Rozdział 3
-Dziękuję Bonnie.- Mattrim uśmiechnął się do kelnerki, wziął łyk alé i spojrzał na wnętrze tawerny.
Ziewający Portal przyciągał najwięcej podróżników, poszukiwaczy przygód i dziwaków w całym mieście. A ta liczba jeszcze wzrastała, gdy zbliżało się lato, okres największej aktywności miasta.
Co takiego miało w sobie to miejsce? Na początek dziurę, prowadzącą do Odwróconej Góry, lochów pełnych potworów i skarbów, ledwo poznanych przez powierzchniowców. A poza tym po prostu uznano to na dobry punkt zbierania się, rozpoczynania przygody, przyjmowania zleceń i po prostu do napicia się.
Chłopak omiótł wzrokiem odmieńców najbliżej niego. Zatrzymał wzrok na jednej dziewczynie. Bingo. Biała skóra, białe włosy, ładne czerwone oczy, rogi oraz ogon wystający z jej spodni, bujający się lekko z tyłu jej krzesła. Mattrim przyjżał się bliżej. Skądś pamiętał jej ubranie, czerwona skórzana zbroja i czarne spodnie, ten symbol...
Blondyn gwizdnął cicho. Nie dość, że trafiła się Sowa, aka pół-demon, to jeszcze ona jest Krawą Łowczynią! Chłopak prawie natychmiast podszedł do jej stolika i usiadł naprzeciwko niej.
-Dzieńdobery.- Zaczął. Tamta wzdrygnęła się lekko i nogą odsunęła od stołu.
-Hej...?- Mruknęła niepewnie.
-Hm?- Chłopak jeszcze raz zmierzył ją wzrokiem. -My się chyba jeszcze nie znamy, nie?
-Nie, chyba nie.- Potwierdziła tamta. Mattrim ukazał najsłodszy uśmiech, na jaki było go stać. Chyba nie wyszło tak źle.
-Mówią tu na mnie Strunek.
-Mary. Mam na imię Mary.- Sowa skinęła lekko głową.
-Miło mi. Co cię tu sprowadza?- Spytał, starając się wyglądać na osobę, której można zaufać. Białowłosa wbiła wzrok w stół.
-Po prostu... Nie miałam pojęcia gdzie się podziać.- Westchnęła. Strunek uniósł brwi.
-Hm.- Chłopak objął gestem okolicę. -No to witaj w Waterdeep.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top