontowe zauważyłam, że nigdzie nie było siostry Sylwestra. Co ona znowu wyprawiała? Została w moim pokoju, czy co? Już miałam się skierować z powrotem do środka, ale Sylwester złapał mnie za rękę.
– Nie ma jej tam – powiedział i zamachał mi przed twarzą zeszytem, jakby to było jakieś wytłumaczenie. Kiedy ruszył w stronę sąsiedniego domu, zrównałam się z nim i zapytałam:
– O co chodzi z tym zeszytem? Aż tak bardzo zależy ci na tym, żeby nikt nie przeczytał sekretów twojej siostry? A może pisała tam jakieś rzeczy o tobie i nie chcesz, żeby ktoś inny się o tym dowiedział?
Na twarzy Sylwestra pojawił się cień uśmiechu.
– Nie czytałem go. Nie mam pojęcia, co Kinga w nim napisała... – powiedział i popatrzył na mnie. – A ty? Chyba po to go wzięłaś, prawda? Żeby przeczytać?
Pokiwałam głową.
– Tak, miałam taki zamiar, ale w końcu nie zdążyłam. Tylko przewertowałam. Zauważyłam jedynie daty i przez to domyśliłam się, że to pamiętnik... – przyznałam. – No dobrze, ale dlaczego jest taki strasznie ważny? To tylko zwykły pamiętnik nastolatki...
– Nie... – Sylwester pokręcił głową. – Czasem duchy są przywiązane do różnych rzeczy. Zazwyczaj to coś, co było ważne dla tej osoby przed śmiercią. I znajdują się tam, gdzie jest ten przedmiot i nie mogą wyjść z danego pomieszczenia. Rzadko się zdarza, by mogły się zmaterializować na takiej otwartej przestrzeni... Dlatego też wiem, że jakbyś poszła teraz do swojego pokoju, to Kingi by tam nie było. Gdybyś teraz poszła tam sama, – to mówiąc wskazał na zniszczony dom, przy którym już prawie byliśmy – tam też byś jej nie zastała...
Kiedy dotarliśmy pod okno, tak jak wcześniej pomógł mi wejść do środka i sam potem się tam wdrapał. Podszedł do półki i do trzeciej szuflady schował zeszyt. Rozejrzałam się. Nagle w rogu pokoju zobaczyłam Kingę. Wyglądała dokładnie tak samo jak wcześniej. No dobrze, to było trochę dziwne. Nie wchodziła z nami do środka przez okno... no więc może jednak istniało jakieś inne wejście do tego domu?
– Dlaczego ten zeszyt musi być tutaj? Dlaczego nie trzymasz go w domu? Przecież tutaj każdy może go znaleźć i spalić... – zauważyłam.
– Ja go o to poprosiłam – powiedziała Kinga uprzedzając swojego brata. – Poza tym, nie chciałabym, by nasi rodzice znaleźli mój pamiętnik. Nie skończyłoby się to pewnie dobrze dla Sylwka... Bo, wiesz, nasz ojciec...
– Tutaj jest bezpieczniej, jasne? – wtrącił Sylwester skutecznie ucinając wypowiedź siostry. Kinga popatrzyła na niego, a on na nią. W milczeniu przez chwilę patrzyli sobie w oczy i od razu zauważyłam, że jeśli chodziło o ich rodziców, istniał między bratem, a siostrą jakiś konflikt. Dla Kingi, która jak twierdzili była już martwa, najwyraźniej było wszystko jedno, jeśli ktoś by się dowiedział. Dla Sylwestra najwyraźniej nie. Uznałam, że nie będę się wtrącać i wypytywać.
– Ogólnie, to tutaj nikt nie przychodzi, więc nie ma raczej szans, żeby ktoś go znalazł... – powiedział w końcu Sylwester.
– Ja tu przyszłam i wzięłam zeszyt – zauważyłam.
– Tak, bo cię na to nakierowałem... Powiedziałem, że coś tu jest nie tak. Przyszłaś i zaczęłaś szukać, co takiego... – Sylwester pokiwał głową. – Oprócz nas, nie wie nikt.
– No dobrze... Ale dwa razy widziałam, że ktoś tu wcześniej... – zaczęłam, ale urwałam na chwilę, po czym kontynuowałam: – No tak, to byłeś ty z tą latarką... No dobrze. czyli... co teraz? Mówiliście wcześniej, że mam sobie z czymś poradzić? O co chodzi? – zapytałam. Uznałam, że nie będę im psuć zabawy w duchy i spróbuję sama w to pójść, choć w ogóle nie ogarniałam. A może nawet mi się ta zabawa spodoba?
Sylwester i Kinga pokręcili jednak głowami.
– Nie teraz – powiedział chłopak patrząc na zegarek na lewej ręce. – Ja muszę już lecieć. Poza tym i tak jest za wcześnie. Wszystko ci wytłumaczę, ale najpierw trzeba będzie sprawdzić co ty w ogóle wiesz... Możemy pogadać jutro między lekcjami, albo spotkać się tutaj później, jeśli chcesz...
Sylwester skierował się do okna. Ruszyłam za nim. Chłopak pomógł mi wyjść i kiedy znalazłam się na zewnątrz, słyszałam, jak żegnał się ze swoja siostrą.
Potem, kiedy już szliśmy koło siebie w stronę mojego domu, nie rozmawialiśmy o niczym. Milczeliśmy. Mimo że miałam mnóstwo pytań, uznałam, że nie będę mu na razie suszyć nimi głowy. Przecież powiedział, że teraz nie ma już czasu, a miałam wrażenie, że odpowiedzi na moje pytania byłyby bardzo długie... Poza tym, widziałam, że był zmęczony. Najwyraźniej moja akcja z zabraniem zeszytu z tamtego domu nie wpłynęła na niego zbyt dobrze...
– Przepraszam, że wzięłam pamiętnik twojej siostry – powiedziałam. – Nie zdawałam sobie sprawy, jakie to dla ciebie ważne...
– W porządku, nic się nie stało – powiedział i po chwili z lekkim uśmiechem dodał: – Choć muszę przyznać, że trochę się przestraszyłem, kiedy go nie znalazłem...
Zatrzymaliśmy się koło mojego domu. Przez dłuższą chwilę milczeliśmy stojąc tylko koło siebie. Potem w końcu Sylwester powiedział:
– Wiesz Weronika, jeśli chcesz, to możesz tam chodzić, do Kingi. Ona też może ci wszystko wytłumaczyć i pomóc ogarnąć, co i jak. Niektóre rzeczy pewnie nawet lepiej niż ja... No i jeśli chcesz, to możesz zabierać ją też do siebie, ale dawaj mi wcześniej znać, jak będziesz miała zamiar to zrobić, dobrze? Bo inaczej w końcu zejdę przez ciebie na zawał i sam stanę się duchem...
Uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam głową.
– No dobrze, ale jak miałabym to robić? Mam za każdym razem najpierw przejść się do ciebie i powiedzieć, że idę po zeszyt? – zapytałam.
Pokręcił głową.
– Haha, nie. Może lepiej, jeśli nie będziesz przychodzić do mnie do domu... – powiedział lekko skrępowany odwracając wzrok.
Od razu przypomniałam sobie, jak zareagował, kiedy Kinga wspomniała ich ojca i domyśliłam się, że pewnie Sylwester miał z nim jakiś konflikt, czy inny problem.
– To może po prostu dasz mi swój numer? – zaproponowałam.
Popatrzył na mnie lekko zaskoczony, że w ogóle to zaproponowałam. Sama się trochę zdziwiłam jego reakcją i w ogóle swoja propozycją. Kiedy powiedział, żebym do niego nie przychodziła, byłam pewna, że to on zaproponuje wymianę numerów telefonu...
Pokiwałam głową i wyciągnęłam telefon. Podyktował mi cyfry, bym mogła je zapisać. Od razu nawiązałam z nim połączenie, by on też miał mój numer. Kiedy zapisaliśmy swoje imiona, Sylwester uśmiechnął się do mnie lekko i powiedział:
– Świetnie, ale teraz, to już na serio muszę lecieć. Trochę nam zeszło, a miałem zrobić parę rzeczy... I może się okazać, że w przyszłości nie zejdę przez ciebie na zawał, bo wcześniej zabije mnie ojciec... To do zobaczenia jutro. – Skierował się do swojego domu.
– Do zobaczenia! – zawołałam za nim.
Nieświadomie uśmiechnęłam się... i właśnie z tym uśmiechem weszłam do domu, głównie po to, by w wejściu wpaść prosto na Magdę, która już czekała na mnie z gotowymi pytaniami. Najwyraźniej przez ten czas, kiedy byliśmy z Sylwestrem w sąsiednim domu, ona i rodzice musieli już wrócić.
– No i co? – zapytała z szerokim uśmiechem na twarzy.
Ściągnęłam kurtkę i glany. Przeszłam pokracznie obok niej opierając się na prawym podłokietniku jej wózka i bez słowa ruszyłam do swojego pokoju. Magda niezrażona pojechała za mną.
– Weź nie bądź taka... – prosiła.
Westchnęłam i powiedziałam:
–
– No jasne... – zawołała Magda. – Widziałam was przez okno! I widziałam, jak na ciebie patrzył! Spodobałaś mu się!
– Daj spokój, jesteśmy tylko znajomymi ze szkoły. Nic więcej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top